Technikalia poetyckie

1
Niedawno ktoś (Sep?) wymienił, jako jedną z wad jakiegoś utworu, metafory odrzeczownikowe. Kiedy i dlaczego one mogą być wadą? Jak ich używać, a jak lepiej nie?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

2
Metafora odrzeczownikowa to taka, która przypisuje wyrazowi gramatycznie należącego do rzeczowników abstrakcyjne dopełnienie innym rzeczownikiem w dopełniaczu. Często nazywana jest dlatego metaforą dopełniaczową (i w sumie to lepszy, ściślejszy termin). Np:

wiosna marzeń
ulica smutku
róża rozpaczy
lasy książek
poeci obrazów

I tak dalej.
Nie jest to oczywiście błąd sensu stricte, choćby dlatego, że podobną konstrukcją charakteryzują się takie zwroty jak "liście drzew", "śpiew ptaka" albo "sekretarz stanu", zresztą to w ogóle nie są metafory.

Problem zaczyna się na poziomie łączenia tych dwóch rzeczowników semantycznie. Bo kiedy piszę się: róża rozpaczy, to ani to ładne, ani sensowne, ani konkretne. Bo nie dość, że składa się z tandetnego rekwizytu opisanego przesadnie ekspresyjnym dopełniaczem, to jeszcze w jaki sposób róża może być różą rozpaczy? Na własne oczy widziałem w wydanym wierszu takie określenie: "ciemność tafli jeziora smutku", czyli dwie koszmarne metafory odrzeczownikowe w jednym wersie.

Kolejny sęk to łatwość tworzenia tych połączeń - można tak złożyć dwa dowolne rzeczowniki w języku polskim, co daje możliwość tak absurdalnych metafor jak np. "szklanki eksplozji", "książki seksu", "niebiosa ekwiwalencji". Wielu początkujących poetów sypie takimi złożeniami w co drugim wersie, bo to fajnie brzmi, omijając zupełnie kwestię semantycznego i estetycznego współbrzmienia wyrazów.

Ponadto, często początkujący używają metafor odrzeczownikowych tam, gdzie można było powiedzieć ładniej, mądrzej, bardziej kunsztownie - dlatego, że tak jest prościej.

Trudno orzeknąć, gdzie niby powinno się ich używać, a gdzie nie. Z racji faktu, że konstrukcja jest całkowicie poprawna gramatycznie, nie można powiedzieć, że to błąd. To kwestia poetyckiego wyczucia, czegoś w stylu dorosłości.

Jako przykład mistrzowskiego użycia metafor dopełniaczowych:

Zbigniew Herbert
"Apollo i Marsjasz"
(fragment)
[...]
w istocie
opowiada
Marsjasz
nieprzebrane bogactwo
swego ciała

łyse góry wątroby
pokarmów białe wąwozy
szumiące lasy płuc
słodkie pagórki mięśni
stawy żółć krew i dreszcze
zimowy wiatr kości
nad solą pamięci

[...]

PS. Należy pamiętać, że "metafora odrzeczownikowa" jest de facto przydawką dopełniaczową, czyli czymś z aparatu pojęciowego gramatyki, nie poetyki - i jednocześnie może być metonimią, antropomorfizacją i tak dalej.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

3
Sep, a co powiesz o: wbił mu w serce dzidę długopisu (to z mojego własnego utworu)? To zostało odczytane tak, jakby chodziło o dzidę jako część długopisu (analogicznie do: rysik ołówka), a miało być metaforą długopisu jako całości - że długopis zamienia się w dzidę i zostaje wbity. Można to w ogóle poprawić? Czy jest do chrzanu i wywalić?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

4
Osobiście nie rozumiem, czemu tak zostało odczytane, bo wydaje mi się zrozumiałe. :P Ale możesz wymienić dzidę na jakiś rzeczownik, który kategorycznie częścią długopisu być nie może, np. ostrze. Albo sztych. Albo cokolwiek innego, tu już Ci Grimzon podpowie. :mrgreen:

Ewentualnie możesz pogrzebać w innych konstrukcjach, przerobić to na porównanie (długopis jak dzidę), albo w ogóle zrezygnować z dopełnienia i zostawić sam długopis. Pytanie tylko, na ile to będzie miało sens ;)
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

5
Sepryot pisze:Ale możesz wymienić dzidę na jakiś rzeczownik, który kategorycznie częścią długopisu być nie może, np. ostrze. Albo sztych.
No, mnie się wydawało, że właśnie dzida kategorycznie nie może być częścią długopisu, a tu się okazało, że tak została ta metafora odczytana. Że niby zmetaforyzowałam tylko część długopisu, a nie cały... :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

