"Dziewięć żywotów", [komedia fantasy]

1
Pierwsze opowiadanie ze zbioru "Dziewięć żywotów".

WWW- Do diabła!
WWW- Szefie, szefowi nie przystoi.
WWW- Zamilcz Michale. Każdemu by nerwy puściły, przecież ten burak non-stop dostaje dobre karty, a ja jakieś badziewie.
WWWArchanioł Michał pacnął się ze zrezygnowaniem w czoło. Odkąd jego przełożony odkrył gry karciane online, całe Niebo stało do góry nogami. Nie było chwili spokoju, nie można było się dogadać, nie wspominając o tym, że tak wielkim przedsięwzięciem, jakim jest Raj, trzeba zarządzać. Kiedy prezes spędza całe dnie przy komputerze, jest to nieco utrudnione. Gigantyczne kolejki przy Bramie Niebios, setki wniosków o przepustkę i warunkowe zwolnienie z Czyśćca i totalny brak cudów na Ziemi, a Boga interesowało tylko to, że jakiś śmiertelnik dostał w musiku meldunek setkę i ugrał dwieście punktów.
WWW- Szefie, ma szef nietypowego gościa. Święty Piotr przysłał mnie z zapytaniem o autoryzację.
WWW- Kogo tam diabli nanieśli?
WWW- Lucyfera.
WWWBóg wypluł na biurko łyk lemoniady, którą się w tym momencie raczył.
WWW- A ten tu czego chce? Mówiłem mu po ostatnim, żeby się nie pokazywał. Jego wynalazek sam się unicestwił, a cały plan poszedł w niwecz.
WWW- Tak myślałem, szefie, że to powiesz. Mówiłem mu, że odkąd jego plan z Hitlerem nie wypalił, to ma zaprzestać prób zaprzeczenia twej wszechmocy, ale on usilnie nalega. Mówi, że ma nowy, rewelacyjny pomysł.
WWW- Ileż razy mam go uświadamiać…? Trzeba go było zawczasu przełożyć przez kolano, spuścić spodnie, wlać w goły tyłek i byłby spokój. Dobra, dawaj go tu. Załatwię się z nim szybko i wracam… - Bóg uśmiechał się szyderczo i zacierał ręce.
WWW- Ykhm… Szefie? Wypadałoby zajrzeć do rejestrów. Zrobił się straszny bałagan przez te kilka dni.
WWW- To zajmij się tym.
WWW- Nie mam uprawnień…
WWW- Niniejszym oficjalnie ci je nadaję. Ja muszę nauczyć tych pokurczów, jak się gra w tysiąca. Weź sobie kogoś do pomocy.
WWWArchanioł Michał pokiwał ze zrezygnowaniem głową. Popatrzył w tablet na sprawy, które miał do załatwienia u prezesa i przeszedł do kolejnego punktu.
WWW- Szefie, święty Piotr prosi o urlop.
WWW- Na co?
WWW- Oj wiesz, stare przyzwyczajenia. Chciałby gdzieś pojechać nad wodę, powędkować trochę, odpocząć…
WWW- Ale przecież niedawno mu dawałem wolne.
WWWMichał pogrzebał w tablecie i powiedział.
WWW- Dobre 100 lat temu.
WWW- Czymże to jest w perspektywie wieczności?
WWWPodwładny popatrzył na szefa z wyrzutem.
WWW- Yh… Nie dadzą człowiekowi popykać. Dobra, niech ma. Daj na bramę tego Wojtyłę, gość mi się podoba. Lucyfera przyjmę tutaj. Coś jeszcze?
WWW- Nie, to wszystko.
WWW- W takim razie dziękuję i z Bogiem.
WWW- Z Bogiem.
WWWStwórca odetchnął. Odwrócił się do komputera, ale nie dane było mu zaznać rozkoszy płynącej z partyjki tysiąca. W ciągu kilku sekund obok niego zmaterializował się Lucyfer.
WWW- Witaj, papciu.
WWW- Witaj… - Bóg otaksował diabła - …moje zbłąkane dziecko. Co cię sprowadza?
WWW- Dobrze wiesz.
WWW- No tak… ale chciałem, żebyś mi to swoimi słowami przedstawił. Jaki tym razem masz koncept?
WWW- Otóż znalazłem lukę w twoim boskim planie. Zaburzę kontinuum czasoprzestrzenne. Niemożliwym jest bowiem, żeby w jednej chwili zaplanować całą wieczność.
WWW- Ależ ja nie zaplanowałem całej wieczności. Stworzyłem świat, zwierzęta, człowieka, dałem mu wolną wolę, by według niej kierował swoim życiem i tak to życie się toczy. Gdzie tu widzisz lukę?
