Andrzej:
Starożytna Grecja, Rzesza niemiecka, czy Śląsk - to były niewielkie księstwa o wyspecjalizowanej produkcji. Z reguły rozdrobnienie wpływało na ożywienie kultury, wojenki o miedzę też czasem były...
Nie powiedziałbym, jakoś ci co byli podzieleni (Polscy Piastowie, Niemieccy książęta), wcześniej lub później pragnęli zjednoczyć rdzenne ziemie. Greccy po stosunkowo krótkim okresie prosperity wywołanej triumfem nad Persją, pogrążyli się w waśniach, i nie potrafili odeprzeć Macedończykom i (później) Rzymianom. Kolejnym problemem jest globalizacja, czyli proces w którym coraz więcej zależy nie od rządów lokalnych, lecz rynków finansowych. Jeśli pojedyncze kraje europejskie z trudem bronią się przed wolą finansjery, to co dopiero hipotetyczne, rozdrobnione księstwa. Chcesz ich siłę oprzeć na specjalistycznej produkcji? Tylko wiesz, najlepsze pieniądze robią pośrednicy, zaczęło się m.in. od wymienionych przez Ciebie Greków...
Wyobrażam sobie państwo złożone z gmin posiadających szeroką autonomię.
A super państwo złożone z regionów? (Pytanie aluzyjne).
sektom i komunom zazwyczaj się udaje przez jakiś czas potem wszystko wali się w gruzy a czasem są jeszcze dodatkowo trupy...
W sektach na dłuższą metę "dobrze" żyje się szefom, więc masz sytuację podobną do władzy tyrańskiej. Jakbyś chciał pełnić rolę szeregowca, już do jakiejś wstąpiłbyś.
Z drugiej strony - dalekowschodnie czebole tak działają. Pracownik ma dzieci - chodzą do firmowego przedszkola, sponsorowanej przez firmę szkoły, na uczelni mają stypendia, potem pracują dla korporacji. Na zakończenie żywota pogrzeb na cmentarzu przyzakładowego osiedla...
Tyle, że to się kłóci z naszym zachodnioeuropejskim indywidualizmem, wolnością myślenia itp. (Swoją drogą, czy te instytucje narzucały jednaki światopogląd? Ustalenie sposobu wypieku chleba to trochę mało...).
to może się udać pod warunkiem jasno określonych celów ekonomicznych i odpowiednio światłego kierownictwa.
Które dopuści pluralizm światopoglądowy? No i czy te instytucje będą od siebie niezależne. Wiesz, jeśli jedna dostarcza energię, a druga pożywienie, koegzystencja w ramach większego tworu okaże się potrzebna...
niestety...
Skoro nie potrafisz przeforsować światopoglądowej jednorodności nawet w rodzinnym gronie, to tym bardziej nie uczynisz tego w państwie.
szczerze mówiąc wolałbym autorytaryzm bez wcześniejszej wojny

Niestety, to niemożliwe. Jak zaczniesz forsować światopogląd we własnym domu, napotkasz opór. Pomnóż go sobie tysiące razy, a dowiesz się, jak zareaguje społeczeństwo....
wtedy można zostać tyranobójcą
jednego tyrana w miarę łatwo dziabnąć. Ale jak wykoleić system złożony z 800 tyś urzędasów? Ile to by trzeba wagonów amunicji żeby ich wystrzelać...

Naiwnyś. Tyrani bardzo szybko produkują zgniłe otoczenie (dwór, biurokracja, potencjalni pretendenci do tyraństwa)
Może to będzie brutalne przebudzenie - ale nie mamy demokracji.
5% próg wyborczy po wprowadzeniu wyeliminował ok 20% oddanych głosów - tyle ludzie oddali na partyjki które nie przekroczyły.
Dlaczego mam utożsamiać demokrację z demokracją bezpośrednią? Nie wydaje mi się, by nadmierne rozdrobnienie partyjne było czymś pożądanym. Ono prowadzi do niestabilności władzy, niestabilna władza skutkuje chaosem politycznym i prawnym... A zmienne prawo to złe prawo.
Skoro ok 20% tych co poszli na wybory zostało pozbawionych reprezentacji to nie mówmy o demokracji.
Zauważ, że oprócz Ciebie wśród tego planktonu wyborczego byli również uczestnicy kółka marksistowskiego, na których nie chcesz płacić. (Zakładam, że byli ideowi i głosowali na KPP - jeszcze istnieje).
Jeszcze jedno - nie ma u nas mechanizmu veta. Nie mówię tu o sytuacji gdy jeden debil się nachla i zrywa sejm ale czy np 100 tyś obywateli nie mogłoby wetować ustaw ewidentnie szkodliwych?
Trochę mało (sto tysięcy ideologów się znajdzie), a poza tym idea referendum jest generalnie słuszna.
bez tego nie mamy demokracji a dyktaturę większości.
Gdybyśmy mieli dyktaturę większości, większość wsadzałaby mniejszości do kicia. Tymczasem owa większość jest podzielona na frakcje, raz jedne mają więcej, innym razem inne.
optymista... ostentacyjne szpanowanie obserwuję od 1981-szego...
Marcin:
A może zwyczajnie się starzejesz.

Ja się urodziłem w drugiej połowie lat osiemdziesiątych...
(gdy w praktyce można jedynie wybierać pomiędzy władzą kilku silnych grup - pomijając okresy zawirowań, jak np. transformacje ustrojowe). Wielu obywateli myśli następująco: skoro każdy teoretycznie może rządzić, dlaczego wład
Aferę Rywina, która zdecydowanie zmieniła układ sił, pozwoliła wejść do pierwszego szeregu kilku politykom drugiego i trzeciego planu nazywasz transformacją ustrojową? Czy w połowie lat dziewięćdziesiątych wszyscy słyszeli o Bronisławie Komorowskim, Zbigniewie Ziobrze, Radku Sikorskim, Jacku Rostowskim?
Bartek, spójrz na drugą stronę medalu. To, co proponujesz prowadzi bardzo łatwo do jeszcze większego kierowania się sondażami, krótkowzroczności, paraliżu decyzyjnego. Przewidujesz odszkodowanie dla posła, jeśli po dziesięciu latach okaże się, że jego reforma przyniosła zbawienne skutki? Jak chcesz można sięgnąć do historii. Anglicy w czasie bitwy lotniczej o swoją wyspę mieli mądrego dowódcę, który wprowadził nowatorski i skuteczny system zarządzania zasobami ludzkimi i sprzętowymi. Tyle, że gdy go wprowadzał (jeszcze przed wojną) zdarzały się wypadki. Rząd je wyciszał, ale wyobraź sobie, że polityka wyglądała tak, jak proponujesz... Przeciętny Braun nie rozumie nowatorskich idei, a strata cennych maszyn albo przypadkowy ostrzał celu go poruszy. W konsekwencji po pewnym czasie zaznaje dobrodziejstw hitleryzmu.
