Róża [onirycznie obyczajowa powiastka]

1
Róża




Siedzę na starym drewnianym krześle. Skrzypi niemiłosiernie, za każdym razem kiedy poruszę się choćby najbardziej delikatnie. Do pokoju, który znam lepiej niż samą siebie wpadają nieśmiało pierwsze promienie słonecznego poranka. Ona podchodzi szybko do okna i zasuwa rolety, jej kot spogląda na nią z wyrzutem, dla niego to koniec niezwykle interesującej zabawy, dla niej to ukojenie.

- zrobię Ci kawę- mówię. Ona spogląda na mnie leniwie i wzrusza ramionami. Ja i tak nie spodziewałam się jej zainteresowania, więc wstaje i robię kawę a sobie herbatę. Zabieram- też z kuchni dwa papierosy zrobione przez jej mamę poprzedniego wieczoru. Wchodzę do pokoju, ona leży pod kocem, ja siadam na swoim krześle i opieram nogi o łóżko. Ja w milczeniu pije herbatę ona kawę, gęsty dym papierosa otula nas, czyniąc nasze twarze nierealne na kilka chwil.

- to co? Zaczynamy?- pytam ją. Przez moment milczy, potem spokojnie kiwa głową. Z szuflady wyciąga szydełko, a z dna szafy stare pudło. Podaje mi je i siada tyłem.

- dlaczego niczego nie słuchamy?- pyta. Kiwam ze zrozumieniem głową, biorę etui pełne płyt i zamyślona zastanawiam się czego chcemy posłuchać. Jaki rytm i temat nadamy sobie dziś. Czytam uważnie każdy tytuł i nazwę wykonawcy. Znam je wszystkie na pamięć. Drogi jest mi każdy takt, każde słowo.

-co powiesz na to? Ona patrzy przez ramię na płytę i uśmiecha się do mnie. Odtwarzacz cd walczy przez moment z płytą, jakby chciał przygotować się do ciężkiej pracy. Spokojna melodia, natchniona, a może przeklęta? Żadna z nas nie potrafi tego odgadnąć. Wokalistka śpiewa o światach , które mają miejsce w naszych marzeniach. Smutni optymiści twierdzą, że one istnieją. My szczerze chcemy w to wierzyć i równie szczerze w to wątpimy.

Biorę do ręki pudło, otwieram je i spoglądam na niezliczoną ilość białych, aksamitnych piór. Zawsze pierwsze wrażenie to dla mnie zapach zimy. Ewidentny zapach mrozu, śniegu, urokliwego zimowego poranku. Kiedyś nawet zażartowałam, że wcześniej te pióra zdobiły eleganckie boa Królowej Śniegu, ale jej ten dowcip w ogóle się nie spodobał.

Biorę do ręki szydełko, jedno z piór i zaczynam swoją pracę. Mimo tego, że na pewno sprawia jej to ból, ona nigdy nie daje tego po sobie poznać. Delikatnie chwytam szkielet konstrukcji wbudowanej w plecy. Ma go odkąd ją znam, pewnie ma go od zawsze. I ciągle coś złego dzieje się z jej skrzydłami. Konstrukcja wygina się, pióra czernieją lub wypadają. A ja jestem od tego, żeby wplatać je z powrotem. Ona nigdy nie mówi dlaczego tak się dzieje, ja nie pytam dlaczego tak się dzieje.

- pokochałam kogoś- mówi cicho. Zawsze mówi o tym jakby z zawstydzeniem, jakby bała się o tym powiedzieć głośno. Obie wiemy jak wypowiedziane słowa umieją rzucać zły czar. A ja jak zwykle nie wiem, co w tej sytuacji powiedzieć. Więc sobie tak siedzimy ja wplątuje jej pióra, które gubi namiętnie w swych poszukiwaniach. Może to koniec myślę, może nigdy nie będę musiała tego robić? Ona powoli zaczyna opowiadać o swojej miłości. Jej słowa sprawiają mi taką przyjemność, jak muzyka, która bawi się przestrzenią wokół nas. Mówi pięknie, rozmarzona uśmiecha się do swoich słów. Zaczyna nawet gestykulować, co do niej niepodobne. Zachowuje się teraz jak bardzo młoda dziewczyna, jest szaloną Karusią, Julią i księżniczką uwolnioną od złego zaklęcia. Kiwam głową w rytmie jej słów, uśmiecham się wtedy kiedy ona, myślę o tej osobie, którą kocha. Wszystko zaczyna się układać. Kot wpatrujący się w nas, zdaje się być szczęśliwy, zapach kawy przynosi ukojenie. Słońce z całych sił stara się wedrzeć do pokoju przez szczelne rolety. Dym z papierosów zastygł tworząc fantazyjne kwiaty na wysokości naszych twarzy obitych w lustrze na ścianie. Wszystko jest takie piękne...

