Leżąc na lodowatej posadzce lochów ciężko było znaleźć gdziekolwiek jakaś odrobinę ciepła lub światła. Ściany wykonane z ciemnego kamienia, pokryte trującymi grzybami i lepką mazią sprawiały klaustrofobiczne wrażenie, że człowiek znajduje się w kilkukrotnie mniejszym pomieszczeniu niż w rzeczywistości. To miało zmusić więźnia do tego, by zapomniał gdzie naprawdę jest, a skazany mógł skupić się tylko na jednej czynności: myśleniu i rozprawianiu nad tym jak długo to jeszcze potrwa?
Przeraźliwy charkot potoczył się po celi. Kreatura, z której się wydobywał w żadnej mierze nie przypominała człowieka. Leżący na posadzce mężczyzna nie miał na sobie żadnego ubrania, na jego piersi widać było ślad zaschniętych wymiocin, a skóra zdążyła już prześmierdnąć rozchlapanymi po całej celi fekaliami. Mimo przenikliwego zimna, które czuł skazaniec na swojej skórze, w klatce piersiowej i w każdej innej komórce ciała przeszywało go inne, dziwaczne uczucie. Jakby jakaś osoba, której to w żadnym stopniu nie dotyczy bardzo bawiła się całą tą sytuacja. Miał także wrażenie, że nie znajduje się w tym pomieszczeniu sam.
- Kto tam jest? – stwierdził skazaniec patrząc się w ciemność. – Jestem niewinny, zostawcie mnie!
- Niewinny powiadasz… - odparł mu dziwny, przeszywający głos. – Jak więc w takim razie wytłumaczysz fakt, że się tu znajdujesz? Przecież nic nie pamiętasz.
Skazaniec wstał. Usłyszenie głosu w celi, w której z pewnością nie było nikogo nie świadczyło dobrze o jego poczytalności. Jeszcze raz obiegł wzrokiem całe pomieszczenie i tym razem również nie zobaczył niczego szczególnego. Po chwili znów jednak ukucnął i zaczął zastanawiać się nad tymi słowami. Czy rzeczywiście nic nie pamięta? Ostatnią rzeczą, którą sobie przypomina jest fakt, że otwiera swoje oczy i przeszywa go niewyobrażalny chłód. Jego rozmyślania nie trwały długo, przerwał je ten sam głos:
- Jesteś wrakiem, strzępem człowieka. Mógłbyś umrzeć w tym momencie i nikt nie zwróciłby na to uwagi, nie znalazłaby się na tym świecie osoba, która by po tobie zapłakała. Chyba wiesz dlaczego?
Cała ta sytuacja zaczęła wydawać się mężczyźnie straszna. Obudził się na środku nieznanej mu komnaty z odmrożonymi prawie kończynami, a na dodatek słyszy tajemniczy, budzący grozę głos. Głos kogoś lub czegoś, co wiedziało o nim o wiele więcej niż on sam. To była szansa, której nie mógł zmarnować.
- Skoro wiesz tak wiele o mnie, musisz w takim razie być wróżbitą – powiedział kpiącym tonem skazaniec patrząc się w ciemność.
- Posłuchaj mnie Xariusie – na twarzy więźnia widać było wyraz zdziwienia, głos mówił jednak dalej: Tak, masz na imię Xarius. Skoro już wiesz kim jesteś to wypadałoby, żebym i ja przedstawił się tobie.
- Xarius, to niemożliwe. Ja… Ja… Nic nie pamiętam.
- Jestem twoją przeszłością i twoim katem Xariusie - znów potoczyły się po celi słowa, ignorując bełkot skazańca. - Mimo, że nie możesz mnie zobaczyć, ja natomiast mogę ujrzeć wszystko, co ty kiedykolwiek zrobiłeś.
- To… niemożliwe! - krzyk potoczył się echem po kamiennej celi.
Xarius jeszcze długo krzyczał. Nie tylko przez strach, jaki wywołało u niego własne beznadziejne położenie, ale także przez poczucie ogromnej bezsilności. Krzyk pozwalał mu chociaż na chwilę odpędzić od siebie trujące myśli. Po chwili nie miał już sił. Wszystko ucichło.
To stało się nagle. W oczach skazańca nie można było dostrzec żadnego wyrazu, źrenice stały się tak wąskie, że wyglądały jak małe, czarne punkciki na tle mlecznego morza. Jego ciało zrobiło się sztywne i wykrzywiło się w dziwacznej pozycji. Z ust ponownie wydobył się krzyk, tym razem był to krzyk spowodowany niespodziewaną i niemożliwie wielką falą bólu.
