
Czym innym jesteś, jeśli nie Boskim Erosem? Jeśliś nie zstąpił z Olimpu jako Pan Miłości, Władca wszelakich iskier, płomyków i ognisk serc, Najwyższa Mojra przeznaczenia, Hefajstos ludzkich losów, to jako kto przybywasz? Zaiste jeden Twój pocałunek przeważy wyroki Zeusowe, nakazy Ateny czy przestrogi Hadesa, jeden Twój pocałunek a Atlas porzuci podtrzymywanie Ziemi, jeden Twój pocałunek a ciałem, myślą i duszą człowieka zawładniesz nieodzownie. Serce Twą strzałą ugodzone zatruwa umysł, spowija myśli różowym obłokiem namiętności, dla szczęśliwca Pola Elizejskie zstępują na ziemię, niebiańskie harfy mu grają, a Helios gościem codziennym w jego domu bywa. Jednym słowem w poczet rozkosznych cherubinów jest on przyjęty za życia.
Czym jednak jesteś, czy monarchą bezkresnego królestwa pożądania, księciem cielesnej chciwości i igraszek zmysłów, czy Tanatosa bratem, pozbawiwszy zmysłów, łzy każesz wylewać obficie, Twych wyroków okrutności nic nie pokona, choćby i cały Tartar w szranki miał stanąc. Przychodzisz oblany wonnościami, w pysznej szacie, powabem opromieniający, stajesz się panem serca swej ofiary, po czem swe chęci wygaszasz, i iść precz każesz. Zostawiasz duszę kochanka pośród leśnych bezdroży w bezksiężycową noc, tak iż ślepe błądzenie ostatnim tchnieniem zagubionego będzie.
Tyś najwyższy z bogów, Zeus Twym liktorem, największyś i najstraszliwszyś z następców Uranosa, jeno głupcy nie drżą, by Twym podłym zrządzeniem na męki najstraszliwsze nie być wydan. Hańbisz Ty, łotrze, żony książąt jak i Westy kapłanki, nie znając litości dla stanu czy godności. Przynosisz Ty sromotę olimpijskiej rodzinie, niegodnyś by Ci hołd składać.
Lecz...o jedno tylko Cię proszę, nikczemna kreaturo, o jedno Cię błagam – zrań serce mego kata, tak jak i moje zraniłeś.