Całość jest dość długa, więc tutaj przytoczę tylko kilka fragmentów, żeby pokazać, jak jest napisany, a zainteresowanych odsyłam do oryginału.
Bohater ma czternaście lat (to dzień jego urodzin). Ale rzecz nie dzieje się w Polsce, więc prokurator nikogo nie ściga.
Dlaczego nie uważam tego za pornografię? Dlatego, że przez cały czas jest tutaj obecny cały człowiek - ze swoimi skojarzeniami, wiedzą, wspomnieniami, uczuciami. W pornografii nie byłoby miejsca na tratwę ratunkową, szczekającego psa, samolot, Srebrne Lisy... W pornografii to wszystko zostałoby wycięte, bo liczyłyby się narządy. Tutaj wszystko jest opisywane z równą uwagą i zaangażowaniem - zarówno widok penisa w kondomie, jak i odgłos brzęczących komarów. Cała rzeczywistość jest ważna. Właśnie taka, jaka w tej chwili, tu i teraz, jawi się bohaterowi.Wtedy położyłem dłoń na jej piersi. Daisy walnęła się w czoło, przewróciła oczami (ale nie zamknęła ich), skrzywiła się w uśmiechu i jęknęła. Potem przycisnęła do siebie moją rękę i poprowadziła mnie między drzewa, uważając jak zawsze na dzikie róże i trujący bluszcz. (...)
- Wszystkiego najlepszego, Simmon.
Była to oczywista deklaracja. Nasz pocałunek z otwartymi oczami był wstępem do tego. Zsunąłem dłoń po jej plecach w majtki, a nawet (po raz pierwszy) ośmieliłem się wcisnąć czubki palców między jej pośladki. Daisy mruczała mi prosto w usta i przylgnęła do moich spodenek; zamknąłem oczy z drżeniem rozkoszy. Nie przerywając całowania, Daisy kciukiem i palcem wskazującym otworzyła moje wargi i wsunęła mi język do ust mocnymi, szybkimi ruchami.(...)
Potrząsnęła głową, rozsypując włosy, zadowolona i schyliła się, przeczesując je prawą dłonią.
- Jesteś szalony, Simmon.
Kiedy jednak uklęknąłem, aby zdjąć z niej ostatnią rzecz, bransoletkę na nodze, żachnęła się i raptownie cofnęła stopę.
- Nie!
Może schlebiałem sobie, ale chyba chciała być w tej chwili moją własnością. Wobec tego musiała mnie słuchać! Kucając przed nią poleciłem:
- To też zdejmij, Daise. (...)
Otworzyła rękę, którą dotąd miała zamkniętą. Na dłoni leżała mała paczuszka z obrazkiem przedstawiającym przystojnego Araba. Widniał na niej napis "Szejk" i jeszcze inne rzeczy.
Uśmiechnęła się słabo i kostkami dłoni starła łzy z kącików oczu.
- Wiesz, jak się z nimi obchodzić?
- Pewnie - odparłem, bo chociaż nigdy sam czegoś takiego nie nakładałem, to widziałem ich mnóstwo zużytych na brzegu; leżały jak wyrzucone wodorosty, nawet w okolicy naszego buduaru. Co więcej, pewni członkowie Patrolu Srebrnego Lisa podprowadzili raz starszym braciom parę - "Trojańczyków", nie "Szejków" - żeby napełnić je wodą i zrobić bitwę w piwnicach kaplicy, a przy okazji mówili o ich właściwym użyciu.
- Mów prawdę, Simmon!
Zrozumiałem, że Daisy chce powiedzieć, iż ona wie, jeżeli ja nie wiem. (...)
Dwoma palcami, niczym szczypcami, wyciągnąłem jednego. Wyglądał jak model pneumatycznej tratwy ratunkowej, w których zestrzeleni lotnicy czasami dryfowali całymi dniami lub tygodniami.(...)
Trzymała mnie tak w miejscu przez długą chwilę, zanim pozwoliła na jakikolwiek dalszy ruch. W górze strumienia szczekał tamten pies; poławiacze krabów z pykającym silnikiem odpłynęli dalej na Chaptico. W naszym buduarze brzęczały komary. samolot buczał w górze; jeszcze jeden dwusilnikowy - jak poznałem po głosie - leciał tak wysoko, że na pewno było widać całe Dorset jak na mapie. W pewnej chwili słaby krzyk albo wycie dotarło do nas z terenu szpitala, takie, jakie już kiedyś słyszałem przy południowo-wschodniej bryzie. Na ten odgłos Daisy zamknęła oczy i napięła wszystkie mięśnie, nie było jednak żadnego skurczu macicy. Gdy zbliżałem się do drugiego wytrysku, nagle chórem odezwały się wszystkie strażackie syreny w Dorset, przechodząc od jednego oddziału do drugiego. Daisy znowu złamała swoją zasadę, zamykając oczy i odwracając głowę na bok na rozrzuconych włosach. Wydała cichy pomruk: nie wiedziałem, czy z miłości, czy z rozbawienia syrenami, ale skorzystałem z okazji i zerknąłem w dół między nas - na mojego twardego, w kondomie... połyskującego, ale nie od krwi... jak wsuwał się i wysuwał z Daisy Moore. (...)
Ledwo skończyłem czternaście lat, a dokonałem z Daisy Moore tego, co w piosenkach miłosnych kryje się za słowem "pocałować"; tego, czego nie pokazuje kamera, gdy Dorothy Lamour i Stering Hayden zbliżają do siebie twarze w grocie za świętym wodospadem; tego, co było stałym tematem przekomarzanek Srebrnych Lisów: sedna tajemnicy dorosłego pożądania. (...)
"Ruchałem się".
To wulgarne słowo przepełniło mnie czułością.
Nie ma tematów "be" i "nie wolno". Wszystko można opisać. Ale człowiek musi być przedstawiony w całości, a nie w postaci nieistotnego dodatku do monstrualnego narządu. Nie chodzi o to, żeby przemilczeć seks, chodzi o to, żeby nie przemilczeć wszystkiego innego. Ot, i cała tajemnica, cała różnica między erotyką, a pornografią.