WWW- Świat istnieje już jakiś czas. Ludzie również. Twoi ulubieńcy dokonują pewnych czynów, które mają większe lub mniejsze znaczenie. Wystarczy przenieść któregoś z nich z przyszłości w przeszłość, żeby, wiedząc, co ma się stać, przekierował wydarzenia. Gdy tak się stanie, na linii czasu powstaną takie zniszczenia, których nie zdołasz opanować. Trzeba będzie zmieniać w książkach całą historię ludzi, zmieniać ich wiedzę, świadomość, zmieniać zabytki, pamiątki, kinematografię itd. I tu przegrywasz.
WWW- Sądzisz, że nie zdołałbym tego dokonać? Że nie dałbym rady zmienić tego wszystkiego?
WWW- Zdołałbyś, ale wiem, że nie wolno ci tego robić. Dałeś człowiekowi wolną wolę z zastrzeżeniem, że nie będziesz w nią ingerował. Nie wolno ci tego robić, nie wolno ci babrać się w ich umysłach.
WWWWyraz twarzy Boga nie zdradzał emocji. Szatan natomiast wyglądał na niezwykle rozradowanego.
WWW- Co zatem proponujesz? – Spytał Przedwieczny.
WWW- Weźmiemy człowieka, tylko tym razem ja go wybiorę. Nie dam się wpuścić a maliny jak z Hiobem. Wybiorę jednego z twoich pupilków i wyślę go w przeszłość z zadaniem zmiany przyszłości. Jeśli mu się powiedzie, przegrywasz. Jeśli jednak jego dokonania nie wyrządzą szkody w kontinuum czasoprzestrzennym, to ty wygrywasz. Żeby nie było zbyt łatwo dla ciebie, damy mu kilka prób. Dziewięć, powiedzmy. Dziewięć żywotów, jak kot. W trakcie każdej z prób, oprócz ostatniej, będzie mu wolno zginąć, a śmierć będzie oznaczała porażkę i rozpoczęcie kolejnego żywota.
WWWBóg zamyślił się.
WWW- I czego zażądasz, jak wygrasz?
WWW- Niczego. Wystarczy mi satysfakcja, że nie jesteś tak doskonały, jak ci się wydaje. A ty?
WWW- Oj Lucek, daj spokój. Mało ci upokorzeń? Dwie wojny w Niebie, w obu dostajesz wciry, że nie wspomnę o twoich próbach udowadniania mi, że nie jestem wszechmocny. Jak przegrasz, to po prostu przestaniesz tu przychodzić i suszyć mi głowę. Stoi?
WWW- Stoi – podali sobie ręce. Najbliżej stojący anioł został przyzwany, aby przeciąć ten zakład. Zrobił to, a następnie pomknął do pobliskiej sadzawki, żeby opłukać sobie dłoń z brudu po diable. Zakład został zawarty.
WWW- Ustalmy warunki – podjął Stwórca. – Jedno niedopatrzenie i bezwstydnie to wykorzystasz. Nadamy twojemu człowiekowi anioła stróż…
WWW- O nie. Tym razem to będzie diabeł stróż. Nie dopuszczę, żeby świętoszkowaty chłopina w świecącej kiecce indoktrynował mojego grzesznika.
WWW- Że kto ma kieckę? – Spytał przechodzący obok archanioł Gabriel. Bóg skinął na niego, nakazując mu odejść w pokoju.
WWW- Niech ci będzie, że diabeł – kontynuował Bóg. – Utworzę tutaj komórkę wywiadowczą, która będzie kontrolować jego poczynania. Niech to będzie jeden z twoich sługusów, ale ma być bezstronny. Będzie widoczny tylko dla naszego człowieka, a jedynym jego działaniem, będzie przerzucanie człowieka między epokami i służenie mu wiedzą. Nie wolno mu będzie pomagać człowiekowi.
WWWSzatan skrzywił się. Nie do końca tak to miało wyglądać.
WWW- Zgoda. Jako reprezentant ciemnej strony nie powinienem się godzić na uczciwe warunki, ale trudno, ten jeden raz to przeboleję. Czy to wszystko?
WWW- Myślę, że tak. Możesz odejść.
WWWDiabeł, jak na kultywatora złych cech przystało, odszedł bez pożegnania. Poza tym, spieszno mu było znaleźć odpowiednio zdegenerowanego śmiertelnika, który nadawałby się do tego zadania, i odpowiednio uzdolnionego diabła, który by mu towarzyszył.