I nagle w między nas wdziera się niepokojący dźwięk. Ona nie wiadomo dlaczego zastyga bez ruchu. Nigdy tak nie reagowała na ten dźwięk; tym razem złe przeczucie ogarnia nas obie. Zabiera nam głosy, wiąże dłonie, pozostawia nam tylko spojrzenia, od których gęstnieje powietrze, którym przez to nie możemy oddychać. Kiedy tak patrzę na nią, jej brązowe oczy stają się stalowe, stają się czarne i straszne. Boję się razem z nią, choć cały czas nie wiem czego. Dźwięk odlicza nasze napięcie. W końcu ona powoli wstaje, wzdycha kiedy chcąc nieporadnie wyciągnąć szydełko z jej piór, kaleczę ją. Słyszę szelest jej nocnej koszuli kiedy wychodzi do przedpokoju i cichy stukot plastyku kiedy podnosi słuchawkę. I wtedy słyszę- choć tylko może mi się wydaje- inny szelest. Niematerialna, mgielna złożona z niemych gestów Pani wchodzi do pokoju, czuję ją. Siada przy mnie i kładzie mi głowę na kolanach. Mimo tego, że jej nie widzę, wiem, że zapanowała tu na dobre. Od tego momentu wszystko dzieje się z jej udziałem. Mimo tego, że kot bawi się jednym z piór, że odtwarzacz CD wciąż pracuje- ja nic nie słyszę. Nie słyszę jej- paradoksalnie słuchającej głosu w słuchawce. Wiem kto dzwoni. Twarze z przeszłości zabijają Ją, a mnie doprowadzają do płaczu. Cisza gładzi mnie po kolanie. Nic jednak nie jest mnie w stanie uspokoić. Przeszłość również tu wtargnęła, jest nas za dużo jak na tak nieduży metraż. Ogarnia mnie powoli Nienawiść. Kolejna Pani, która obejmuje plecy, tak mocno, że brakuje mi tchu. Zamykam oczy i modlę się. Kiedy znów otwieram oczy widzę je. Wszystkie trzy siedzą na łóżku i tulą się do siebie: Cisza, Przeszłość i Nienawiść. Mówią sobie coś szeptem do ucha i bezczelnie spoglądają w stronę przedpokoju. Nie wytrzymuję podchodzę do nich i z całej siły uderzam Przeszłość w twarz. I już ich nie ma, odeszły, rozpadły się na atomy wymyślone przez smutnych ludzi. Słysząc znów stukot słuchawki wychodzę do przedpokoju. Ona tam siedzi na malutkim krzesełku, przy stoliku z telefonem. Głowę ma pochyloną w bok, w dziwny nienaturalny sposób. Wokół jej stóp pełno jest piór, krwi, starych listów i potarganych wierszy. Ona spogląda na mnie i szepcze:

-przepraszam- wskazując na pióra, które tak misternie wplatałam. Przytulam ją i śpiewam jej kołysankę. Zmęczona wszystkim zasypia mi w ramionach, przenoszę ją do łóżka, kładę ją na boku i znów z szydełkiem zaczynam naprawiać jej skrzydła. Nawet wtedy kiedy Ona przestaje oddychać ja szlochając czyszczę pióra z krwi i wplatam na swoje miejsce.

- nigdy nie przestanę tego robić- szepcze jej do ucha

- kiedyś zabraknie ci sił- odpowiada bezgłośnie ona.

Kiedy znów się w sobie zapada z całych sił wyrywam z własnych pleców pióra, coraz więcej i więcej. Kiedy nie zostaje mi już nic, ostatkiem sił budzę ją i wkładam jej w dłoń szydełko. I wtedy ona zaczyna się śmiać, śmieje się długo i pięknie. Ja nie mam sił się śmiać wraz z nią, łzy smutnej radości odbijają się echem w moim zaczynającym się dopiero śnie. W nim obie, jemy winogrona uśmiechając się do Pań w pięknych sukniach. One na nas nie znoszą, a my je w końcu kochamy.
Ostatnio zmieniony śr 08 lip 2009, 19:27 przez glicea, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Nie doczytałem do końca. Przepraszam.



Zmęczyło mnie wyśrodkowanie akapitów, zapis dialogu, "wyliczankowy" styl pisania oraz niepotrzebne zaimki.

[ Dodano: Czw 07 Maj, 2009 ]
*zmęczyły

3
Uh! To jeden z tych tekstów od których uciekam po pierwszym zdaniu. Tu wytrwałam do połowy drugiego akapitu, jeśli akapitem jest to co myślę, że jest akapitem.

Dlaczego u licha ten tekst tak wygląda?! Dialogi zaczynamy wielką literą! Nie miałam siły dalej czytać bo zmęczyłam się po tak małym kawałku - myślę, że to wystarczy tytułem komentarza.

Sigford - jak ja cie rozumiem! O_o



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

4
Przepraszam szanowną autorkę, ale tekst w tej formie nie nadaje się do czytania. Proszę podesłać poprawiony tekst, a wykonam edycję tego postu.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Wyśrodkowanie tekstu zmieniłem. Niestety nie pomogło mi to zbytnio.

Zacznę od wrażeń czytelniczych. Twoją miniaturkę, zgodzę się z poprzednikami, niezwykle ciężko się czyta. Nie dlatego, że podjęłaś szczególnie trudny temat, ale z powodów formalnych.

Podjęłaś się niezwykle trudnego zadania - użycia narracji pierwszoosobowej w połączeniu z niedookreśleniem dramatis personae (ja - ona). Aby coś takiego napisać poprawnie, trzeba skupić się nie tylko na treści, którą chcesz przekazać, ale również na formie w jakiej to robisz. Nie udało się. Czytelnik został zasypany setką zaimków.
Ona podchodzi szybko do okna i zasuwa rolety, jej kot spogląda na nią z wyrzutem, dla niego to koniec niezwykle interesującej zabawy, dla niej to ukojenie. [...]
Ona spogląda na mnie leniwie i wzrusza ramionami. Ja i tak nie spodziewałam się jej zainteresowania, więc wstaje i robię kawę a sobie herbatę. [...]
Wchodzę do pokoju, ona leży pod kocem, ja siadam na swoim krześle i opieram nogi o łóżko. Ja w milczeniu pije herbatę ona kawę, gęsty dym papierosa otula nas, czyniąc nasze twarze nierealne na kilka chwil.
Dwa akapity i szesnaście zaimków. Najstraszniejsze jest to, że ciężko zaproponować jakiekolwiek rozwiązanie, które pozwoliłoby tego uniknąć. Zachowując typ narracji i nie nadając imion bohaterkom, musiałabyś pisać sekcjami: w jednym akapicie opisywać główną bohaterkę, w następnym tę drugą. Nawet wtedy zadanie wydaje się beznadziejne - nie wiem czy zdołasz coś takim sposobem naprawić.

Zaimki do tego stopnia dominują tekst, że pozostałe, liczne błędy, giną w zamieszaniu. Nie będę się więc wdawał w szczegóły. Chciałaś opisać dwie, następujące po sobie sceny. Wydawać się może, że to bardzo proste zadanie. Bo tak jest. Ale nawet w narracji pierwszoosobowej powinnaś nadać imię drugiej bohaterce, albo opisać ją tak, aby zamiast zaimków móc użyć określeń pozwalających czytelnikowi domyślenie się o kim mówisz.

Zapis dialogów jest niepoprawny.
- dlaczego niczego nie słuchamy?- pyta. Kiwam ze zrozumieniem głową, biorę etui pełne płyt i zamyślona zastanawiam się czego chcemy posłuchać.
Poprawni powinno być:
- Dlaczego niczego nie słuchamy? [spacja] - pyta.
[nowy akapit] Kiwam ze zrozumieniem głową, biorę etui pełne płyt i zamyślona zastanawiam się czego chcemy posłuchać.
Najlepszym sposobem na naukę zapisu dialogów jest otwarcie pierwszej lepszej książki (byle nie encyklopedii, czy słownika) i przeglądnięcie jej. Zobacz jak dialog wygląda w druku, jak się zaczyna, kiedy następuje myślnik, jak rozwiązać sprawę wtrąceń. To nie jest wcale trudne.

Pomysł nie jest zły. Mogłabyś z niego wyciągnąć coś interesującego, lecz zabiłaś opowieść złym stylem. Większość czytelników nie przebrnie poza pierwsze dwa akapity, niestety. Miniaturka wymaga napisania całkowicie od nowa.
Pracuj nad obrazowością języka, nie sil się na porównania, metafory. Po prostu opisz co widzisz ty (narracja w pierwszej osobie), bądź narrator (w trzeciej) i szlifuj warsztat, abyś to ty władała słowami, a nie one Tobą.
Powodzenia

6
Podjąłem drugą próbę. Pierwszym, co mnie ukłuło w oczy to zaimki. Było to uczucie tak silne, że przysłoniło wszystko inne. Treść zeszła na drugi plan. Przeczytałem ponownie i zabij mnie, szlachtuj, ale nie wiem, o czym to jest. Poza tym, takie dość toporne błędy źle wpływają na odbiór: rozpoczynanie dialogów z małej litery, atrybucja dialogów też krucha. Akapitów brak.

Po przerwie przeczytałem trzeci raz. Jakby bardziej mi się to poukładało. Wyraźniej. Ale i tak, temat jest ledwie muśnięty, ale już widzę jakiś zamysł. Na pewno jest nad czym pracować, bo jak teraz patrzę, to widzę, że tematów ci nie braknie - jednak uważam, że trzeba będzie sporo poćwiczyć.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron