Polowanie (Rodział mojej powieści)

1
To jeden z rozdziałów książki, którą właśnie piszę:)

Proszę o opinię.:) Pozdrawiam:)



Przez kilka kolejnych dni Samuel bacznie obserwował ojca. Ten jednak umiejętnie unikał rozmowy z synem na temat swojej całodniowej wyprawy, listu od króla oraz dziwnego zachowania w przeciągu ostatnich kilku dni. Samuel wiedział jednak, a nawet więcej, był pewien, że w tym liście musiało być coś bardzo ważnego. W końcu nie codziennie dostaje się listy opieczętowane przez samego króla, a po drugie było widać, że ten list zrobił duże wrażenie na Fidiaszu. Oprócz obserwacji ojca, Samuel przygotowywał się także na swoje pierwsze prawdziwe polowanie. Miał nadzieję upolować jakąś większą zwierzynę. Oczywiście jego ojciec był temu przeciwny, ale Samuel upierał się przy swoim i nie odpuścił co mu się opłaciło, bo po paru dniach ku wielkiej uciesze Samuela Fidiasz pod kilkoma warunkami ustąpił i zgodził się na wyprawę syna.

Ostatnie dni przed wyprawą były bardzo stresujące dla Samuela. Fidiasz na każdym kroku ostrzegał go przed niebezpieczeństwami jakie czyhają na niego. Opiekuńczość jaką wykazywał w stosunku do Samuela sprawiała dużo radości Arronowi. Miał dobry ubaw patrząc jak ich ojciec czasem natrętnie martwi się o jego starszego brata. Dzień przed wyprawą Samuel pakował wszystkie rzeczy, które kazał mu zabrać Fidiasz chociaż Samuel szczerze wątpił w to by chociaż jedna trzecia z tego co zabrał mogła by mu się przydać. Jednak to był jeden z warunków, który Fidiasz postawił przed Samuelem. Zabrać ze sobą wszystko to co mogło by się przydać. Oczywiście nie mógł się temu sprzeciwiać.

- Pamiętaj abyś zawsze na noc rozpalał ognisko. – z troską w głosie Fidiasz dawał ostatnie wskazówki Samuelowi.

- Wiem, wiem już mi to mówiłeś. – odpowiedział znudzonym głosem.

- Ważne abyś to zapamiętał. Na noc zawsze zabezpieczaj miejsce gdzie będziesz spał, najlepiej jakimiś cierniami albo gałęziami. I musisz to robić bardzo dokładnie, bo to może uratować ci życie.

- To też już mi mówiłeś kilka razy.

- Jeśli coś pójdzie nie tak, wracaj jak najszybciej do domu.

- Wszystko będzie dobrze, będę uważał na siebie.. – Samuel ziewnął ostentacyjnie mając nadzieje że ojciec da mu już spokój.

- No dobrze widzę, że jesteś już zmęczony, nie będę więc cię męczył, musisz być jutro wypoczęty, śpij dobrze synu. – Powiedziawszy to Fidiasz odwrócił się i wyszedł z pokoju.

W drzwiach minął się z Arronem.

- I jak tam brat? – rzucił wesoło od progu Arron.

- Dobrze, myślałem, że już nie wytrzymam.

- He he… Szkoda, że to się już kończy, miałem naprawdę dobry ubaw. – powiedział ze śmiechem Arron.

- Ty miałeś ubaw, a ja się musiałem męczyć.

- Dobra ja idę spać. – rzekł Arron.

- Ja też. – odpowiedział Samuel po czym obaj położyli się do swoich łóżek.

Leżąc w łóżku Samuel rozmyślał o swojej wyprawie i o tym wszystkim co mu powiedział Fidiasz przez ostatnie kilka dni. Starał się jak najszybciej zasnąć, by jak najszybciej zaczęła się jego pierwsza wielka wyprawa, ale jak to często bywa, kiedy czegoś bardzo się chce, nie zawsze się to dostaje, po paru godzinach walki ze sobą udało mu się zasnąć.



* * * * * * * *



Był wczesny ranek. Samuel stał na skraju lasu. Miał ze sobą wypchany plecak, łuk, pełen kołczan strzał oraz swój nóż myśliwski, z którym nigdy się nie rozstawał. W końcu będzie miał okazje odpocząć od tego wszystkiego i wszystko sobie na spokojnie przemyśleć. Będzie mógł także pobyć trochę w samotności czego ostatnio bardzo mu brakowało.

