Sąd.
Krokiem cichym, miarowym, niespiesznym przeszedłem przez życie.
Umarłem, a schody wiodły w dół.
Wstrząśnięty, wzburzony, zlękniony spojrzałem na piekło.
- Co takiego zrobiłem?! - spytałem głośno Boga.
A Bóg potrząsnął głową i cmoknął z niesmakiem.
- Chodzi o to, że nic.
2
Kiedyś zadano mi pytanie: co potem?
Siedziałem i myślałem, jak ten, który powinien znać odpowiedź. Nie znałem, więc zamilkłem. Przez wiele lat owe pytanie kiełkowało w mojej głowie, urastając do rangi wiekopomnego zagadnienia, w którym ja, szary człowiek, miałbym się odnaleźć. Tak się nie stało - życie pisało swoje stronice, zapisując je w moim pamiętniku, za każdym razem drwiąc z niewiedzy.
Ta miniatura, pełna prawdy - odpowiada na te pytanie - Każdy ma swoje miejsce.
I ja je znalazłem.
niniejszym, uznaję cię za boginkę treści.
Siedziałem i myślałem, jak ten, który powinien znać odpowiedź. Nie znałem, więc zamilkłem. Przez wiele lat owe pytanie kiełkowało w mojej głowie, urastając do rangi wiekopomnego zagadnienia, w którym ja, szary człowiek, miałbym się odnaleźć. Tak się nie stało - życie pisało swoje stronice, zapisując je w moim pamiętniku, za każdym razem drwiąc z niewiedzy.
Ta miniatura, pełna prawdy - odpowiada na te pytanie - Każdy ma swoje miejsce.
I ja je znalazłem.
niniejszym, uznaję cię za boginkę treści.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
5
Fajne, ładne, choć rzeczywiście motyw trochę wytarty w krążących żartach i anegdotkach. Tu się sprawdza, choć nie każdego chyba może zachwycić, chyba jest trochę przewidywalny. Ale zgadzam się - kondensacja treści wyśmienita. Tyle. Co więcej będę pisał - głupio w końcu dawać komentarz dłuższy niż sam tekst 
Pozdrawiam,
Łukasz

Pozdrawiam,
Łukasz
eKorekta24.pl :: Portal językowo-literacki