Mam nadzieję, że w tym miejscu dowiem się, co jeszcze jest do poprawienia i czy cokolwiek da się poprawić. Może w końcu się dowiem, czy jest sens dalej nad sobą pracować, czy dla dobra swojego, ewentualnych przyszłych czytelników oraz polskiej beletrystyki nie zarzucić pisania.
Z góry dziękuję.
WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW~1~
WWWZa co mnie tak pokarało? Czemu ja jestem taki… nijaki? Niektórzy nawet twierdzą, że plasuję się poniżej progu nijakości, cokolwiek to znaczy. Mam wrażenie, że Bóg opuścił mnie zaraz po moich narodzinach, gdy zobaczył, jak bardzo spartolił swoje dzieło. A anioł stróż zrezygnował jakiś czas po nim. Świetnie, po prostu świetnie.
WWWSto osób na roku, osiemdziesiąt panienek, a żadna nie siada obok mnie, choćby miała stać całe trzy godziny na wykładzie. Normalnie jakbym zarażał HIV-em wszystkie kobiety w promieniu trzech metrów ode mnie. Ale jak było kolokwium, to zawsze znalazły do mnie drogę. Ach, jakież one są wtedy kochane! Wtedy już im nie przeszkadzał ani trądzik, ani potargane włosy, ani okulary, ani krzywy nos. Wtedy nie widziały moich wad. W czasie, jaki profesor dawał nam na rozwiązanie zadań, byłem cholernym ideałem mężczyzny. Moją największą zaletą stawała się wówczas inteligencja, a raczej prawidłowe odpowiedzi na kartce.
WWWGdy padało zdanie: „Koniec czasu”, czar pryskał, a ja się czułem jak ten Kopciuszek o północy. Tylko że ona była ładna. Mnie nikt by nie szukał, choćbym całe mieszkanie zarzucił tej osobie moimi butami.
WWWDziewczyny ode mnie wręcz uciekały, a i chłopaki nie widziały we mnie kolegi. Żadnego wychodzenia na piwo, gry w piłkę, szlajania się po klubach i wybywania z nimi na dziewczynki. Może właśnie dlatego miałem te myśli…? Jakiś głos w mojej głowie szeptał, że jestem do niczego, nikt mnie nie chce i im wcześniej zakończę swój żywot, tym lepiej. Zastanawiałem się, czy nie ma racji…
WWWTamten dzień przyniósł jednoznaczną odpowiedź.
WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW~2~
WWWWyszedłem z uczelni z nosem zwieszonym na kwintę, smętnie powłócząc nogami. Ostatnie dni były dla mnie naprawdę fatalne. Ten był istną katastrofą.
WWWZebrałem się w końcu na odwagę, podszedłem do Moniki i zaprosiłem ją na randkę. Odmówiła, dostałem kosza, ale nie to było w tym wszystkim najgorsze. Najbardziej zabolało mnie jej spojrzenie do tego stopnia przepełnione pogardą, że poczułem się, jak śmierdzący, kanałowy szczur, który potrafi budzić tylko obrzydzenie. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem, prychnęła i odeszła razem ze swoim gangiem niespełnionych miss. Wraz z nimi odeszła moja chęć do życia, wszelka radość i wiara w sens istnienia kogoś tak bezkreśnie żałosnego, jak ja. Co mi strzeliło do głowy? Nawet przystojni kolesie podchodzili do niej z pokorą, niemalże kłaniając się w pół a ja? Kim przy nich byłem? Monika uświadomiła mi to dobitnie – nikim.
WWWSzedłem chodnikiem w bliżej nieokreślonym kierunku, coraz bardziej popadając w rozpacz, kiedy stała się rzecz nadzwyczajna. Coś upadło z dużej wysokości na zaparkowane nieopodal auto. Usłyszałem huk, brzęk tłuczonego szkła, a na koniec drażniący uszy alarm samochodowy i wrzask kobiet.
WWWWe wgniecionym dachu srebrnej toyoty leżało ciało młodego mężczyzny w czarnym garniturze. Samobójca? Najwidoczniej. Powszechna konsternacja, zbiegowisko i ja w tłumie bezimiennych gapiów patrzyłem na bezwładne ciało, jak na teatralnego protagonistę.
WWWNie wierzyłem własnym oczom! Koleś się ruszał! Jakim cudem? Spojrzałem do góry? Okna budynków były pozamykane, musiał skakać z dachu, czyli przynajmniej z ósmego piętra. Jakie są szanse, żeby przeżyć taki upadek? Uniósł rękę, jakby chciał kogoś wskazać. Celował w moim kierunku. Wymierzył palcem we mnie? Niby czemu?