6
Thana pisze:wbił mu w serce dzidę długopisu
Thana - wychodząc od rozważań czysto akademickich (akademickawych)to zdanie jest dość skomplikowane z punktu widzenia komunikatu metaforyzowanego.
Problem powstał na poziomie, Panie-Boże-wybacz, wyglądów uschematyzowanych, czyli mówiąc znaczeń intersubiektywnych, jakby umownych. Benedykt Chmielowski tu mistrzem: dzida jaka jest każdy widzi
w wyrażeniu >dzida długopisu< rozpoznajemy systemowo konstrukcję dzierżawczą: dzida - czyja - długopisu, ergo długopis ma dzidę (lub coś co tę dzidę przypomina i może zostać tak nazwane)
Idąc tropem: w tym wyrażaniu metaforyzacji ulega jakaś część immanentna długopisu, nazwana dzidą na skutek skojarzenia.
Żeby metafora objęła cały długopis systemowo powinna być >dzida Z długopisu< lub rezygnując z metafory na rzecz porównania >(wbił) długopis JAK dzidę<.
Ale, o ile Cię znam, tu MIAŁA być metafora. Wyobraźnia i intelekt miały być "zadziwione". Ratajczak w wierszu dla dzieci (on bosko tłumaczył dzieciom poezję, por. Poezja dla dzieci Józefa Ratajczaka Zofia Ożóg-Winiarska ) tak nazwał mechanizm metafory: "słowa dziwią się sobie". (Dlatego grzechem jest korzystanie z wyświechtanych metafor, metafor jak stare kawały, metafor raz już konsumowanych - wyobraźnia wtedy się nudzi albo zniesmacza.)
Zdanie wyizolowane z kontekstu nie do końca pozwala zaistnieć w metaforze. Istotne dla funkcji jest środowisko semantyczne - metafora wtedy buduje nową wartość rzeczywistości, przekształca ją innowacyjnie! Zadziwia!
Thana - tu poszłaś chyba na ryzyko: dla wyrażenia przez Ciebie użytego możemy mieć albo znaczenie dosłowne (długopis stał się narzędziem zbrodni ) i wtedy pyszne (w sensie "mniam" dyskusja) są wątpliwości, gdzie długopis ma dzidę , albo na potrzeby metaforyzacji nastąpiło naruszenie związku frazeologicznego wbił mu nóż w serce (zaradził, przyczynił się do ostatecznej klęski) i czymś napisanym (długopisem) załatwiła człowiek.Wtedy nic nikomu do tego czy długopis ma dzidę czy nie, bo odbiorca postrzega kreacyjny charakter wyrażenia. Zaznaczam, że sformułowanie jest niefortunne gramatycznie (por. wyżej) i do tego jest szarżą frazeologiczną.


PS. Pisane 5 godzin z 524 przerwami
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Natasza pisze:Benedykt Chmielowski tu mistrzem: dzida jaka jest każdy widzi
w wyrażeniu >dzida długopisu< rozpoznajemy systemowo konstrukcję dzierżawczą: dzida - czyja - długopisu, ergo długopis ma dzidę (lub coś co tę dzidę przypomina i może zostać tak nazwane)
Idąc tropem: w tym wyrażaniu metaforyzacji ulega jakaś część immanentna długopisu, nazwana dzidą na skutek skojarzenia.
Tak, właśnie tak to zostało odczytane.
Natasza pisze: dla wyrażenia przez Ciebie użytego możemy mieć albo znaczenie dosłowne (długopis stał się narzędziem zbrodni )
A tak chciałam, żeby było odczytane. I się zastanawiam, czy to można jakoś ujednoznacznić, tzn. napisać tak, żeby wykluczyć to pierwsze odczytanie. Porównanie "długopis jak dzidę" mi tu nie pasuje, bo w porównaniu drugi człon byłby "z innej rzeczywistości", a mnie chodziło o koegzystencję dwóch równoważnych światów - w tym samym momencie ten przedmiot jest zarazem i długopisem, i dzidą.

[ Dodano: Sob 14 Wrz, 2013 ]
Proponujesz jeszcze, Nataszo, dzidę z długopisu. Tylko tu jest z kolei ryzyko odczytania dzidy jako pochodzącej z czy wyjętej z długopisu. Analogicznie do: W torbie schował sztylet i tym sztyletem z torby go zabił.

Sens, o który mi chodzi, najlepiej oddałoby: wbił mu w serce dzidę, którą był długopis. Tylko to fatalnie brzmi - jest niezręczne, toporne wręcz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

9
Piórosław pisze:A jakie są jeszcze metafory poza dopełnieniowymi?
Dopełniaczowymi. :P

Mnóstwo. Alegorie, metonimie, metafory dalekie i bliskie, elipsy i parabole, temat na niejedną książkę.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

11
Lepszymi metaforami dopełniaczowymi. :P Patrz Herbert wyżej.

No metafor generalnie są miliony, co poeta to obyczaj, nawet definicja metafory nie istnieje, a w każdym razie nie taka z którą by się wszyscy literaturoznawcy zgadzali. Musiałbyś iść w literaturę fachową, Kulawik, Okopień-Sławińska i te sprawy. Wrzuć lepiej coś swojego, to zjadę z góry do dołu i może coś wymyślimy. :P
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hyde park poetycki”

cron