Kobieton – postać silnie neurotyczna, świadomie walcząca z tą skłonnością. Walcząca o uświadamianie populacji.
Mężczyzona – postać w pewien sposób autystycznie odcięta od otaczającej ją rzeczywistości, introwertyczna. Jej pancerzem jest pozorny niebyt przesiąknięty nieświadomością.
Uwaga:
Na scenie panuje specyficzna surowość. Brak zbędnych rekwizytów. Postacie ucharakteryzowane bezpłciowo, bez wyrazu.
AKT I
Etap zaprzeczenia i złości.
Scena I
Światło zgaszone. Zauważalne jedynie kontury postaci. Kobieton nieruchomy znajduje się na środku sceny z twarzą skierowaną ku górze. Przed nim klęczy Mężczyzona, usytuowana bokiem do publiczności, z twarzą skrytą w dłoniach. Surowość. Pusto-nijakość. Przed publicznością znajduje się pojemnik z jajami. Kobieton po chwili bezruchu, obserwując i przyglądając się, zaczyna mówić w ciemność:
Kobieton:
Tak jest łatwiej.
Można się skryć pod pancerzem ciemności, zasłaniając nim siebie.
czuję oddechy
słyszę szmery
ale
nie widzę postaci
a one
nie widzą mnie
Jedynie czują, że jestem.
Oczekiwanie…
Wyczuwam sceptycyzm, a to też swoisty pancerz, dobra ochrona przed…
Bo kimże jestem?
[światło]
Pokiereszowane, nieogolone nogi.
Wychudzone ciało,
blizny… pełno blizn.
Mądrość i głupota
zamknięte w skorupie
z mało atrakcyjnej skóry.
Dwugatunkowość, bladość.
Przemawia przez nią nijakość.
Jestem…
Czy jestem?
Kto wie czy jestem?
NIEEEE!
Nie, nie, nie, nie, NIEE!
Czuję Twój wzrok na ranie!
Nie rób tego!
Proszę, nie rób tego.
To boli.
To naprawdę boli.
Nie rób, proszę, nie, nie rób tego.
Nie wbijaj we mnie swego spojrzenia!
Ono skalpelem,
a
Ty używasz go na co dzień
i
pewnie nigdy nie sterylizujesz!
a co jeżeli się zakażę?!
obawiam się…
ale..
chwila, skoro czuję,
to znaczy,
że
jestem, prawda?
jestem ?
Mężczyzona:
[unosi głowę na czas wypowiadania kwestii]
Czy to coś zmienia?!
Kobietonie…
Proszę Cię…
Kobieton:
Mężczyzono czemu jesteś niemiła?
Mężczyzona:
Oni przyszli tylko popatrzeć, rozumiesz POPATRZEĆ, a nie wysłuchiwać.
Zresztą, co Ty masz do zaoferowania?!
Myślisz, że kim jesteś, skoro nawet nie wiesz czy jesteś?
Kobieton:
Boli...
Brzydajstwo niebytu
policzkuje mnie
Twoimi ustami.
A Wy?!
Poważnie?
Popatrzeć tutaj tylko przyszliście?!
Mężczyzona:
Zabijasz mnie!
ciszę
Przyniosłem wam jajka.
Wiecie co z nimi zrobić.
Kobieton:
No tak…
Po raz kolejny…
Nie przejmuj się, przywykłam…
Zawsze nieznajomi rzucają we mnie jajkami.
Do dziś, niekiedy zastanawiam się, czy to nie jest tak przypadkiem okaz sympatii.
Bo jak mogą mną gardzić, skoro mnie nie znają?
Chyba, że…
Fakt, skoro słyszeli kilka moich myśli, to może mnie poznali?
Coś wam powiem, tylko się nie śmiejcie, jedynie jajkiem możecie rzucić, bo to nie rani duszy, tylko brudzi ciało.
obawiam się…
niekiedy odczuwam lęk,
jako świadomość.
świadomość lęku?!
a może
lęk przed świadomością…
w każdym bądź razie, coś w tym stylu.
ale przecież ona niezbędna…
świadomość…
Ona wszystkim i niczym.
Czasami bywa natchnieniem, niekiedy nudą.
Jest celem i środkiem.
świadomość…
To moja nadzieja i obawa.
Ryzykuję z nią… bardzo,
ale mam nadzieję zyskać.
Choć najgorsza jest ta skrajność.
Ta wieczna świadomość o nieświadomości.
A TY?
Jesteś świadom?!
Mężczyzona:
[po wypowiedzeniu kwestii ucieka ze sceny]
Kobietonie!
Dość!
Dość tego!
Dość!
Kobietonie!
Rozumiesz?!
Po co Ci to?!
Scena II
Samotnie siedzący na środku sceny Kobieton układający kawałki surowego mięsa. Mężczyzona podczas nieobecności trawiąc usłyszane dotychczas słowa, dojrzewa. Raz po raz podsłuchuje co mówi Kobieton, by w końcu wejść na scenę.
Kobieton:Niektórzy obawiają się określonych rzeczy, więc ich nie robią.
Nie, nie oceniam Mężczyzony!
Broń Boże!
Jedynie analizuję sytuację.
Ciekawe, że mimo wszystko, ludzie dzielą się na dwie grupy:
na tych, którzy są
leniwi
bojaźliwi
pragmatyczni
niewykształceni
czyli nie podejmują się wyzwań,
bądź na tych, którzy
są uparci jak trzystu spartan i dążą do swych celów, co by się nie działo, za wszelką cenę.
Oni też niejednokrotnie obawiają się coś uczynić, ale mimo to, wciąż drążą, pracują do ostatków sił, zwalczając przy tym swoje lęki, szlifując swój charakter.
walczą,
ile się da,
ile tylko się da.
bo zależy im, by zbliżyć się do wymarzonego celu
choć o krok,
o krok,
jeszcze kawałeczek,
o, oo, oo no ooo tak,
by dosięgnąć
i być.
Oni pragną osiągnąć świadomość. Choć nie jest łatwo i zdarza się, że dobiegają do mety jako ostatni, jednak mimo tego wygrywają, bo nie oddali się walk over`em.
Mężczyzona:
[wpada zdenerwowany i roztrzęsiony, po zakończeniu kwestii pada na ziemię]
Mamy tylko być!
Nic więcej…
Nic więcej nie musisz…
Nie musisz!
Nie musisz krajać!
Mamy tylko być!
Kobieton:
Owszem, lecz by faktycznie BYĆ przez Wielbie B, a jeżeli być to tylko w taki sposób rzecz jasna, bo inaczej to lepiej mi umrzeć, to świadomie. Dlatego też należy zrozumieć swoją egzystencję i starać się dążyć do BYCIA. Jednak człowiek jako istota przesiąknięta złem tego świata musi walczyć ze sobą samym by BYĆ świadomym. Toteż należy siebie dokładnie zrozumieć, do czego niekiedy potrzebne jest i pokrajać siebie na drobne kawałki, by z powrotem można je było poskładać w całość – jak puzzle, by rozumiejąc móc walczyć ze sobą. Gdy natomiast w ogóle nic ze sobą nie robimy, to jesteśmy już zupełnie poza tą linijką.
Mężczyzona:
[ostatkami sił]
Tymczasowo proszę opuść teren.
AKT II
Poprzez wewnętrzną pertraktację i depresję do akceptacji.
Scena I
Mężczyzona wciąż leży na podłodze zwijając się z bólu i zmęczenia. Postać początkowo pertraktuje sama ze sobą po czym popada w głęboką depresję.
Mężczyzona:Nie, nie, nie…
Wiem, wiem…
Nie, nie, nie…
o Boże, nie!
Kawałeczki
Kosteczki
Cząsteczki
Kosteczki
Kawałeczki
Nie, nie, nie…
Wiem, wiem
Nie, nie, nie…
Sprzeciwiać się?
Zaprzeczać istniejącemu?
Bezsensu.
Zabijać?
Unicestwiać istniejące?
Bez przesady.
Nie, nie, nie…
Wie, wiem…
Nie, nie, nie…
Pełno…
Pełno krwi
Pełno…
Za dużo…
Krew
Za dużo…
[wychodzi po miskę z wodą i szmatą, po czym wraca]
Poddawać się?
Bezsensu.
Dopasowywać się?
Bez przesady.
Wiem, wiem, wiem.
Akceptacja.
Wiem, wiem, wiem.
Trzeba zrozumieć…
W jej przypadku, to efekt sprzeczności i tu ten paradoks.
Nowe życie
Niby ta… no… tabula rasa…
Niewinność i tym podobne…
Ale… ile bólu i krzywdy przy tym…
No tak…
Ale…
Noworodek też zadaje ogromny ból matce przy porodzie…
I to zupełnie nieświadomie…
Ale ja jestem tego ŚWIADOM!
Nie sam z siebie, a przez nią!
Teraz jestem tego ŚWIADOM!
Krzywdy
Bóle
Rany
Dopadły mnie przez nią
Ogrom niesprawiedliwości,
przed którym zawsze uciekałem
w niebyt!
Uciekałem…
Ale…
Jej perswazja…
Jej słowa…
Jej moc…
Wywierciła dziurę
w mojej skorupie
i dotarłaaaaaaaa do
Ogromu niesprawiedliwości,
Przed którym uciekałem
W niebyt!
Dopadły mnie przez nią
Krzywdy
Bóle
Rany
!
Scena II
Na scenę wchodzi zdenerwowany Kobieton.
Kobieton:I to by było na tyle?!
Żyj i pozwól umrzeć innym, tak?
Myślisz, że to takie łatwe?
Zapomnij…!
I wysil się dostatecznie.
Co daje załamywanie się?
Co dają depresyjności?
Co daje dolinowanie się?
trzeba znaleźć odpowiednią drogę
i
wyjść do konstrukcyjnych rozwiązań.
Mężczyzona:
Co masz na myśli?
Kobieton:
Ja nie wiem, jak Ty masz żyć.
Mogę jedynie otwierać oczy,
byś widział otaczający Cię świat,
byś nie dał się zmieść jego podmuchowi,
byś pomimo trudności szedł ku celom
a nie
zamknięty na wszystko przesypiał życie.
Mężczyzona:
Ale to przez Ciebie jest tu ten syf, więc pomóż mi.
[sprzątając wspólnie, po długiej chwili milczenia]
Zadziwia mnie to…
Kobieton:
O czym, Ty teraz mówisz?
Mężczyzona:
Wbrew pozorom chyba jesteś małomówny.
Kobieton:
Kiedy coś mi leży na żołądku, nie szczędzę słów.
Mężczyzona:
Odezwałbyś się teraz gdybym nie zaczął rozmowy?
Kobieton:
Po co?
Już wiesz chyba w czym rzecz…
Mężczyzona:
Ja tak…
Kobieton:
Więc w czym rzecz?
Mężczyzona:
Uważasz, że wszyscy zrozumieli co tutaj się stało?
Kobieton:
Zakładam, że ludzie potrafią słuchać.
Tym bardziej w takich miejscach.
KURTYNA
____________________________________________________________________________________________
Dodam tylko, że dramat pisałam na specjalne wydarzenie i do konkretnej publiki - mianowicie na Festival Kultury Punkowej, więc łatwo dojść do tego, że tematyka i sposób (miejscami zbyt dosłowny) jej ujęcia był celowy. Liczę na konstruktywną krytykę, wręcz jestem jej głodna!