Dziadek "Jakmubyło"

1
...na oko ma pięćset lat, więc uchodzi za grzdyla. Jednak z niewytłumaczalnych powodów utrzymuje, że gdy nie może zasnąć i kiedy liczy, żadną miarą nie może dorachować się lat spędzonych tu. Nie pamięta, kiedy ostatnio sobie coś przypomniał, jakąś znaną twarz, jakiś solidnie przepłakany pogrzeb. Nie wie, czy jest kawalerem, czy bezpowrotnie szczęśliwym małżonkiem, czy jakaś zleżała hurysa ma jeszcze do niego jakieś prawa.

Pocieszam go jak umiem. Ale że nie jestem obcykany w prostowaniu zapętlonych charakterów, moje trudy idą na marne. Usprawiedliwiam się pod nosem, że ciężko mi przytulić go do serca na dużą odległość.

Dodatkowym utrudnieniem jest to, że dziadzio nie słyszy na zewnątrz, tylko do środka, więc po pewnym czasie tracę cierpliwość. Mija mi wszelka rozsądna motywacja do kontynuowania współczucia, macham ręką na jego tarapaty i stwierdzam, że jest sobie winien sam, bo kto to widział, by w tak bobaskowym wieku mieć sklerozę!

Ja w jego latach bywałem w mieście, ocierałem się o przecudne widoki opery, a raz miałem fart, bo niewiele brakowało, bym nadział się na przechodzącego biletera z filharmonii. Więc gdzie dziadkowi do moich doświadczeń, wspomnień i niewypowiedzianych westchnień, gdzie mu konkurować i skrabać się na afisz z tymi swoimi zwapniałymi boleściami?

II

...dziwne, lecz za młodu dziadkiem nie był. Wypreparowany z minionej zadziorności, promieniejący refleksyjnym zasmuceniem, depresją wynikającą z tułaczki po fartach i niefartach, żył mimochodem, żył kaszląco, piskliwie i siłą rozpędu. Wstrząsany przypomnieniami, których za dobrze nie pamiętał, dopominał się respektu, poważania, szacunku dla swojego wieku.

Błąkał się po doświadczeniach, sympatiach i antypatiach. Nie uznawał żadnych sprzeciwów i autorytetów. Bronił się przed własną starością. Śmieszny, nieporadny dziadek, w młodych sekwencjach swojego żywota nosił imię sławnego bohatera, który kogoś zarąbał. Teraz nosił imię przydzielonej renty.

Zmartwiony swoim zanikaniem, swoim wsiąkaniem w przeszłość przeputanych projektów, pragnący zawojować sobą tych, co się nim rozweselali, co nim się posługiwali jak prawidłem na buty, wieszakiem do suszenia kapeluszy, kapiącym parasolem wyjętym z deszczowej mgiełki, strapiony brakiem perspektyw, pozostawał w przekonaniu, że jest sam.

I był. Choć niekiedy posuwał się do międlenia w sobie przytłaczających wspomnień, choć zdawał sobie sprawę, że gdzie by nie splunął, tam wyrastały myśli obfitujące w sążniste zapowiedzi, oprawne w slogan i kołtun, w obietnice bez pokrycia, choć jeszcze wiedział, że, jak dotąd, zmuszony jest do zmartwień, z których nic nie wynika, do noszenia numeru renty, do spotykania się ze szlachetnością tylko w lustrze, to przecież sądził innych swoją miarą, to przecież lęk o własne brodawki przysposobił go do wiary w cuda, zmusił do otoczenia się metafizyką, do używania ciężkich dział nadrealizmu, do oszańcowania się dydaktyką dla marynat.
Ostatnio zmieniony wt 31 lip 2012, 23:38 przez Owsianko, łącznie zmieniany 3 razy.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

2
Owsianko pisze:żadną miarą nie może dorachować się lat spędzonych tu
Spędzonych tu lat, brzmi lepiej, gładziej się czyta ; ).
Owsianko pisze:Dodatkowym utrudnieniem jest to, że dziadzio nie słyszy na zewnątrz, tylko do środka, więc po pewnym czasie tracę cierpliwość. Mija mi wszelka rozsądna motywacja do kontynuowania współczucia, macham ręką na jego tarapaty i stwierdzam, że jest sobie winien sam, bo kto to widział, by w tak bobaskowym wieku mieć sklerozę!

Ja w jego latach bywałem w mieście, ocierałem się o przecudne widoki opery, a raz miałem fart, bo niewiele brakowało, bym nadział się na przechodzącego biletera z filharmonii. Więc gdzie dziadkowi do moich doświadczeń, wspomnień i niewypowiedzianych westchnień, gdzie mu konkurować i skrabać się na afisz z tymi swoimi zwapniałymi boleściami?
Z tego fragmentu wynika, że narrator zwraca się do bohatera utworu słowem "dziadzio" pieszczotliwie, a nie dlatego, że jest jego wnuczkiem, czy mam rację, czy są tutaj jakieś błędy logiczne?

Owsianko pisze:żył mimochodem, żył kaszląco, piskliwie i siłą rozpędu.
Nie wiem dlaczego, ale szczególnie spodobał mi się ten fragment.
Owsianko pisze:Śmieszny, nieporadny dziadek, w młodych sekwencjach swojego żywota nosił imię sławnego bohatera, który kogoś zarąbał
"Zarąbał" mi nie pasuje. Takie kosmetyczne zabiegi, kłuje w uszy podczas czytania, nie pasuje do lekkości i jednocześnie wzniosłości opisu bohatera ; ).

Tekst mi się podobał. Pamiętam, że komentowałam już coś twojego tutaj i chyba rozwinąłeś się od tamtego czasu. Pozdrawiam.

3
(...) żadną miarą nie może dorachować się lat spędzonych tu.
KaiCyz ma rację: spędzonych tu lat.
(...) czy jakaś zleżała hurysa ma jeszcze do niego jakieś prawa.
Powtórzenie.
Pocieszam go jak umiem.
Przecinek po "go" - dwa czasowniki osobowe nie mogą tak po prostu obok siebie żyć, bez żadnego znaku interpunkcyjnego czy spójnika.
(...) skrabać się na afisz (...)
What the hell? :D Jakaś literówka? Słownik nie zna tego słowa. Google pokazuje jako trzeci wynik Twoje opowiadanie. ;) Ach, widzę! Jeden wynik mówi, o co chodzi: poznańska gwara.
(...) żył mimochodem, żył kaszląco, piskliwie i siłą rozpędu.
Rzeczywiście, najlepsze słowa opowiadania. :) Bardzo ładne.
Śmieszny, nieporadny dziadek, w młodych sekwencjach (...)
Bez tego drugiego przecinka.

Bardzo ładnie napisany tekst. Lekko się czyta, widać też, że traktujesz język jak plac zabaw - i tak właśnie powinno być. Nasączasz akapity nutką poetyzmu, małymi detalami odróżniasz je od zwykłych, typowych tekstów. Wielki plus za to. Stylistycznie super.

Historię też czytałem z zaciekawieniem, szkoda tylko, że jej zakończenie pozostawia uczucie niepełności. Na koniec zamiast kiwać z uznaniem głową, miałem wrażenie, że to niedokończony tekst. Brakowało mi zamknięcia, celu podróży, końcowego przystanku, przy którym ogrzeję myśli i usmażę kiełbaskę. To poważna sprawa, bo przez to najprawdopodobniej nie zapamiętam Twojego tekstu, jakkolwiek dobrze nie jest napisany. Ostatecznie brakuje mu trochę treści. Niedosyca.
Usprawiedliwiam się pod nosem, że ciężko mi przytulić go do serca na dużą odległość.
Ja w jego latach bywałem w mieście, ocierałem się o przecudne widoki opery, a raz miałem fart, bo niewiele brakowało, bym nadział się na przechodzącego biletera z filharmonii.
A te zdania wprowadziły mnie w konsternację. Czy rzucasz nam tutaj jakieś wyzwanie? To jakaś zagadka? Po przeczytaniu tych dwóch zdań odniosłem wrażenie, jakbyśmy nie mówili o ludziach tylko jakiś przedmiotach albo zwierzętach, i jakby na tym polegał cały myk, ale chyba nie, prawda? Jest o rencie i tak dalej. To są ludzie, dziadzio i narrator. Ale jeśli tak: nie do końca rozumiem powyższe.

Tekst wydaje mi się naprawdę dobry, tylko niepełny. Z tytułu usunąłbym cudzysłów, myślę, że będzie ładniej. Stylistycznie tak trzymaj - stawiaj na zabawę słowem, zrównoważoną poetyckość, finezję. Jest ciekawie.

Ale, do jasnej ciasnej, dokończ tę myśl! ;)

Pozdrawiam,
Raptryk
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
na oko ma pięćset lat, więc uchodzi za grzdyla
Dlaczego uchodzi za małe dziecko mając tyle lat?
Jednak z niewytłumaczalnych powodów utrzymuje, że gdy nie może zasnąć i kiedy liczy, żadną miarą nie może dorachować się lat spędzonych tu.
Utrzymywać coś = upierać się przy czymś. Nigdzie w tekście nie ma wzmianki o tym, że upiera się przy tym, że ma dobrą pamięć.
Nie pamięta, kiedy ostatnio sobie coś przypomniał, jakąś znaną twarz, jakiś solidnie przepłakany pogrzeb.
Namieszane. Nie pamięta pogrzebów, nie rozpoznaje twarzy?
Usprawiedliwiam się pod nosem, że ciężko mi przytulić go do serca na dużą odległość.
Czyli mieszkają daleko od siebie, czy o inną odległość chodzi?
Dodatkowym utrudnieniem jest to, że dziadzio nie słyszy na zewnątrz, tylko do środka, więc po pewnym czasie tracę cierpliwość.
Nie słyszy na zewnątrz, czy od środka?
...bo kto to widział, by w tak bobaskowym wieku mieć sklerozę!
Widział, widział. W tym wieku to normalne.
...dziwne, lecz za młodu dziadkiem nie był.
Co chciałeś tu przekazać?

Moim zdaniem jest to jeden z twoich słabszych tekstów wrzuconych na forum. Zbyt wiele niejasności w przekazie, zbyt wiele skrótów myślowych. Zwłaszcza w pierwszej części. Mimo to, opowiadanko ma swój urok, choć rzeczywiście, sprawia wrażenie wyrwanego z całości.

5
Ebru
Bardzo Ci współczuję dosłownego odczytywania podobnych tekstów. Co Ci powiedzieć? Że idiotyzmem jest doszukiwanie się logiki w groteskowych utworach? Można być BOBASKIEM w wieku pięciuset lat. Wystarczy wyobrazić sobie, że narrator ma trzy razy tyle wiosenek.
Pozdrawiam
M
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

6
Groteska, tak jak każdy gatunek w literaturze ma swoją logikę i swoje prawa. Groteską byłoby na przykład, gdybyś przedstawił dziadka jako małe dziecko. Tego nie robisz, za to opisujesz bardzo starego człowieka, który praktycznie żyje już w innym świecie. Gdzie tu groteska? Nie odebrałam tego utworu jako groteski, bo właściwie czemu? Ot, obserwacje i refleksje narratora o staruszku którego zna.

7
Ebru
skąd to przypuszczenie, że narrator ZNA staruszka? A przed wyrażaniem arbitralnych sądów na temat logiki w grotesce polecam przeczytanie i zrozumienie utworu Lewisa Carolla Polowanie na żmirłacza. A potem się wymądrzaj.


Grimzon: Wrzucenie tekstu jest zgodą na jego krytykę. Trochę stonowania proszę.

[ Dodano: Pon 30 Lip, 2012 ]
Grimzon
co innego krytyka tekstu, a ci innego rozumienie używaniach słów. Jak ta krytyka tekstu może mieć znaczenie merytoryczne, skoro komentator (Ebru) używa określeń, których nie rozumie?

[ Dodano: Pon 30 Lip, 2012 ]
używanych powinno być. Lepiej popracuj nad edytowaniem komentarzy, Panie/i Grimzon.
Ostatnio zmieniony pn 30 lip 2012, 13:40 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

8
Polecam do przeczytania "Groteskę" pod redakcją Michała Głowińskiego.

A co do logiki w grotesce, cytat z wyżej wymienionej książki:
To, co dla niej (groteski) najistotniejsze, co wyznacza wszelkie jej cechy, to właśnie swoiście traktowane dysonanse, niebędące dziełem przypadku czy wtrętem zaczerpniętym z innej artystycznej rzeczywistości. Bez świadomie założonych dysonansów groteska po prostu nie istnieje, jest niemożliwa. Nie wystarczy wszakże wskazać jedynie na ich występowanie, trzeba określić sposób ich kształtowania i funkcjonowania. Nie chodzi tu bowiem o dysonanse jakiekolwiek, byle jakie, przypadkowe, ale o sfunkcjonalizowane i wyposażone w wyraźnie wyznaczone artystyczne zadania.
I dalej...
Wszelki dysonans zatem w grotesce musi być tak pomyślany, by coś przekazywał, coś mówił o świecie, coś wyrażał, musi stać się faktem znaczącym. Gdyby tak się nie działo, mielibyśmy do czynienia z semantycznym bezładem, on wszakże z groteską nie ma nic wspólnego. Wszelkie zaś dysonanse są w niej nie tylko zharmonizowane, ale także sfunkcjonalizowane. Dysonans, gdy się pojawia, musi być po coś.

9
Ebru
To jedna z definicji groteski, ale nie jedyna i dziękuję za przytoczenie słów o logice, gdzie ich autor wcale o niej nie mówi, mówi natomiast o DYSONANSACH, czyli o czymś innym. Niejako w opozycji do niej jest zdanie Juliana Krzyżanowskiego: „…łączenie grozy i śmieszności stało się istotą groteski”.
Trudno mi analizować własny tekst i udowadniać, co w nim grozą, a co jest śmiesznością, bo to, co dla Pana/i jest wesołe, dla mnie może być smutne. To kwestia gustu i tak dalej. Lecz na pewno nie kwestia logiki, ponieważ logika w grotesce jest śmieszna właśnie.

Pozdrawiam
M
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

10
Owsianko pisze:dziękuję za przytoczenie słów o logice, gdzie ich autor wcale o niej nie mówi
Nie mówi? o.O


Od siebie ośmielę się dodać, że w trakcie lektury bardzo bolały mnie kolokwializmy (grzdyl, obcykany, międlić itd), które nie licują mi z dosyć ozdobnym językiem całości. I nie umiem niestety dostrzec tu celowego zabiegu.

13
Owsianko pisze:Że idiotyzmem jest doszukiwanie się logiki w groteskowych utworach?
Iiitam. Logiczne jest doszukiwanie się w grotesce idiotyzmów, ale w drugą stronę nie działa.
Wprost przeciwnie - właśnie groteska buduje się na logice sprzeczności.

Miniatura powyższa groteską w definicyjnym, genologicznym znaczeniu według mnie nie jest, znajdujemy jedynie elementy absurdu w językowym obrazie świata tworzonym przez narratora. Zresztą mnie się podoba ten zamysł, choć zgadzam się, że niekonsekwentny i niestabilny.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron