Mało tego: te wszystkie wymienione przez Ciebie "musi i powinien" wpychają poetę w pułapkę pozy i ograniczają. Produkujesz takie same płoty i mury stąd-dotąd, jak to brzydkie społeczeństwo, którego tak nie lubisz. Różnica jest wyłącznie taka, że Ty te płoty, nakazy i zakazy stawiasz z innej strony. Rozumiesz czy nadal nie?
Ty także tu pewnej rzeczy nie rozumiesz. Rozdzielam literaturę na dwa, w reszcie podziałów jestem kiepski. Jest dla mnie proza i poezja. Proza jest źródłem ciężkiej pracy, równowagi, stabilności, systematyczności. Proza jest bardziej statyczna, mniej spontaniczna, choć zdarzają się wyjątki. Taki fenomenem jest Jack Kerouac, który W drodze napisał ponoć w kilka dni, pisząc bez przerwy, bez przecinków i innych bezów. Proza jest źródłem ciężkiej pracy umysłowej i skupienia. Za przeciwieństwo uważam poezję.
Poezja ma być dla mnie żywiołowa, spontaniczna, mocna, emocjonalna; znalazłbym jeszcze kilka ładnych epitetów. To ma być strumień uczuć, który się wylewa na kartkę. Nie traktuję jako poezji czegoś, co jest wyrachowane. Podawaliście przykłady poetów-intelektualistów. Dla mnie taki nie istnieje. Nie oznacza to, że poeta musi być idiotą. Dlatego ładunek intelektualny jest dla mnie niczym wielkim.
Poeta nic nie musi i nic nie powinien
To także tłumaczyłem. Po prostu nie uznaję takiego jegomościa. To znaczy spokojnego, który kleci wiersze latami, nic nie przeżywa, tylko siedzi w swojej drewnianej chatce, na brzegu jeziora. To jest różnica; on tylko pisze wiersze. Ja wymagam czegoś więcej i świadomie stawiam te bariery. Może masz tu troszkę racji, że gadam o wolności artysty, a tymczasem każe mu jakimś być. Toż to: Wolnością poety nie jest dla mnie jego siedzenie w domu, ale wolnością jest podróżowanie, odkrywanie nowych stanów, poznawanie ludzi i kultur. Poeta musi mieć podnietę; a starszy pan, który widział tylko szparę swojej siwej już żonki tych podniet raczej nie ma. Dlatego poeci, których niegdyś podziwiałem, sami siebie nazywali - więźniami wolności.
Nawet jeżeli mówimy o podobnych rzeczach, tak czy siak, mijamy się. Mamy inne pojęcia rzeczywistości. Może dlatego, że dla mnie życie poety nie może być rzeczywiste. Uznaję tylko pierdolonych mistyków, a to nie jest obiektywna opinia, tylko moje odczucie, wyobrażenie czy wreszcie fantazja. Przyznaję się bez bicia; właściwie tak mnie przekopaliście, że jedno oko wisi mi na jakieś przezroczystej nitce, a wyrwane włosy służą jako szmata do podłogi, która oblana jest krwią i moimi krzywymi zębami. Jak mawiał Hłasko; możecie mnie zniszczyć, ale nie pokonać. W sprawie poezji nie jestem racjonalny, a sentymentalny i marzycielski. Bo tym ona dla mnie jest; uczuciem, emocją, impulsem, a nie racjonalnym wyrachowaniem.
A tyle ja mam do powiedzenia w tej dyskusji.
ZBANOWANY ZA CHAMSTWO.