To oczywiście prawda, ALE... załóżmy - wysyłasz książkę, luźne kartki, choć ponumerowane.
Redakcja otrzymuje przesyłkę, Redaktor X, który pedantyzmem nie grzeszy rozpakowuje przesyłkę, rzuca ją na biurko, na stos innych, kartki się rozjeżdżają. Z czasem tekst przykrywają inne książki, część z nich również w postaci luźnych kartek. W międzyczasie Redaktor rozkopuje pół biurka, żeby znaleźć coś, co zalega głębiej, przy samym blacie - kartki się mieszają, część ginie w akcji, część spada, może trafia do kosza, itd. itd.
Po co kusić licho, skoro można posłać tekst w jednej całości, co stworzy większe prawdopodobieństwo, że w ogóle zostanie przeczytany?
Jasne, jeśli ktoś się upiera - można wysłać luzem, ale jeśli tak, radzę podpisać wszystkie strony, tzn. w nagłówku albo stopce wkleić imię, nazwisko i namiary!
Może to pierdoły, a może nie... Zależy jak na to spojrzeć.
Jak ktoś jest zdesperowany (jak ja

) to próbuje zrobić wszystko, żeby "pykło".
Aczkolwiek pewnie swoje książki wysyłasz "luzem" i wszystko się wydaje, więc może dramatyzuję