Powietrze było mroźne, słońce unosiło się nisko nad widnokręgiem, wiał zimny poranny wiatr. Jeden głęboki wdech i ruszył przed siebie w ciemną zieloną gęstwinę bez oznak nawet najmniejszego lęku. No i właśnie tak zaczęło się jego pierwsze prawdziwe polowanie. Po kilku godzinach wyczerpującego marszu, natrafił na strumień czystej wody. Było to idealne miejsce by się posilić i chwile odpocząć. Samuel zdjął plecak, wyjął z niego trochę sucharów i manierkę z wodą po czym usiadł na kamieniu obok strumienia. Mając wolną chwile zaczął rozglądać się wkoło i zastanawiał się, w którym kierunku ruszyć dalej. Postanowił pójść w górę strumyka. Po jakimś czasie mały strumyk zaczął zamieniać się w potok. Po paru godzinach Samuel doszedł do źródła strumienia i ku jego zdziwieniu było to zachwycająco piękne miejsce. Potok wypływał z małego jeziorka, które było zasilane przez wodę wypływającą ze skały. Woda w źródle była niezwykle przejrzysta. Widać było dno jak i także ryby w nim pływające. Przez, krótką chwile Samuel przyglądał się z zachwytem pięknemu otoczeniu w jakim się teraz znajdował. Po kilku minutach ocucił się i zaczął rozglądać w koło. Wszędzie rosły różne rośliny, przede wszystkim paprocie, ale także bardzo rzadkie zioła. Nawet takie, których Samuel nigdy wcześniej nie widział. Pomyślał, że ojciec byłby zadowolony z takiego prezentu, wiec postanowił nazbierać trochę tego i trochę tamtego. Zajęło mu to następne parę godzin. Był tak pochłonięty zbieraniem ziół, że nawet nie zauważył kiedy zrobiło się ciemno. Postanowił więc poszukać jakiegoś dobrego miejsca na nocleg. Musiał je znaleźć zanim całkowicie zajdzie słońce, ponieważ z tego co mu opowiadał ojciec w nocy po lesie grasują najróżniejsze dzikie zwierzęta i niebezpiecznie byłoby spać byle gdzie bez żadnej ochrony. Po paru minutach udało mu się znaleźć odpowiednie miejsce, była to mała polanka otoczona drzewami. Samuel zaczął szybko zabezpieczać miejsce tak jak radził mu ojciec. Zbierał różne gałęzie i ciernie, które miały go chronić przed zwierzętami. Następnie rozpalił ognisko. Kiedy drzewo trzaskało w płomieniach Samuel postanowił coś zjeść. Był to skromny posiłek złożony z kilku sucharów i kawałka ususzonego mięsa, wszystko to popił gorącym kubkiem herbaty. Swój łuk i strzały położył w zasięgu ręki tak żeby w każdej chwili mógł je pochwycić. Chwilę później zapadł zmrok całkowity wzrok. Samuel dostrzegał rzeczy wyłącznie w zasięgu blasku płomieni. Niebo było czyste, bez żadnych chmur, to poprawiło humor Samuelowi bo nie zanosiło się na to, że będzie padać tej nocy. Gwiazdy i księżyc, który był prawie w pełni świeciły jasno, gdyby nie gęste korony drzew oświetlały by otoczenie. Ciszę zakłócało jedynie pohukiwanie sowy gdzieś w oddali. Po kilku minutach patrzenia w płomienie Samuela zmorzył sen i po chwili zasnął.

Znajdował się teraz w śnieżnobiałej krainie. Znał ją. Był już tu kiedyś. To był znów ten sen, który czasem go nawiedza. Za każdym razem był bardziej realistyczny i za każdym razem wszystko wyglądało trochę inaczej. Samuel czuł na skórze podmuch wiatru. Słońce raziło go w oczy, a przecież był to tylko sen, nie powinien był być tak bardzo realistyczny. Śnieżnobiałe obłoki otaczały go z każdej strony. Szedł przed siebie rozglądając się wkoło. Na obłokach po jego lewej i prawej stronie zauważył ruch. Rozpoznał sylwetki ludzi. Szedł tak parę minut przed siebie. Aż w końcu daleko przed nim na horyzoncie zauważył większy obłok. Po paru minutach marszu Samuel zaczął rozpoznawać sylwetki dwóch osób. Kobietę i mężczyznę. Przyspieszył kroku. Po chwili zaczął biec. Para na obłoku przed nim z każdym metrem stawała się coraz bardziej wyraźna. Był już prawie tak blisko, by móc ich rozpoznać.

