Demon

1
wulgaryzmy

Zawsze chciałem walczyć z demonami. I nie mam na myśli tu jakiegoś gównianego Scooby-Doo, ale prawdziwą walkę, z prawdziwymi demonami. No i się doigrałem. Pierwszą walkę przegrałem, nie wiedząc nawet, że ją przegrałem. Zostałem opętany i przez długi czas żyłem nieświadomy tego, że moje ciało zamieszkuje ktoś jeszcze. Nie pamiętam kiedy dokładnie się ujawnił, ale za każdym późniejszym razem przejmował coraz większą nade mną kontrolę. Teraz mam chwilę, ale nie wiem jak długo jeszcze ta chwila potrwa. A może nawet i tej chwili wcale nie mam, gdyż często nawet nie zdaję sobie sprawy, czy to on, czy to może już ja.
Próbowałem go wyegzorcyzmować i czasem nawet się udawało, ale zawsze wracał. Zawsze. A nie ma innego wyjścia by pozbyć się demona nie zabijając przy tym opętanego. Być może powinienem zrobić to drugie. By uratować swoich bliskich. Nie jestem jednak pewien, czy on mi na to pozwoli. Czy nie powstrzyma moich rąk. Czy nie sparaliżuje moich palców, bym liny nie dał rady pod sufitem zawiesić.
Nie dam rady już mu się opierać. Coraz częściej mu ulegam, żeby tylko mieć już spokój. Oddaje mu swoje ciało, żeby już się nie męczyć i wtedy moja świadomość odpływa w słodki niebyt. Dopóki coś jej z tego nie wyciągnie. I wtedy znowu trzeba walczyć. I tak kurwa do zajebania. Więc może lepiej zabić nas oboje, zanim on skrzywdzi kogoś z moich bliskich. Tyle że ci bliscy też będą potem cierpieć z powodu mojej śmierci. Bo oni nie wiedzą nic o demonie, jakżeby mogli wiedzieć. Oczywiście nie raz z nim rozmawiali, myśląc, że to ja i nabierali się na jego diabelskie sztuczki.
Nawet kiedy jestem świadomy, bardzo często nie wiem, które myśli są jego, a które moje. Nie raz i nie dwa, byłem pewien, że to mówię ja, a potem się okazywało, że to mówi on. Albo odwrotnie. Często boję się, nie chcę dopuszczać się do siebie tej myśli, a jednak dopuszczam, że to wszystko może właśnie jest jak w Scooby-Doo. Że zdejmę demonowi z twarzy maskę i się okaże, że to nie tylko jest człowiek, a nawet i ja sam.
Muszę już kończyć. Czuję, że znowu nadchodzi. W całym ciele to czuję. A ja chcę mu ulec, choć tak bardzo nie chcę, bo nawet jeśli mu ulegnę to po chwili spokoju zacznę czuć się jak słaba szmata. Egzorcyzmy nie działają, a innych łowców demonów nie znam, więc znikąd oczekiwać pomocy. Myślę więc o szubienicy. Albo o kolejnym nieskutecznym egzorcyzmie. Albo patrzę na żyletki. A zaraz potem na leżącą obok nich morfinę...
Ostatnio zmieniony wt 21 paź 2014, 18:21 przez E.Horsztyński, łącznie zmieniany 2 razy.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

2
Ciekawa miniatura; mam nadzieję, że nie ma w tym nic osobistego, gdyż brzmi podejrzanie prawdziwie. Takie krótkie refleksje są potrzebne, zarówno piszącemu jak i czytelnikowi (choć nie każdemu, jak zwykle). Zło nazwane łatwiej dostrzec i zwalczyć. Nie wszyscy wiedzą, że pewne grzmiące i patetyczne – jak byśmy to dziś powiedzieli – wypowiedzi proroków w Starym Testamencie i ogólnie w starożytności, nie były wizją przyszłości, nieuchronnej, stworzonej przez Boga czy bogów, ale rodzajem zaklęcia, wykorzystującym zapomnianą dziś Magię Słowa, wypowiadane po to, aby nigdy się nie ziściły.
I w tym kontekście chciałbym rozumieć Twój tekst.
No i się doigrałem. Pierwszą walkę przegrałem, nie wiedząc nawet, że ją przegrałem. Zostałem opętany...
'doigrałem – przegrałem – przegrałem - zostałem' . Czterokrotnie powtórzona końcówka, dwukrotnie słowo.
I nie mam na myśli tu jakiegoś gównianego Scooby-Doo,
Nie bardzo wiedziałem co/kto to jest to Scooby-Doo. W Wiki wyczytałem, iż to jakiś pies z kreskówki. A więc nie demon. Nie bardzo więc rozumiem, co ma ten przyjazny człowiekowi zwierzak z wybitnie złośliwym demonem. Zresztą jeśli nawet coś ma (nie orientuję się dokładnie), to taka infantylna postać, bądź jej nazwa (imię), w tekście poruszającym poważną tematykę jest dla mnie zgrzytem.
ale za każdym późniejszym razem przejmował coraz większą nade mną kontrolę.
„późniejszym razem” - niezbyt fortunne ujęcie
A nie ma innego wyjścia by pozbyć się demona nie zabijając przy tym opętanego.
Przecinek po „demona”.
Być może powinienem zrobić to drugie. By uratować swoich bliskich.
Te dwa zdania połączyłbym przecinkiem.
bym liny nie dał rady pod sufitem zawiesić.
Nie dam rady już mu się opierać.
Powtórzone „nie dam rady”.
Oddaje mu swoje ciało,
Oddaję.
Tyle że ci bliscy też będą potem cierpieć z powodu mojej śmierci.
Przecinek po „Tyle”.
Nie raz i nie dwa, byłem pewien, że to mówię ja, a potem się okazywało, że to mówi on.
Napisałbym:
Nie raz i nie dwa, byłem pewien, że to mówię ja, a potem się okazywało, że on.
Często boję się, nie chcę dopuszczać się do siebie tej myśli
Drugie „się” do usunięcia.
że to nie tylko jest człowiek, a nawet i ja sam.
Wywołało to u mnie takie skojarzenie: Określenie demon pochodzi z greki (daimon) i dokładnie znaczy „wiedzący” z podkreśleniem akcentu pychy. Są to ludzkie uczucia i jako takie, mogą być, przynajmniej teoretycznie, zwalczone przez człowieka. W tradycji rzymskiej, była to istota pośrednia między bogami a człowiekiem. Może więc walka z nim, nie jest taka beznadziejna?

