136

Latest post of the previous page:

a jeśli chodzi o tekst czytany, to czytelnik może po prostu pomijać nazwiska jako nieistotne
Nierozsądna postawa czytelnika, która przeczy tezie co by nie traktować go jak idiotę.

Pozdrawiam,

Godhand

137
Godhand pisze:Niniejszym nadaję Ci tytuł Optymisty Absolutnego.
Czytają, czytają. Pamiętam okres kiedy co drugi czytał Plath kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
Tyle, że mnie serdecznie zwisają czytelnicy, którzy kompletnie nie wiedzą, o co chodzi. Nie piszę dla gospodyń domowych, których horyzonty intelektualne ograniczają się do "Klaudii" i czytanych pod poduszką romansów Jane Austen. Sorry.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

138
Ok.
Tyle że one też będą Cię być może czytać, i czy Ci się to podoba czy nie, mogą nawet być większością Twoich czytelników (przejaskrawienie celowe).
Stąd pytanie o celowość "wyrafinowanego gestu dla wtajemniczonych" w knajpie, w której wtajemniczonych brak.

Pozdrawiam,

Godhand

139
Można pisać wielopoziomowo: na pierwszym planie prosty przekaz, w tle bardziej skomplikowany, dalej smaczek dla wtajemniczonych. Tak np. pisał Lem używając w "Bajkach robotów" języka wyższej matematyki i pojęć z zakresu cybernetyki w sytuacjach kiedy pogłębiały one przekaz, tak, że w pełni zrozumiały był on jedynie dla ludzi o pewnej wiedzy. Podobnie robił Sapkowski w "Wiedźminie" który roi się od rozlicznych nawiązań i smaczków, ale nie przeszkadzają one w odbiorze dość prostej fabuły ( przyszedł Wiedźmin i zarżnął co trzeba, albo - excusez le mot! - zerżnął kogo trzeba). Kiedy AS postanowił popuścić cugli erudycji ( w trylogii husyckiej) czytelnicy zawyli ( niemal) jednym głosem skarżąc się na nadmiar detali historycznych, łaciny itp.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

141
Godhand pisze: Zawarłem w swoim tekście wyraźne (według mnie oczywiście) naprowadzenie że jest on jest satyrą na UE (w konwencji fantasy).
Nikt (!) z kilkudziesięciu czytelników nie skojarzył i nie wyłapał mrugnięcia.
To nie traktujemy czytelników jako idiotów czy taktujemy jako idiotów umiarkowanych?
Zdarzało mi się nieraz, że aluzje, które dla mnie były oczywiste, okazywały się kompletnie nieczytelne dla odbiorców. Myślę, że wynika to stąd, że często mamy jakąś metaforę przemieloną w głowie i oswojoną tak mocno, iż dane skojarzenie jest dla nas naturalne. Natomiast odbiorca wpada na nią po raz pierwszy - i to trzeba wziąć pod uwagę. Moim zdaniem, dla ludzi trzeba pisać bardziej "łopatologicznie" niż się myśli. Chociaż to bywa nużące i mamy poczucie, że "miotamy banałami". Ale nasze oczywistości nie są oczywistościami czytelnika. I nie ma to tak naprawdę nic wspólnego z "idiotyzmem" ;) odbiorców, tylko z faktem, że na początku jesteśmy sobie obcy i dopiero na przestrzeni utworu stopniowo wypracowujemy płaszczyznę porozumienia z czytelnikiem, wspólne kody.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

142
Thana:
Jak najbardziej się zgadzam.
Pytanie czy chęć buszowania po źródłach (ej tu jest coś czego nie rozumiem - muszę to sprawdzić) funkcjonuje dalej wśród czytelników?
Sapkowski pisał że nie wyjaśnia terminów gdyż szperanie po słownikach, leksykonach itd. jest samą przyjemnością dla czytającego, Łysiak w MW ewidentnie namawiał do prywatnych śledztw tropami własnych fascynacji.
Czy ktoś to w ogóle robi?
Nie, nie pytam Was, (Wery to większości specyficzna grupa społeczna) pytam o wrażenia odnośnie jakiegoś tam ogółu czytających.

Pozdrawiam,

Godhand

143
Ja ostatnio, pisząc opowiadanie osadzone w świecie opartym na mitologii celtyckiej i germańskiej, napotkałam dosyć poważny problem - większość czytelników nie ma zielonego pojęcia, czym jest np. przysięga luckenbooth, Lady Fair czy sidhe. I obawiam się, że ponad połowa z nich rzuci pełne niezrozumiałych nazw opowiadanie w diabły, względnie przejrzy pierwsze kilka stron w wyszukiwarce, nie znajdzie odpowiednich wyjaśnień i koniec końców i tak przestanie czytać. Ludzie nie lubią przypisów, a sytuacje kiedy np. dwie osoby związane daną przysięgą zaczynają wyjaśniać sobie jej reguły, są po prostu absurdalne. Czy macie jakieś rady, jak to rozwiązać?
"Kein kommen ohne geh'n"

144
Ja na Twoim miejscu zostawiłbym oryginalne nazwy i minimalnie wytłumaczył co się dzieje - osoba, która kojarzy te mitologie będzie miała głębszą wiedzę, ale szaraczek też będzie mógł sobie coś wyobrazić.
Jeśli chcesz naprowadzić czytelnika to możesz dodać na początku albo końcu kilka słów o tym, skąd się takie nazwy wzięły.

145
Jako osoba, która [uwaga, wstydliwe wyznanie!] nie ma zielonego pojęcia o mitologiach, ale lubi takie klimaty w litraturze, najchętniej czytałabym właśnie coś z "minimalnym wytłumaczeniem" - myślę, że większosć rzeczy da się niełopatologicznie, malowniczo wyjaśnić tak, żeby wyjaśnienie i dla osoby wiedzącej, o co chodzi, miało urok.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

146
Czytałem tutaj kilka już razy coś o tekście wielowarstwowym. W tym przypadku - dla dobrze znających mitologię, znających jedynie podstawy jak i tych nie kojarzących kim był Zeus. I jeszcze pośrednimi. Czyli, by zadowolić ich wszystkich, trzeba łagodnie przemycać w tekście ważne informacje wyjaśniające. By ci pierwsi nie mieli wrażenia, że robisz z nich idiotów, a ci ostatni nie czuli się idiotami (bo nie wiedzą o co chodzi). Subtelnie.
Problem tkwi w pytaniu - jak to uczynić? Myślę, że gdy narrator przytoczy krótko jakiś przykład owej przysięgi, który miał miejsce w wymyślonej przeszłości, a pewni bohaterowie w dialogu wymienią się kilkoma informacjami (delikatnie - by nie robić z tego głównego tematu rozmowy), to nikt nie ucierpi.

147
Czy ktoś mógłby powiedzieć mi, jak odmienia się przez przypadki wyraz: iPhone? :P
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

148
Magic pisze:Czy ktoś mógłby powiedzieć mi, jak odmienia się przez przypadki wyraz: iPhone? :P
IMHO, tak się odmienia:
M. iPhone
D. iPhone'a
C. iPhone'owi
B. iPhone'a
N. iPhone'ie
Ms. iPhone'm

Jeśli na końcu wyrazu stoi samogłoska, której nie wymawiamy, stawiamy apostrof.

151
Luka w pamięci pisze:M iPhone
D iPhone'a
C iPhone'owi
B iPhone'a
N iPhonem
Msc iPhonie
W odmienionej przeze mnie wersji należy zamienić miejscami dwa ostatnie przypadki. Dopiero zauważyłam, że się dziobnęłam :P
Ale o co chodzi z tą formą Miejscownika u Ciebie, Luka? Z tego, co się orientuję, właściciel nazwy iPhone nie zezwolił na taką odmianę. Mylę się?

Wróć do „Jak pisać?”

cron