Nagle coś wyrwało go brutalnie ze snu. Przeraźliwe wycie. To były wilki. Dużo wilków. Samuel błyskawicznie zerwał się na równe nogi, chwycił łuk i strzały, w mgnieniu oka naciągnął cięciwę. Stał teraz otoczony cierniami i gałęziami. Ręce mu drżały. Był blady i cały zlany potem. Nigdy wcześniej nie był, aż tak bardzo przerażony. Nigdy wcześniej jego życie nie było tak bardzo zagrożone. Teraz już wiedział dlaczego ojciec tak niechętnie pozwolił mu na tą wyprawę. Teraz żałował, że go nie posłuchał. Samuel celował w stronę, z której dochodziły te straszne odgłosy. Po paru minutach skowyt i warkot wilków był coraz głośniejszy. Zbliżały się. Co teraz będzie? Co jeśli ochrona z cierni i gałęzi nie wytrzyma? Straszliwy skowyt dochodzi już z każdej strony. Co robić? „Ogień!!” Wykrzyknął w myślach Samuel. Rzucił broń i zaczął zbierać suche patyki i wszystko co nadawało się do szybkiego rozpalenia ogniska. Po chwili po środku obozowiska płonął ogień. Teraz czuł się bezpieczniej. Znów trzymał łuk z naciągniętą cięciwą i celował w nieprzeniknione ciemności, z których dochodziły te straszliwe wycia i skowyty. Mrużył oczy by dostrzec cokolwiek w ciemnościach. Jednak to nie dawało żadnego efektu. Czuł ich obecność. Czuł, że gdyby tylko mogły rozszarpały by go. Coś zaszeleściło za jego plecami. Odwrócił się błyskawicznie i wypuścił odruchowo strzałę w kierunku, z którego słychać dało się hałas łamanych gałęzi. Strzała świsnęła w powietrzu. Chybił. Gdyby trafił wyczuł by to. W mgnieniu oka wyjął i nałożył na cięciwę drugą strzałę. Skowyt i wycie wilków powoli zaczynało cichnąć. Oddalały się. Po paru minutach nastała martwa cisza. Co jest gorsze? Przeraźliwy skowyt czy cisza, która właśnie trwała. Zastanawiał się Samuel. Był zmęczony, cały zlany potem. Osunął się na ziemie cały czas w rękach trzymając łuk. Odnalazł swój nóż, wbił go w pień tak by mieć go w zasięgu ręki. Dokładał co chwile do ognia. Starał się nie zasnąć, ale to nie było łatwe. Walczył ze zmęczeniem. Udawało mu się to przez pewien czas. Ale niezbyt długo. W końcu zmęczenie wzięło górę i zasnął z bronią w ręku.