3
Chciałbym, by znalazło się tu miejsce jeszcze dla paru rzeczy, lepszego pokazania, że osoba pisząca rzeczywiście może być w jakiś sposób opętana/nienormalna.
Ale to jest miniatura, nie wszystko mogło się zmieścić, a to co weszło jest dobre.

Odwołanie do Scooby-Doo pasuje mi do narratora i tematu. W tej kreskówce grupa znajomych jeździła z miejsca na miejsce i rozwiązywała zagadki związane z pojawieniem się duchów, demonów i innych nadprzyrodzonych stworzeń. Za każdym razem okazywało się, że to nie potwór sprawiał problemy, ale jedynie przebrany człowiek.

Powtórzeń jest pełno, np. tu, jak i w dalszych partiach tekstu, część podał Gorgiasz.
Teraz mam chwilę, ale nie wiem jak długo jeszcze ta chwila potrwa. A może nawet i tej chwili wcale nie mam(...)
Świadomie wybrałeś taką manierę? Jeśli tak, to moim zdaniem wyszło nieźle i od tekstu pisanego przez opętanego człowieka, który chce jak najszybciej przelać swe myśli na papier, nie będę wymagał precyzji i pedanterii językowej ;)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

4
Hej,
dobrze, że jest to krótkie. Dłuższe raczej ciężko by było znieść i nie odbieraj tego jako sarkazm, po prostu zbyt luźna gadanina, każdy z nas taką kiedyś napisał, ale nie każdy wiedział, kiedy skończyć.
Czytając już tak w 1/4 wiedziałam, jakie może być zakończenie. Nie wiem, czy to dobrze. I właściwie nie ruszyło mnie szczególnie poza fragmentem "i tak kurwa do zajebania", zobaczyłam, że wreszcie narratora dźgnęły jakieś emocje. Trochę musiałam się ratować wyobrażeniem, że opowiadanie czytał Michał Żebrowski. Tekst dużo zyskał :)
Myślę, że teksty przemyśleniowe mają najbardziej pod górkę. Zobacz: nie wiemy, jak się koleś nazywa, ile ma lat, jaką ma pracę i dlaczego jest to właśnie czyszczenie klimatyzacji w hutach. Dlaczego ma więc nas obchodzić, co myśli? Musisz znaleźć kluczyk do zainteresowania czytelników.
Proponuję podarować bohaterowi kota - wtedy czytelnik ma punkt zaczepienia. Co się stanie z kotem po śmierci bohatera? Czy kot widzi jego stan? A może kot jest władcą demonów i siłą sprawczą opętania? Kot to tylko przykład, postać równie dobrze może deklamować swój monolog nad nowo zakupionym tosterem. Co zrobisz z tym tosterem, nie wiem. Twój toster, twoja sprawa.
Pozdrówka!

5
Nie bardzo wiedziałem co/kto to jest to Scooby-Doo
No c'mon, miałeś szlaban na telewizję przez całe dzieciństwo ;)?
Świadomie wybrałeś taką manierę?
Oczywiście. Nie jestem przecież takim początkującym co by nasadził taką mnogość powtórzeń w takim krótkim opowiadaniu ;)
Proponuję podarować bohaterowi kota - wtedy czytelnik ma punkt zaczepienia. Co się stanie z kotem po śmierci bohatera? Czy kot widzi jego stan?
Zamiast kota masz rodzinę.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

6
E.Horsztyński pisze:Zamiast kota masz rodzinę.
W takim razie coś poszło nie tak, bo po przeczytaniu w ogóle nie pamiętałam nic o rodzinie. Więc przeczytałam jeszcze raz. Znalazłam tylko krótkie wzmianki płaskie jak trzynastka. A mi chodzi o konkret. Szczegół warty uwzględnienia.
PS. W temacie rodziny koty nawet lepiej się sprawdzają :D

9
No spoko, to popracuj nad uzależnieniem, bo fragment brzmi, jakbyś wiedzę na temat wziął z ulotki w poradni rejonowej.

Edit -> Swoją drogą, samo określenie "byłem uzależniony" sporo mówi o Twojej orientacji w tych kwestiach. 8)
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

10
Swoją drogą, samo określenie "byłem uzależniony" sporo mówi o Twojej orientacji w tych kwestiach.
Najpierw napisałem, że jestem uzależniony, ale potem edytowałem na "byłem" bo tak mi demon podpowiedział. Szepcze mi, że już wcale nie jestem, a to że ostatnio znów popłynąłem to było dlatego, że chciałem, a nie dlatego, że muszę.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

11
(...) a to że ostatnio znów popłynąłem to było dlatego, że chciałem, a nie dlatego, że muszę.
„Człowiek może robić, co chce, ale nie może chcieć, czego chce”.
/A. Schopenhauer/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”