inatheblue napisał/a:
Cały czas odnosiłam jednak wrażenie, że wszystkie trzy panie są homoseksualne.
to ja chyba muszę teraz siąść i przemyśleć całe moje życie...[/quote] Nie wypowiem się w pełni merytorycznie, ponieważ nie czytałem tej pozycji. Ograniczę się do zwrócenia uwagi na pewne zjawisko. Zaobserwowałem w pewnych kręgach skłonność do nadinterpretacji bliskości między osobami tej samej płci. Wynika ona z różnych powodów:
1. niektórzy do tego stopnia przewartościowali swoją ocenę związków, iż każda przyjaźń damsko-damska, czy męsko-męska bez domieszki pieprzu wydaje się niepełna. Objawy jej istnienia interpretuje się domyślnie, jako rozwinięte zgodnie z przyjętą lewacką aksjologią.(Spotkałem takich na jednym z fandomowych forów literackich.)
2. niektóre media przyjmują optykę grup mniejszościowych. Dopuszczają polemikę z przypisaniem skłonności tej lub innej sławnej postaci, ale jednocześnie domagają się ogólnego zrozumienia dla takiej autoafirmacji u grup "dyskryminowanych".
3. tak zwana negatywna publiczność sama z siebie zaczyna się wpisywać w kategorię "homofoba", który w byle czym dopatruje się możliwości posądzenia o zboczenie. (Bo patrzenie kobiety na inne kobiety przez okulary mężczyzny w powieści jeszcze niczego nie dowodzi. Jest niedookreślone treściowo. Może na przykład oznaczać zarówno niedocenienie kobiecej emancypacji, albo jej głębokie zinternalizowanie i przecenienie,)
Dlaczego lewicowe i lewicowo-liberalne media w Polsce mają w przeważającej mierze "negatywną publiczność", czyli taką, która "odszyfrowuje" je niezgodnie z domyślnymi intencjami nadawców - to temat na inną dyskusję. Dodam tylko, że to i inne zjawiska wiążą się z głębokim kryzysem środowisk postępowych, które kiszą się we własnym sosie.
Wracam do tematu. Istnieje jeszcze forma pośrednia między pisaniem pod pseudonimem i pod nazwiskiem. Polega ona na przypisaniu swojego dzieła fikcyjnemu autorowi lub autorom. Pisarz ustawia się w pozycji redaktora lub wydawcy papierów po postaciach fikcyjnych. Te zaś mogą się na przykład między sobą sprzeczać, albo zdawać sprzeczne relacje z tych samych wydarzeń etc. Dzięki temu - podobnie jak twórca dialogu filozoficznego - można łatwo ukryć swoje poglądy, albo uciec od złudzenia nadmiernie obiektywizującego opisu wydarzeń.