Rano Samuel wstał i ostrożnie zaczął badać okolice. Ze zgrozą stwierdził, że ślady wilków były nawet dwa trzy metry od niego, tuż przy jego ścianie z cierni. Posprzątał po sobie obozowisko tak by zostawić to miejsce bez żadnej skazy obecności człowieka. Teraz był bardziej ostrożny, trzymał swój nóż i łuk cały czas w gotowości. Zebrał wszystkie swoje rzeczy, a następnie musiał podjąć ważną decyzje, Iść dalej czy zawrócić? Długą chwile zastanawiał się nad tym. Zdecydował się iść dalej, jak najszybciej coś upolować i wrócić. Miał nadzieje, że uda mu się tego dokonać w jeden, góra w dwa dni. Gdyby wrócił tak szybko i bez żadnej zdobyczy Fidiasz miał by pretekst by nigdy więcej nie pozwolić mu na podobną wyprawę. Zabrał wszystkie swoje rzeczy i ruszył dalej. Po paru godzinach marszu postanowił odpocząć i rozejrzeć się po okolicy. Zdjął plecak i zaczął rozglądać się w koło. W powietrzu dało się słychać wesoły śpiew ptaków. Po paru minutach udało mu się znaleźć świeże ślady najprawdopodobniej młodej łani. Uradowany postanowił ruszyć tym tropem. Po krótkiej chwili w zasięgu jego wzroku znalazła się młoda łania. Idealna zdobycz pomyślał. Powoli, tak by nie narobić zbędnego hałasu, wyjął strzałę i naciągnął cięciwę. Zbliżył się do swojej przyszłej ofiary jeszcze kilka kroków. Łania pasła się na małym zagajniku, nie zdając sobie sprawy z zagrożenia jakie na nią czyha. Samuel ustabilizował oddech, wpatrywał się w łanie, celował prosto w szyje tak by szybko ją zabić. Wokół panowała niezwykła cisza, przeraźliwa cisza, nie było słychać śpiewu ptaków ani żadnych owadów, nawet wiatr jak by ucichł. To było trochę podejrzane, dało się czuć w powietrzu niezwykłe napięcie, tak jak by całe otoczenie czekało na to co teraz się wydarzy. Samuel jednak nie zwracał na to uwagi, koncentrował się teraz na swojej strzale i na młodej łani kilka metrów przed nim. Serce łopotało mu jak szalone, lecz ręka nawet nie zadrżała, wziął głęboki oddech i strzelił. Strzała świsnęła w powietrzu, w tym samym momencie z krzaków naprzeciw wyskoczyły dwa duże czarne wilki w kierunku łani. Samuel odruchowo dał krok w tył, potknął się jednak i upadł na gałąź, która złamała się z trzaskiem pod jego ciężarem. To zwróciło uwagę wilków. Podniósł się błyskawicznie i bez najmniejszego namysłu puścił się biegiem w przeciwną stronę tak by jak najszybciej oddalić się od wilków. Po chwili ku swojemu przerażeniu zdał sobie sprawę, że drapieżniki ruszyły za nim i to nie tylko te dwa, które widział, było ich więcej o wiele więcej. Słyszał je z każdej strony. Biegł ile miał sił w nogach. Zgubił gdzieś swój łuk. Nie zamierzał jednak po niego wracać. Pot ściekał mu po czole. Po co mu to było? Mógł wrócić do domu po pierwszej przygodzie z wilkami. Teraz wiedział, że popełnił poważny błąd. W jego głowie kotłowały się przerażające myśli. Co robić? Jak uciec? Czy tak ma zakończyć się jego życie? Czy to właśnie tak ma zakończyć się jego życie? Pomyślał o swoich znajomych o swojej rodzinie. Czy nigdy więcej już ich nie zobaczy? O to właśnie myśliwy stał się ofiarą. Nagle potknął się i uderzył głową o kamień. Ciemno zrobiło mu się przed oczyma, ciepły płyn płynął po jego głowie, to była krew. Nie miał siły dalej uciekać. Podczołgał się do pierwszego drzewa i oparł się plecami o pień, wyjął swój nóż. Serce łopotało mu straszliwie. Rana na głowie piekła go, a ból napływał falami. Skoro mam zginąć to walcząc pomyślał. Czekał teraz na swych katów. Wilki były coraz bliżej, pierwsze z nich zaczęły wyłaniać się zza drzew. Otaczały go. Teraz nie miał już gdzie uciec nawet gdyby był w pełni sprawny. Teraz czas płynął wolniej. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Napastników było wielu. Dwudziestu może więcej. Krążyły wokół niego, wpatrując się swoimi czarnymi ślipiami w Samuela jak w swój posiłek. Młody myśliwy patrzył to na jednego to na drugiego. Zastanawiał się, który wilk pierwszy zaatakuje, a może poczekają, aż zmęczenie go pokona. Z jednym dał bym sobie radę pomyślał. Gdy największy z wilków zrobił pierwszy krok w jego stronę, wiedział, że to on pierwszy zaatakuje. To przywódca pomyślał Samuel. Nagle coś się zmieniło. Słychać dało się wycie wilka, jednego wilka, ale inne niż, te które słyszał ubiegłej nocy. Wilki wyraźnie dały kilka kroków w tył, wyraźnie na coś czekały. Tylko na co? Z pomiędzy drzew naprzeciwko Samuela wyłonił się kolejny wilk. Większy od innych. To była wilczyca. Jej śnieżnobiała sierść odbijała słońce. Prezentowała się niesamowicie. Inne wilki, nawet największy schodziły jej z drogi z pod kulonymi ogonami. Zbliżała się do Samuela, wpatrując się w niego swoimi blado niebieskimi oczami. Jej ruchy były delikatne, pełne gracji. Wzrok miała hipnotyzujący, Samuel nie mógł się od niego oderwać. Czas jakby się zatrzymał. Wilczyca była tylko kilka kroków od niego. Wypuścił mimowolnie nóż z ręki. Nie czuł się już zagrożony. Wilczyca była o krok od niego. Była tak blisko, że Samuel czuł jej oddech na swojej twarzy. Podziwiał ją. W tym momencie, jego ból minął. Wilczyca patrzyła mu w ocz, a on jej. Czuł się bezpiecznie i błogo. Powieki stały się ciężkie. Samuel w końcu zasnął.

