Proszę o ocenę

Ciemność.
Długo tunel bez końca.
Nie wiedziała co robić. Chciała się ruszyć, a jednocześnie wolała raczej nie. Okazało się, że niepotrzebnie się martwiła. Coś pchało ją do przodu. Mogła tylko iść przed siebie, w mrok.
Nie wiedziała jak długo to trwało. Może godzinę, dwie, a może tylko pięć minut? Gdyby rozłożyła ręce poczułaby gładkie ściany tunelu lecz nie zrobiła tego.
Bała się.
Sufit był tak wysoko, że nie było go widać. Podłoga powoli wznosiła się do góry. Była tak śliska, że gdyby podnieść ją o kilka stopni zaczęła by przypominać zjeżdżalnie. Nieskończenie długą i czarną zjeżdżalnie.
Dziewczyna szła przed siebie, nie wiedząc dokąd i dlaczego idzie. Po chwili zauważyła przed sobą światełko, takie malutkie, że ledwie było je widać. Wytężyła wzrok niepewna czy nie nękają ją jakieś zwidy.
Ale nie.
Krok, po kroku była coraz bliżej jasnego punkcika. Zaczęła iść szybciej lecz plamka przybliżał się w takim samym tempie jak dotychczas.
Coś kazało jej zamknąć oczy.
Gdy je otworzyła była tuż przed światełkiem. Ale nie wyglądał już jak malutki skrawek światła. Stała przed wielkim, jasnym drzwiami ze srebrną klamką. Obejrzała się za siebie. Tunel zmienił nachylenie. Wyglądał teraz jak dziura w ziemi. Od prawdziwej różnił się tylko tym, że nie widać było końca. Stała na krawędzi. Zrozumiała, że nie ma wielkiego wyboru. Nacisnęła klamkę i znów zamknęła oczy.
Po chwili poczuła słodką woń drzew i owoców. Uchyliła lekko powieki. Zobaczyła ogród tak piękny, że nie da się tego opisać. Zielone drzewa pełne owoców. Kwiaty o dużych, kolorowych płatkach. Zdziwiło ją tylko to, że nic nie było słychać.
Nawet wiatru.
Cisza.
Nagle usłyszała czyjś śmiech. Malutki chłopczyk w białym ubranku chował się za drzewem. Podeszła do niego bliżej.
- Gdzie ja jestem? – spytała.
- To nie jest twoje miejsce – odpowiedział.
- Jak to? - Nic nie rozumiała.
- Musisz wrócić.
- Wrócić?
- Wrócić, tam, na Ziemi. Ale ja będę na ciebie czekać. Kiedyś jeszcze raz razem pobawimy się w chowanego. Jak za dawnych lat. – Uśmiechnął się.
W polu widzenia pojawiło się kilkanaście innych dzieci, także w białych ubrankach.
Wołały coś, lecz nie usłyszała słów. Zdawało są jednak, że chłopiec wie o co im chodzi. Gdy mu się bliżej przyjrzała zrozumiała, że skądś go zna, że widziała go już wcześniej. Coś wpadło jej do głowy.
- Zaraz! Czy ty jesteś moim...
- Bratem? Tak – dziecko uśmiechnęło się figlarnie.
Nie mogła w to uwierzyć. Ostatnio gdy go widziała leżał ciężko chory w szpitalu, podłączony do aparatury mnóstwem rurek. Umierał...
- To znaczy, że ja nie żyje? – zapytała drżącym głosem.
- żyjesz. Dlatego musisz wrócić.
- Ale braciszku, ja nie chce znowu cię stracić... - Chciała jeszcze raz z nim się pobawić, przytulić. łzy zaczęły płynąć z jej oczu.
- Wrócisz. Powiedz rodzicom by się tak nie martwili. Jest mi to dobrze.
Mrugnęła by pozbyć się łez.
- Do zobaczenie, siostrzyczko... – Chłopczyk uśmiechnął się ponownie i pobieg do reszty dzieci.
- Czekaj...!
Jeszcze raz mrugnęła i przetarła oczy.
Gdy jej otworzyła płynęła w powietrzu. Widziała ludzi, którzy pochylali się nad łóżkiem. Z drzwiami zobaczyła twarze rodziców. Mama płakała, a tata był straszliwie blady.
Znowu spojrzała na łóżko.
Zobaczyła kogoś, kto wyglądem bardzo ją przypominał. Zrozumiała, że to jej ciało. Zaczęła powoli, powoli opadać. Wyciągnęła rękę by dotknąć siebie. Była już prawie...
- Udało się! – krzyknął radośnie lekarz.
Poczuła wstrząs. Otworzyła oczy. Zobaczyła twarze lekarzy i pielęgniarek. Rodzice pobiegli do łóżka, do niej. Mama nadal płakała, tym razem ze szczęścia.
- Znowu płaczesz, mamusiu? Przecież już jestem...
- Jak to znowu? – Jej tata jak zwykle trzeźwo myślał.
- Cii... – uciszyła go żona. – Kochanie, jak się czujesz? - Po raz pierwszy od wielu dni uśmiechnęła się.
- Mamo, widziałam go.
- Kogo?
- Przecież wiesz.
- Ale..
- Jej chyba chodzi o naszego Adasia... - Mąż popatrzył na córkę uważnie.
- Tak... – Dziewczyna zmrużyła oczy jakby szukała czegoś ważnego w pamięci.
- Rozmawialiśmy. Powiedział, że muszę wrócić i kazał wam przekazać byście się nie martwili bo mu jest dobrze. Tam, gdzie teraz jest.
Rodzice popatrzeli na siebie. Po chwili uśmiechnęli się i spojrzeli na swe dziecko. Będzie czas na wyjaśnienia, a teraz najważniejsze jest by ona wróciła do zdrowia.
- Córeczko moja, cieszę się, że wróciłaś.
Wyszli podziękować lekarzowi, który ją uratował.
Po paru minutach dziewczyna została sama. Uśmiechnęła się do swoich myśl. Popatrzyła w okno. Przez chwilę widziała małego, roześmianego są chłopczyka w białym ubranku. Ale może jej tylko się wydawało...