WWWPodbiegłem, pewnie chciał pomocy. Oceniłem pobieżnie jego stan. Dziwne – nie krwawił. Wyglądało też, że niczego sobie nie złamał. Byłem coraz bardziej zdumiony. Wyjąłem telefon, żeby zadzwonić na pogotowie, ale powstrzymał mnie. Chciał coś powiedzieć. Nachyliłem się. Mamrotał:
WWW- Pomóż… mi wstać…
WWWWstać? Człowieku, spadłeś z ósmego piętra! Zdębiałem. Nieznajomy chyba widział, że nie nadaję się do współpracy, po próbował się podnieść na własną rękę. Nie szło mu to najlepiej. Pomogłem.
WWWZjawił się ambulans, jednak ktoś zadzwonił. Pojechałem z niedoszłym samobójcą do szpitala.
WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW~3~
WWW- Nie próbowałem się zabić.
WWWZdrętwiałem. Jak to?
WWW- No to po co było skakać z dachu? – spytałem.
WWW- Nie skoczyłem, ja spadłem.
WWW- No raczej. Z dachu.
WWWPokiwał przecząco głową.
WWW- Nie, nie rozumiesz, ja nie spadłem z dachu, tylko… z Nieba.
WWWZatkało mnie. Samobójca ze schizofrenią. Przywiodło mi to na myśl pewnego nieżyjącego polskiego rapera, więc spytałem pielęgniarkę, czy badanie krwi tego pacjenta wykazało obecność narkotyków. Odpowiedziała, że nie. Co u licha? O czym ten gość bredzi?
WWWUśmiechnął się.
WWW- Nazywam się Adirael, jestem twoim aniołem stróżem. Zobaczyłem, że źle ci się wiedzie na Ziemi i że grozi ci niebezpieczeństwo, dlatego poprosiłem o Upadek. Przybyłem, by cię chronić.
WWW- I ja mam w to uwierzyć?
WWW- Pytanie brzmi: czy odważysz się nie uwierzyć?
WWWPatrzyłem w jego oczy, oczy człowieka... istoty nieodgadnionej, tajemniczej, która opowiadała dziwy niestworzone, a mimo to czuło się prawdę w jej słowach. Kim był ten enigmatyczny jegomość? To, co mówił, było nieprawdopodobne, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nie kłamie. Mój anioł stróż? Niee, jakoś nie mieściło mi się to pod kopułą.
WWW- A aureola? I skrzydła? – drążyłem temat.
WWW- Skrzydła to mit, potrafimy latać i bez nich, a aureola jest niczym więcej, niż złudzeniem optycznym.
WWW- Ale ja…
WWW- Cicho. Żadnych „ale”. Od dzisiaj jedyną twoją wątpliwością będzie to, czy dasz radę obrócić wszystkie panienki, które będą pchały ci się do wyra. Zbieramy się!
WWWWstał z łóżka, pozrywał wenflony, a szpitalną piżamkę zamienił na elegancki garnitur, niczym ci artyści w cyrku, którzy umieją się przebrać nawet w chmurce confetti wyrzuconego z pojemnika.
WWWStałem jak wryty. Przecież ten facet przed dwiema godzinami zleciał z… No właśnie, skąd?
WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW~4~
WWWW tydzień zmieniłem się nie do poznania. Ciuchy rodem z katalogu mody domu spokojnej starości zastąpiłem eleganckimi koszulami i porządnymi dżinsami. Smród wody kolońskiej dla ubogich ustąpił miejsca perfumom od Giorgio Armaniego. Przestałem się garbić, kupiłem szkła kontaktowe, a z krzywym nosem wyglądałem co najmniej tak męsko, jak Liam Neeson w „Uprowadzonej”. Czułem, że po raz pierwszy właściwie zainwestowałem stypendium naukowe.
WWWPo dwóch tygodniach rozstałem się z dziewictwem. Chłopaki z roku zaczęli mi proponować imprezy w ich towarzystwie i wypady na panienki, ale z dumą im odmawiałem. O reakcji dziewczyn trudno opowiedzieć w skrócie. Połowa z nich chciała mnie uwieść, druga połowa – od razu wskoczyć do łóżka. Adirael dosłownie i metaforycznie spadł mi z Nieba.
WWWKtóregoś dnia Adi zabrał mnie tam, gdzie się spotkaliśmy, na dach jednego z budynków przy tej ulicy. Stanąłem na krawędzi i spojrzałem w dół. Aż zakręciło mi się w głowie. Osiem pięter, gdybym spadł…
WWW- Czemu mnie tu przyprowadziłeś? – zapytałem.
WWWZ twarzy mojego najlepszego przyjaciela znikł uśmiech. Odpowiedział:
WWW- Ciągle mam w myślach ten upadek… Jak to się trzeba namęczyć – westchnął na koniec cierpiętniczo.