3
Jestem Paweł:) Mam dziewiętnaście lat, zacząłem pisać parę miesięcy temat:) Chciałbym by ktoś ocenił moje wypociny:P

to chyba wystarczy na początek

4
Blokuję.



Piśmienny, ale chyba niezbyt uważnie czytający.

Regulamin woła o pomstę i krzyczy byś go przeczytał.

Podpowiem ci: przedstawienie się w odpowiednim dziale i gatunek do tekstu.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
Na początku powiem o interpunkcji, bo później zapomnę. Interpunkcja występuje w tym tekście w szczątkowych ilościach. Gubisz przecinki i niepoprawnie zapisujesz dialogi.

Teraz przejdę do bardziej szczegółowej analizy.


ustąpił i zgodził się na wyprawę syna.

Ostatnie dni przed wyprawą były bardzo stresujące dla Samuela


Powtórzenie.


Fidiasz na każdym kroku ostrzegał go przed niebezpieczeństwami jakie czyhają na niego
Opiekuńczość jaką wykazywał w stosunku do Samuela sprawiała dużo radości Arronowi


Budujesz dziwne zdania. Przeczytaj je na głos, na pewno zauważysz, że coś zgrzyta. Nie lepiej brzmiałoby "(...)ostrzegał go przed niebezpieczeństwami, jakie na niego czyhają" i "(...)sprawiała Arronowi dużo radości."?


Miał dobry ubaw


Dobry ubaw? Jest coś takiego? Można mieć ubaw, albo "niezły ubaw", ale to i tak raczej w mowie potocznej niż literaturze.


Jednak to był jeden z warunków, który Fidiasz postawił przed Samuelem


Po pierwsze - raczej "jeden z warunków, jakie Fidiasz postawił...", po drugie, warunków nie stawia się przed kimś, tylko komuś.


- No dobrze widzę, że jesteś już zmęczony, nie będę więc cię męczył, musisz być jutro wypoczęty, śpij dobrze synu


Spróbuj wypowiedzieć to na jednym oddechu. Podzieliłabym ten ciąg na kilka oddzielnych zdań.


No i właśnie tak zaczęło się


Zdanie zaczynające się od "no"? Czy tylko mnie uczyli, że tak nie można?


Widać było dno jak i także ryby w nim pływające


Ryby pływające w dnie?


Chwilę później zapadł zmrok całkowity wzrok


Eee... co? :D


na wyprawę


wyprawę


Przeraźliwy skowyt czy cisza, która właśnie trwała.


Na końcu powinien być znak zapytania, nie kropka.


Osunął się na ziemie


ziemię


Czy tak ma zakończyć się jego życie? Czy to właśnie tak ma zakończyć się jego życie?


Po co dwa takie same zdania obok siebie?


z pod kulonymi ogonami.


podkulonymi. Razem.





Podsumowując - całkowicie mi się nie podoba. Pomysł jest przeraźliwie oklepany, fabuła nie wciąga. Opowiada właściwie o niczym. Ile razy to już czytałam powieści fantasy zaczynające się od polowania, na którym młody chłopak staje się świadkiem magicznego wydarzenia... Do tego opowiadasz historię w sposób przerażająco monotonny. Niemal wszystkie zdania mają tę samą konstrukcję i gdyby nie z rzadka wstawiane opisy, brzmiałoby to jak relacja z jakiegoś wydarzenia, nie opowiadanie. Urozmaicaj to wszytko w jakiś sposób, używaj różnorodnych metafor, buduj zdania o zróżnicowanej konstrukcji, zaskakuj czytelnika. Jeśli myślisz o wydawaniu książki, pomyśl lepiej kilka razy. I przede wszystkim - przeczytaj swój tekst kilka razy zanim go opublikujesz. Brak interpunkcji i literówki świadczą o Twojej niedbałości i braku szacunku do czytelnika. Żeby poważnie myśleć o napisaniu powieści, trzeba nauczyć się pisania poprawnie, ciekawie i z polotem. Jednak widzę, że nie robisz rażących błędów ortograficznych i starasz się budować klimat. Z tego, co przeczytałam, piszesz dopiero od kilku miesięcy - więc nie zrażaj się, w żadnym wypadku! Pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Niekoniecznie musi to być coś doskonałego. Pisz dla wprawy i dla przyjemności, rozwijaj słownictwo, styl i wyobraźnię. Publikuj, czytaj opinie i ucz się na błędach, a z pewnością zrobisz postępy.

Pozdrawiam :)
Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy.

<i>(Głos Rozsądku, Sapkowski)</i>

7
Dzięki za dobre rady. Na pewno z nich skorzystam:)

Fabuła nie wciąga.. może dlatego, że to jest tylko jeden z rozdziałów.

To nie jest początek powieści, jest to aktualnie piąty rozdział, więc ta opowieść nie zaczyna się od polowania.:)

Jeszcze raz dzięki za komentarz. Na pewno będę jeszcze sporo nad tym pracował. Nad tym rozdziałem oraz nad pozostałymi.

[ Dodano: Sro 29 Kwi, 2009 ]
jeszcze jedno pytanie mam do Ciebie Esha..

Czy to jest naprawdę, aż tak złe?

8
W trakcie czytania...


Przez kilka kolejnych dni Samuel bacznie obserwował ojca. Ten jednak umiejętnie unikał rozmowy z synem na temat swojej całodniowej wyprawy, listu od króla oraz dziwnego zachowania w przeciągu ostatnich kilku dni. [1]Samuel wiedział jednak, a nawet więcej, był pewien, że w tym liście musiało być coś bardzo ważnego. W końcu nie codziennie dostaje się listy opieczętowane przez samego króla, [2]a po drugie było widać, że ten list zrobił duże wrażenie na Fidiaszu.


podkreślenie - Powtórzenie tej samej informacji. I z jednego i z drugiego zdania wynika, że wydarzenia dzieją się na przestrzeni kilku dni.

[1] - Zbędna tautologia. Wiedział < Był pewien ? Jeżeli uważasz, że wiedza (czyli posiadanie informacji, rozeznania) jest gorsza od bycia pewnym (co wiąże się z przekonaniem dotyczącym posiadanej wiedzy) to jesteś w błędzie :) Tutaj trzeba wykosić to zdanie, bo brzmi absurdalnie.

[2] - A gdzie było po pierwsze?

pogrubienie - nużące powtórzenie.




[1]Samuel przygotowywał się także na swoje pierwsze prawdziwe polowanie. Miał nadzieję [2]upolować jakąś większą zwierzynę. [3]Oczywiście jego ojciec był temu przeciwny, ale Samuel [4]upierał się przy swoim i nie odpuścił co mu się opłaciło, [5]bo po paru dniach ku wielkiej uciesze Samuela [6]Fidiasz pod kilkoma warunkami ustąpił i zgodził się na wyprawę syna.


O jezusicku! Ale ubaw :) No to rozbieramy zdanie na czynniki pierwsze, a jak!



Dowiaduję się ze zdania, że:

[1] Fidiasz i Samuel przygotowywali się na swoje pierwsze prawdziwe polowanie. Pomijając, że także obejmuje ojca (z poprzedniego zdania), to ma być to prawdziwe polowanie, co wnioskuję po doborze użytych słów, że wcześniejsze (a być musiały) były sztuczne (pozorowane?)

[2] Na wcześniejszych, pozorowanych polowaniach polowali nie na zwierzynę, tylko..., no właśnie, na co?

[3] Naturalną koleją rzeczy jest to, że młody chłopiec, który chce iść w ślady ojca spotyka sprzeciw.

[4] Upieranie się opłaca. Zawsze.

[5] Bo zawsze jak coś się opłaca to można być zadowolonym.

[6] Samuel postawił Fidiaszowi warunki, a nawet kilka i ten ustąpił.



Przepraszam, że tak to wygląda, ale jako czytelnik odebrałem Twój zapis dokładnie w ten sposób. Niby to nie jest złe, te zdania, ale użyty styl (a raczej jego brak) zamiast wprowadzać mnie w fabułę, sprawia, że zacząłem się śmiać. Końcówka ma znamiona autoparodii tekstu.


Miał ze sobą [1]wypchany plecak, łuk, [2]pełen kołczan strzał


[1] - Wypchany? Czym, sianem, żeby był miękki?

[2] - Zła kolejność zapisu. Kołczan pełen strzał.


Postanowił pójść w górę strumyka. Po jakimś czasie mały strumyk zaczął zamieniać się w potok.




Ups? A logika była w tym wypchanym plecaku? Strumyk jest w górze, a na dole potok, później rzeki... a resztę znasz z geografii.


Po paru godzinach Samuel doszedł do źródła strumienia i ku jego zdziwieniu było to zachwycająco piękne miejsce. Potok wypływał z małego jeziorka, które było zasilane przez wodę wypływającą ze skały. Woda w źródle była niezwykle przejrzysta


A więc ustalmy, bo autor sam nie widział: Potok czy strumień?


Pomyślał, że ojciec byłby zadowolony z takiego prezentu, wiec postanowił nazbierać trochę tego i trochę tamtego.


Buahahahahahahah. Spadłem z krzesła. Wybacz (naprawdę!) ale pierwszy (PIERWSZY) raz widzę takie coś... zapisane.


Był to skromny posiłek złożony z kilku sucharów i kawałka ususzonego mięsa, wszystko to popił gorącym kubkiem herbaty.
Nie popija się kubkiem.


Przeraźliwe wycie. To były wilki. Dużo wilków


Bardzo dużo wilków i później bardzo, bardzo dużo wilków. Taka sztuczna atmosfera niczemu nie służy.


z którego słychać dało się


A po polsku, to jak to bedzie brzmieć?



Z którego dało się słyszeć



Zdaję sobie sprawę, że nie polubisz mnie po tym co napiszę - dlatego sugeruję, abyś... nie czytał.





Tego opowiadania nie da się czytać. Ilekroć zacznę czytać, ty BOMBARDUJESZ mnie humorem, jaki ukryłeś w tym opowiadaniu. Wszystko "wkoło" ( co to ma znaczyć w ogóle?) jest tak straszne, tak bardzo straszne, że aż śmieszy. Co więcej, ty nie budujesz STRASZNEJ atmosfery, tylko piszesz, że ona była STRASZNA. To wszystko wygląda tak: Przychodzi do mnie koleżanka, i mówi, że stało się cos strasznego, po czym pokazuje mi złamanego tipsa :)



Bardzo. Bardzo, bardzo. Tak strasznie BARDZO, że aż okropnie. mi się NIE PODOBAŁO











PS: Na 2 i pół strony opowiadania użyłęś imienia Samuel 42 razy!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

10
Jeśli jeszcze tu jesteś, chciałam powiedzieć, że nie mnie orzekać, czy coś jest złe, czy dobre, bo nie jestem profesjonalistką. Mogę tylko wyrazić swoją opinię uważnego czytelnika. A w mojej opinii, to opowiadanie nie jest dobre. Z wymienionych już powodów.



To, że nie stworzyłeś czegoś dobrego po kilku miesiącach ćwiczeń mnie nie martwi. Martwi mnie to, że po pierwszej nieudanej próbie postanowiłeś sobie odpuścić. To forum jest po to, by pomóc Ci się rozwijać poprzez wytykanie błędów, nie po to, by zniechęcić do pisania. Piszesz dopiero od kilku miesięcy, a tak szybko nikt nie nauczy się dobrze tworzyć (niech mnie ktoś poprawi, jeśli zna taki przypadek). Gdzieś tu wyczytałam, że panu Pilipiukowi dopiero po kilku latach (pięciu, o ile pamiętam) udało mu się wypracować warsztat na tyle, żeby stworzyć coś znośnego.

Masz tutaj wiele, naprawdę wiele dobrych wskazówek - jeśli nie w mojej analizie, to w innych działach forum. Wszystko, co musisz zrobić, żeby się poprawić to dokładnie przeczytać i się zastosować. Jeśli masz chęci i wyobraźnię - reszta przyjdzie sama, wraz z intensywnym ćwiczeniem swoich umiejętności.



Mam nadzieję, że zdążyłam, zanim opuściłeś forum na dobre. Pozdrawiam. Życzę dużo wytrwałości i odporności na krytykę.
Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy.

<i>(Głos Rozsądku, Sapkowski)</i>

Re: Polowanie (Rodział mojej powieści)

11
Witam!



O błędach napisali już inni użytkownicy, ja Ci tylko powiem co mi nie podoba się jako czytelnikowi (twórca a czytelnik to dwa inne światy).



"Dziwnego zachowania w przeciągu ostatnich kilku dni"



Wyraz "przeciągu" zastąpiłbym wyrazem "ciągu".



Dziwnego zachowania w ciągu ostatnich kilku dni.



O, a teraz nadszedł czas na zdanie nie brzmiące dość ładnie:



"Ostatnie dni przed wyprawą były bardzo stresujące dla Samuela. Fidiasz na każdym kroku ostrzegał go przed niebezpieczeństwami jakie czyhają na niego"



Mam na myśli konkretnie zakończenie zdania- "jakie czyhają na niego".



Ja przerobiłbym to w taki sposób- "jakie na niego czyhają". Zdanie brzmiałoby o wiele lepiej i sprawiało wrażenie do końca wypowiedzianego i dokończonego. Tymczasem taka końcówka wydaje się być cząstką niedopowiedzianego zdania. Co innego, jeśli przedłużyłbyś zdanie:



jakie czyhają na niego w ciemnym lesie".





To jest tylko moje zdanie, inni mogą myśleć inaczej.
Ostatnio zmieniony pt 01 maja 2009, 19:07 przez minojek, łącznie zmieniany 1 raz.

12
minojek, Rany Boskie, cały tekst musiałeś wkleić? :(



Snadek - Poczytaj to co napiszę, uważnie. Jest sens. Zawsze. Tak samo jak ZAWSZE jest sens wystawiać swoje prace na widok czytelników, aby ocenili. Prawda, ten tekst jest okropny, ale sam fakt, że napisałeś coś jest więcej wart od tego, co napisałeś. Dlatego ja bym NIE REZYGNOWAŁ, tylko poczytał treść tego forum (poradniki, uwagi, dział "Jak pisać") i szlifował warsztat. Z czasem sam zobaczysz, że było warto - jak zrezygnujesz, utkniesz w miejscu i ominie cię wspaniała przygoda, jaką jest pisanie. Bo nic nie ma piękniejszego, od tworzenia!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

13
Bo nie nic piękniejszego niż rozwijanie pasji - tak parafrazując :P
Ręce do góry. Moja tajna broń.



<Dłubiąc stopą w ziemi i patrząc niewinnym wzrokiem, mówi> A ja mam pytanie



Cztery choroby początkującego pisarza: zaimkoza, nadopisy, interpunkcja, literówki

Sadyzm jest wrodzony...zazwyczaj

15
Będzie krótko



Próbowałem czytać ten tekst. Doszedłem do połowy, a potem utonąłem w morzu wszelkiej maści zgrzytów.

Gdybym miał wypisywać błędy, mój post miałby wysokość Wieży Eiffla. Tu naprawdę nie ma co oceniać, za to jest nad czym pracować.

Ale nie o tym będzie mój post.


Czy to jest naprawdę, aż tak złe?
TAK, to naprawdę jest aż tak złe! Ale wiesz, co jest gorsze? Nie, wróć. Czy wiesz, co jest najgorsze?

Że tak łatwo się poddałeś. Chodzi o to, że wziąłeś się za coś - w twoim przypadku to coś to rzecz naprawdę niełatwa i wymagająca odrobiny cierpliwości - tylko po to, żeby porzucić to przy pierwszym upadku. Wiesz, ile razy Stephen King musiał łazić ze swoimi tekstami do wydawnictw, zanim mu je wydali? Wiesz, ile zajęło budowanie Rzymu? Wiesz, ile razy Jezus upadł na ziemię, zanim dotargał ten cholerny krzyż na Golgotę?

W życiu nie ma łatwo. Czasami jednak trzeba zacisnąć zęby i, tłumiąc wrzask wściekłości czy bólu, pokonać przeszkodę. Nic nie będzie miało sensu, dopóki tego nie zrozumiesz



Trzymaj się
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”