***

WWWPo przeciwnej do Nieba stronie rzeczywistości Lucyfer siedział na tronie i rozmyślał. To była jego ostatnia szansa. Jeśli przegra, nie będzie mu więcej dane próbować zaprzeczyć potędze Ojca. Musiał to dobrze zorganizować.
WWWWstał z tronu, spuścił wodę, zużył kawałeczek papieru i udał się na tron władcy Piekła, aby dalej rozmyślać. Wydał już wstępne zalecenia swoim zaufanym sługom i teraz czekał tylko na ich wykonanie.
WWWGdy tylko usiadł, u jego stóp pojawił się czart z wielką księgą.
WWW- Rejestr żyjących grzeszników od lekkich, którzy kłamią mamie, przez średnich, złodziei i wandali, a po najbardziej zwyrodniałych i zatwardziałych zwolenników twej, o panie, ideologii.
WWWLucyfer wziął księgę i studiował ją z niekłamanym zainteresowaniem. Ostatnią lekturą, która do tego stopnia go zaciekawiła, była książka: „O psie, który jeździł koleją”. Do dziś łezka kręciła się w jego oku na myśl o Lampo, ale musiał się z tym starannie kryć, żeby nie wyszło, że ma jakieś pozytywne odruchy.
WWWNiektóre nazwiska w księdze były wyszczególnione. Przy jednym z nich władca ciemności poczuł coś… jakby przeczucie, że to właściwa osoba. Był to przebłysk jego dawnych anielskich mocy, których tak bardzo nienawidził i które tak często mu się przydawały. To był właściwy gość.
WWWLucyfer czytał z zainteresowaniem: „Alkoholik, zboczeniec, stały bywalec zakładów penitencjarnych i izby wytrzeźwień. Ma na koncie połowę występków z polskiego kodeksu karnego, w tym pobicie ze skutkiem śmiertelnym i morderstwo, choć nieudowodnione. Jeśli jest poza więzieniem, to prawdopodobnie odrabia godziny z kolegium. Najpierw bije, potem myśli. Zna niemal całe środowisko przestępcze swojej ojczyzny. Były nauczyciel historii, Marek Kot”.
WWW„Interesujące” – pomyślał szatan. – „Nada się”.
WWW- Uzjel! – Krzyknął Lucyfer. Przed nim pojawił się sługa.
WWW- Tak panie?
WWW- Weź mi jakiegoś terenowego kusiciela i wyślij po grzesznika.
WWW- Ciężko będzie, panie. Większość diabłów siedzi w biurze, nawet po godzinach. Odkąd Bóg gra w tysiąca w sieci, mamy kupę roboty.
WWW- No dobra, kto jest wolny?
WWW- Hmm… - zamyślił się diabeł. – Z terenowych… Młodszy brat Asmodeusza, Słabeusz.
WWW- Pierwsze słyszę, żeby Asmodeusz miał młodszego brata. Dobry jest?
WWW- Wybacz, panie, tylko figuruje w rejestrze i jako jedyny jest wolny. Niczym konkretnym się nie wsławił.
WWW- No dobra, damy mu się wykazać. Daj mu tą robotę. Przekaż mu te szczegółowe instrukcje – władca piekieł wręczył swemu słudze zwinięty pergamin. – I każ mu się postarać, bo zamieni się z grzesznikami albo wyślę go na resocjalizację do Watykanu.
WWW- Dobrze, panie.
WWWSługa oddalił się.

