Kres podróży

1
Kres podróży
   Przebyliśmy razem tysiące kilometrów, poznając pustynne piaski i góry skaliste. Tworzyliśmy duet jednym duchem zwany. Poznaliśmy każdy korzeń i dziurę w każdej ścieżce, którą podążaliśmy. Były chwile zwątpienia, gdy na oblodzonej ziemi stawialiśmy niepewny krok, a czasem zdradliwe liście zasłoniły dół. Wytrwaliśmy wspólnie wszystkie trudności stojące na naszej drodze. Czasami rosło zwątpienie, że kolejnego kroku nie uczynimy, że stracimy grunt pod nogami, i cel podróży zniknie jak nieuchwytne marzenie, ale za każdym razem odnajdywaliśmy wsparcie. Wspólnie szukaliśmy najlepszej drogi. Zimny potok i trzeszczący śnieg oporu nie stawiały, gdy pokonywaliśmy kolejny odcinek naszej tułaczki. Nie raz i nie dwa wsparciem byłyście, którego wielu nie miało. Teraz, po tych wszystkich latach spędzonych w ciągłej podróży dziękuję wam, bo uczyniłyście je wyjątkowymi.
   Tam, gdzie idę, nie potrzebuję was – w niebie przechadzam się boso.


Dziękuję malice oraz mamice za pomoc w utworzeniu miniaturki, której pisanie zajęło mi niespełna pięć minut. Hymn jest prawdziwy. Kieruję go do moich butów, które posiadam od siedemnastu lat i, jak napisałem, towarzyszą mi do dziś w codziennej tułaczce. Miniaturka jest niejako ćwiczeniem pisania... tematem były buty.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

2
No to mnie nabrałeś! Brawo!
Myślałem, ze conajmniej rezygnujesz ze strony, że gdzieś odchodzisz, albo jeszcze co gorszego...
A Ty tylko buty do śmietnika wyrzucasz :)
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

3
Hehe, jakie to piękne. Nie ma co, buty dobra firma, albo tak ostrożnie w życiu stawiałeś kroki:):) Nie wyrzucaj butów! Ja bym w antyrame oprawiła i zostawiła pryszym pokoleniom Martiniusów:)
A tak poważnie, to bardzo mi sie podobało. Lubie krótkie formy, bo zazwyczaj mam czas czytać oko czwartej w nocy, czy tam nad ranem. No i lubię metafory o podróżach. Buty, który nosiy człwieka 17 lat po świecie zasługują na hymn! I to własnie taki, jaki im tutaj zaserwowałeś!
Pozdrawiam

4
Martinius pisze:Były chwile zwątpienia, gdy na oblodzonej ziemi stawialiśmy niepewny krok, a czasem zdradliwe liście zasłoniły dół. Wytrwaliśmy wspólnie wszystkie trudności stojące na naszej drodze. Czasami rosło zwątpienie, że kolejnego kroku nie uczynimy, że stracimy grunt pod nogami, i cel podróży zniknie jak nieuchwytne marzenie, ale za każdym razem odnajdywaliśmy wsparcie.
Dwa razy zwątpienie. Myślę, że można by to jakoś sprytnie zastąpić. Wiem, że co prawda w dwóch sąsiadujących zdaniach to słowo się nie powtarza, ale mimo wszystko od razu rzuciło mi się w oczy.

Ogólnie bardzo mi się miniaturka podobała. Wiadomo, że o butach mimo, iż ani razu nie pojawia się słowo 'but'. :)

5
Marti... Piękna rzecz. Opis - skrót - co mogę powiedzieć?! Ładne, bardzo!
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

7
Wiesz, Martinius, rzeczywiście dałam się nabrać. Przede wszystkim, zbiła mnie z tropu poetyckość, z jaką napisany został ten tekst. Wydźwięk poważny, zakończenie jednak wywołuje uśmiech. Ach! On pisze o butach! A to ci dopiero kawalarz!

Ale śmiałam się bardzo krótko.

Wiesz co? Ten uśmiech nie jest niczym więcej, niż odetchnieniem z fałszywą, zdradliwą ulgą.
Bo prawda jest taka, że czasem pozostają po nas tylko buty/zdjęcie/napis na nagrobku. My odchodzimy, a one wciąż mają prawo bytu. I może rzeczywiście, któregoś dnia, tylko one będą o nas przypominać. My odchodzimy, one wciąż tu zostają (i znów pytanie: jakim prawem? jakim prawem do k... - przecież to my, właśnie my! w nich chodziliśmy!)

Marti, bohater odszedł, buty pozostały. Wiesz o co mi chodzi?

Pisałeś hymn do butów, które służyły Ci od x lat (też takie posiadam :D ), ale wyszło Ci coś więcej. I tym samym wystawiam Ci, Martinius, rachunek u psychoterapeuty. Żal mi (troszkę :D ) Twojego portfela, ale, niestety, prawda bywa bolesna.

Nie muszę dodawać, że tekst mi się podobał?
To dobrze. Komu podobać się może prawda, od której na co dzień ucieka?

[ Dodano: Sob 30 Sty, 2010 ]
Jeszcze tylko jedno: zwątpienie, w tym wypadku, nie jest powtórzeniem.

Były chwile zwątpienia, lecz czasem... jeszcze się pogłębiały - to nie jest powtórzenie, a kontynuacja. :)

[ Dodano: Sob 30 Sty, 2010 ]
Ps. Miałam na myśli rachunek za moją wizytę u psychoterapeuty, oczywiście ;) .

8
Martinius pisze:Były chwile zwątpienia, gdy na oblodzonej ziemi stawialiśmy niepewny krok, a czasem zdradliwe liście zasłoniły dół.
Troszkę mi trzeszczy to zdanie. Mam wrażenie, że te liście dotyczą tej samej chwili, kiedy ziemia jest oblodzona. Chodziło Ci zapewne o inną sytuację.

Zepsułem sobie zabawę, bo przeczytałem najpierw wyjaśnienie. Niestety, nie czuję żadnego sentymentu do moich butów. Niszczę je w takim tempie, że nie żyją długo. :)
Dariusz S. Jasiński

9
Myślę, że Marti potraktował ten tekst bardziej jako zabawę, niż trening. Chociaż pewnym zespołem ćwiczeń na pewno jest. I z takiej perspektywy będę mu się raczej przyglądał.

Fachowo, i to by było na tyle, bo co tu więcej powiedzieć...?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”