W głowie Xariusa wirowały przeróżne obrazy. Działo się to tak szybko, że nie był w stanie ich rozróżniać, widział tylko dziwną mieszaninę barw. Towarzyszyły temu urywki rozmów, słowa, których również nie mógł wyodrębnić z tej przeróżnej mozaiki. Po chwili wszystko zaczęło zwalniać. Zarówno obrazy jak i słowa. Coraz wolniej i wolniej, aż w końcu…
Xarius stał na rozświetlonej promieniami słońca drodze jakiegoś miasteczka. Spojrzał szybko na swoje ręce. Nie były poznaczone upływem lat, wydawały się po prostu młodsze, tak więc to oznaczało, że jest świadkiem zdarzeń, które już kiedyś się wydarzyły. Spróbował się zatrzymać, lecz mimo swej usilnej chęci nie dał rady. Nie był w stanie wykonywać żadnych ruchów, po prostu tylko obserwował swoje poczynania z perspektywy ich wykonawcy.
Nogi prowadziły Xariusa same, jakby wiedziały dokąd ten chce, a właściwie musi zmierzać. Idąc przez brukowaną ulicę wydawało się, że wzrok ludzi, którzy na niego spoglądali był pełen respektu. A może strachu? Lekki wiaterek uśmierzający upał tego dnia bardzo pomagał wszystkim mieszkańcom tej niewielkiej mieściny. Na brzegach tej drogi ludzie zdawali się znosić znój codziennego dnia handlując czymkolwiek się dało. Na jednym ze straganów stały beczki z rybami, a na innym różnego typu zioła.
Mężczyzna czuł, że gdzieś mu się spieszy, więc puścił się biegiem, odpychając wszystkich, którzy zagradzali mu drogę, wzbudzając tym samym ich oburzenie. Na skrzyżowaniu głównej ulicy z drugą, nieco mniejszą Xarius wybrał rozwidlenie, prowadzące w prawą stronę. Tutaj wszystko zaczęło się zmieniać. Czuć było zapach krwi i potu, nigdzie nie stały już żadne stragany, a budynki wydawały się o wiele mniej zadbane niż te poprzednio. Stanął przed drzwiami jednej z drewnianych budowli i szperając w woreczku na swojej szyi szybko znalazł pasujący do nich kluczyk. Powoli wszedł do środka i rozejrzał się. Ta rozpadająca się chata przypominała jakiś dawny magazyn.
Wziął w rękę jedną z wiszących na ścianie pochodni. Poruszał się bardzo wolno, ostrożnie stawiając kroki. Skierował się do schodów, które prowadziły na dół, prawdopodobnie do jakiejś piwniczki. Jeśli ktokolwiek znajdował się w tym budynku na pewno usłyszał już obecność Xariusa, gdyż schody po których schodził wydawały przeraźliwie skrzypiący dźwięk. Powiesił w uchwycie pochodnię, która bezzwłocznie rozświetliła małe, ale dobrze zagospodarowane pomieszczenie.
Na ziemi, w kącie tej piwniczki siedziała łkające, skrępowana dziewczyna, która na oko nie miała więcej niż szesnaście lat. Kawałek dalej stała beczka z wodą oraz stół, na którego blacie połyskiwały różnego rodzaju narzędzia, służące niewątpliwie do zadania bólu jakiejś istocie. W przeciwległą ścianę wbudowane zostało niewielkie palenisko, natychmiastowo zapalone przez mężczyznę. Równie szybko chwycił leżące na blacie stołu metalowe instrumenty i włożył je do paleniska w celu ich nagrzania.
Ta czynność wzbudziła w dziewczynie ogromny lęk i gdyby nie miała zakneblowanych ust, to wydobyłby się z nich odrętwiający krzyk. Ta związana w kącie istota miała podkrążone oczy lazurowej barwy, włosy koloru słomy i brudne, lecz kształtne już ciało. Na policzkach widniały małe ranki, prawdopodobnie pozostałości jakiejś niedawnej szarpaniny. Jednak w jej cichutkim płaczu było również coś, co bardziej upodobniało ją do dziecka niż do dorosłej kobiety. Miała na sobie tylko zwiewną lnianą szatę, ręce natomiast miała związane na swoich plecach.
Mężczyzna czuł narastające podniecenie, ale także wyraźne zdenerwowanie. Trzykrotnie przeszukał siedzącą dziewczynę w obawie przed tym, że ma w posiadaniu przedmiot, którym po rozwiązaniu mogłaby wyrządzić mu krzywdę. Wyszarpnął z blatu stołu wbity w niego nóż i jednym, sprawnym cięciem uwolnił niewieście obie ręce. Następnie wyszarpnął z jej ust kawałek materiału, którym były one zakneblowane. Normalnym zachowaniem w tej sytuacji byłby krzyk, ta natomiast zaczęła szlochać jeszcze głośniej. Xarius bezpardonowo podniósł ją z ziemi i stojąc na własnych, zgrabnych nogach wyglądała jeszcze bardziej oszołamiająco.
- Rozbierz się – rzekł beznamiętnie porywacz w kierunku młodej dziewczyny.
Ta spojrzała na niego z wyraźnym obrzydzeniem po czym splunęła mu w twarz. Xarius natomiast starł plwocinę ze swoich ust i zaczął się śmiać. Śmiał się długo, nie wydawał się to być zwykły śmiech spowodowany rozbawieniem. Był to śmiech szaleńca. Gdy w końcu skończył, dopiero w tym momencie uderzył dziewczynę trzykrotnie otwartą dłonią. Następnie szybkim ruchem chwycił krawędź lnianej szaty, przyciągnął dziewczynę do siebie i rozciął materiał trzymanym w dłoni nożem.
Nie miał ochoty na zabawy cielesne, ale obejrzenie nagiego ciała tej młodej panny zrobiło na nim duże wrażenie. Nie chciał również jej oglądać, żądał czegoś innego. Miał zamiar sprawić komuś ból, dopiero w tym momencie poczuje się dostatecznie spełniony. Bez znaczenia czy ofiara będzie dzieckiem, mężczyzną lub kobietą, ważne jest, by cierpienie było jak największe. Napoi swe ciało jej męką i w tym momencie odrodzi się na nowo.
Xarius nie chciał tracić ani chwili cennego czasu. Obezwładnił dziewczę i przeniósł ją w okolicę uporządkowanego stołu, po czym w miarę sprawnie przymocował ją do niego. W międzyczasie obmył w beczce z wodą swoje ręce i nawilżył zaschnięte usta. W lustrze bezbarwnej cieczy ujrzał młodego mężczyznę o kruczoczarnych włosach, zmęczonej, lecz męskiej twarzy i głębokich, zielonych oczach. Oczy te nie błąkały się jak u szaleńca, wręcz przeciwnie, były spokojne i wydawały się bystre.
Dziewczyna postanowiła nie dać satysfakcji mężczyźnie i nie wydawać z siebie żadnego dźwięku czy szlochu. Leżała przymocowana na stole w bezruchu, niczym zwiędły kwiat. Xarius wziął drugą, nieużywaną pochodnię i nasączywszy ją olejem podpalił w huczącym palenisku. Gdy już to zrobił wrócił do niewiasty i przypalał pochodnią najbardziej czułe miejsca jej ciała, jak pięty, skóra pod pachami lub łono. Krzyk pełen bólu potoczył się nie tylko po piwniczce, Xarius był pewien, że ten potężny głos słyszą aż na targu.
Rozgrzany olej w metalowym garnuszku także był już gotowy. Porywacz miał wszystko zaplanowane oprócz sposobu na uśmiercenie ofiary gdy ta będzie wystarczająco już wyeksploatowana. Musiał nad tym szybko pomyśleć, bo narastające podniecenie przysłaniało mu myśli. Chwyciwszy garnek z rozgrzaną cieczą przez wełnianą ściereczkę wrócił nad stół i leżącą na nim dziewczynę. Najpierw wkładał do garnka jej palce, jeden po drugim. A potem cieniutkim strumykiem wylewał bulgocący olej na jej dotychczas piękne ciało. Wrzask torturowanej w tej bezsilnej agonii podobał się Xariusowi najbardziej. Przyłożył rękę na jej klatkę piersiową, jej serce biło jak oszalałe, nie miał dużo czasu, musiał skończyć to z kunsztem, aby to zakończenie było wisienką na tym pełnym cierpienia torcie.
Usłyszał chrupot gryzonia. Pomysł wpadł mu do głowy błyskawicznie. Kątem oka dostrzegł, że przy dziurze w ścianie wpatruje się w niego średnich rozmiarów szczur, o pełnych złowrogiej złości oczach. Jednak gdy przybliżył do niego swoją dużą, owłosioną rękę ten ochoczo zaczął się po niej wspinać. Położył stworzenie na brzuchu uroczej dziewczyny, a to bez namysłu przycupnęło i zaczęło lizać swoje kończyny. Trzymając w jednej dłoni pusty garnek po oleju, a w drugiej nóż, Xarius jednym, szybkim ruchem uciął zwierzęciu łapkę i jeszcze szybciej nakrył go pojemnikiem na zgrabnym, ale poparzonym brzuchu.
Pisk zwierzęcia w żadnej mierze nie równał się z tym jak krzyczała dziewczyna. Szczur wiedząc, że ciało ludzkie jest miększe od ścian metalu wybrał jedyną drogę przegryzienia się jaką były wnętrzności niewiasty. Xarius oparł się o ścianę i z dzikim wyrazem twarzy przyglądał się temu tragicznemu przedstawieniu. Przywiązana do stołu porwana wierzgała w dziwnej sekwencji ruchów, a podpierający się mężczyzna zanosił się śmiechem przez długi jeszcze czas.
Momentalnie Xarius odzyskał pełną trzeźwość umysłu. Nie był w stanie jednak zrozumieć tych obrazów, które przed chwilą ujrzał. Właściwie nie mógł przypomnieć sobie czegokolwiek ze swojej przyszłości. Nie wiedział czym się zajmował, jak zarabiał na życie, ale przez ten krótki czas nie sprawiał wrażenia okrutnego szaleńca. Pozory mylą. Czy aby na pewno?
"Sekret umysłu" (+18)
1
Ostatnio zmieniony pt 05 kwie 2013, 19:08 przez bożo, łącznie zmieniany 2 razy.