Słoneczna Plaża
WWW Szedł raźnym krokiem przez las, wzbijając w powietrze obłoczki kurzu. Samochód zostawił przed domem, dwa kilometry stąd, specjalnie się nad tym nie zastanawiając. Nie żeby był jakimś geniuszem, ale też wcale nie musiał. Nie trzeba być członkiem Mensy by wiedzieć, że kiedy w sobotni wieczór wybiera się do pobliskiego baru, samochód lepiej ominąć szerokim łukiem
WWW Przeszedł po mostku nad przecinającą lasek rzeką, potupując głośno na starych deskach i poszedł dalej. Raz po raz klepał się po kieszonce na piersi, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Dobrze wiedział, że jest - przyjemny ciężar starannie zwiniętych banknotów nie znikał ani na chwilę - ale i tak się poklepywał. W barze "Słoneczna Plaża" za niespełna godzinę spotka się z Weroniką i wtedy, oczywiście, będzie musiał być trzeźwy. Tak. Ale kiedy już ją zaliczy, pójdzie do innego baru, mieszczącego się w północnej części miasteczka, między starą zapadniętą szopą i dawną ubojnią koni. Tam sobie usiądzie na lepkim od piwa stołku i będzie kiwał na barmana, a potem na niego wrzeszczał, dopóki barman się nie wkurzy i go nie wyrzuci.
WWW Uśmiechnął się szeroko. Wiedział bardzo dobrze, że niedzielny poranek spędzi na kanapie z kompresem wielkości plażowego ręcznika na głowie, jednak wcale go to nie zniechęcało. Ta chwila wydawała się odległa i nierealna; rozpływała się w tej samej popielatej mgle, co wizja starości z pakietem najgorszych chorób i niedołęstwa - wiadomo, że nastąpi, ale jakoś cholernie trudno to sobie wyobrazić.
WWW - Cudowna noc cudownie się zbliża, a każdy krok mnie do niej przybliża! Hej ho! Hej ho! - Zaklaskał głośno do taktu, mijając ostatni zakręt ścieżki i wchodząc na zakurzony asfalt wiejskiej drogi, która zawieść go miała prosto do centrum. Melodię zapożyczył z jakiejś zasłyszanej w dzieciństwie piosenki; jednej z tych, które od czasu do czasu kołaczą się po głowie, chociaż słów za żadne skarby świata nie można sobie przypomnieć. Bogdan też wcale się o to nie starał. Już dawno temu ułożył do tej melodii własne słowa (może niezbyt wyszukane, ale to akuratnie miał głęboko gdzieś) i teraz często je sobie nucił biorąc prysznic, prowadząc zdezelowanego forda, czy bujając w fotelu na werandzie i popijając kolejnego Żywca. Zawsze też się wtedy uśmiechał. Uśmiechał się, ponieważ był tropicielem, łowcą i... tak, był zdobywcą, pierdolonym mistrzem turnieju, a swoje trofea umieszczał na ścianach pamięci i pielęgnował tak starannie, że nie sposób by na nich dojrzeć ani drobinki kurzu.
WWW Pierwsza była Maria. Ostatni raz widział ją tamtej pachnącej żniwami nocy, kiedy na rozciągającej się za jej domem łące zabrała mu dziewictwo, i chociaż miało to miejsce dziesięć lat temu z górką, wyraźnie pamiętał kręcone rude włosy, rozsypane na soczystej trawie i blask księżyca odbijający się w ogromnych oczach... Spodobało mu się, spodobało mu się tak bardzo, że już następnej nocy miał inną, w tydzień później kolejną i nim upłynął rok, ściana w pamięci zapełniła się od zebranych w imiona liter. Maria, Beata, Wiktoria, Helena...
WWW - Słodkie są chwile przy słodkiej dziewczynie. I słodkie są usta, dłonie i nogi. Każda z tych rzeczy przede mną odkrywa, słodkich tajemnic studnię bez dna, siala-siala.
WWW Wszystkie wiły się pod nim, dyszały i jęczały, o tak, jęczały bardzo głośno i prosiły, błagały, a on im to dawał, czując się jak dziki wódz w chwilę po zdobyciu wioski.
WWW Maria, Beatka, Wiktoria, Helenka... tego wieczoru dopisze kolejną zwrotkę, a w pamięci wymaluje następne imię: Weronika... Myśl o niskiej, drobnej dziewczynie z jasnymi włosami do ramion i mnóstwem piegów na zgrabnym nosku eksplodowała mu w głowie, przekształcając się w ciepło, które spłynęło powolutku, powodując szybsze bicie serca, potem łaskoczące sensacje w żołądku, a na końcu fantastyczne mrowienie poniżej i naraz przednia część spodni wybrzuszyła się znacząco. Bogdan wyszczerzył zęby, poklepał się po kieszonce i zawył:
WWW - Cudowna noc cudownie się zbliża! Hej ho! Hej ho!
WWW Bar "Słoneczna Plaża" był dużym, parterowym budynkiem z mnóstwem okien wychodzących na szeroką alejkę. Stał na skraju parku, czyli w idealnym miejscu dla pijanej młodzieży, która zarówno anatomię jak i najnowsze trendy mody, miała w najmniejszym palcu i dobrze wiedziała, gdzie co się wkłada i co się wcześniej zdejmuje.
WWW Bogdan minął północną ścianę ciemnego parku, pokonał trzy niskie schodki, popchnął drzwi i raźno wkroczył do środka. Natychmiast uderzył go zapach dymu z papierosów wymieszany z mdlącą wonią tanich dezodorantów, a w uszy wdarła się muzyka. Jak w każdą sobotę było tłoczno. Nie wszystkie stoliki jednak były zajęte, bo większość klienteli podrygiwała na parkiecie.