***

WWWTo była piękna, środkowoeuropejska noc. Niebo wygwieździło się przyjaźnie, co zwiastowało kolejny dzień piekielnych upałów nazajutrz. Cicha noc trzymała w objęciach niewielkie miasteczko gdzieś we wschodniej części państwa polskiego.
WWWDziurawymi ulicami do domu toczył się kompletnie pijany gość. Tyle jego szczęścia, że budynki stały dość ciasno. Mógł się opierać o ściany, by uniknąć nieszczęścia związanego z przyciąganiem ziemskim i zaburzoną alkoholem równowagą.
WWWNagle doskoczył do niego wielki, potężnie zbudowany koleś z nożem i krzyknął:
WWW- Dawaj kasę, szmaciarzu!
WWW- Nie, hik! Nie widzisz… - czkał pijak – że wracam z knajpy? Jes… jestem spłukany.
WWWBandzior popadł w konsternację. W tym momencie pijak wyciągnął pistolet i strzelił mu w głowę. Kolos padł na ulicę na wznak. Nietrzeźwy osobnik z dymiącą jeszcze lufą stanął nad nim chwiejnie i krzyknął:
WWW- Jakbym miał kasę… hik! …to jeszcze bym pił, idioto! – Po czym z wielkim trudem, przewracając się raz po raz, załadował trupa do stojącego niedaleko kontenera na śmieci. Uprzednio zabrał jego nowy nóż, srebrny łańcuszek z medalikiem i dzienny urobek w wysokości 136 zł. Zastanawiał się, czy nie wrócić czasem do knajpy, gdy ciemną ulicę rozświetlił podejrzany blask. Przed pijakiem stanął jegomość w garniturze z ciemnymi okularami na nosie, kędzierzawym zarostem i małymi różkami sterczącymi spomiędzy czarnych loków. Koleżka mierzył może 160 cm i był nader chudy. Spytał:
WWW- Marek Kot?
WWWPijak uniósł brwi ze zdziwieniem i odpowiedział:
WWW- Nie znam.
WWWStrzelił do niego. Rogaty gość podniósł błyskawicznie rękę, chwytając pocisk w locie, po czym rzucił go w pijaka, trafiając go idealnie pomiędzy oczy.
WWW- Ki diabeł…? – Zdziwił się opój.
WWW- Słabeusz, ale raczej o mnie nie słyszałeś, a teraz, kiedy się już zapoznaliśmy, może przejdziemy do rzeczy, hm?
WWW- Cholera, mam delirium… - powiedział obdartus. Reszta słów uwięzła mu w gardle, bo obcy chwycił go za kark i z niewiarygodną prędkością uniósł do góry, wzbijając się do lotu. Lecieli bardzo szybko, jak samolot lub strzała Robin Hooda. Latali tak kilkanaście minut, aż w końcu wylądowali na dachu wysokiego budynku. Nieznajomy zapytał:
WWW- Już wytrzeźwiałeś?
WWWPijak czknął.
WWW- Ty z wytrzeźwiałki? Zapłacę jak będę miał.
WWW- Yh… - diablisko pokręciło głową z rezygnacją. - Słuchaj mnie, śmiertelniku, jestem posłańcem Lucyfera i mam tutaj robotę, która ciebie dotyczy. Jesteś wzorowym grzesznikiem i twoja osoba bardzo się spodobała szefowi, więc wyznaczono cię do pewnego zadania. Jeśli je wykonasz, otrzymasz nagrodę. Jeśli nie, kara będzie dotkliwa.
WWWDo trzeźwiejącego mózgu zaczęły się przebijać pewne myśli sugerujące, że koleś w gajerku w rzeczywistości może być tym, za kogo się podaje. Wyglądało to dosyć nieprawdopodobnie. Nieczęsto widuje się diabła, który zabiera kogoś na podniebną przejażdżkę i rzuca w czoło jeszcze gorącym, dopiero co wystrzelonym nabojem.
WWW- Udowodnij, żeś diabeł.
WWW- No ale co mam twoim zdaniem zrobić? Wyrecytować Biblię? Stanąć w płomieniach? Przejść przez ścianę?
WWW- Mam tu medalik, pewno poświęcony. Zmacaj go.
WWWDiabeł wzdrygnął się. Niechętnie podszedł do człowieka i trącił palcem poświęcone srebro. Wrzasnął przy tym nieludzko z bólu, z jego palca uniósł się dym, w powietrzu dało się wyczuć woń spalonego ciała.
WWW- Zadowolony? – Spytał sługa Lucyfera z pretensją.
WWW- Powiedzmy. Więc gadaj, co to za zadanie?
WWW- Masz zaburzyć kontinuum czasoprzestrzenne. Z moich danych wynika, że łebski z ciebie człowiek, więc myślę, że nie muszę ci tłumaczyć, o co chodzi. Przeniosę cię w dowolne miejsce w przeszłości i do ciebie będzie należała zmiana przyszłości.
WWW- To polecę gdzieś do średniowiecza, uciulam jakichś mietków na polu i gotowe.
WWW- No i tu jest haczyk. To nie może być byle co, tylko coś ważnego, istotne wydarzenie. Zlikwidujesz dwóch przypadkowych ludzi, to czas i wydarzenia automatycznie wrócą na swoje tory. To musi być coś naprawdę wielkiego.
WWW- Czyli?
WWW- Nie wolno mi powiedzieć. Ja mam ci tylko towarzyszyć, wpierać cię wiedzą i przenosić w czasie. Studiowałeś historię, więc powinieneś wiedzieć, jakie wydarzenia historyczne były istotne. Masz na to dziewięć żywotów. Jeśli w trakcie zadania polegniesz, mam obowiązek cię wskrzesić i wysłać w kolejne miejsce w przeszłości. Zrozumiałeś wszystko?
WWW- Tak tak, czyli… gdybym teraz zginął, to ty zrobisz, że ożyję?
WWW- Zgadza się.
WWW- No to tak, zrozumiałem – powiedział Marek, po czym odwrócił się i skoczył w dół z kilkunastopiętrowego budynku, na którym stał wraz z diabłem. Leciał kilka sekund, aż jego podróż skończyła się runięciem gdzieś w krzaki i zgonem.
WWW- No idiota… - mruknął Słabeusz. Pstryknął palcami. Fioletowe światło otoczyło porozbijane zwłoki byłego historyka. Krew znikła, kości powskakiwały na swoje miejsca i zrosły się błyskawicznie. Po chwili człowiek otworzył oczy. Spostrzegł wybitnie niezadowolonego diabła, który patrzył na niego ze złością i w końcu wycedził przez zęby:
WWW- Skoro już udowodniłem ci, że jestem diabłem, a ty udowodniłeś mi, że jesteś rąbnięty, weźmy się do roboty.
Ostatnio zmieniony śr 30 paź 2013, 21:16 przez Bartosh16, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Mówiłem mu, że odkąd jego plan z Hitlerem nie wypalił, to (niepotrzebne) ma zaprzestać prób zaprzeczenia twej wszechmocy, ale on usilnie nalega.

Załatwię się (Załatwisz się z nim? Odrobinę ciężko mi to sobie wyobrazić) z nim szybko i wracam… - Bóg uśmiechał się szyderczo i zacierał ręce.

- Ale przecież niedawno mu dawałem wolne. (Niedawno dawałem mu wolne - szyk)
Michał pogrzebał w tablecie (Rozkręcił ten tablet?) i powiedział.
- Dobre 100 lat temu. (słownie sto)
- Świat istnieje już jakiś czas. Ludzie również. Twoi ulubieńcy dokonują pewnych czynów, które mają większe lub mniejsze znaczenie. Wystarczy przenieść któregoś z nich z przyszłości w przeszłość, żeby, wiedząc, co ma się stać, przekierował wydarzenia. Gdy tak się stanie, na linii czasu powstaną takie zniszczenia, których nie zdołasz opanować. Trzeba będzie zmieniać w książkach całą historię ludzi, zmieniać ich wiedzę, świadomość, zmieniać zabytki, pamiątki, kinematografię itd. I tu przegrywasz.
- Sądzisz, że nie zdołałbym tego dokonać? Że nie dałbym rady zmienić tego wszystkiego?
Na litość Boską, ale po co? Nie rozumiem, dlaczego Bóg miałby się zgodzić na takie bzdury?

- Weźmiemy człowieka, tylko tym razem ja go wybiorę. Nie dam się wpuścić a (w - literówka) maliny jak z Hiobem. Wybiorę jednego z twoich pupilków i wyślę go w przeszłość z zadaniem zmiany przyszłości. Jeśli mu się powiedzie, przegrywasz. Jeśli jednak jego dokonania nie wyrządzą szkody w kontinuum czasoprzestrzennym, to ty wygrywasz. Żeby nie było zbyt łatwo dla ciebie, damy mu kilka prób. Dziewięć, powiedzmy. Dziewięć żywotów, jak kot. (jak kotu)

W trakcie każdej z prób, oprócz ostatniej, będzie mu wolno zginąć, a śmierć będzie oznaczała porażkę i rozpoczęcie kolejnego żywota. (W tym momencie łopatologia mnie zabiła)

