X SYMFONIA TROSKI (fragm.)

1
X SYMFONIA TROSKI –
DWUNASTOTOMOWE PRELUDIUM DO LITERATURY PRZYSZŁOŚCI.


Tom pierwszy
(fragm.)



I
WYZNANIA SŁOWIAŃSKIEJ DUSZY


Gdy myślę o dziadku, mam wrażenie, że mówi coś do mnie,
Śle mi z daleka widma przeszłości.
Wstaję wtedy znad biurka i, z dłońmi rozpalonymi od pisania, przerywam gorące natchnienia
mojej twórczości.
Z tęsknym oczekiwaniem podnoszę się z krzesła
i nasłuchuję,

Szperam
w księgozbiorach ciszy.

Wertuję
indeksy
relaksujących
wspomnień,
by raz jeszcze poczuć ten nastrojowy dreszcz.
Jak za dawnych lat: położyć się na wietrze cudzych przemyśleń

i

DAĆ
DAĆ
DAĆ
DAĆ
DAĆ
DAĆ
DAĆ
DAĆ
DAĆ
DAĆ
DAĆ

DAĆ



się
Uwieść.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ach, gdyby żył dziadek Klementyn!
Ostatni sowizdrzał z rodu naszej familii.


II
(a)


Spotkałem kiedyś człowieka, który wziął mnie na stronę i szepnął w te słowa:

Wszystko ma swój PODZBIÓR i NADZBIÓR,
swoją WEWNĘTRZNOŚĆ i swoją ZEWNĘTRZNOŚĆ.
Bądź czujny na wszelkie przejawy ŻYCIA, które się wierci.
I chowa swe skarby pod KOPUŁĄ MAJESTATYCZNEGO ŚWIATA.

Rozglądaj się wszędzie!

I wypatruj...

ŻÓŁTEJ SALAMANDRY.

II
(b)


Gdy piszę te słowa miliony galaktyk giną i tyle samo rodzi się do życia. Na mojej kartce jest ich bez liku. I za każdym razem, gdy dociskam długopis do kartki, zgniatam kilkaset galaktyk.



Jedno słowo, jedna litera nawet, powstaje kosztem i przez poświęcenie kilku cywilizacji.


III
Do dzisiaj, gdy myślę o dziadku,
mam wrażenie, że
mówi coś do mnie.

Śle mi z daleka widma przeszłości.

------------------------------------------

Zazwyczaj
dzieje się to
w nocy,
gdy poprawiam brudne,
przegniłe rękopisy,
okaleczone, bez niczyjej winy,
przez beztalentny
CZAS.


IV
OSOBNE APARTAMENTY, BANDERY SAMOWYSTARCZALNE.


Wciąż siedzę w swoich mieszkaniu, bez okien na świat. Zagubiony w swoim apartamencie.
Szukam drzwi. Lecz coś takiego jak drzwi nigdy nie istniało. Moje wyjście zarosło murem, zabliźniło się tynkiem. I nawet teraz, gdy siedzę przy swoim biurku i piszę te słowa wciąż mam wrażenie, że moje mieszkanie nie posiada okien na świat. Błądzę wtedy z porażonym spojrzeniem po swojej siedzibie i na wzór dziadka Klementyna snuję swój ezoteryczny monolog.


V
Z łatwością przenikały ściany
I wszystkie drzwi posiane w domu.

--------------------------------------------

...SKRZYDLATE SŁOWA...

--------------------------------------------

Najczulsze nałożnice
W udekorowanych sypialniach
Mojego życia.

Stubarwny
Przepych

Uczuć.


VI

DZIEŃ, W KTÓRYM PO RAZ PIERWSZY USŁYSZAŁEM O SKRZYDLATYCH SŁOWACH


Każdy domownik, znajdujący się w najbardziej oddalonym koncie, mógł się dowiedzieć na jaki temat dziadek Klementyn snuje swój fascynujący monolog.
Nie raz bywało, że penetrujące wszystko słowa przedostawały się jakimś sposobem do sąsiednich mieszkań i przesiąkały,
Na drodze dyfuzji,
W rodzinne dyskusje.

Wszyscy znali fenomen SKRZYDLATYCH SŁÓW,
Które niosły się nader swobodnie
I
Bez żadnego pośpiechu.

Wiele czasu musiało upłynąć zanim ludzie sąsiadujący z nami zorientowali się, co też się dzieje z ich rodzinnymi pogaduszkami, jaki jest powód akademickich dyskusji w ich słabo wykształconym gronie. Jak to się dzieje, że wszyscy stajemy się wyznawcami nowej, alternatywnej nauki, która - zdanie po zdaniu – prze kwa li fi ko wuje nasze światopoglądy.

Było to, doprawdy, fascynujące zjawisko. I kwestią czasu było, gdy przerodzi się w rodzaj audycji o szerokim zasięgu, gdy zdoła się roznieść na kilka kilometrów kwadratowych i dojdzie do najbardziej peryferyjnych domostw naszego miasteczka,
gdy
zagnieździ się
w głowach najbardziej
topornych
I wychowa
ludzi
w
nowy
gatunek
człowieczy

W
nową rasę...

Wielkich
Akademików.

-------------------------------------

Hehe…
Rozkoszni ludzie

Kładli się plackiem na miękkich frędzlowatych gobelinach.
(bądź też na starych, marokeszańskich arrasach)
I łkali z rozkoszy
Wsłuchani w X SYMFONIĘ TROSKI.

Skubali torty
I kruche, imbirowe ciasteczka
By oddać się manii spożywania ciszy.

Piękni, rozkoszni ludzie…
Ulegle
Rozkołysani do snu.

Wsłuchani od stuleci w X SYMFONIĘ TROSKI
Pod dzikim i upalnym niebem
czerwcowego piątku.

-------------------------------------

Mówię wam.

-------------------------------------

Nigdy wcześniej nie znali PIĘKNA.


VII

(…)
A potem znowu zasieją w was pestkę
I każą mieszkać w betonowych monstrancjach do drylowania wiśni
Bo jesteście owocami rodzącymi pestki
A oni są chciwi
I są kolekcjonerami pestek.


VIII
On czyli ja.
Ja czyli on.
(Analiza procesów i mechanizmów zachodzących w umyśle poety).


Każda dziedzina znajdowała w jego głowie swoją przeciwdziedzinę i rozgałęziała się na wielowątkowe specjalizacje, monumentalny katalog nowopowstałych klas, rodzin i typów. Wszystko miało tu swoją odwrotność, błyskotliwie zmyślony antonim. Każde pojęcie multiplikowało się w niespotykane znaczenia, zwyczajne słowa stawały się nadzwyczajne, a trywialne z pozoru błahostki przeistaczały się, BEZ ŻADNEGO WYSIŁKU, w spektakularne filozofie. Wszystko, co było przez rodzaj ludzki nazwane i skatalogowane dawało się nagle przekształcić w lustrzane odbicia i zastanawiające mnie symetrie. Świat z pozoru płaski stawał się korpulentny, wrastał zachłannie w drugą przestrzeń.

Wspólnie dziwiliśmy się łatwością tego zjawiska, wznosiliśmy pod niebiosa tę zdolność rzadko spotykaną i - jak żeśmy sądzili - nader cenną, która dziwną koincydencją zdarzeń została zmarnowana i nie wykorzystana przez żadne cywilizacje.


IX

Tępy nóż oznacza, że mamy do czynienia z przemijaniem


X
Dalszy ciąg o przemijaniu i nieuchronności rzeczy:


Czas nie jest roślinożercą.
On zjada nasze MIĘSO.
Fibra po fibrze…
Trzeszczy mu nasze sadło w żuchwie.
Jak zleżałe biszkopty
I świszczy
Jak puchaty śnieg pod zelówkami trapera.


XI

Wstał o świcie
Gdy krowy dawały najsłodsze mleko
I rzekł światu w te słowa:
„Będę pisarzem listów”
Popełnię KSIĘGI i nie będzie trzeba już myśleć
bo wszystko
od KARA-fki do POTRA-fki
przemyślę.

Drugiego dnia od złożonej przysięgi - wybuchła wojna.
I nie było już marzeń o narodzinach KSIĘGI ZE ZŁOTA.
Bo mordowanie ludzi stało się BRAMĄ.
I… PRZEJŚCIEM się stało.
Ku WRZECHWIEDZY FAUSTA.


XII
Medaliony gwiazd iskrzyły w mej głowie.
A słońce…
Słońce próbowało przedostać się przez te fortyfikacje liści.


XIII
MALACHITOWY PEAN ZNALEZIONY NA SZCZYCIE STUDZWONNEJ WIEŻY
(St. James’ Park, Londyn)


Niech spoczywa w (s)pokoju.


XIV

Nie starczy mi życia, by wyrazić te myśli…
WIELOTOMOWY LIST POŻEGNALNY.

Pean mszalny
Gest trywialny

Walc i Fokstrot
Kongenialny

Jam stanowczy
Parafialny

Trochę głupi
Teatralny

W mojej duszy
Wiatr
ha-halny.


XV

CMENTARZYSKO ZDAŃ


Oto są zdania…
pogrzebane na cmentarzysku zdań.
Wyrzucone poza margines
Nowel…
Powieści
I zbyt wydelikaconych stron.
(USZKODZONE, LECZ PIĘKNE - POD WIELOMA WZGLĘDAMI! - WERSETY)
Pozbawione tożsamości masowej, słusznie bądź niesłusznie zakwestionowane, poddane przez kaprys zbyt skrupulatnej ocenie,
Niesprawiedliwej analizie
I sfingowanej pod ladą recenzji.

Miejcie wiele wyrozumiałości dla tych KALEK, które na wzór „człowieka ujemnego” dryfują bezwolnie po bezimiennej przestrzeni, tracąc czas na pielęgnację swoich czułych strapionych lic.

Od rana do wieczora pomnażają w sobie granice, IZOLUJĄ SIĘ, mając nadzieje, że kiedyś rozkwitną w osobne systemy, państwa, kontynenty.
Jako jedyne nie znalazły swojej przystani. Zostały na zewnątrz.
Przez kaprys…
Obojętność…
Niezawinioną przez nikogo KRÓTKOWZROCZNOŚĆ...

Cały mój pokój pełen jest ZDAŃ UJEMNYCH.
Stał się już swego rodzaju przystanią, bezpiecznym schronieniem dla różnych części wyodrębnionych z całości; zepchniętych przez zazdrość bądź pospolitą SZMELC-INTELIGENCJĘ w otchłanie ciszy i bezinteresowności.
Wszystkie szuflady mojego biurka, przegródki kartotek i neseserów przeobrażone zostały w osobne mateczniki, gdzie zdania osobne, kalekie i wyemancypowane rozrastać się mogą w twory bardziej kompletne…
Grupowe…
Zasadne…

Oto mój pokój…

Kryształowa komnata
Pełna KALEJDOSKOPOWYCH MEBLOŚCIANEK
I żółtych Salamandr.

Bądźcie uważni.

I
Oddychajcie…


Głęboko.


***

3
Monilviam pisze:albo coś...
To bliższe prawdy, Moni :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Epejos22 pisze:Oto są zdania…
pogrzebane na cmentarzysku zdań.
Wyrzucone poza margines
Nowel…
Powieści
I zbyt wydelikaconych stron.
(USZKODZONE, LECZ PIĘKNE - POD WIELOMA WZGLĘDAMI!
To mi się spodobało - zapamiętałam.
Jest jakaś poetyka w zdaniach uśmierconych...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
Cóż... ;) Macie rację. To nie jest proza w znaczeniu słownikowym. I nie trzeba jej czytać od początku. Można zacząć od środka albo od końca. Daję czytelnikowi maksimum wolności ;)

8
padaPada pisze:Przeczytałem kawałek, ale nie wiem o czym to.
Wydaje mi się, że do zrozumienia o czym to, przydaje się mieć w pamięci to, co napisał Epejos w wątku o mitycznym grafomanie - napisał o jąkaniu i o tym, jak ono może zmienić postrzeganie świata.
Właściwie to powinno być (Epejosie - to do Ciebie) w jakiejś formie dołączone do tego fragmentu, bo przecież czytelnik pamiętać o tym nie musi. A jeśli o tym wie, pamięta, to "dać" powtórzone i powiększone brzmi inaczej i "wiatr ha-halny" i wiele innych rzeczy. I tak ja ten fragment przeczytałam - jako próbkę opisu świata zmienionego przez tak niby drobną rzecz, jak jąkanie się podmiotu.

[ Dodano: Sro 29 Sie, 2012 ]
Epejos22 pisze:Każdy domownik, znajdujący się w najbardziej oddalonym koncie,
Koncie? Z pieniędzmi? Czy miało być: "kącie"?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

9
Podoba mi się. Ten chyba poemat. Coś jak Sezon w piekle, ale mniej piekielny. Są za to porównania do korzeni, tu słowiańskich, tam galijskich czy chociażby teoria "wieloosobowści" poety. Wpływy Rimbauda, jak mi się zdaje, widoczne. Fajnie. Jedynym większym minusem jest liczba wyrazów niedzisiejszych. O ile w XIX byłyby ciekawe, to dziś są przeżytkiem. Twórca współczesny powinien według mnie pisać po współczesnemu.
ZBANOWANY ZA CHAMSTWO.

10
Bardzo dziękuję (=sarkazm nr.1 ;)), że ktoś był tak miły (=sarkazm nr.2 ;)) i przeniósł moją "Symfonię Troski" do tak USTRONNEGO I WYLUDNIONEGO miejsca, jakim jest dział "Prozy poetyckiej"!

Równie dobrze moglibyście ją zamieść pod dywan, bo - o ile do działu z PROZĄ zaglądają WSZYSCY (bądź PRAWIE WSZYSCY) - to do działu z POEZJĄ...

No właśnie.
Kto zagląda do działu z poezją?...
Bo na pewno nie ja.

- Edit - ancepa. - Proszę bardzo. :twisted:
Ostatnio zmieniony czw 30 sie 2012, 21:20 przez Epejos22, łącznie zmieniany 1 raz.

11
Kto zagląda do działu z poezją?...
Bo na pewno nie ja.
Zmień nawyki. Tutaj też warto zajrzeć od czasu do czasu. Wiem, co mówię.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

12
Epejos22 pisze:Kto zagląda do działu z poezją?...
Większość ludzi robi pewnie tak jak ja: nie patrzy na działy, tylko na nowe posty, niezależnie od tego, gdzie są opublikowanie, więc luz. Ja znalazłem od razu.

A jeśli na serio ci to przeszkadza to... pomyśl następnym razem o tym, żeby jednak NIE PISAĆ prozy poetyckiej, wtedy nie będziesz miał pretensji do nikogo. :)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

X SYMFONIA TROSKI (fragm.)

15
Epejos22 pisze: (wt 28 sie 2012, 19:41) VII

(…)
A potem znowu zasieją w was pestkę
I każą mieszkać w betonowych monstrancjach do drylowania wiśni
Bo jesteście owocami rodzącymi pestki
A oni są chciwi
I są kolekcjonerami pestek.
Fajne i mądre przenośnie. Poetycka proza czy poemat - i tak wciąga. To nie jest element dekoracji z luksusowego jachtu, tylko bryłka węgla wydobyta własnymi rękoma i przekuta emocjami które poznały krew i piach. Ci którzy boją się ubrudzić, będą się czepiać. Warto było wyjść poza formę i warto było przeczytać, dziękuję.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Proza poetycka”