Widzę jak codziennie przemierza ulice miasta. Węszy, garbi się, przewraca sterty gazet w śmietnikach. Wyciąga butelki, sprzedaje je w pobliskich sklepach, kupuje chleb i mleko, jego jedyne pożywienie. Nie lubi ludzi, warczy na nich, krzywi się na ich widok, przeklina. Kiedyś było mi go żal. Zaprosiłem go na działkę, dałem szpadel, taczkę, grabki. Powiedziałem, że zapłacę, że jak będzie chciał, to częściej dam mu pracę. Może starczy na schabowego, albo pierogi z jagodami polane śmietaną.
Kiedy wróciłem po kilku godzinach, na działce nie było radia, srebrnego krzyża po dziadku i starej skarbonki - świnki do której wrzucałem jednogroszówki. Zniknął zabierając wszystko bez pytania.
Nie pomogłem mu już więcej.
Widzę go teraz przez szybę samochodu. Drepcze skulony, przysiada przy śmietniku, grzebie. Wyciągam dłoń, rozprostowuję wskazujący palec, "nakrywam" go opuszkiem. Zgniatam na przedniej szybie jak robaka, strzępuję resztki za okno i odjeżdżam ochlapując chodnik błotem.
Z brudem mu do twarzy/ miniaturka
1Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.