Będzie widoczny tylko dla naszego człowieka, a jedynym jego działaniem, będzie przerzucanie człowieka między epokami i służenie mu wiedzą. Nie wolno mu będzie pomagać człowiekowi. (powtórzenia)
Po przeciwnej do Nieba stronie rzeczywistości Lucyfer siedział na tronie i rozmyślał. To była jego ostatnia szansa. Jeśli przegra, nie będzie mu więcej dane próbować zaprzeczyć potędze Ojca. Musiał to dobrze zorganizować.
Wstał z tronu, spuścił wodę, zużył kawałeczek papieru i udał się na tron władcy Piekła, aby dalej rozmyślać.
Ja Cię proszę :)

- Rejestr żyjących grzeszników od lekkich, którzy kłamią mamie, przez średnich, złodziei i wandali, a (aż - literówka) po najbardziej zwyrodniałych i zatwardziałych zwolenników twej, o panie, ideologii.
Lucyfer wziął księgę i studiował ją z niekłamanym zainteresowaniem. Ostatnią lekturą, która do tego stopnia go zaciekawiła, była książka: „O psie, który jeździł koleją”. Do dziś łezka kręciła się w jego oku na myśl o Lampo, ale musiał się z tym starannie kryć, żeby nie wyszło, że ma jakieś pozytywne odruchy.
Zaprawdę powiadam, fragment ten jest lipny.

- Uzjel! – Krzyknął Lucyfer. Przed nim pojawił się sługa. (krzyknął)
- Ciężko będzie, panie. Większość diabłów siedzi w biurze, nawet po godzinach. Odkąd Bóg gra w tysiąca w sieci, mamy kupę roboty.
Dlaczego? Co ma gra w tysiąca do tej pracy diabłów?

- No dobra, damy mu się wykazać. Daj mu tą (tę) robotę. Przekaż mu te (niepotrzebne określenie) szczegółowe instrukcje – władca (Władca wielki wielką literą pisany w tym miejscu) piekieł wręczył swemu (niepotrzebne) słudze zwinięty pergamin. – I każ mu się postarać, bo zamieni się z grzesznikami albo wyślę go na resocjalizację do Watykanu.

- Nie, hik! (Nie co?) Nie widzisz… - czkał pijak – że wracam z knajpy? Jes… jestem (Jestem wielką literą) spłukany.

- Jakbym miał kasę… hik! (To jakiś genialny skrót czegoś, czego nie kumam, bom za głupia czy jak?) …to jeszcze bym pił, idioto! – Po czym z wielkim trudem, przewracając się raz po raz, załadował trupa do stojącego niedaleko kontenera na śmieci. Uprzednio zabrał jego nowy nóż, srebrny łańcuszek z medalikiem i dzienny urobek w wysokości 136 zł. (Dosłownie po polskiemu stu trzydziestu sześciu złotych)

- Zadowolony? – Spytał (Tutaj z kolei spytał małą literą powinno być napisane) sługa Lucyfera z pretensją.
- Masz zaburzyć kontinuum czasoprzestrzenne. Z moich danych wynika, że łebski z ciebie człowiek, więc myślę, że nie muszę ci tłumaczyć, o co chodzi.
Naprawdę? Alkoholik morderca miałby być tym łebskim człekiem? Jeśli kiedyś tam był jakimś mądralińskim, to wcześniej o tym wspomnij.

- Nie wolno mi powiedzieć. Ja mam ci tylko towarzyszyć, wpierać cię wiedzą i przenosić w czasie. Studiowałeś historię (Ooo! Czyli jednak. Za późno pojawia się ta informacja) , więc powinieneś wiedzieć, jakie wydarzenia historyczne były istotne.

Gdzie jest ciąg dalszy? Ja się grzecznie pytam i oczekuję poważnej odpowiedzi.
Tekst ciekawy, nieźle napisany.

Jakieś problemy, które się powtarzają, zauważysz po przejrzeniu moich poprawek.
Powodzenia.

3
anowi pisze:Na litość Boską, ale po co? Nie rozumiem, dlaczego Bóg miałby się zgodzić na takie bzdury?
Odsyłam do Księgi Hioba, w której, w skrócie, Szatan rzuca Stwórcy wyzwanie. Twierdzi, że jest w stanie sprawić, by nawet najbardziej wierzący ze śmiertelników złorzeczył Bogu, jeśli spotka go odpowiednio dużo nieszczęść. Padło na Hioba, który był człowiekiem sprawiedliwym. Stracił wszystko: żonę, dzieci, majątek, zdrowie (być może coś pominąłem) i żałował, że tak się stało, ale nie powiedział złego słowa o Bogu.
Ten zakład między Bogiem i Szatanem jest którąś z kolei próbą Lucyfera. Z opowiadania wynika, że najprawdopodobniej ostatnią.
anowi pisze:Ja Cię proszę :)
Ale o co chodzi? Coś nie tak z przesiadką z tronu na tron? Madonna zwykła mawiać, że gdy siedzi na desce, wpadają jej do głowy najlepsze pomysły.
anowi pisze:Co ma gra w tysiąca do tej pracy diabłów?
Bóg gra w tysiąca, nie jest zainteresowany sprawami na Ziemi, zło zaczyna zdobywać przewagę, do Piekła zwalają się masy grzeszników, których trzeba zarejestrować, wyznaczyć im męki wieczyste, przydzielić nadzorców itd. Już poprawiłem, żeby było bardziej zrozumiałe.
hik! (To jakiś genialny skrót czegoś, czego nie kumam, bom za głupia czy jak?)
To nie skrót, a intelektu Twego umniejszać nie chciałem. "hik!" najbardziej kojarzy mi się z odgłosem czkawki, zwłaszcza pijackiej. Spotkałem się w literaturze z onomatopeicznym zwrotem: "hympf", ale bardziej brzmi to jak odgłos wydawany przez układ pokarmowy po obfitym obiadku (beknięcie, mówiąc ordynarnie).
Gdzie jest ciąg dalszy? Ja się grzecznie pytam i oczekuję poważnej odpowiedzi.
Tekst ciekawy, nieźle napisany.
Ciąg dalszy w produkcji. Jak Czytelnik może się domyślić, opowiadań będzie w zbiorze dziewięć. Każde będzie opisywać jeden z żywotów. Uchylę rąbka tajemnicy - drugi żywot pan Kot przeznaczy na spożywanie alkoholu w gościńcu, w którym będzie mu dane spotkać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

4
Dobra, to tak.

Przeczytałem od początku do końca. Uważnie. Po pierwszym zdaniu. A to mi się zdarza bardzo rzadko. +50

Tron i Słabeusz mnie autentycznie rozbawili. +50

Ten pijak szalenie nieprzekonujący. Ogólnie rzecz biorąc od przeniesienia akcji na ziemski padół równia pochyła. -75

I teraz tak. Obiektywnie rzecz ujmując wielka literatura to nie jest. -100

Warsztatowo raz kuleje, raz bangla. 0

Rzecz w tym, że jest to napisane... z iskierką. Polotem. Tym czymś. +lemniskata

Na pewno chcesz pisać fantastykę? Jesteś tego tak pewny jak tego, że to anakonda?
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

5
Sepryot pisze:pijak szalenie nieprzekonujący
Nie bardzo rozumiem. W jaki sposób mogę uczynić pijaka bardziej przekonującym? Jak bardziej go upiję (jako autor), to nie będzie mógł się poruszać.

[quote"Sepryot"=]wielka literatura to nie jest[/quote]

Szczerze? Na wielką literaturę jestem póki co za słaby. Piszę już jakiś czas i nadal mój warsztat jest niedoskonały, niektórzy twierdzą, że bardzo niedoskonały.

Skoro jesteśmy już przy warsztacie - o co dokładnie Wam chodzi? Słyszę/czytam to już któryś raz i nadal nie wiem, od jakiej strony się doskonalić. Niech ktoś będzie tak miły i pokrótce objaśni mi tą kwestię, będę wdzięczny, mogąc się dalej doskonalić :)

6
Bartosh16 pisze:Nie bardzo rozumiem. W jaki sposób mogę uczynić pijaka bardziej przekonującym? Jak bardziej go upiję (jako autor), to nie będzie mógł się poruszać.
Koleś idzie sobie pijany po ulicy, zostaje napadnięty i z nudów zabija napastnika? :P Ja rozumiem, konwencja dowcipu, trochę pastiszu, trochę Monty Python - ale bez przesady. Ma też dziwne odzywki, przykładowo: trudno mi sobie wyobrazić, żeby żul (nawet magister historii) spotkawszy diabła na ulicy powiedział "Cholera, mam delirium". I tak dalej.