WWW Poszukał wzrokiem Weroniki, ale jej nie dostrzegł. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że jest jeszcze wcześnie. Nie szkodzi. Kupił w barze drinka i udał się do wolnego stolika w kącie. Obok siedziały dwie dziewczyny, które znał z widzenia. Obie przychodziły tutaj co tydzień i upijały się przy wtórze, najpierw nieśmiałego chichotu i szeptów, a potem głośnego śmiechu. Ale nigdy nie widział, aby wychodziły z kimś na tyły do parku. To były porządne dziewczyny, tak, tak samo porządne jak Weronika. Bogdan zamruczał cichutko. Takie właśnie lubił. Przelatywanie przez cholernie grzeczne dziewuszki, sprawiało mu cholernie wielką frajdę, bo cóż za przyjemność może mieć tropiciel, łowca i zdobywca z przerżnięcia na wylot głupiej cichodajki?
WWW Sączył drinka, wsłuchując się w szept plotkujących sąsiadek i kiwał głową. Od czasu do czasu zerkał na wejściowe drzwi, zdążyły się jednak otworzyć jakieś szesnaście razy, zanim wreszcie stanęła w nich Weronika, ubrana w białą bluzkę i zakrywającą kolana ciemnoniebieską spódnicę. Poprawił się na krześle, nabrał głęboko tchu, czując jak serce tłucze się pod koszulą o żebra i czekał. Dziewczyna rozejrzała się po sali, dostrzegła stolik w kącie i ruszyła z gracją w jego stronę.
WWW - Cześć - zawołała i uśmiechnęła się szeroko, kiedy już była blisko.
WWW - Jesteś! No wreszcie! - Pierwsza Grzeczna Dziewczynka zachichotała, a druga Grzeczna Dziewczynka wstała, objęła Weronikę i mocną ją ucałowała.
WWW Bogdan siedział z boku, popijał wolno drinka, kiwał głową i się uśmiechał.
WWW W godzinę później pierwszy Żywiec dał o sobie znak i Weronika zaczęła przebierać nogami pod stolikiem. Już czas. Dopił drinka, wstał i z pustą szklanką ruszył do baru. Niespiesznie przecisnął się przez tłum, nikogo nie przepraszając. Przed samą ladą skręcił, jakby od niechcenia i wrzucił szklankę do kosza. Obejrzał się, nikt za nim nie popatrzył. Zanurkował w ciemny korytarz po lewej, przeszedł nim wolno i otworzył drzwi opatrzone tabliczką z kółeczkiem. Dobrze wiedział, że w środku nikogo nie ma - od dziesięciu minut nikt w ten korytarzyk nie skręcał. Wszedł do toalety, minął trzy puste kabiny i zamknął się w czwartej.
WWW Czekał. Po chwili na zewnątrz rozbrzmiały kroki, drzwi rozwarły się i na moment muzyka zagrała głośniej, a potem znowu przycichła. Przez szparę pomiędzy niedopasowanymi drzwiczkami mignął mu skrawek białej bluzki i rąbek niebieskiej spódnicy. Rozległo się skrzypnięcie drzwiczek w kabinie obok i trzask pociąganej zasuwki.
WWW Cicho odsunął swoją, przeszedł przez toaletę i przyłożył ucho do drzwi. Poprzez muzykę nie słyszał już żadnych kroków. Dobrze. Przekręcił tkwiący w zamku klucz. Mniej więcej w tej samej chwili dobiegł go szum spuszczanej wody, a potem trzask tym razem odciąganej zasuwki. Otwarły się drzwiczki w pierwszej kabinie i wyszła z niej Weronika.
WWW Zatrzymała się gwałtownie, popatrzyła na niego wielkimi ze zdumienia oczami, cudnymi, o tak, cudnymi, a potem otworzyła usta i zarechotała. Potrząsnęła głową z niedowierzaniem. Pewnie słyszała już historie o facetach, którzy po pijaku mylą znaczki na drzwiach publicznych toalet, ale nie sądziła, że kiedyś ją samą coś takiego spotka.
WWW Bogdan przekrzywił głowę i także się uśmiechnął, uśmiechnął się naprawdę szeroko, a potem patrzył jak oczy dziewczyny z każdą chwilą robią się coraz większe, i większe, a chichot z wolna cichnie w jej krtani, przemieniając się w jęk.
WWW Rzucił się naprzód, wyprowadzając cios, zanim zdążyłaby krzyknąć. Rozległo się głośne, mokre mlaśnięcie, a potem kilka kolejnych i dziewczyna wpadła tyłem do kabiny, grzmocąc głową o ścianę. Skończyła z twarzą na zimnych płytkach PCV.
WWW Przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, wciąż szczerząc zęby, ale temu grymasowi daleko już było do uśmiechu. Kiedy uznał, że wybranka już się nie poruszy, podszedł do okna i otworzył je. Wrócił po nią, chwycił za ręce i przytaszczył pod parapet. W korytarzu wciąż nie było słychać żadnych kroków, kiedy przerzucał ją w ciemność, a następnie tą samą drogą wychodził w ciepłą majową noc, w kieszeni mając cienki sznur i słodkie chwile przed sobą... Najwyżej dziesięć minut.
WWW Niestety, dziewczyna nie pochwali się nimi swoim koleżankom. Tak, nie trzeba być członkiem cholernej Mensy by wiedzieć, że martwi nie wydają żadnych dźwięków.