556

Latest post of the previous page:

Martin Dronn pisze:Chłopak jest na festynie z okazji dnia dziecka, więc na każdą nowość reaguje bardzo spontanicznie.
''
ale to nie chłopak, ale NARRATOR jest egzaltowany
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

557
Zwróciłaś uwagę na ciekawą kwestię. Rozumiem, że Twoim zdaniem w tym fragmencie są przedstawione moje emocje a nie bohatera, czy tak? Będę sobie to musiał przemyśleć, bo rzeczywiście jestem trochę hm... żywiołowy. Ale z drugiej strony, kiedy King pisze, że ktoś ma oczy jak jajka sadzone...

560
Dzięki Aktegev, że odniosłaś się do tych zdań z "i" - jako jedyna. Dziękuję Nataszy - z tą strzelającą ręką ma rację. Niestety, wbrew moim intencjom dyskusja potoczyła się w kierunku gustów literackich. Powodem, dla którego naśladuje się styl danego pisarza jest to, że podoba się nam jak ten pisarz pisze - uważam, że to jest powód zupełnie wystarczający.
Sepryotowi - zapewne wielkiemu intelektualiście - proponuję zwrócić uwagę na fakt, że większość ludzkości to głupcy, a King jest jednym z najpopularniejszych "grafomanów" na świecie. Jako człowiek nieszczególnie bystry, chciałbym dać tym ludziom trochę rozrywki i opowiedzieć ciekawą historię. Lubię styl Kinga i widzę, że niektórych użytkowników chyba trzeba za to przepraszać.

561
Fajnie, że lubisz styl Kinga, bo ja na przykład go nie trawię. o ile przez "Carrie" przeleciałem TJV, to przez "Bastion" toczę się jak w upośledzonej lokomotywie PKP na Dzikim wschodzie.

Jest takie mądre powiedzenie , że jeżeli będziesz szedł ścieżką wytyczoną przez innych, dojdziesz tam, gdzie oni. Musisz odnaleźć własną ścieżkę, żeby dojść dalej.

Śmiem nawet twierdzić, że nigdy nie będziesz pisał tak, jak King. Gość pracował jako nauczyciel angielskiego, przeczytał tysiące książek i otarł się o dziennikarstwo. Jeśli nawet zbliżyłbyś się do jego pisania, to nadal byłbyś jedynie "tym kolesiem, co pisze jak King". Kto by to kupił? Nikt. po co, skoro mają oryginalnego Kinga? Chcesz całe życie pisać covery lub fanfiki czy stworzyć swoją własną markę? To, że będziesz się nim inspirował, nie zapewni ci milionowych nakładów, tłumaczeń na inne języki i 450 mln sprzedanych egzemplarzy.

Przemyśl to.

PS. Czekam na Tuwrzucia.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

562
Wszystko prawda. :-)
Jasne, że nie będę nigdy pisał jak King, bo musiałbym być nim. Naśladowanie w pewnych kwestiach jego stylu nie jest wynikiem mojego wyboru "spośród", ale raczej pewnego rodzaju wewnętrznym nakazem, wynikającym z cech mojej osobowości. Lubię groteskę, przejaskrawienia, zaskakujące, niekiedy absurdalne porównania. Kiedy piszę w taki sposób, świetnie się bawię - tylko tyle i aż tyle. I czytając Kinga także świetnie się bawię niezależnie od tego, jak kiepska jest fabuła - a większość z nich uważam za kiepskie. Inna kwestia - czy moje "przekombinowania" spodobają się innym. Tak, tutaj zawsze istnieje ryzyko, ale raczej przestanę pisać niż pozbędę się "oczy wielkie jak deserowe talerzyki", Jeśli zaś ktoś mi odpowiada: " No co ty, stary? Człowiek nie miałby tak wielkich oczu nawet wtedy, gdyby mu walec po nodze przejechał. - jeśli czytam coś takiego, zapewniam, że moje oczy są wówczas jeszcze większe :-)

P.s. Nie kończ "Bastionu" - końcówka jest bardzo rozczarowująca :-)

563
Słuchajcie, ale nie należy jednak mylić dwóch rzeczy, czyli podglądania stylu danego pisarza z kopiowaniem tegoż stylu. Podam prosty przykład - dla mnie jednym z mistrzów współczesnego felietonu jest Jeremy Clarkson. Uwielbiam go czytać, ale przecież w swoich tekstach nie wsadzam określeń żywcem przejętych od niego. Powód jest oczywisty. Co nie znaczy, że nie przyglądam się jego tekstom i nie analizuję na przykład konstrukcji sposobu dochodzenia do sedna, roli metafor i elementów języka.

