Z życia wzięte

1
WWW Postanowiłam. Dziś jej powiem. Nie mogę dłużej tego trzymać w sekrecie, skoro chodzi o tak wspaniałe uczucie, jakim jest miłość. Zrobię to na przerwie, gdy będziemy z dala od innych. Tak. Tym razem się nie cofnę.
WWW Pokrzepiona postanowieniem, które już nieraz sobie składałam, skończyłam jeść śniadanie i ruszyłam na przystanek. Dzisiejszy dzień był wprost idealny. Słońce świeciło, przeganiając ostatnie mrozy. Trawa pięknie się zieleniła. Nawet słyszałam śpiew ptaszków! Wiosna wszystko budziła do życia, a ja czułam jak rozpiera mnie entuzjazm i niczym nie uzasadniona euforia. Radości nie zaćmił nawet przepełniony autobus.
WWW Także wszyscy w szkole byli jacyś bardziej żywi. Nauczyciele wręcz mieli problem zapanować nad wesołymi gromadkami, w jakie przemieniły się klasy z mojej szkoły. Chyba nawet dyrektor - zwykle ziemny ponurak, tylko szukający okazji, aby kogoś ukarać – szedł korytarzem z uśmiechem. Właśnie w takiej atmosferze czekałam, aż Iza przyjedzie do szkoły. Była w innej grupie niż ja i przychodziła dwie godziny później.
WWW I choć czekałam na nią, nie zdołałam jej złapać przed rozpoczęciem lekcji. Jednak ledwie zaczęła się kolejna przerwa, a już ją zobaczyłam. To chyba los kazał jej iść mnie poszukać. Przywitałyśmy się jak to dwie najlepsze przyjaciółki, ku niezrozumiałej dla mnie wesołości chłopaków z klasy. Gadaliśmy krótką chwilę. Rozmowa jakoś zeszła na Marcina. Iza znała go od bardzo dawna i właściwie byli ze sobą tak blisko, że wszyscy uważaliśmy ich za parę. Choć sami tego nie potwierdzali, to jednak fakt, iż żadne z nich nie szukało swojej drugiej połówki, co nieco zdradzał na ten temat.
WWW W każdym razie, nasz znajomy proponował wypad do kina jutro po szkole i chcieli wiedzieć, czy nie wybrałabym się z nimi. Jakoś nigdy nie potrafiłam im odmówić, choć oczywiście nie mogłam się jeszcze zgodzić. To przypomniało mi o porannym postanowieniu. Już chciałam zaproponować, byśmy poszli w bardziej ustronne miejsce, gdy z radiowęzła rozległ się głos, wzywający wszystkie trójki klasowe do pokoju dyrektora. Iza ciężko westchnęła. Nikt nie lubił takich spotkań, a ona jako przewodnicząca nie mogła się od nich wykpić. Szybko pomaszerowała, wypełnić swój obowiązek.
WWW To było jak zwiastun. Następny miałam wuef. Niestety trenerka - tak jak i szyba - nie wytrzymała dowcipności naszej klasy i musieliśmy latać dodatkowe, koedukacyjne okrążenia. Nim skończyliśmy, zaczęła się kolejna lekcja. Polonistka oczywiście stwierdziła, że skoro nie potrafimy przyjść punktualnie, to wyjść też nie musimy. Wszelkie skargi ripostowała tradycyjnym: „Przerwa jest dla nauczyciela.” Więc dosyć czasu by pogadać miałam dopiero po fizyce, jednak i tak nic nie zdziałałam. Gdy wreszcie znalazłam moją przyjaciółkę, traf chciał, że grupa jej koleżanek jakby przykleiła ją do siebie. Były nierozerwalne. I jak tu znaleźć chwile intymności, aby porozmawiać w cztery oczy?
WWW Siedząc na chemii i patrząc przez okno na szczęśliwców, którzy już skończyli zajęcia, dumałam. Może to mój anioł stróż chce mnie powstrzymać? Albo fatum jak greków, tak i teraz mnie ściga? Albo los przeznaczył mi, być nieszczęśliwie zakochaną i nie pozwala tego zmienić?
WWW Z zamyślenia wyrwała mnie nauczycielka, pytając, czy słucham, co właśnie tłumaczy. Odruchowo odparłam: tak. Przecież nie powiem jej, że mam gdzieś to co mówi i chodzą mi teraz ważniejsze sprawy po głowie niż jakieś tłuszcze. Nie uwierzyła i zaczęła zadawać mi pytania. Ona naprawdę wierzy, że coś w ten sposób wskóra? Przecież wszyscy jesteśmy jedną paczką! Tomek już pisał dużymi literami odpowiedzi w zeszycie. Te bynajmniej nie zadowoliły panią psor, jednak po chwili dalej prowadziła zajęcia, co jakiś czas zerkając na mnie.
WWW Gdyby ktoś z rana powiedział mi, jak ten dzień będzie wyglądał, wyśmiałabym jego pesymizm. Teraz bolałam nad swym optymizmem. Wszystko wyglądało tak pięknie. Wydawało się, że dziś wszystko musi się udać. I chyba w tym tkwił problem, to było zbyt cudowne, aby być prawdziwe.
WWW Wreszcie zadzwonił ostatni dzwonek, kończąc dzisiejsze zajęcia. Powłóczając nogami, wyszłam ze szkoły jako ostatnia. Przeszłam obok czekającej Izy, nawet jej nie zauważając. Zorientowałam się dopiero, gdy spytała, czy wszystko zemną w porządku. Potwierdziłam, ostrożnie się rozglądając. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby nagle wylądowali kosmici albo coś. Jednak nie, nic nie wskazywało na to, że coś mi przeszkodzi. Przełknęłam gule w gardle i powiedziałam jednym tchem:
WWW -Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć, kocham Marcina, wiem jacy jesteście sobie bliscy, ale to silniejsze ode mnie...
WWW -A ja tu kombinuję, jak was tu zeswatać.
WWW -... wiem, że nie powinnam. Zaraz, co?



