Latest post of the previous page:
Znacie godnych polecenia poetów tworzących w klimacie makabry i groteski? Nie muszą być Polscy.Edgara Allana Poe znam

Stowarzyszenie Strzelających do Poetów (z Powodu Nadmiaru Tychże) załóż, co?merdevsky pisze:poetów jest zdecydowanie za dużo
albo czytaj inną poezjęmerdevsky pisze:w wierszach pisze się tylko o szumie drzew, zapachu siana, blasku gwiazd, mroku jaskiń, oczach przeklętych
A może to raczej Ty mylisz tolerancję z akceptacją?merdevsky pisze:A największą ironią jest to, że ci, którzy zarzucają mi jej brak, sami są nietolerancyjni nie tolerując mojej nietolerancji.
Wyjaśnij,proszę, dlaczego niemycie (czyli roztaczanie smrodu), szczanie na ludzi (czyli chamstwo) oraz ćpanie (czyli robienie z siebie bezmyślnego warzywka) uważasz za wyznacznik dobrej poezji? Mycie się (dostarczanie skórze przyjemnego kontaktu z wodą i roztaczanie miłych zapachów), uprzejmość wobec ludzi oraz rozwijanie zdolności umysłowych w drodze żmudnych ćwiczeń automatycznie oznacza złego poetę?merdevsky pisze:Za to według mnie był dobrym poetą. Nie mył się, szczał na ludzi, żył w biedzie, włóczył się i ćpał.
Nie szło tu o treść utworów poetyckich, tylko o warunki, w jakich one powstawały. Chociaż też nie do końca, bo idzie tu o to, że warunki te były jakby legitymacją bezgranicznego poświęcenia, z jakim poeta oddawał się swojej sztuce.A ja zapytam o co innego: dlaczego tak uparcie wiążesz prawdziwy, historyczny żywot poety z tym, co pisał? W dodatku odwołując się do słów, że "poeta jest poezją"?
Wcale nie musi oznaczać taka obrana droga złego poety. Oznacza natomiast na pewno artystę niepełnego, poetę połowicznego, pisarza, któremu strach utrudnia zupełne zaangażowanie. Ale mówię tu o literatach, którzy dzielili swe życie na obowiązki codzienne i literaturę. Moim zdaniem nie ma absolutnej różnicy pomiędzy Rimbaudem a Flaubertem, Stachurą a braćmi Gouncourt. Rimbaud obrał ekstremalny szlak, przechadzał się samotnie po łąkach i gęstych borach, gościł w nędznych melinach i przemieszczał się po najgorszych ulicach miast, ale było to dla niego tym, czym dla zażywnego francuskiego powieściopisarza była szykowna samotnia w Croisset. Obaj, jeden jak i drugi (Rimbaud tylko okresowo, jak wiemy), przedkładali sztukę nad życie i nie liczyło się dla nich nic, poza papierem. I tak jak Rimbaud, który ciągnął opium, by zakosztować odrobiny nieznanego świata, któremu potem miał nadać wyraz w swoich poetyckich utworach prozą, który uciekł z domu, rzucił szkołę i obowiązki rodzinne, tak Flaubert, którego raz odwiedziła ta mało znana, słabo rokująca poetka, jego kochanka, wyrzucił ją natychmiast, żywiąc obawy, że zakłóci ona jego artystyczną samotność. Pomiędzy tymi sytuacjami nie istnieje żadna różnica, naturalnie tylko w kontekście naszych rozważań.Wyjaśnij,proszę, dlaczego niemycie (czyli roztaczanie smrodu), szczanie na ludzi (czyli chamstwo) oraz ćpanie (czyli robienie z siebie bezmyślnego warzywka) uważasz za wyznacznik dobrej poezji? Mycie się (dostarczanie skórze przyjemnego kontaktu z wodą i roztaczanie miłych zapachów), uprzejmość wobec ludzi oraz rozwijanie zdolności umysłowych w drodze żmudnych ćwiczeń automatycznie oznacza złego poetę?