Czytam Kinga "zawodowo", ale nie po to, aby kopiować jego styl, tylko żeby móc zrozumieć fenomen jego literatury. I sprawia mi to wielką frajdę, tym bardziej, że do utworów literackich podchodzę raczej bardziej holistycznie i dostrzegam elementy składające się na ich ostateczny kształt oraz relacje między nimi.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

[color=blue]Mamy majowo-czerwcowe 2012[/color]

564
Styl... - myślę, że jego powstawanie jest procesem długotrwałym i kształtuje się w sporej części niejako poza świadomością. Ja jestem początkujący i na razie mam na głowie zdecydowanie bardziej przyziemne problemy. Jeśli się dużo pisze, zawsze coś tam z człowieka wylezie własnego - tak mi się wydaje. A fenomen Kinga polega na tym, że to taki "kumpel z podwórka", autentyczny, ludzki, pozbawiony pretensji.

[ Dodano: Nie 30 Mar, 2014 ]

565
Na pewno kreatywność. Chłop ma pomysły i ma ich dużo.

Język, umie je opisać. Boli mnie jednak upośledzenie polskiego przekładu. Czytając "Bastion" właśnie zauważyłem, że King na tym forum miałby wytkniętą siękozę. Siękoza to jednak choroba polskiego języka.
Gdzieś jeszcze widziałem jedno z moich ulubionych: "W przeciągu" i tak zgrzytnąłem zębami, że obciąłbym sobie język. King tak pisze? Nie, King tak nie pisze, bo w angielskim mają during. Własnie przy jego prozie zrozumiałem, ile zależy od tłumacza.

Na koniec zaleta i zarazem wada - moim zdaniem - jego pisania. Wszystko dokładnie opisuje. Fakt faktem, bohaterowie są bardzo prawdziwi, ale... dla mnie to jest po prostu nudne. I rozciągłe. Ktoś mnie pewnie zlinczuje, ale to nie jest literatura, w której bym utonął. Ostatni taki tekst, to "Żmija" Sapkowskiego, a wcześniej "Konsekwencje" Ravvy.

Obawiam się, że do zrozumienia fenomenu Kinga potrzebna byłaby bardzo dokładna analiza rynku księgarskiego lat 70-tych w USA. Kto pisał, jak pisał, co pisał itd.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

566
W przypadku Kinga nawet nie trzeba się silić na wielkie analizy, wystarczy skojarzyć fakt, że odwołuje się do silnej w amerykańskiej literaturze tradycji pisania o małych ludziach i małych miasteczkach, z problemami nie mniej ważnymi niż ci z Nowego Jorku czy Los Angeles. Inaczej mówiąc, kontynuuje tradycje choćby Steinbecka czy Faulknera (oraz tryliarda nieznanych albo zapomnianych w Polsce pisarzy obyczajowych z USA). Bo czymże jest Maine Kinga, jak nie trochę przetworzoną wersją takiego hrabstwa Yoknapatawpha? :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

567
Skoro kontynuuje tradycję tryliarda nieznanych lub zapomnianych pisarzy, a jednak nie jest zapomniany i co więcej - popularny, tochyba musi być coś takiego w jego pisaniu, co się ludziom podoba. Choć nie jestem krytykiem literatury, to zdaję sobie sprawę, że Vaulknera doceniono przede wszystkim za styl, Steinbecka za poruszanie żywotnych problemów społecznych "Grona gniewu", Kinga natomiast nikt nie bierze na serio. Jest to literatura popularna, rozrywkowa, taka, jak sam o niej pisze: "książka, którą można wziąć do samolotu i przyjemnie spędzić podróż". Większość ludzi po prostu lubi ciekawe historie i wcale nie potrzebuje w nich wzniosłych myśli. Fenomen Kinga, to umiejętność nawiązania fantastycznego kontaktu z czytelnikiem, bez żadnego intelektualnego nadęcia.

568
Chyba źle mnie zrozumiałeś :)
Ocena wartości Kinga zależy od punktu siedzenia. W Europie jest postrzegany jako sprawny dostarczyciel rozrywki, ale w Stanach jego pozycja jest znacznie wyższa, jest po prostu dobrym pisarzem, doceniła go np. National Book Award.
Ja uważam, że pośród mrowia książek słabych, napisał kilka takich, które są genialne i nie tylko ze względu na styl. Podejrzewam, że twórczość Kinga przetrwa długo, kiedy już nawet moda na grozę osłabnie czy przeminie - bo w jego twórczości ważny jest i styl, i właśnie świetne portrety małomiasteczkowej mentalności (stąd odwołałem się do Faulknera czy Steinecka).
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

570
drodzy i zacni. :roll:

1) nie znacie stylu Kinga tylko styl Kinga w tłumaczeniu/tłumaczeniach. Dobry tłumacz niejedną kiepską książkę uratował, zły tłumacz niejedną wykończył...

2) Jak ktoś czyta Kinga w oryginale to zna styl Kinga - ale pisał będzie po polsku - a to zupełnie różne języki...

3) Rady Kinga odnośnie gramatyki być może w nielicznych przypadkach mają sens...

4) metody konstrukcji fabuły można podpatrywać - choć to też jest śliskie - bo mamy różne tradycje piśmiennicze. King miewa ostrą czkawkę - np 10 stron ciągnie opis wyprawy po hot-doga (bodaj "worek kości") u nas to nie przejdzie.

tzn. przechodziło gdy Orzeszkowa pisała "na Niemnem" - ale my już z tego etapu wyrośliśmy ;>

5) Osadzania fabuły w małym miasteczku to nie tylko patent Kinga - po mistrzowsku robił to np. K.Bułyczow.

571
Ho, ho.
Dyskusja zmierza w ciekawym kierunku.

Andrzej, ja swego czasu przeczytałem Christine po angielsku - tłumacz musiał być dobry, bo wielkiej różnicy w stylu nie zauważyłem. Zresztą co by nie gadać tłumaczenie jest sztuką, i ponoć dzisiaj dobrego fachmana od translacji ze świecą szukać.

Ale ja nie chciałem o tym - a o czymś co błąka się w postach, wyrażone implicite, a mianowicie o fascynacji literackiej. Osobiście lubię Kinga, ale dla mnie nie jest autorem, którego książki zabrałbym na bezludną wyspę.
Moją pierwszą prawdziwią miłością literacką był Narrenturm, i oczywiście dalsze części trylogii husyckiej. Pomijam nawet cykl wiedźmiński, natomiast trylogię Sapkowskiego przeczytałem tyleżkrotnie, że nie potrafiłbym podać nawet przybliżonej liczby kolejnych spotkań z tą lekturą.
Żeby nie było, miłość ta przyszła dość późno, szczęśliwie miałem też kontakt z klasyką, z pisarzami z tzw. "górnej półki", z Dostojewski, Bułhakowem, Szekspirem, z Jerzym Pilchem, z Dickensem, z Proustem, z Umberto Eco.

Natomiast książka do której wracam z jakąś obsesją jest właśnie Wieża Błaznów. I tutaj, pojawia się problem. Szczególnie problem tyczący debiutanta, albo kandydata na autora. Bo owyż, kandydat na autora, często i gęsto tak mocno nasiąka fascynacją, że "musi" pisać, tak jak uwielbiany mistrz. Znam to z autopsji. I powiem szczerze, że trudno wyzwolić się z owej miłości, poszukać własnej drogi, własnego stylu. Który o zgrozo, wcale nie musi być tak "nośny" jak styl ulubionego autora. Swego czasu pisał o tym Feliks W. Kres, w którymś z felietonów w Galerii złamanych piór. Ja swój "trybut", swój hołd, Sapkowskiemu złożyłem. Gdzieś na tym forum błąka się w czeluściach fanfik odnoszący się do trylogii husyckiej.

A jak z waszymi fascynacjami literackimi? Który z autorów miał na was wpływ dalekosiężny. Tylko nie chcę abyście podawali dziesiątki autorów. Wybierzcie jednego, dwóch, takich których absolutnie kochacie. I ważniejsze, jeśli oczywiście możecie, powiedzcie, jak wyzwoliliście się z owej fascynacji, jak stało się, że przestała być ona ciężarem i balastem, a stała się przygodą. Fenomenem, który sprawia, że sięgamy po kolejne książki i szukamy (przynajmniej w przybliżeniu), tego co odnaleźliśmy w owej.
To rzeczywiście trudne, ale autor po "przejściu" owej fascynacji niejako dojrzewa. To zupełnie jak z pierwszym zakochaniem. Człowiek mądrzeje, inaczej patrzy na ową miłość, wie co było dobre, a co niekoniecznie.
Ja do dziś dnia wziąłbym ze sobą pierwszą część trylogii, na ową bezludną wyspę. Ale mam też świadomość, że nie jest to "dzieło literackie" najwyższych lotów, że są książki mądrzejsze, które potrafią więcej powiedzieć o mnie samym. Są nawet autorzy o większym talencie niźli Sapkowski. Pierwszej miłości się jednak nie zapomina, prawda?

Pozdrawiam.

Wróć do „Jak pisać?”

cron