Dziękuję za przeczytanie. Chyba nie cierpiałeś tak bardzo.
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 19:01 przez Thug, łącznie zmieniany 4 razy.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

2
Nikt się jeszcze nie wypowiedział, więc wrzucam kilka przemyśleń:

Nieścisłość, która rzuciła mi się w oczy, to optymizm bohaterki. Jest wesolutka, a przecież czeka ją rozmowa, która prawdopodobnie przyjemna nie będzie. Ma wyznać przyjaciółce, że jest zakochana w jej chłopaku (upraszczam, wiem, że oficjalnie parą nie są). Moim zdaniem powinna się w takiej sytuacji zamartwiać, zastanawiać, jak Iza przyjmie wiadomość.

Druga rzecz: Opis dnia w szkole jest trochę rozwlekły, końcówka - lakoniczna. Podejrzewam, że chciałeś uzyskać efekt stopniowego budowania napięcia oczekiwaniem na konfrontację, a potem zaskoczyć czytelnika pozytywną reakcją Izy. W moim przypadku wyszło tak, że początek mnie zainteresował, środek - ździebko znudził (okazja do rozmowy, nie wyszło, znowu okazja, nie wyszło, znowu okazja, nie wyszło... ziew...), zakończenie owszem, zdziwiło mnie, ale nie odczułem "ciosu".
Tytuł sugeruje, że to opis prawdziwej sytuacji. Jeżeli tak jest, trudno się dziwić, że wydarzenia od pierwszego do ostatniego dzwonka nie są zbyt wciągające. Skróciłbym jednak ten fragment do minimum i zamiast szczegółowo opisywać niewiele wnoszące wydarzenia z życia szkolnego (np. sytuacja na lekcji chemii) skupiłbym się mocniej na przemyśleniach i rozterkach bohaterki (podkreślam, mocniej - one tam są, tylko trochę rozwodnione). Przed samą końcówką zbudowałbym trochę napięcia, żeby odpowiedź Izy wywarła na czytelniku większe wrażenie.

Warsztatowo jest fajnie. Tak, jak w którymś Twoim tekście, chyba z marca, roiło się od błędów, tak tutaj czyta się płynnie i przyjemnie, z nielicznymi drobnymi potknięciami.
Chyba nie cierpiałeś tak bardzo.
Nie cierpiałem w ogóle, przeczytałem z zainteresowaniem, ogólne wrażenie: pozytywne.