Tylko że Eden był nierozsądny. Gdyby czytał i pisał mniej, dał sobie spokój z rowerem, być może wyglądałoby to inaczej. Chociaż zgodzę się, że ciężka praca fizyczna niekiedy niepożądanie wpływa na jakość pracy twórczej. A właściwie ją uniemożliwia. I chyba to chciał powiedzieć przez to London, a ja niepotrzebnie czepiam się szczegółów.Chociaż w kwestii życia w biedzie warto pamiętać o tym, co pisał London w "Martinie Edenie" o pracy w pralni.
Dzisiejszy świat jest tak posrany i tak fałszywy, że ludzie topią się we własnym gównie. A Merdevsky nie będzie czyścił czyichś gówien.A może to raczej Ty mylisz tolerancję z akceptacją?
Ktoś kto kleci wiersze to nie poeta. Ktoś kto pisze wiersze jest człowiekiem, który pisze wiersze. Prościej się tego nie da wytłumaczyć. W szkole mnie kiedyś uczono, że każdy kwadrat jest prostokątem, a nie każdy prostokąt kwadratem. To coś w tym stylu. Dla mnie ten poeta jest nieprawdziwy; może se klecić te wierszyczki, ale co z tego? Poezja to dla mnie czyste emocje - u tych ćpunów, włóczęgów, obsrańców je czuję. Ze wstydem muszę przyznać, ale jestem tylko człowiekiem. Bywam ułomny; dla mnie ten poeta-obsraniec jest po prostu prawdziwy. Czuję, że dla niego poezja naprawdę ma jakąś wartość.Mycie się (dostarczanie skórze przyjemnego kontaktu z wodą i roztaczanie miłych zapachów), uprzejmość wobec ludzi oraz rozwijanie zdolności umysłowych w drodze żmudnych ćwiczeń automatycznie oznacza złego poetę?
Naprawdę? Kiedyś, gdy jeszcze królował kult człowiek pracującego fizycznie, mówiono: "Praca uszlachetnia". Tak jest i z poetami. Gówno w gaciach uszlachetnia poetę.to może dobrze wpłynąć na poezję.
Wiążę to, bo to jest nierozerwalne. Poeta to ten, którego całe życie jest wierszem. Ta, wiem, cytat tak wyruchany we wszystkie otwory, że można nazwać go gniotem. Ale przyznaję się; ten gniot mnie urzekł.A ja zapytam o co innego: dlaczego tak uparcie wiążesz prawdziwy, historyczny żywot poety z tym, co pisał? W dodatku odwołując się do słów, że "poeta jest poezją"?
Wartość artystyczna to co innego niż szczerość prawdziwego poety. Może dla was to nie robi różnicy; dla mnie robi ogromną. No, cóż, nihiliści. Czy ja wiem? Baudelaire próbował wbrew pozorom moralizować, a Lautreamont był kurewsko wierzący; sam mawiał, że takiego niechrześcijańskiego gówna jak Baudelaire nie warto czytać. Jak widać nie wiedział, że Pan Karol powiedziałby to samo o nim. Co do reszty; pewnie masz rację. Odrzucali wartości przyjęte, na rzecz sztuki. A więc to była jakaś wartość. Zastępcza, ale jednak. Tych co wymieniłeś, czytałem. Kto nie zna "Deszczu jesiennego" Staffa? Mało kto. Nie mogę odmówić dobrego warsztatu, ładnego zasobu ładnych słówek, ale to do mnie, niestety, nie trafia.W swojej wypowiedzi przytaczasz właściwie tylko dekadentów i ich spadkobierców, czyli poetów wyklętych.
Oo, z nauczeniem mnie pokory byłby problem. Niejeden próbował; nie raz wrzucili mnie w gówno, a takie coś albo zmienia cię na lepsze, albo stajesz się jeszcze gorszy. Tak mawiają. Ja tam nie wiem.Może Cię to nauczy trochę pokory w stosunku do romantyków i spółki.
Otóż właśnie. Życie jest zarówno w niemyciu, jak i w myciu. W ciemnych zaułkach i w wygodnych domkach z ogródkiem. W ćpaniu i w piciu mleka.Martin pisze:Tu nie chodzi o wiersze. Tu chodzi o życie, które jest poezją.