inatheblue pisze:Wiesz, nie dziwię się temu co piszesz - taki jest teraz paradygmat.
Że pisarstwo to jest trening wiedźmiński i jak nie dostaniesz po gębie, to się nie nauczysz.
Imho to raczej kwestia indywidualnego charakteru, a nie teraźniejszych paradygmatów. Znam mnóstwo osób, które cieszą się pisaniem, tak właśnie jak to opisałaś, i wcale nie mają jakiejś szczególnej presji na wydawanie - wystarczają im fora/blogi/sekcje literackie itp.
A znam też takich, którzy mają odwrotnie, tzn. od początku nastawieni się na "napiszę i spróbuję wydać, choćby nie wiem, co" (sama taka byłam 10 lat temu).
I kłopot w tym, że tym drugim ciężko jest przetłumaczyć, że powinno im wystarczać to, co wystarcza pierwszym. Oni, jeśli im się nie uda, i tak będą sfrustrowani.
Co do babci/mamy w roli mentora - oj, raczej nie, chyba że autor jest naprawdę bardzo młody albo mama/babcia bardzo specyficzna

. Polonistki też się imho słabo sprawdzają, bo one często patrzą na opowiadanie/powieść tak jakby to było wypracowanie, tzn. jak coś jest napisane bez błędów ortograficznych/gramatycznych, to już jest dobre, nic więcej nie trzeba.