3
Tragedii nie ma, tylko ten nieszczęsny środek, który wygląda jak relacja zniechęconego ucznia wysłanego do szkoły mimo swej woli.
Narratorka, nawet skoncentrowana na tym, co ją czeka, powinna chyba przekazać więcej z otaczającej ją rzeczywistości; nawet zakomunikować swój stan psychiczny.

Ale jest okej, czego nie zacierają nawet pojawiające się błędy.
I tak muszę czekać 30 dni, co jest okrutne ze strony administratorów. Gdyby ktoś jednak był niecierpliwy albo ciekawy, może wejść na pewnego bloga:

www.witaliskita.blog.pl

Znaleźć można mnie też na pewnym portalu społecznościowym, ale to ostateczność. Tam będę hasał, gdy sława weźmie mnie w obroty.

4
Hej,

Po pierwsze, fajnie jest obserwować jak robisz duże postępy :)
Nauczyciele wręcz mieli problem zapanować nad wesołymi gromadkami, w jakie przemieniły się klasy z mojej szkoły.
Zdanie brzmi średnio, a poza tym, czym jest na co dzień, w szkole, grupa ludzi z jednej klasy, jak nie wesołą gromadką?
Chyba nawet dyrektor - zwykle ziemny ponurak(...)
Miał być ziemny, przyziemny czy zimny? :)
Przywitałyśmy się jak to dwie najlepsze przyjaciółki, ku niezrozumiałej dla mnie wesołości chłopaków z klasy. Gadaliśmy krótką chwilę.
Gadałyśmy, bo to dziewczyny.
To było jak zwiastun. Następny miałam wuef. Niestety trenerka - tak jak i szyba - nie wytrzymała dowcipności naszej klasy i musieliśmy latać dodatkowe, koedukacyjne okrążenia.
Może kiepski ze mnie odbiorca, ale ten fragment powala mnie skrótami myślowymi i chaosem.
Zwiastun, wuef, trenerka (nauczycielka?) , szyba i koedukacyjne okrążenia (chłopcy i dziewczęta nie mają zajęć wychowania fizycznego osobno?). O co chodzi?
Gdy wreszcie znalazłam moją przyjaciółkę, traf chciał, że grupa jej koleżanek jakby przykleiła ją do siebie.
Wydaje mi się że naturalniejsze byłoby "przykleiła się do niej".
Z zamyślenia wyrwała mnie nauczycielka, pytając, czy słucham, co właśnie tłumaczy. Odruchowo odparłam: tak. Przecież nie powiem jej, że mam gdzieś to co mówi i chodzą mi teraz ważniejsze sprawy po głowie niż jakieś tłuszcze. Nie uwierzyła i zaczęła zadawać mi pytania. Ona naprawdę wierzy, że coś w ten sposób wskóra? Przecież wszyscy jesteśmy jedną paczką! Tomek już pisał dużymi literami odpowiedzi w zeszycie. Te bynajmniej nie zadowoliły panią psor, jednak po chwili dalej prowadziła zajęcia, co jakiś czas zerkając na mnie.
Tego fragmentu tez nie łapię. Co niby miałaby chcieć wskórać nauczycielka? Widziała, że dziewczyna nie słucha to ją przepytała. I co solidarność klasowa zmienia w tej sytuacji? A jeśli już taka solidarność występuje to dlaczego bohaterka z nikim przez cały dzień nie zamieniła słowa? Przecież są jedną paczką.

Nie cierpiałem.

Thugu, piszesz coraz lepiej, bez wątpienia.
Sama historia mnie nie porwała, bo to nie moje klimaty. Przez cały ten dzień zajęć nudziłem się razem z bohaterką (chyba że taki miałeś zamysł) i odetchnąłem głębiej kiedy w końcu udało się "dorwać" Izę.
Mam wrażenie, że dzisiejsza bohaterka po prostu wysłałaby sms :)
Będzie ciąg dlaszy?

Pozdrawiam,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

5
Pomysł na scenę dobry, reszta niedobra.

UZASADNIENIE:


Opinię o tekście uzasadniam słabym językiem, niepotrzebnymi dygresjami i naiwną konstrukcją postaci.

Podpisano,
Śfjontkofski
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

6
To było jak zwiastun. Następny miałam wuef. Niestety trenerka - tak jak i szyba - nie wytrzymała dowcipności naszej klasy i musieliśmy latać dodatkowe, koedukacyjne okrążenia.

To chyba proste. Klasa rozbiła szybę, to biegała sobie razem. :)
Tak samo "grupa koleżanek, która przykleiła ją do siebie" może być zrozumiane trochę inaczej: włączyli ją do swego środowiska, nie pozwalając jej decydować, wyrazić sprzeciwu itp.

W ogóle cieszą mnie te wszystkie opinie, że tak nie powinno być, bo tak nie jest w świecie rzeczywistym itp. (tu piszę bardziej ogólnie - odnośnie tego, co zaobserwowałem na tym forum).

Tekst nie jest genialny, ale nie jest też dramatycznie słaby - jest okej, może stanowić fundament do dalszych działań. Osobiście poświęciłbym trochę więcej miejsca szkolnym realiom - już znalazłoby się więcej fanów.
I tak muszę czekać 30 dni, co jest okrutne ze strony administratorów. Gdyby ktoś jednak był niecierpliwy albo ciekawy, może wejść na pewnego bloga:

www.witaliskita.blog.pl

Znaleźć można mnie też na pewnym portalu społecznościowym, ale to ostateczność. Tam będę hasał, gdy sława weźmie mnie w obroty.

7
witalis_kita pisze:Osobiście poświęciłbym trochę więcej miejsca szkolnym realiom - już znalazłoby się więcej fanów.
_________________
Właśnie one są tu niepotrzebne.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

8
Zaskakująco jak dla mnie dużo komentarzy, zwłaszcza, że jak sami powiedzieliście, tekst nie jest jakiś specjalny. Dlatego bardzo wam dziękuję :)
Miał być ziemny, przyziemny czy zimny?
Oczywiście masz rację, zimny.
Zwiastun, wuef, trenerka (nauczycielka?) , szyba i koedukacyjne okrążenia (chłopcy i dziewczęta nie mają zajęć wychowania fizycznego osobno?). O co chodzi?
W skrócie jak napisał witalis_kita. "Klasa rozbiła szybę, to biegała sobie razem"
Tego fragmentu tez nie łapię. Co niby miałaby chcieć wskórać nauczycielka? Widziała, że dziewczyna nie słucha to ją przepytała. I co solidarność klasowa zmienia w tej sytuacji? A jeśli już taka solidarność występuje to dlaczego bohaterka z nikim przez cały dzień nie zamieniła słowa? Przecież są jedną paczką.
Zawsze sądziłem, że w ten sposób nauczyciel chce sprawić, aby uczeń uważał na lekcji. Stąd ten zwrot. Solidarność w klasie z tego co widziałem, ma różny poziom do różnych osób z klasy i przy różnych sytuacjach. Raz cicho podpowiadają, a dla innych po prostu kibicują, czy korzystają z okazji, że nauczyciel jest zajęty swoją ofiarą. Nie ma scen rozmowy z innymi, ale czy to oznacza, że się one nie odbyły? :) Nie chciałem się bardziej rozwodzić na boki niż teraz to zrobiłem. Zresztą widzę, jedni sądzą, że i tak za dużo, inni wręcz przeciwnie.
Będzie ciąg dlaszy?
Niee. Nie wystarczy ci, to co ci posłałem? :)

Dobra, była jeszcze rozmowa na sb.
Czym właściwie miał być tekst? Po pierwsze treningiem i testem. Dawno tu nie wrzucałem, a ciężko mi samemu oceniać postępy (a nawet czy jakieś są) oraz kolejną próbą wczucia się w nią.
Za pomocą tekstu chciałem przekazać uczucia z matury. Początek miał być przejaskrawiony optymizmem, wręcz w miarę możliwości zarazić wesołością. Potem utrudnienia (wyniki innych), sprawiające, że powoli przestaje się wierzyć w pozytywny wynik. Znużenie, rozdrażnienie, aż do rezygnacji. Na końcu miał być pozytywny wynik, którego po tym wszystkim bohater się nie spodziewał. Zakończenie nie miało zaskoczyć czytającego. Chciałem nie tyle wyrazić, co zasiać takie uczucia. Gdy o tym pomyślałem, takie wydarzenie wydały mi się najlepszym sposobem.
Jeśli optymizm w miejscu zdenerwowania (lub stresu) jest dziwny, to przepraszam. Dla mnie nie jest on czymś specjalnie niezwykłym.

Jeszcze raz dziękuję, za wszystkie komentarze.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

9
Sepryot pisze:
witalis_kita pisze:Osobiście poświęciłbym trochę więcej miejsca szkolnym realiom - już znalazłoby się więcej fanów.
_________________
Właśnie one są tu niepotrzebne.

Jeśli tekst ma trochę inne ambicje, niż przynależność to literatury młodzieżowej, to rzeczywiście nie są potrzebne.
I tak muszę czekać 30 dni, co jest okrutne ze strony administratorów. Gdyby ktoś jednak był niecierpliwy albo ciekawy, może wejść na pewnego bloga:

www.witaliskita.blog.pl

Znaleźć można mnie też na pewnym portalu społecznościowym, ale to ostateczność. Tam będę hasał, gdy sława weźmie mnie w obroty.

10
Thug pisze:Słońce świeciło, przeganiając ostatnie mrozy. Trawa pięknie się zieleniła.
Skoro trawa pięknie się zieleniła, to słońce przegania raczej przymrozek, niż ostatnie mrozy.
Thug pisze:Także wszyscy w szkole byli jacyś bardziej żywi.
Bardziej by mi pasowało: bardziej ożywieni. Bo przecież chodzi Ci o nastrój?
Thug pisze:Chyba nawet dyrektor - zwykle ziemny ponurak, tylko szukający okazji, aby kogoś ukarać – szedł korytarzem z uśmiechem.
Wyrzuć to chyba. Chyba dyrektor, chyba szedł, czy chyba z uśmiechem?
Thug pisze:czekałam, aż Iza przyjedzie do szkoły. Była w innej grupie niż ja i przychodziła dwie godziny później.
WWW I choć czekałam na nią, nie zdołałam jej złapać przed rozpoczęciem lekcji. Jednak ledwie zaczęła się kolejna przerwa, a już ją zobaczyłam.
A nie prościej byłoby: Zobaczyłam ją dopiero na trzeciej przerwie?
Thug pisze:Przywitałyśmy się jak to dwie najlepsze przyjaciółki, ku niezrozumiałej dla mnie wesołości chłopaków z klasy.
A jak się witają dwie najlepsze przyjaciółki? Z doświadczenia wiem, że różnie, więc daj jakiś konkret: Uściskałyśmy się, albo objęłyśmy, albo ucałowałyśmy... Wtedy i radość chłopaków będzie zrozumiała.
Thug pisze:Gadaliśmy krótką chwilę.
Jeżeli tylko dziewczyny, to Gadałyśmy.
Thug pisze:Rozmowa jakoś zeszła na Marcina.
Podkreślone - zbędne.
Thug pisze:Choć sami tego nie potwierdzali, to jednak fakt, iż żadne z nich nie szukało swojej drugiej połówki, co nieco zdradzał na ten temat.
Fakt nie może zdradzać na temat. Wystarczyłoby: Choć sami tego nie potwierdzali, to jednak żadne z nich nie szukało swojej drugiej połówki.
Thug pisze:W każdym razie, nasz znajomy proponował wypad do kina jutro po szkole i chcieli wiedzieć, czy nie wybrałabym się z nimi. Jakoś nigdy nie potrafiłam im odmówić, choć oczywiście nie mogłam się jeszcze zgodzić. To przypomniało mi o porannym postanowieniu. Już chciałam zaproponować, byśmy poszli w bardziej ustronne miejsce,
Tutaj się pogubiłam. Narratorka gadała z Izą, a tu nagle jakiś znajomy proponuje, zaś oni chcieliby wiedzieć? Jeśli Iza z Marcinem wybierali się do kina, to napisz to wprost, używając imion. I znowu: byśmy poszli... To ile osób prowadzi tę rozmowę?

Tyle na razie. Jeszcze tu wrócę :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

11
A teraz ciąg dalszy.
Thug pisze:Nikt nie lubił takich spotkań, a ona jako przewodnicząca nie mogła się od nich wykpić. Szybko pomaszerowała, wypełnić swój obowiązek.
Podkreślone - zbędne. Nie dopowiadaj tak dobitnie, to tylko niepotrzebnie obciąża narrację. Skoro nie mogła się wykpić, to wiadomo, że musiała pójść. Że był to obowiązek, a nie przyjemność, też wynika z poprzedniego zdania.
Thug pisze:Niestety trenerka - tak jak i szyba - nie wytrzymała dowcipności naszej klasy
A tu z kolei czegoś jest za mało: co to za szyba? W drzwiach? W oknie?
Thug pisze:1. Więc dosyć czasu by pogadać miałam dopiero po fizyce, jednak i tak nic nie zdziałałam. Gdy wreszcie znalazłam moją przyjaciółkę, traf chciał, że grupa jej koleżanek jakby przykleiła ją do siebie. 2. Były nierozerwalne.
1. Trochę to koślawe. Pomijam fakt, że czasu, by pogadać, nigdy nie ma dosyć. Uprościłabym: Więcej czasu, by pogadać, miałam...
Dalej znów nie rozumiem. Wydawało mi się, że one chodzą do jednej klasy (pisałeś o innej grupie, lecz klasa może być dzielona na grupy). Skąd więc to szukanie się? Dalej: jej koleżanki (czyli Izy) są również koleżankami narratorki, gdyż koleżanka to określenie dość neutralne, oznaczające właśnie dziewczynę z tej samej klasy, a nawet ze szkoły. Tu pasowałoby coś prostego, co nie wprowadza zamieszania: ciągle otaczały ją inne dziewczyny albo podobnie.
2. Nierozerwalne? To już prędzej nierozłączne, chociaż to też byłoby trochę na wyrost.
Thug pisze:Albo fatum jak greków, tak i teraz mnie ściga?
...Jak niegdyś Greków
Thug pisze:chodzą mi teraz ważniejsze sprawy po głowie niż jakieś tłuszcze.
mam teraz w głowie ważniejsze sprawy, niż jakieś tam tłuszcze.
Thug pisze:Te bynajmniej nie zadowoliły panią psor, jednak po chwili dalej prowadziła zajęcia, co jakiś czas zerkając na mnie.
Zadowoliły panią psor - nie zadowoliły PANI psor.
Odpytywanie trwa zwykle dłużej, niż chwilę. Lepiej by brzmiało: jednak wróciła do zajęć, zerkając na mnie od czasu do czasu albo podobnie.
Thug pisze:to było zbyt cudowne, aby być prawdziwe.
Jednak zdecydowałabym się na: aby było prawdziwe.
Thug pisze:Wreszcie zadzwonił ostatni dzwonek, kończąc dzisiejsze zajęcia.
Do wywalenia.
Thug pisze:Potwierdziłam, ostrożnie się rozglądając. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby nagle wylądowali kosmici albo coś.
A ci kosmici to wyskakują zupełnie bez przyczyny, jak diabeł z pudełka. Właśnie tu przydałoby się wyjaśnienie: wylądowali kosmici albo coś, żeby znowu mi przeszkodzić. Wtedy przeróbki wymagałoby też następne zdanie.

W tym koktajlu brakuje mi składnika, na który już zwrócił uwagę Articuno. Dziewczyna zakochała się, więc jest cała w skowronkach. OK. Ale - zakochała się w chłopaku swojej najlepszej przyjaciółki. I to jest problem. Tutaj powinno się pojawić napięcie, wiążące się z dylematem: powiedzieć, nie powiedzieć? Teraz, od razu, czy poczekać jeszcze? A co Iza na to? To przecież może być nawet koniec ich przyjaźni; sprawa niebagatelna. Ty natomiast piszesz głównie o tym, że dziewczyny nie mają czasu pogadać, a po paru godzinach w szkole dobry humor bohaterki znika jak sen jaki złoty. Fakt faktem, szkoła każdemu potrafi dać się we znaki, lecz jest to jakby trochę obok tematu. Równie dobrze Twoja narratorka mogłaby mieć w zanadrzu wiadomość, że rodzice zafundowali jej jakiś atrakcyjny wyjazd i pozwolili zabrać koleżankę. Dopiero na samym końcu piszesz o guli w gardle, lecz to ciut za mało, jak na dylemat tej rangi.
Jeżeli chodzi o sposób pisania, to zwracaj uwagę na powtórzenia nie wprost, czyli innymi słowami, lecz prawie tego samego, co było w poprzednim zdaniu. Pewne sytuacje wystarczy tylko zasygnalizować, wszyscy je znamy z codziennych doświadczeń.
A pointa mi się nawet spodobała.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”