Agencja DS [sensacja]

1
WWWSpoglądaliśmy na to samo, ale widzieliśmy dwie zupełnie różne rzeczy. Ja dostrzegałem niecodzienną okazję, mimo koniecznego nakładu pracy. Ona widziała wyłącznie uszkodzenia. Jakby spoglądała na dach, który składa się z tysiąca i jednej dachówki, a jej uwagę zwracała wyłącznie ta jedna, która przeciekała.
WWWNa imię miała Sabina. Przed chwilą weszliśmy do garażu moich znajomych, którzy przywieźli zza granicy uszkodzony w kolizji sportowy samochód. Rozmowa trwała dopiero od kilku minut, a już musiałem znosić oskarżycielskie spojrzenia mojej towarzyszki. Zabrałem ją tu ze sobą gnany entuzjazmem i żywiłem prostoduszną nadzieję, że zapał się jej udzieli. Mój znajomy wraz z kolegą także mieli nietęgie miny, Sabina nie wykazywała cech typowej dziewczyny kręcącej się po warsztacie samochodowym. W takim miejscu, w obecności kobiet, aluzje o poduszkach powietrznych i czyszczeniu rur wydechowych były wręcz tradycją. Natomiast Sabina nie dość, że nie okazywała rozbawienia, to na dodatek zaczęła się dąsać.
WWWNie musiałem na nią spoglądać, aby wiedzieć, jaki ma wyraz twarzy. Widziałem go już wiele razy. Przyglądałem się z bliska pofalowanej po wypadku blasze, próbując oszacować zakres koniecznych napraw, gdy uderzyła mnie myśl, że ostatnio dąsała się zdecydowanie za często. Jej usta zaciskały się, tworząc wąską, prostą linię, mrużyła przy tym oczy. Był to sygnał dla świata, że coś jest nie tak, świat powinien teraz się zmartwić, odgadnąć, co zrobił źle, naprawić szkodę, przeprosić i – aby utrwalić rezultat – trochę się połasić przy jej stopach. Poczułem chrzęst piasku w pieczołowicie oliwionych trybach naszego związku. Moja wcześniejsza euforia spowodowała, iż nie przewidziałem tego, co teraz było nad wyraz oczywiste – zderzenie Sabiny i jej tipsów z moją brudną pasją naprawiania samochodów nie mogło zakończyć się pomyślnie. Mimo wszystko nie powinna ostentacyjnie okazywać fochów, choćby ze względu na moich kolegów, widzących ją po raz pierwszy. W tamtym momencie miałem ochotę w te tryby wsypać całe wiadro piachu. Powstrzymałem się ze względu na obecność znajomych, oni nie byli niczemu winni.
WWW– Będzie ciężko, chłopaki. Musiałbym sprzedać swojego rupiecia, żeby wam zapłacić – rozpocząłem proces negocjacji ceny. Wiedzieli, czym jeżdżę, była to więc sugestia pułapu cenowego.
WWW– Klient na ten wózek się wykruszył – odparł jeden z nich. – Nie chcemy się zagracać i puścimy go tanio. Pójdzie szybko, czy kupisz go ty, czy ktokolwiek. Ja wolę, żeby skorzystał znajomy, ale to twoja decyzja.
WWW– Ile?
WWW– Dla gościa z ulicy musiałoby być siedem, a i tak nieźle wyszedłby na swoje. Dla ciebie szóstka.
WWWTradycja w negocjacjach umożliwiała zbicie pierwszej ceny o dziesięć procent. Po zaokrągleniu byłoby to pięć i pół tysiąca. Mój aktualny samochód wart był może cztery i pół, jeśli znajdzie się klient, który doceni jego zadbany stan. Kolejną tradycją warsztatowego handlu były negocjacje cenowe dopiero w momencie, kiedy kupujący posiadał gotówkę w ręku, lub mógł ją w kwadrans przynieść z bankomatu.
WWW– Mógłbym dać znać jutro do dziesiątej. Może wcześniej, na pewno nie później.
WWWWymienili spojrzenia.
WWW– Zgadzam się tylko dlatego, że suszy nas jak psy – usłyszałem w odpowiedzi. – Od samej granicy gadaliśmy o zimnym piwie i nikomu tego wózka dziś już nie będziemy pokazywali. Masz czas do dziesiątej jutro.
WWWSkinąłem głową.
WWW– Chyba nie chcesz kupić tego złomu? – spytała Sabina, gdy ruszyliśmy samochodem spod garażu.
WWW– To okazja. Remont wyniesie mniej więcej drugie sześć tysięcy, a po naprawie auto będzie warte prawie dwadzieścia.
WWWJeśli tamten samochód, co prawda uszkodzony, ale z turbosprężarką, klimatyzacją, szyberdachem i elektrycznymi szybami był złomem, to w czym my siedzimy?! – dodałem w myślach.
WWW– Mówiłeś, że musiałbyś sprzedać ten samochód. Czym będziesz jeździł?
WWW– Autobusem – uciąłem.
WWWProsiłem się o kłótnię, w trakcie której na pewno wytknąłbym wyniosłe zachowanie Sabiny przy moich znajomych. Ona zapewne by odparła, że to straszne prostaki i pretensje powinienem mieć do nich, ale przede wszystkim do siebie. Nie dała się jednak sprowokować, wyczuwając moje rozdrażnienie.
WWW– Dokąd jedziemy?
WWW– Wiozę cię do akademika. Ja muszę zrobić odbitki ze zdjęć i zobaczyć się z Tadkiem.
WWWWspomnienie o Tadku odebrało Sabinie chęć kontynuowania rozmowy. Spoglądając w prawo, przed wjazdem na skrzyżowanie, zatrzymałem spojrzenie na profilu jej twarzy. Prostowane codziennie rano blond włosy zakrywały część policzka. Jej twarz była pociągła i delikatna, ładna. Jednak zaczynało mnie ogarniać przekonanie, że jej naturalnym wyrazem jest właśnie mina urażonej księżniczki, podkreślona chłodem szarych oczu. Jak to możliwe, że jeszcze dwa miesiące temu potrafiliśmy wspólnie śmiać się do łez i nie mieliśmy żadnych problemów, a ostatnio wynikiem naszej kłótni o jakąś bzdurę były trzy ciche dni?
WWWSabina wysiadła, mówiąc jedynie „Hej”, bez nieodłącznego jeszcze niedawno przy pożegnaniu buziaka.
WWWUdałem się do automatu drukującego odbitki, znajdującego się w pobliskiej galerii handlowej. Zdjęcia samochodu robiłem aparatem cyfrowym, ale Tadek nie miał nawet komputera, na którym można by je było wyświetlić, a ekran aparatu był dla niego zbyt mały. Wybrałem największy dostępny format i zadzwoniłem do niego, czekając na wydruki. Oczywiście był w domu i chętnie się ze mną zobaczy.
WWWTadek oglądał zdjęcia spoglądając na nie to przez okulary, to ponad nimi, mrużąc oczy. Wcześniej rzucił okiem na wydruk ofert sprzedaży tych modeli z Internetu.
WWW– Nie wygląda tak źle – orzekł, odkładając zdjęcia. – Przy twoim tempie góra dwa miesiące roboty. Widzę, że ci się podoba?
WWW– Podoba. Ale sam nie dam rady go kupić.
WWW– O, spółka? Jak byś to widział?
WWW– A jak ci się widzi ten samochód?
WWWTadek ponownie wziął zdjęcia do ręki, podniósł okulary na czoło i zmrużył oczy.

2
1) nieudolność w zakresie konstrukcji składniowej, np.:
Tony pisze:Przed chwilą weszliśmy do garażu moich znajomych, którzy przywieźli zza granicy uszkodzony w kolizji sportowy samochód.
Przed chwilą weszliśmy do garażu moich znajomych, którzy zza granicy przywieźli uszkodzony w kolizji sportowy samochód.

2) niepotrzebne akcentowanie nic nie znaczących elementów fabularnych, np.:
Tony pisze:Przed chwilą weszliśmy do garażu moich znajomych, którzy przywieźli zza granicy uszkodzony w kolizji sportowy samochód.
Przed chwilą weszliśmy do garażu moich znajomych, którzy zza granicy przywieźli uszkodzony samochód.

3) przeplatanie opisów wyglądu dziewczyny, stanu samochodu i myśli bohatera - to tworzy wyraźny mętlik
Tony pisze:Nie musiałem na nią spoglądać, aby wiedzieć, jaki ma wyraz twarzy. Widziałem go już wiele razy*. Przyglądałem się z bliska pofalowanej po wypadku blasze, próbując oszacować zakres koniecznych napraw**, gdy uderzyła mnie myśl***, że ostatnio dąsała się zdecydowanie za często. Jej usta zaciskały się, tworząc wąską, prostą linię, mrużyła przy tym oczy*.
* dziewczyna
** samochód
*** myśli bohatera

4) niejasność wynikająca z niedopowiedzenia historii bohatera - powód negocjacji (tu przydałoby się posłużyć retrospekcją).

5) nieprecyzyjność i brak konsekwencji - legalnych sprzedawców nie interesuje skąd klient bierze pieniądze (w tej sytuacji - bankomat).
Tony pisze:Kolejną tradycją warsztatowego handlu były negocjacje cenowe dopiero w momencie, kiedy kupujący posiadał gotówkę w ręku, lub mógł ją w kwadrans przynieść z bankomatu.
Kolejną tradycją warsztatowego handlu były negocjacje cenowe, rozpoczynające się dopiero w momencie, kiedy kupujący posiadał gotówkę.

3
6) Brak wyraźnego oddzielenia następujących po sobie wydarzeń - stosujesz akapit, ale zapominasz o wolnej linijce
Tony pisze:Skinąłem głową.
– Chyba nie chcesz kupić tego złomu? – spytała Sabina, gdy ruszyliśmy samochodem spod garażu.
7) czasami przeceniasz umiejętności czytelnika - nie każdy wie, co to turbosprężarka i nie każdemu chce się przeszukiwać sieć. Wystarczy, że podkreślisz unikatowość samochodu.
Tony pisze:Jeśli tamten samochód, co prawda uszkodzony, ale z turbosprężarką, klimatyzacją, szyberdachem i elektrycznymi szybami był złomem, to w czym my siedzimy?! – dodałem w myślach.
8 ) zapominasz o podkreśleniu roli podmiotu, przez co zdania są błędne, np.:
Tony pisze:Oczywiście był w domu i chętnie się ze mną zobaczy.
Oczywiście był w domu. Oświadczył, że chętnie się ze mną zobaczy.

9) tam, gdzie powinieneś zastosować zdanie oświadczające, posługujesz się pytającym
Tony pisze:– Nie wygląda tak źle – orzekł, odkładając zdjęcia. – Przy twoim tempie góra dwa miesiące roboty. Widzę, że ci się podoba?


10) brak logiki i konsekwencji w kreowaniu wizerunków bohaterów - zakrawają na kłamliwych.
Tadek wyraża aprobatę i chce zawiązać spółkę. Zapytany o opinię na temat samochodu - mimo wcześniejszej aprobaty - zaczyna przyglądać się zdjęciom, mruży oczy, dając w ten sposób upust swoim wrażeniom - coś mu się nie podoba.


Tekst zupełnie mi się nie podoba, jednak, mimo wszystko, przeczytałem go z ogromną chęcią, gdzieniegdzie pozwalając ponieść się emocjom.

Przepraszam za rozbicie redakcji na dwa posty - musiałem na chwilę zniknąć, więc wkleiłem to, co wówczas udało mi się zweryfikować.

Ode mnie to tyle. Trzymaj się!

4
Tony pisze: Jednak zaczynało mnie ogarniać przekonanie, że jej naturalnym wyrazem jest właśnie mina urażonej księżniczki
Ogarniać może uczucie. Przekonania można nabrać.
Tony pisze: Udałem się do automatu drukującego odbitki, znajdującego się w pobliskiej galerii handlowej.
To jest proza, więc staraj się unikać rymów.


Twój styl nie jest ani dobry, ani zły - plasuje się gdzieś pośrodku. Jak go poprawić, pokazał Ci Joe.

Historia jest jakby o niczym, niby dziewczyna, niby samochód, tu źle, tam fajnie. Generalnie: Nuda. Niektórzy piszący bronią się tak: "Wiem, wiem, ale to jest dopiero początek. Jest nudno, ale rozkręca się na stronie 144 i potem jest naprawdę super". Tyle, że do strony 144 to mało kto dotrwa, jeśli historia nie zaciekawi od pierwszej chwili.

Jednym słowem: Tekst jest nudny. Nie ma w nim nawet zapowiedzi, że coś się za chwilę wydarzy. Nie czepiałabym się tak, ale wspomniałeś, że to sensacja. Gdybyś napisał: obyczaj, może bym to przełknęła.

Nie podobało mi się.

Powodzenia!

5
Jak dla mnie na początku brak informacji, gdzie się rozsiedli. Stali tak sobie na środku iii stali? Weszli do warsztatu, lub garażu... Już sam nie wiem, ale chyba warsztat, zakładając... Że jedno i drugie to to samo. Bo chyba tak. Nie wiem. Weszli do warsztatu i co? I stali przy wejściu? Dodaj może, czy usiedli, spoczęli?
Przyglądałem się z bliska pofalowanej po wypadku blasze, próbując oszacować zakres koniecznych napraw, gdy uderzyła mnie myśl, że ostatnio dąsała się zdecydowanie za często.
Mówisz o dziewczynie, czy o samochodzie? Przyglądałem się z bliska pofalowanej blasze, czytam... To ona jest blacharą? Czy co...?! Ach! Chodziło o samochód. Okej! Rozumiem, czytam więc o samochodzie. Po czym znów wkraczamy na temat dziewczyny, ale to jest kompletnie niespójne. Pierwsze moje skojarzenie? Po wypadku, blacha samochodu zbyt często się dąsała. Moim zdaniem jest to znaczący błąd.
pretensje powinienem mieć do nich, ale przede wszystkim do siebie.
a może tak:

Pretensje powinienem mieć nie tylko do nich, a także do siebie?

Zmieniłbym to zdanie. Zdecydowanie.
"Poszukiwacze potłuczonego fajansu"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron