Mankiet

1
Za dużo liryki staroprowansalskiej.
***
WWWOdpaliłem papierosa. Padało tak długo, że płaszcz dawno mi przemókł i garbiłem się pod jego ciężarem, zły, blady, z włosami przylepionymi do czoła. Obserwowałem uważnie ulicę – z trudem, bo z obramowania portalu spadały strugi wody, szarpane w dodatku we wszystkie strony gwałtownym wiatrem. Coś arytmicznie stukało w głębi oficyny.
WWWKamienice naprzeciwko pochylały się, strasząc zarysami rzeźb na tle siwego nieba. Drzwi do bramy skrzypiały. Z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej, aż miałem się poddać; usłyszałem miarowy stuk przebijający się przez szum i zrozumiałem, że przyszła.
WWW- Cześć – powiedziałem cicho, gdy walcząc z parasolem weszła w bramę.
WWWKrzyknęła.
WWW- Boże, przestraszyłeś mnie... Co ty tu robisz?
WWW- Mogę wejść?
WWW- A musisz? - Skrzywiła wargi, starając się otrzepać płaszcz z grubych, ciężkich kropel.
WWWNie uznałem za stosowne odpowiadać. Ruszyłem za nią w głąb oficyny, aż doszliśmy do dębowych drzwi, zdobionych jakimiś płaskorzeźbami, startymi od częstego szorowania. Za nimi była klatka schodowa: ciemna, ogromna, sięgająca tak daleko w górę, że aż tonęła w tej górności, wypełniona marmurowymi schodami i chroniona ołowiowym szkłem.
WWWW półmroku moja towarzyszka piękniała. Włosy upięła ciasno, płaszcz zarzuciła luźno, a przemoczony parasol trzymała wpół, gdy grzebiąc kluczem w zamku przeklinała cicho pod nosem. Wiedziałem, co zobaczę, jeszcze zanim jej dłoń wymacała w ciemności kontakt. Miód.
WWWDlaczego zdecydowała się urządzić pokój na złoto, nie wiem do dziś, ale sprawiało to niesamowite wrażenie. Pomiędzy słonecznymi ścianami i przysadzistymi brązami mebli było złoto, zawarte w szczegółach i detalach, ale również w samej istocie tego pomieszczenia, jakby sam architekt kamienicy chciał, aby urządzić tutaj pokój w stylu ludwikowskim. W ścianę wpasowałby się barokowy ołtarz.
WWWGdy zdejmowaliśmy płaszcze, zaczęła się zmieniać. Coraz mniej przypominała siebie, a ja, chociaż o tym nie wiedziałem, coraz mniej przypominałem jej gościa. Szybko pozbyła się wszystkich zbędnych elementów garderoby i mimo mokrych włosów rozsiadła się wygodnie w fotelu, odcinając się od złota bielą sukienki. Ukląkłem posłusznie.
WWW- Wasza książęca mość...
WWW- Czego chcesz? - Oparła głowę na ramieniu. - Jesteś w niełasce. Wiesz przecież.
WWW- Błagać o wybaczenie.
WWW- Naraziłeś na szwank książęcy majestat. Zbeszcześciłeś osobę książęcą. Karą za to jest wygnanie. Wiesz przecież.
WWW- Wasza miłość... gdybym tylko dostał szansę... wyjaśnienia, wytłumaczenia się... - podniosłem głowę, ale zaraz opuściłem ją z powrotem.
WWW- Nie ma tu co wyjaśniać.
WWW- Gdyby jednak wasza miłość zechciała...
Szambelan zamruczał. Zawsze mnie lubił.
WWW- No dobrze – westchnęła, zakładając nogę na nogę. - Byle szybko. Mów.
WWW- Wasza miłość, zawsze chciałem ci służyć – zacząłem. Mówiłem po raz tysiączny, ale po raz pierwszy na głos, wzrokiem chwytając się chciwie dywanu. - I starałem się wypełniać twoje rozkazy na miarę swoich możliwości, nie oczekując nagrody, chyba, że sama w swojej łaskawości zdecydowałaś się mnie nagrodzić. Ośmieliłem się ciebie dotknąć tylko dlatego, że zdawałaś się być temu przychylna, a i to po długim namyśle. Jeśli kiedykolwiek zrobiłem coś, co ci się nie spodobało, to nie wynikło to z twojej winy, a z mojej, z mojej małostkowości i niezrozumienia dla twoich myśli. Nie rozumiałem, że to, co robię, aż tak cię rani. Egoistycznie nie patrzyłem na twoje potrzeby, ale to tylko dlatego, że sam się pogubiłem w swoich myślach. Chciałbym, żebyś dała mi drugą szansę, tym razem ją wykorzystam, nigdy więcej już nic takiego nie zrobię... Kurwa, Beata, kocham cię.
WWW- Wyjdź – usłyszałem zmęczony głos.
Podniosłem wzrok. Zaciskała dłonie, oczy miała zamknięte, a usta jej drżały. Nie widząc innego wyjścia, wstałem i odszedłem.
WWWDo drzwi odprowadził mnie wielki, bury szambelan.
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:51 przez Sepryot, łącznie zmieniany 4 razy.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

2
Hej!
Wszystkie poniższe uwagi to tylko moje uwagi (jak moje to znaczy, że subiektywne... bardzo :P ) - sugestie, którymi możesz, ale nie musisz się kierować ;)
Seprioth pisze:Padało tak długo, że płaszcz dawno mi przemókł i garbiłem się pod jego ciężarem, zły, blady, z włosami przylepionymi do czoła. Obserwowałem uważnie ulicę – z trudem, bo z obramowania portalu spadały strugi wody, szarpane w dodatku we wszystkie strony gwałtownym wiatrem.
Nie podobają mi się te zdania. Są monotonne i zrobione na jedno kopyto.
Seprioth pisze:Kamienice naprzeciwko pochylały się, strasząc zarysami rzeźb na tle siwego nieba.
Natomiast to zdanie bardzo mi się podoba. Dobrze oddziałuje na moją wyobraźnię.
Seprioth pisze:powiedziałem cicho, gdy walcząc z parasolem, weszła w bramę.
Wg mnie przecinek.
Seprioth pisze:- Cześć – powiedziałem cicho, gdy walcząc z parasolem weszła w bramę.
Krzyknęła.
W tym miejscu kolejność czynności się pląta. Niby wszystko jest ok, ale ona krzyczy na to cześć, a ponieważ pomiędzy są jeszcze inne czynności, to nie wychodzi dobrze.
Seprioth pisze:- A musisz? - Skrzywiła wargi, starając się otrzepać płaszcz z grubych, ciężkich kropel.
Ona skrzywiła się ze względu na rozmowę czy na to, że otrzepywała płaszcz?
Seprioth pisze:Wiedziałem, co zobaczę, jeszcze zanim jej dłoń wymacała w ciemności kontakt. Miód.
Wielokwiatowy, z pszczółkami na etykiecie. Symbol ucisku i wyzysku. I wtedy ją dziabnąłem.
Sorry, ale NMSP ;)
Seprioth pisze:Gdy zdejmowaliśmy płaszcze, zaczęła się zmieniać.
Znowu? Czyli jednak woli ją jak jest ciemno :P
Seprioth pisze:Szybko pozbyła się wszystkich zbędnych elementów garderoby i mimo mokrych włosów rozsiadła się wygodnie w fotelu, odcinając się od złota bielą sukienki.
Ej! Miały być wszystkie zbędne! To po co jej sukienka? Nie wolno robić czytelnikowi takich psikusów ;)
Seprioth pisze:- Wasza miłość, zawsze chciałem ci służyć – zacząłem. Mówiłem po raz tysiączny, ale po raz pierwszy na głos, wzrokiem chwytając się chciwie dywanu. - I starałem się wypełniać twoje rozkazy na miarę swoich możliwości, nie oczekując nagrody, chyba, że sama w swojej łaskawości zdecydowałaś się mnie nagrodzić. Ośmieliłem się ciebie dotknąć tylko dlatego, że zdawałaś się być temu przychylna, a i to po długim namyśle. Jeśli kiedykolwiek zrobiłem coś, co ci się nie spodobało, to nie wynikło to z twojej winy, a z mojej, z mojej małostkowości i niezrozumienia dla twoich myśli. Nie rozumiałem, że to, co robię, aż tak cię rani. Egoistycznie nie patrzyłem na twoje potrzeby, ale to tylko dlatego, że sam się pogubiłem w swoich myślach. Chciałbym, żebyś dała mi drugą szansę, tym razem ją wykorzystam, nigdy więcej już nic takiego nie zrobię... Kurwa, Beata, kocham cię.
Moje, twoje, swoje - trochę za dużo tego.
Seprioth pisze:- Wyjdź – usłyszałem zmęczony głos.
Może lepiej "znużony"? Albo "znudzony"?
Seprioth pisze:Do drzwi odprowadził mnie wielki, bury szambelan.
Wg mnie zbędne. Przez to końcówka straciła moc. Ewentualnie można połączyć z poprzednim zdaniem.