Jeśli chodzi o warsztat, to idzie o powtórzenia, błędy interpunkcyjne, stylistyczne, składniowe, sztuczne dialogi itd. Ze mnie żaden weryfikator, nie mam do tego talentu ani cierpliwości, ale anowi już Ci trochę wyłuszczyła, a ktoś pewnie jeszcze się szarpnie. ;)
Bartosh16 pisze:Szczerze? Na wielką literaturę jestem póki co za słaby.
To nie jest tak. Na wielką literaturę albo się ma pomysł i iskrę Bożą, albo się nie ma. Warsztat jest tutaj zawsze do poprawienia. Ucieczka od dobrego tematu, "bo jestem za słaby", to idiotyzm, bo tematy też się robią lepsze. To, co w tej chwili wydaje mi się pomysłem tysiąclecia, za pięć lat będzie słabiutkie, tak samo jak moje zdania wielokrotnie złożone. Trza pisać co siedzi w głowie - ale jednocześnie nie mierzyć za nisko, bo to oznacza brak rozwoju.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

7
Zapomniałem spytać - o co chodzi z anakondą?

Co do pijaka - mogę rozbudować jego opis w Piekielnym Rejestrze, ale nie chcę zbyt długich wywodów na temat jakiejś postaci.

Na wielką literaturę też mam pomysł, ale póki co dojrzewa. W tym czasie chciałem popracować nad warsztatem, wchłonąć trochę krytyki i dać się poznać.

8
Bartosh16 pisze:Zapomniałem spytać - o co chodzi z anakondą?
A, długa historia. Nieważne. :mrgreen:
Bartosh16 pisze:Na wielką literaturę też mam pomysł, ale póki co dojrzewa. W tym czasie chciałem popracować nad warsztatem, wchłonąć trochę krytyki i dać się poznać.
No to ja będę czekał. ;)

A tak. Przy pijaku nie chodzi o opis, chodzi o to, jak się zachowuje. Behawioryzm, panie.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

9
Hm... Trochę ciężko stworzyć najbardziej plugawego grzesznika bez wulgaryzmów. Chodziło mi raczej o postać, która wiele w życiu widziała, dobrego i złego, nic jej nie dziwi i przed niczym się nie cofnie. Lucyferowi też miało chodzić o kogoś takiego, bo ktoś, kto ma skrupuły, może zawieść.

Opowiadania mają być w miarę krótkie, proste i możliwie najbardziej lekkostrawne; coś jak u Pilipiuka z Wędrowyczem.

10
Bartosh16 pisze:Hm... Trochę ciężko stworzyć najbardziej plugawego grzesznika bez wulgaryzmów. Chodziło mi raczej o postać, która wiele w życiu widziała, dobrego i złego, nic jej nie dziwi i przed niczym się nie cofnie. Lucyferowi też miało chodzić o kogoś takiego, bo ktoś, kto ma skrupuły, może zawieść.
A wyszedł Ci pijany terminator. :P
Bartosh16 pisze:Opowiadania mają być w miarę krótkie, proste i możliwie najbardziej lekkostrawne; coś jak u Pilipiuka z Wędrowyczem.
I to czuć. Może dlatego się czepiam, że nie lubię tej konwencji. Ale to Twoje pisanie.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

11
Sepryot pisze:A wyszedł Ci pijany terminato
Może powinienem zmienić tytuł? :
Niestety w trzecim rozdziale Lucyfer zakazuje mu pić.

14
Bartosh16 pisze:
anowi pisze:Na litość Boską, ale po co? Nie rozumiem, dlaczego Bóg miałby się zgodzić na takie bzdury?
Odsyłam do Księgi Hioba, w której, w skrócie, Szatan rzuca Stwórcy wyzwanie. Twierdzi, że jest w stanie sprawić, by nawet najbardziej wierzący ze śmiertelników złorzeczył Bogu, jeśli spotka go odpowiednio dużo nieszczęść. Padło na Hioba, który był człowiekiem sprawiedliwym. Stracił wszystko: żonę, dzieci, majątek, zdrowie (być może coś pominąłem) i żałował, że tak się stało, ale nie powiedział złego słowa o Bogu.
Ten zakład między Bogiem i Szatanem jest którąś z kolei próbą Lucyfera. Z opowiadania wynika, że najprawdopodobniej ostatnią.
Nie musiałeś mi przypadku Hioba opisywać, bo znam. Raczej to nie to samo. Przypadek z Hiobem brzmiał inaczej, był inny i wydawał się sensowniejszy niż ten Twój. Po prostu.
Nie zmienia to jednak faktu, że jest to tekst ciekawy i dalszy ciąg również zamierzam przeczytać.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron