ravva pisze:andrzej, na litosć boską, ty do pisania jak do wroga podchodzisz, nic tylko "walcz" i "walcz"
nie tylko do pisania. jak malowałem ludziom mieszkania też tak podchodziłem. Ściana była polem walki. Każda plama wyłażąca spod farby na wierzch - wrogiem.
hmm...
zadano pytania. Mam dwie możliwości odpowiedzi:
a) chłopy i dziewczęta, pisanie jest cool, nie trzeba się wysilać, nie musicie nawet znać gramatyki. Ortografii, składni etc. też nie - wszak normą językową jest to jak gada i pisze większość. Za pierwszą książkę kupuje się wypasionego mercedesa, za drugą stawia willę, za trzecią kupuje jacht, a prywatne odrzutowce wymagają licencji pilota więc za kasę z kolejnych "dzieł" kupujcie raczej sztaby złota. I nie przemęczajcie się, jedno opowiadanie rocznie to zawyżanie normy, a kto napisze książkę częściej niż raz na pięć lat ten frajer-pracoholik.
b) pisanie jest cool ale żeby cokolwiek osiągnąć trzeba najpierw dużo kuć, napisać 300-500-700 stron wprawek, potem 10 lat zapierdalać, następne 10 już "tylko" zapieprzać, a potem ewentualnie można zwolnić tempo do dwu książek rocznie. Przez pierwsze 10 lat zarobki są gówniane, przez następne 10 w miarę przyzwoite a potem się zobaczy.
wybierzcie sobie która Wam się bardziej podoba - ale ostrzegam: jedna jest nieprawdziwa.
*
Życie to jest walka. Zawsze. Kto spocznie na laurach tego zeżrą. Sorry. Murarz na budowie musi kłaść cegły lepiej niż trzech nielegalnych Ukraińców razem wziętych. Magazynier w "biedronce" musi wykładać chemię szybciej niż inni bo w razie zwolnień to oni polecą a nie on. Pisarz musi być lepszy niż inni bo go dogonią i przegonią w wyścigu do kieszeni czytelników (a także w wyścigu po statuetki puchary i medale). Wygrywa fachowiec z talentem. Zawsze i wszędzie. Nawet przy kopaniu rowów.
Społeczeństwo mamy pasywne. Nie możecie zarażać się tą pasywnością. Nie możecie dać się zgnoić. Mnie zgnoiło liceum. Zgnoiło do tego stopnia że swoją pisaninę odważyłem się pokazać światu mając 22 lata!!! Totalny brak perspektyw wydania książki sprawił że gdy pojawiła się szansa współpracy z "fabryką" miałem w zapasie 1500 stron maszynopisu - wyłącznie opowiadania... I 2 tomy Norweskiego dziennika wymagające jeszcze pracy...
cała reszta musiała powstawać w biegu.
Gdybym nie dał się skopać, gdybym sobie szeregu rzeczy nie odpuścił, gdybym nie przerwał na rok pisania po tym jak mi dziewczyna pokazała drzwi dziś miałbym 30 książek a nie 21 (i 3 rozgrzebane). Kto wie, może nawet dostałbym kredyt na zakup willi?
Walka z gnojeniem przez ludzi, warunki, rzeczywistość jest ważna ale najcięższa i najważniejsza jest walka ze sobą. Ze zmęczeniem, lenistwem, rozmamłaniem, ze skutkami gnojenia. Jeśli ją wygracie to wygracie wszystkie pozostałe. Nawet jeśli nie zostaniecie pisarzami to nie zmarnujecie życia.
Motywacje mogą być różne. Żądza kasy, chęć zdobycia prestiżowego zawodu (czytaj żądza sławy), strach przed wdeptaniem w glebę, chęć zaimponowania dziewczynie, rodzinie, kumplom.
Motywacja religijna może być dla niektórych z Was kluczowa: Nowy Testament narzuca wprost przykazanie by
nie chować światła pod korzec i nie zagrzebywać talentu w ziemi. Bo Pan kiedyś wróci do domu i sługi rozliczy...
Niezależnie od tego co robicie o sukcesie decydują dwie rzeczy: baza - czyli przygotowanie ataku i sam impet ataku. Pojawia się szansa trzeba ją capnąć. Czasem dogonić. Skoczyć do gardła. Skręcić kark i jednocześnie hojnie rozdawać kopy na lewo i prawo aby konkurencje wiedziała gdzie jej miejsce w kolejce do łupu. Uświadomcie sobie, zacytuję komiks "Gwiezdne bezdroża": "
Świat czeka żebyśmy go złupili i wychędożyli".
To czy się uda w 90% zależy wyłącznie od Was. A jak się nie uda - to przynajmniej będziecie wiedzieli że walczyliście. I sami ocenicie czy była to mordercza walka do upadłego, czy też sobie za wcześnie odpuściliście...