WWW- Upadek… Ale.. jak? Przecież spadłeś z Nieba.
WWWWyjął pistolet i wycelował w moją klatkę piersiową. W odruchu paniki odskoczyłem do tyłu tak daleko, jak tylko mogłem.
WWW- A, a, a! – powiedział. – Ani kroku dalej. Tutaj się zaczęło i tutaj się skończy.
WWW- Co ty wyprawiasz?! – krzyknąłem. – Przecież jesteś moim aniołem stróżem!
WWW- Durniu, właśnie po to skoczyłem z tego zasranego budynku, żebyś tak myślał.
WWW- Ale… - drżałem, nie widząc, o co chodzi. – To kim jesteś?
WWWUkłonił się, a następnie rzekł z bezczelnym wyrazem twarzy oraz upiornym blaskiem w oku:
WWW- Och, znasz mnie i to bardzo dobrze. Jestem głosem, który powtarzał ci, jak bardzo beznadziejny jesteś. Jestem fatum, które od zawsze nękało twoją nędzną egzystencję. Jestem twoim brakiem pewności siebie, nieśmiałością i wstydem, jestem pogardą innych wobec ciebie. Jestem twoją zgubą.
WWW- Czemu ja? Wystarczyło nic nie robić, pewnego dnia i tak pewnie bym się zabił.
WWW- Otóż nie. Dostaliśmy przeciek z Nieba, że szczęśliwe wydarzenie odwiedzie cię od tego zamiaru. Nie mogliśmy tak tego zostawić. Każdy samobójca ma należeć do nas. Nie możemy pozwolić, żeby się rozmyślił. Właśnie dlatego zjawiłem się tutaj, żeby przyspieszyć twój koniec.
WWW- Skąd pewność, że trafię do Piekła?
WWWZaśmiał się szyderczo.
WWW- Myślisz, że jak cię zabiję, to nie zabiorę twojej duszy? Przypomnij sobie ostatnie dwa tygodnie. Czternaście dni rozpusty i odgrywania się na tych, którzy ci zawinili. Gniew, zemsta, nieczystość, to wystarczy. Tutaj z dala od ludzi nikt nie udzieli ci Ostatniego Namaszczenia. Jesteś nasz.
WWWStrzelił. W ułamku sekundy całe marne życie przeleciało mi przed oczami.
WWWNagle przede mną jak spod ziemi wyrosła odziana na biało postać, która oberwała przeznaczoną dla mnie kulą. Adirael był nie mniej zaskoczony niż ja.
WWW- Na siedem Piekieł – zaklął ze złości. Ponownie wycelował we mnie, ale opuścił broń. Powiedział: - Brawo, nieudaczniku. Świetnie się spisałeś. Właśnie przyprawiłeś o śmierć swojego anioła stróża. W pierwszej chwili chciałem dokończyć dzieła, ale teraz… Jestem pewien, że mnie wyręczysz. Żegnaj, frajerze – i zniknął.
WWWPochyliłem się nad mężczyzną, który krwawił u moich stóp. Widziałem, jak wraz z krwią, opuszcza go życie. Czułem ucisk w gardle i napływające do oczu łzy.
WWW- Przepraszam – powiedziałem.
WWW- Nie szkodzi – odpowiedział mi cicho. – Na tym polega moja misja. Mam bronić twojego życia i duszy – zakaszlał. – Dla ciebie wyrzekłem się nieśmiertelności, przybrałem cielesną powłokę, poświęciłem wszystko, co miałem. Nie zmarnuj tego.
WWW- A jeśli… on wróci?
WWW- Wróci tylko wtedy, kiedy mu na to pozwolisz. Każda pokusa, chęć popełnienia grzechu, to szept demona. Tylko od ciebie zależy to, czy go usłuchasz. Idź i żyj tak, żebyś nie musiał niczego żałować.
WWWSkonał.
WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW~5~
WWWDiabeł przeliczył się i to mocno. Poznanie go odwiodło mnie od samobójstwa i skierowało na właściwą drogę. Mało tego, umiem skuteczniej unikać jego podszeptów. Nigdy nie zapomnę anioła, który poświęcił dla mnie życie. Nie zmarnuję daru od niego i od Boga, jakim jest moje życie. Paradoksalnie, dzięki diabłu stałem się lepszym człowiekiem, brzydzę się grzechem.
WWWSzkoda, bo panienki nadal na mnie lecą.
Gdy umierają anioły [fantastyka niby-anielska]
1
Ostatnio zmieniony śr 02 kwie 2014, 23:58 przez Bartosh16, łącznie zmieniany 2 razy.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com