Tak ogólnie - ładnie operujesz słowami i jesteś tego świadomy. Wg mnie masz wszelkie narzędzia, ale dziwnie ich używasz. Przykładem na to są opisy z początku. Są ładne, a czasami wręcz kunsztowne, ale nie przekonują mnie w zestawieniu z całością. Po pierwsze dlatego, że nie widzę, czy cały tekst straciłby cokolwiek, gdyby ich nie było. A po drugie nie przekonują mnie ze względu na bohatera, sytuację w jakiej się znalazł i sposób jego wypowiedzi.

Ładnie grasz zmysłami. Może chwilami się powtarzasz np. ze stukiem, ale przy czytaniu jakoś bardzo mi to nie przeszkodziło.

Nie czytałem jeszcze nic Twojego, ale chętnie zajrzę za jakiś czas do Twoich staroci :)
Seprioth pisze:Za dużo liryki staroprowansalskiej.
Albo ziół ;)

Aha, i jeszcze jedno - bohater to straszna ciota.


Pozdrawiam,

B.A.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

3
B.A.Urbański pisze:Ej! Miały być wszystkie zbędne! To po co jej sukienka? Nie wolno robić czytelnikowi takich psikusów
<3
B.A.Urbański pisze:Aha, i jeszcze jedno - bohater to straszna ciota.
Witamy w świecie Bertrandów i innych Wilhelmów de Troubadour. xD

Dzięki za opinię. ^^
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

4
Seprioth pisze:Padało tak długo, że płaszcz dawno mi przemókł i garbiłem się pod jego ciężarem, zły, blady, z włosami przylepionymi do czoła.
I to wszystko musiałeś wpakować do jednego zdania? Skąd on wie, że jest blady? Albo patrzysz od wewnątrz (zły), albo od zewnątrz (blady) - jedno i drugie obok siebie to mącenie. Poza tym, on sobie radośnie odpala, a tu leje i mu nie gaśnie. Nie ma smętnego, zawilgłego peta... Czegoś tu brak, osłony jakiejś.
Seprioth pisze:Z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej, aż miałem się poddać; usłyszałem miarowy stuk przebijający się przez szum i zrozumiałem, że przyszła.
Znowu nakładłeś w jedno zdanie jak dziad w torbę. Podziel: ...robiło się coraz ciemniej. Już miałem się poddać, gdy usłyszałem... Zrozumienie bym wywaliła, bo po diabła to? Zaraz po szum dałabym: Przyszła.
Seprioth pisze:- Boże, przestraszyłeś mnie... Co ty tu robisz?
"Jestem Bogiem?" ;) Daj wykrzyknik po Bogu, zamiast przecinka, bo inaczej wyjdzie, że panienka miała objawienie.
Seprioth pisze:Skrzywiła wargi, starając się otrzepać płaszcz z grubych, ciężkich kropel.
Przeczytaj to na głos. A potem idź, się napij. :)
Seprioth pisze:Za nimi była klatka schodowa: ciemna, ogromna, sięgająca tak daleko w górę, że aż tonęła w tej górności, wypełniona marmurowymi schodami i chroniona ołowiowym szkłem.
Ciemna, ogromna. Potem imiesłów i robi się wyliczanka. Zrób z imiesłowu czasownik. Wypełniona schodami jest do chrzanu, bo gdybyśmy coś wypełnili schodami, to schody straciłyby swoją funkcję, gdyż wypełnienie spowodowałoby niemożliwość wejścia/zejścia po tychże.
Seprioth pisze:przemoczony parasol trzymała wpół,
Wpół to się obejmuje ukochanego. A ona parasol. Perwersyjna baba!
Seprioth pisze:Wiedziałem, co zobaczę, jeszcze zanim jej dłoń wymacała w ciemności kontakt. Miód.
Wiedział, że zobaczy... miód?! Wlazł do ula, a panna była królową pszczół? ;)
Jeżeli wiedział, co zobaczy, to niech powie, a nie od razu ciska metaforą i zadowolony. Opis powinien być tutaj, a miód dopiero na końcu opisu.
Seprioth pisze:Pomiędzy słonecznymi ścianami i przysadzistymi brązami mebli było złoto, zawarte w szczegółach i detalach, ale również w samej istocie tego pomieszczenia, jakby sam architekt kamienicy chciał, aby urządzić tutaj pokój w stylu ludwikowskim.

Nic ten opis nie maluje. Są ciekawsze czasowniki niż "być". Co to znaczy: "zawarte w szczegółach"? Czym się różnią szczegóły od detali? Co to jest "sama istota" w tym przypadku (i bez filozoficznych wykrętów, proszę!)? I jeszcze na deser powtórzenie: sama istota, sam architekt.
Seprioth pisze:Ukląkłem posłusznie.
Dlaczego posłusznie? Nie było rozkazu. To był raczej wymóg etykiety, czyli bardziej pasuje: jak należało albo: jak wypadało.
Seprioth pisze:- Wasza miłość... gdybym tylko dostał szansę... wyjaśnienia, wytłumaczenia się... - podniosłem głowę, ale zaraz opuściłem ją z powrotem.
Zapis dialogu.
Seprioth pisze:Szambelan zamruczał. Zawsze mnie lubił.
Deus ex machina. Wprowadź szambelana wcześniej. Może przemknąć niepostrzeżenie, kiedy oni wchodzą (pewnie chciał wydać dyspozycje kucharce). A teraz zamruczy.
Seprioth pisze:Mówiłem po raz tysiączny,
Tysięczny.
Seprioth pisze:wzrokiem chwytając się chciwie dywanu
Dobre! Można by dać: czepiając, ale i tak to jest dobre. Bardzo mi się podoba.
Seprioth pisze:zdawałaś się być temu przychylna,
Wywal być.
Seprioth pisze:- Wyjdź – usłyszałem zmęczony głos.
Podniosłem wzrok. Zaciskała dłonie, oczy miała zamknięte, a usta jej drżały. Nie widząc innego wyjścia,
Powiedziała mu "wyjdź", więc on, nie widząc innego wyjścia, wyszedł. ;)

Nie pojęłam, dlaczego całość się nazywa "Mankiet". Dlaczego?

Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

5
Za nimi była klatka schodowa: ciemna, ogromna, sięgająca tak daleko w górę, że aż tonęła w tej górności, wypełniona marmurowymi schodami i chroniona ołowiowym szkłem.
Super zdanie, szczególnie część z tonięciem w górności. :)

Ogólnie jest to bardzo ładnie napisane. Schludnie, starannie, z dbałością o odpowiednie szczegóły. Masz narzędzia do tworzenia dobrych rzeczy, tylko ta treść jakaś taka niepełna. Nie czuję, że przeczytałem całość, bardziej fragment. Ładną wprawkę. Fabuła jest szczątkowa, a sama sytuacja nie zostawia we mnie żadnych znaków zapytania, refleksji, nie wrzuca do głowy choćby jakiejś natrętnej wizji. W rezultacie ani nie przeczytałem interesującej historii, ani enigmatycznego zapalnika wyobraźni. Nie wiem, co przeczytałem.

Zgodzę się też z B.A. - ostatnie zdanie jest bardzo zbędne i myślę, że tekst znacznie, znacznie lepiej prezentowałby się bez niego.
Skrzywiła wargi, starając się otrzepać płaszcz z grubych, ciężkich kropel.
Może się czepiam, ale tekst jest na tyle fajnie napisany, że to mnie w oczy kole - ludzie otrzepują swoje ubrania z deszczu? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Parasol tak, ale płaszcz? Jak otrzepać płaszcz z kropel?

I właściwie nie wiem, co jeszcze mógłbym powiedzieć. Warsztatowo mnie przekonałeś, ale treściowo zupełnie nie. Kunsztownie napisany obrazek.

PS Odpalenie papierosa to - razem z budzikiem budzącym bohatera - chyba najbardziej sztampowe intra. :D Na dodatek u Ciebie ten papieros jakiś taki bez sensu, pojawia się w pierwszym zdaniu i potem zupełnie znika. Bez kitu. Ja bym pierwsze i ostatnie zdanie wywalił. :)

PS2 Tak! Ja też nie kumam czemu "Mankiet".
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

6
To ja swoje językowe koronki:
arytmicznie - taka techniczna forma mnie uraziła w podniebienie wyobraźni, bo ona jest nie z tej bajki przy dość zmysłowym obrazowaniu. Moim zdaniem mózg naładowany prowansalska liryką nie odnotuje arytmiczności , tylko jakoś inaczej - choćby nierówno...
Seprioth pisze:Za nimi była klatka schodowa: ciemna, ogromna, sięgająca tak daleko w górę, że aż tonęła w tej górności, wypełniona marmurowymi schodami i chroniona ołowiowym szkłem.
to ja się przyczepię paru detali: tu jest dla mnie jakiś kiks, fałsz odczuwania.
po pierwsze - skrzyżowana perspektywa - za nimi a potem ziuu w górę. Mam wiraż :D
po drugie - tonęła w górności - jest świetne, a potem zawalone marmurami.
Seprioth pisze:Nie uznałem za stosowne odpowiadać.
No, nie uznał za stosowne. W tym kontekście, że to nie było stosowne, czy że był wkurzony?
Seprioth pisze:Włosy upięła ciasno, płaszcz zarzuciła luźno
tu mamy czasownikowe el dorado - ona w mroku upinała włosy?
Świetna fraza, kapitalne tempo.. ale zgrzytnęło mi, że idzie i upina...

Sep - jeżeli chcesz dalej i nie masz za złe że tak drobiazgowo - puść sygnał

[ Dodano: Wto 30 Kwi, 2013 ]
z tymi czasownikami niejasno wyszło - to w kontekście piękniała - czy stawała się piękniejsza bo...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Nie no, fajny tekst.
Sep, masz tu kapitalny moment, tylko słabo wyeksponowany:
Seprioth pisze:Ukląkłem posłusznie.
- Wasza książęca mość...

- Czego chcesz? - Oparła głowę na ramieniu. - Jesteś w niełasce. Wiesz przecież.
- Błagać o wybaczenie.
To przejście jest świetne, dialog b. dobrze pomyślany (świetny kontrast!). Ja bym tylko wywalił rzeczy pogrubione - tak, by dziewczyna inicjowała taki sposób prowadzenia rozmowy. Będzie stroną dominującą, zmuszając bohatera do podjęcia tej gierki.

P.S. Szambelan to pies czy kot?
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

8
Thana pisze:Tysięczny.
Tysiączny. :P
Thana pisze:Nie pojęłam, dlaczego całość się nazywa "Mankiet". Dlaczego?
Chyba nie powinienem tego tłumaczyć, ale niech będzie. Rzecz była pisana na luźnych kartkach. Luźne kartki, z braku laku, noszę w mankiecie (jak oficerowie), a "Mankiet" to lepszy tytuł niż "***", zwłaszcza w przypadku prozy. No i literaturoznawcy za sto lat będą sobie łamać głowy.

(początkowo miało się nazywać "Miód", ale to strasznie pretensjonalne)
Patren pisze:Nie wiem, co przeczytałem.
Metafołę.
Natasza pisze:Sep - jeżeli chcesz dalej i nie masz za złe że tak drobiazgowo - puść sygnał
Stan twojego konta wynosi zero-złotych-dwadzieścia-dziewięć-groszy. Aby móc swobodnie dzwonić i esemesować, uzupełnij swoje konto. Beeeep...
Pilif pisze:P.S. Szambelan to pies czy kot?
Pies, psy zawsze mruczą kiedy jakiś debil spowiada się ich paniom.


Dziękuję za opinie. ^^'
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

9
Nie będę się rozwodzić nad poszczególnymi zdaniami i metaforami. Momentami dla mnie trochę nieuporządkowane toto i trochę przegięte (najbliższe mi chyba są uwagi Thany), ale też wiem, że masz taki styl i w ogólnym rozrachunku (gdy chodzi o wrażenia z całości) sprawdza się. Lubię Twoje teksty i ten też urzekł mnie kilkoma elementami.

Podobał mi się dialog. Ta gierka z "waszą wysokością" i "popadnięciem w niełaskę" zaskakuje i jest bardzo zgrabnie wpleciona w tekst. Ładne przełamanie klimatu.
Mruczący szambelan jest bardzo sympatycznym elementem - fajnie, że jego wymienianie w tej formie wpisuje się w charakter "teatrzyku" bohaterów. W przeciwieństwie do reszty uważam, że ostatnie zdanie jest bardzo dobrym zakończeniem. Coś tam jeszcze dodaje do, w gruncie rzeczy, sztampowej scenki - przypomina o jej charakterze.

Ogólnie sympatyczna wprawka.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron