Latest post of the previous page:
Zgadzam się z Immo. Wydaję mi się, że każdy pisarz - jako artysta, a więc człowiek o większej (a przynajmniej tak być powinno) niż inni wrażliwości i zdolnościach do autorefleksji zmaga się po pierwsze - ze sobą, swoimi wątpliwościami, lękami, a dopiero po drugie - z papierem, z atramentem, z przelewaniem swoich idei na papier.Sądzę, że jeżeli ktoś wyszedłby z założenia (to nie jest aluzja, nie wczytywałem się dokładnie w wątek): "Będę drugim Dostojewskim!" i to byłby jego motor, to nie zaszedłby daleko. Dlaczego?
Proust uwielbiał Balzaka i Dickensa. Ale jego styl i proza są całkowicie różne, nie naśladują innych. Wielcy autorzy byli tylko punktem wyjścia do rozważań i refleksji, nie zaś nieosiągalnymi posągami trwalszymi niż ze spiżu. :>
Wątpliwości przeżywa każdy kto poświęca swój czas wolny na coś, co zdaje się nie przynosić "wymiernych" korzyści. Jedynym, co może nas uchronić od permanentnego załamania, jest czerpanie faktycznej przyjemności z tego, że piszemy.
Co mam na myśli? Wszyscy, którzy coś tworzą, jeżeli pracują nad dziełem, które ich wyraża, które nie jest wymuszone, ale wypływa (albo jest przez nich wyrywane) z wnętrza, w sposób naturalny, dochodzą do punktu, w którym myślą: "Kiedy w końcu wrócę do domu i będę mógł kontynuować?". Jeżeli ktoś nie umie się wciągnąć w swoją pracę, przestać myśleć o efekcie, a skupićna procesie - nie osiągnie sukcesu w żadnej dziedzinie.
Wydaje mi się, że nie jest możliwym, aby przy regularnej pracy nie dokonać postępu na przestrzeni lat. Ewentualnie - możemy go nie dostrzegać. Może być mały, może nie objawiać się w sposób spektakularny, ale jeśli ktoś będzie przez 2 lata codziennie ćwiczył np. rysowanie jabłka, to nie istnieje szansa, że po dwóch latach jego kreska, światłocień i inne cechy stylistyczne nie zmienią się.
Talentem jest - oczywiście, obok posiadania pewnej specyficznej wrażliwości, którą umie się pokazać innym - siła wewnętrzna, która pozwoli nam utrzymać się na obranej drodze.
Gdy zaczynam myśleć, że nie będę nigdy pisał jak Dostojewski, przypominam sobie że Dostojewski na pewno nie pozwalał sobie na takie rozważania (ewentualnie gdy był w więzieniu, w przerwie od rozważań moralno-psychologicznych) i działa to na mnie motywująco: to, że natrafiamy na przeszkody - i je pokonujemy - udowadnia, że idziemy do przodu. :wink: