Drużyna (short) Funtasy

1
Wprawka. Dopiero zaczynam pisać, a to chyba najlepszy sposób na naukę. Więcej komentować chyba nie wypada. Zapraszam do biczowania :)







Za oknami zapadał zmierzch. Trzech podróżników siedziało w karczmie jedząc, pijąc i śmierdząc okropnie. Karczmarz siedział przy szynku i dłubał w nosie. Przy kominku dwóch ponurych wieśniaków sączyło rozwodnione piwo. Raz za razem zerkali na wędrowców. W końcu dopili i wyszli.

– Karczmarzu, piwa! – ryknął jeden z podróżnych. – Napijmy się za szczęśliwe zakończenie. A co? Zarobiliśmy braciszkowie, czy nie?

– Zarobiliśmy – odpowiedział mu krępy mężczyzna odgarniając tłuste, czarne strąki włosów z opuchniętej i posiniaczonej twarzy.

– Jasne, że tak. Bo jak by inaczej przecież. My zawsze, nie? No co? Tak? No mówię właśnie – dodał łysy olbrzym z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Podczas tyrady ślina pociekła mu po brodzie, ale zdawał się nie zauważać takich drobiazgów.

– No to zdrowie – chudy rudzielec z krzywym nosem uniósł kufel, który karczmarz postawił mu pod nos. – Aby nam się!

– Chlup.

– Na pohybel.

I tak siedzieli pijąc. Dogryzali kości. W końcu wielkolud odsunął michę na bok i skinął na oberżystę. Ten wydobył z nosa jakieś znalezisko, oglądną je z uwagą, wytarł paluch o fartuch i niespiesznie podniósł się ze swojego siedziska. Zabrał miskę ze stołu, przecierając zapaską plamy z piwa i tłuszczu i zapytał:

– Podać co?

– A dajcie nam garnies najpszedniejszego wina jakie masie – rzucił rudzielec powoli unosząc głowę. Wyglądał jakby chciał spojrzeć karczmarzowi w oczy, lecz głowa ciągle mu opadała i nie mógł do końca rozewrzeć powiek.

– Najprzedniejsze mam w butelkach.

– To beszułkę mjej pszedniego.

– Służę – odpowiedział i powoli poczłapał w kierunku kuchni.

– Słuchajcie – powiedział obity na twarzy podróżnik, gdy zostali sami. – Wyśpimy się, poczekamy, aż nam wino z głów wywietrzeje i ruszamy w drogę. – Patrzył na towarzyszy i gładził się po czarnym wąsisku.

– Oj tam – wielki przygłup pokręcił głową. – Będziemy czekać. Gdzie jechać? Czekać przecież mówię, nie? W karczmie przecież ktoś się w końcu zjawi i będzie się dziwnie zachowywać. No tak, czy nie?

– Wisz so. Jak tak mówisz o podejszanych typkach, to mi się pszypominają te chłopy so tu siedziały wsześniej. One były strasznie podejszane, no mówię wam – rudzielec czknął i zwalił się na stół. Chrupnęło i po blacie popłynęła krew.

– I znowu to samo – wąsacz chwycił rudzielca za czuprynę i odchylił mu głowę. – Patrz, teraz na bok mu kinola wygięło. – Wielkolud wyciągnął ogromne łapsko, chwycił rudzielca za nos i znowu chrupnęło. Chudzielec wrzasnął i zerwał się z zydla.

– Kogo mam trzasnąć, kogo? – ręka opadła mu na rękojeść miecza.

– Siadaj – czarnowłosy nie ruszył się z miejsca. – Znów na ryj upadłeś i trzeba ci było nos naprostować.

– Aha... No to dzięki

– Oj tam. Przecież nie ma sprawy. Nie? Zawsze pomogę, no bo jak nie pomóc, co? Przecież znasz mnie, ja zawsze.

Karczmarz wracał z beczułką. Postawił ją na stołku, odszpuntował i wbił kranik. Popatrzył na zakrwawiony stół, przetarł go fartuchem i wrócił na swoje miejsce kręcąc głową. Trzej podróżnicy dalej pili, choć rudy chudzielec jakby z mniejszą swadą.

Nagle drzwi się otwarły i w progu stanął człowiek odziany w czarny płaszcz z kapturem nasuniętym na oczy.

– A nie mówiłem, a nie mówiłem? Będzie robota, w końcu mam rację, nie?

– Już lepiej zamilcz – rzucił kołtuniasty.

– To wy wczorajszej nocy napadliście poborcę na trakcie? – przybysz nie ruszył się od drzwi. Mężczyźni popatrzyli się po sobie i pokręcili przecząco głowami.

– Skądże – zapewnił rudzielec – podążamy z całkiem przeciwnego kierunku.

– A jednak. Cały dzień was szukałem. Nie ma co zaprzeczać, poznałem was. Wczoraj zaszła drobna pomyłka – nieznajomy ruszył do stołu ze srebrzystą kosą w ręce.

2
Wprawna wprawka. Kilka potknięć przy dialogach. One same zaś... infantylne? Tak, to dobre słowo. No okropne, jakby to... inaczej... określić. Pomijając to, nie ma nad czym się rozwodzić - lekki tekst, ze sprawnymi opisami. Zresztą, tutaj widać dobry dryg - krótka forma, to i opisy należyte, przez co całość wyszła zwarta i dobrze spięta. Zważywszy na długość, nie ma co pomysłu oceniać, bo za wiele tu nie widać (poza dwuznacznym zakończeniem).
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Martinius pisze:Zważywszy na długość, nie ma co pomysłu oceniać, bo za wiele tu nie widać (poza dwuznacznym zakończeniem).
Dwuznacznym zakończeniem? Ja to zrozumiałem tak, że w czasie owej napaści oni powinni zginąć, a nie zginęli... i Śmierć przyszła naprawić swój błąd.



Pod koniec troche dialogi dziwnie wyszły ("No to dzięki" - tak się mówiło w "tamtych czasach"?), a poza tym całkiem fajne.

4
Spoko tekst, sytuacje można sobie wyobrazić. Szybkie zwięzłe opisy ;)

Trochę krótkie i nie można się wczuć, znaleźć wątku, ale nawet na tym fragmencie widać jakie panuje słownictwo i zachowania bohaterów.

Pozdrawiam ;p
Is not this simpler? Is this not your natural state? It's the unspoken truth of humanity, that you crave subjugation. The bright lure of freedom diminishes your life's joy in a mad scramble for power, for identity. You were made to be ruled. In the end, you will always kneel.

5
Trochę z tego, com zauważyła:


Trzech podróżników siedziało w karczmie jedząc, pijąc i śmierdząc okropnie. Karczmarz siedział przy szynku i dłubał w nosie.
Powtórzenie.


– Zarobiliśmy – odpowiedział mu krępy mężczyzna odgarniając tłuste, czarne strąki włosów z opuchniętej i posiniaczonej twarzy.

[...]

– dodał łysy olbrzym z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.
"Mu" - zbędne.

"Na twarzy" - uśmieszki na ogół są na twarzy, więc też zbędne. :P

Pogrubienia - przymiotnikoza, czyli za wiele określeń na raz.


– No to zdrowie – chudy rudzielec z krzywym nosem uniósł kufel, który karczmarz postawił mu pod nos.
Powt.


oglądną
Zjadłeś "ł".


[...] niespiesznie podniósł się ze swojego siedziska.
Zbędny zaimek. Zresztą "siedzisko" też nie jest jakoś specjalnie potrzebne.


[...] rzucił rudzielec powoli unosząc głowę. Wyglądał jakby chciał spojrzeć karczmarzowi w oczy, lecz głowa ciągle mu opadała i nie mógł do końca rozewrzeć powiek.
Powtórzenie, interpunkcja.


– Oj tam – wielki przygłup pokręcił głową. – Będziemy czekać.
Pomijając już, że "wielki przygłup pokręcił głową" jest niezgrabnym sformułowaniem, to interpunkcja dialogu powinna w tym wypadku wyglądać następująco:



- Oj tam. - Przygłup pokręcił głową. - Będziemy czekać.

albo

- Oj tam - przygłup pokręcił głową - będziemy czekać.



Po kwestii dialogowej małą literą piszemy tylko odgłosy "paszczowe", czyli: "powiedział", "odparł" itp. Wszelakie czynności - "wstał", "uderzył", "pokręcił głową" zapisujemy po kropce i wielką literą. Chyba, że czynność jest wtrąceniem. Tego typu błędów było jeszcze kilka w tekście.



Podsumowując: Może być lepiej. :P Nie ma wielkich błędów, ale są takie małe, zgrzytające cosie. Nie ma też niektórych przecinków. Ale masz na czym pracować. O treści nic ciekawego nie powiem, bo nie przepadam za karczmami. ;)

6
Trzech podróżników siedziało w karczmie
Czytam, czytam i... klops! Otóż chciałbym cię poinformować, że nie zawojujesz świata, zaczynając w karczmie. Zrobił to już Sapkowski i milionpięćsetstodziewięćset innych tego typu mistrzów pióra ;-)


Podczas tyrady ślina pociekła mu po brodzie
Kiepski dobór słów jak na pięć krótkich zdań


Nagle drzwi się otwarły i w progu stanął człowiek odziany w czarny płaszcz z kapturem nasuniętym na oczy
No tak, zakapturzonego nieznajomego nie może zabraknąć :P



No dobra, pomysł nie najświeższy, zakończenia nie rozumiem, to nic nie mówię, tylko tyle, że dobrze napisane. Więcej nie ma potrzeby



Trzymaj się!

7
Na plus:

- lekko się czyta;

- postaci barwne i różnią się od siebie, każda mówi inaczej - rzadki to przypadek w opowiadaniach amatorów;

- udane dialogi.



Na minus:

- to krótki tekst, na dodatek sprawiający wrażenie fragmentu większej całości. Źle. Nie sposób ocenić twojej umiejętności tworzenia fabuły itd.;

- sztampowość. Chociaż biorę na poprawkę, że ten tekst może się okazać w dalszej części niejako parodią fantasy. Wtedy sztampowość treści byłaby uzasadniona.
Osoba, która dostaje od kolegi prezenty na urodziny, a sama mu ich nie daje, to niewdzięcznik.

Kobieta, której facet robi minetkę, a ona mu się nie odwdzięcza lodzikiem, to zdzira.

A jak nazwiemy użytkownika, który jest komentowany, a nie komentuje?

8
To jest krótka forma (short - zaznaczyłem nawet w tytule :)) Zakończenie, może nie expresis verbis, nie zostawia zbyt wiele miejsca na dalszy ciąg. Chyba, żeby wędrowcy posłali Mrocznego Kosiarza na drugą stronę :) To pewnie wpisałoby się w gatunek fun-tasy, ale urlop Śmierci przerobił już Pratchett.



Miniaturka jest sztampowa i zaczyna się sztampowo zgodnie z zamierzeniem. Nawet w jednym miejscu dorzuciłem dialog, który miał spotęgować tę sztampowość:


– Oj tam – wielki przygłup pokręcił głową. – Będziemy czekać. Gdzie jechać? Czekać przecież mówię, nie? W karczmie przecież ktoś się w końcu zjawi i będzie się dziwnie zachowywać. No tak, czy nie?


Idiotyczność tego stwierdzenia jest tak wielka, że miałem nadzieję, iż skieruje uwagę czytających na pewien trop - toż to klimat wyrwany z marnej sesji RPG. Poczekamy w karczmie, aż zjawią się podejrzane typki i będzie przygoda :) Miniaturka jest jawną drwiną z konwencji fantasy, niczym więcej, odrobinę humorystycznym podjęciem oklepanego tematu.



A co do błędów wyłapanych przez Sarę - mea culpa - nie dałem się tekstowi odleżeć. Wstyd i hańba - dwukrotna korekta to powinno być minimum, nawet przy tak krótkiej formie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”