"życie" [opowiadanie]

1
Tekst napisany kilka lat temu, pod wpływem chwilowej weny. Poprawiany później wielokrotnie ale tylko w szczegółach. Treść i dialogi są te same od początku.



Proszę o ocenę :)




Ciemność.

Długo tunel bez końca.

Nie wiedziała co robić. Chciała się ruszyć, a jednocześnie wolała raczej nie. Okazało się, że niepotrzebnie się martwiła. Coś pchało ją do przodu. Mogła tylko iść przed siebie, w mrok.

Nie wiedziała jak długo to trwało. Może godzinę, dwie, a może tylko pięć minut? Gdyby rozłożyła ręce poczułaby gładkie ściany tunelu lecz nie zrobiła tego.

Bała się.

Sufit był tak wysoko, że nie było go widać. Podłoga powoli wznosiła się do góry. Była tak śliska, że gdyby podnieść ją o kilka stopni zaczęła by przypominać zjeżdżalnie. Nieskończenie długą i czarną zjeżdżalnie.

Dziewczyna szła przed siebie, nie wiedząc dokąd i dlaczego idzie. Po chwili zauważyła przed sobą światełko, takie malutkie, że ledwie było je widać. Wytężyła wzrok niepewna czy nie nękają ją jakieś zwidy.

Ale nie.

Krok, po kroku była coraz bliżej jasnego punkcika. Zaczęła iść szybciej lecz plamka przybliżał się w takim samym tempie jak dotychczas.

Coś kazało jej zamknąć oczy.

Gdy je otworzyła była tuż przed światełkiem. Ale nie wyglądał już jak malutki skrawek światła. Stała przed wielkim, jasnym drzwiami ze srebrną klamką. Obejrzała się za siebie. Tunel zmienił nachylenie. Wyglądał teraz jak dziura w ziemi. Od prawdziwej różnił się tylko tym, że nie widać było końca. Stała na krawędzi. Zrozumiała, że nie ma wielkiego wyboru. Nacisnęła klamkę i znów zamknęła oczy.

Po chwili poczuła słodką woń drzew i owoców. Uchyliła lekko powieki. Zobaczyła ogród tak piękny, że nie da się tego opisać. Zielone drzewa pełne owoców. Kwiaty o dużych, kolorowych płatkach. Zdziwiło ją tylko to, że nic nie było słychać.

Nawet wiatru.

Cisza.

Nagle usłyszała czyjś śmiech. Malutki chłopczyk w białym ubranku chował się za drzewem. Podeszła do niego bliżej.

- Gdzie ja jestem? – spytała.

- To nie jest twoje miejsce – odpowiedział.

- Jak to? - Nic nie rozumiała.

- Musisz wrócić.

- Wrócić?

- Wrócić, tam, na Ziemi. Ale ja będę na ciebie czekać. Kiedyś jeszcze raz razem pobawimy się w chowanego. Jak za dawnych lat. – Uśmiechnął się.

W polu widzenia pojawiło się kilkanaście innych dzieci, także w białych ubrankach.

Wołały coś, lecz nie usłyszała słów. Zdawało są jednak, że chłopiec wie o co im chodzi. Gdy mu się bliżej przyjrzała zrozumiała, że skądś go zna, że widziała go już wcześniej. Coś wpadło jej do głowy.

- Zaraz! Czy ty jesteś moim...

- Bratem? Tak – dziecko uśmiechnęło się figlarnie.

Nie mogła w to uwierzyć. Ostatnio gdy go widziała leżał ciężko chory w szpitalu, podłączony do aparatury mnóstwem rurek. Umierał...

- To znaczy, że ja nie żyje? – zapytała drżącym głosem.

- żyjesz. Dlatego musisz wrócić.

- Ale braciszku, ja nie chce znowu cię stracić... - Chciała jeszcze raz z nim się pobawić, przytulić. łzy zaczęły płynąć z jej oczu.

- Wrócisz. Powiedz rodzicom by się tak nie martwili. Jest mi to dobrze.

Mrugnęła by pozbyć się łez.

- Do zobaczenie, siostrzyczko... – Chłopczyk uśmiechnął się ponownie i pobieg do reszty dzieci.

- Czekaj...!

Jeszcze raz mrugnęła i przetarła oczy.

Gdy jej otworzyła płynęła w powietrzu. Widziała ludzi, którzy pochylali się nad łóżkiem. Z drzwiami zobaczyła twarze rodziców. Mama płakała, a tata był straszliwie blady.

Znowu spojrzała na łóżko.

Zobaczyła kogoś, kto wyglądem bardzo ją przypominał. Zrozumiała, że to jej ciało. Zaczęła powoli, powoli opadać. Wyciągnęła rękę by dotknąć siebie. Była już prawie...

- Udało się! – krzyknął radośnie lekarz.

Poczuła wstrząs. Otworzyła oczy. Zobaczyła twarze lekarzy i pielęgniarek. Rodzice pobiegli do łóżka, do niej. Mama nadal płakała, tym razem ze szczęścia.

- Znowu płaczesz, mamusiu? Przecież już jestem...

- Jak to znowu? – Jej tata jak zwykle trzeźwo myślał.

- Cii... – uciszyła go żona. – Kochanie, jak się czujesz? - Po raz pierwszy od wielu dni uśmiechnęła się.

- Mamo, widziałam go.

- Kogo?

- Przecież wiesz.

- Ale..

- Jej chyba chodzi o naszego Adasia... - Mąż popatrzył na córkę uważnie.

- Tak... – Dziewczyna zmrużyła oczy jakby szukała czegoś ważnego w pamięci.

- Rozmawialiśmy. Powiedział, że muszę wrócić i kazał wam przekazać byście się nie martwili bo mu jest dobrze. Tam, gdzie teraz jest.

Rodzice popatrzeli na siebie. Po chwili uśmiechnęli się i spojrzeli na swe dziecko. Będzie czas na wyjaśnienia, a teraz najważniejsze jest by ona wróciła do zdrowia.

- Córeczko moja, cieszę się, że wróciłaś.

Wyszli podziękować lekarzowi, który ją uratował.

Po paru minutach dziewczyna została sama. Uśmiechnęła się do swoich myśl. Popatrzyła w okno. Przez chwilę widziała małego, roześmianego są chłopczyka w białym ubranku. Ale może jej tylko się wydawało...

2
Nigdy nie potrafiłam zrozumieć jednej rzeczy. Pal licho, jak się już wstawia jakiś tekst napisany lata temu. Ale po co od razu o tym wszystkich informować? Nie lepiej już wrzucić coś aktualnego?



Ale do rzeczy.



Jak dla mnie – tekst słaby, niestety. Przeczytałam pierwsze zdania i pomyślałam, że mam przed sobą kolejny niezrozumiały, pseudointelektualny bełkot o podróżach w mroku i bezczasie. Bogom dziękować, nie poszłaś w tym kierunku. Ale i tak nie jest ani oryginalnie, ani porywająco. Ot, taka historia, przerabiana już 341789513 razy. Poza tym, styl też nie należy do najlotniejszych.


Chciała się ruszyć, a jednocześnie wolała raczej nie.


To zdanie jest złe. Naprawdę złe.


Gdy je otworzyła była tuż przed światełkiem. Ale nie wyglądał już jak malutki skrawek światła.


Raczej na pewno nie 'ten światełek'.


Zaczęła iść szybciej lecz plamka przybliżał się w takim samym tempie jak dotychczas.


Pan Plamka?


Stała przed wielkim, jasnym drzwiami ze srebrną klamką.


Ja wiem, to niewielki błąd. Literóweczka. Ale jak ktoś pisze, że tekst był poprawiany później wielokrotnie i na tak niewielkiej przestrzeni tekstowej robi błędy tego typu, to wiesz. We mnie budzi jednoznaczne skojarzenia. Z niechlujstwem.



Pozdrawiam.
The fact that no one understands you doesn't make you an artist.

3
jak się poprawia to zmienia się niektóre wyrazy by lepiej pasowało i czasem się nie zauważy, że słowo zawiera literówkę.



napisałam wstęp bo to pierwsze co tu umieszczam i wydało mi się głupie dać bez wstępu :)



dziękuje za wytknięcie błędów, zaraz poprawię plik :)

Dodane po 7 minutach:

EDIT: co do oryginalności historii: to nie miał być z założenia oryginalny tekst. Opisuje temat już wszystkim znany 341789513 razy. Ale tym razem napisany przeze mnie :P może nie zrozumiesz ale ja jestem dumna z tego krótkiego powiadania :)

4
Miałkie... I nic innego nie przychodzi mi niestety do głowy. :(
Ludzkość wymyśliła wiele sposobów samobójstwa. Ci, którzy próbują uśmiercić swoje ciało, znieważają boskie przykazania na równi z tymi, którzy próbują uśmiercić swoją duszę, choć zbrodnia tych ostatnich jest mniej widoczna dla ludzkich oczu.

6
to moze wtrace swoje 5 groszy.



przytrafia Ci sie to, co mnie chociazby tutaj, na tym forum, kiedy pisze - brak literki, za duzo literek, pomylone literki.

zmora wrrrr...



dlugo - dlugi

ziemi - ziemie

aparatury mnóstwem rurek - z mnostwem rurek

jest mi to dobrze - tu dobrze

pobieg - pobiegl

gdy jej otworzyla - gdy je otworzyla

z drzwiami zobaczyla - za drzwiami





"Gdy je otworzyła była tuż przed światełkiem. Ale nie wyglądał już jak malutki skrawek światła."

tu cos nie pasuje, prawda?





"Stała przed wielkim, jasnym drzwiami ze srebrną klamką."

wielkimi, jasnymi





"Obejrzała się za siebie. Tunel zmienił nachylenie. Wyglądał teraz jak dziura w ziemi. Od prawdziwej różnił się tylko tym, że nie widać było końca. Stała na krawędzi."

oj nie, nie.

nie lepiej, ze tunel zmienil sie w przepasc?

brzmi to jakos ladniej i krocej; lepiej.





"Wołały coś, lecz nie usłyszała słów."



troche bym to zmienila; nie slyszala.



od chwili, kiedy odzyskali dziewczyne, akcja jest za szybka i uproszczona.

w moim odczuciu.





"kazal wam przekazac"

no tak, mam do przekazania przekaz :)





rodzice popatrzeli na siebie - popatrzyli na siebie.

chyba, ze cos sie zmienilo w tej kwesti :)





"- Córeczko moja, cieszę się, że wróciłaś."



ja wolalabym, ze zyje.

pewnie to kwestia gustu czy cos tam.





podoba mi sie za to koncowka.

jednak...

"Po paru minutach dziewczyna została sama. Uśmiechnęła się do swoich myśl. Popatrzyła w okno. Przez chwilę widziała małego, roześmianego są chłopczyka w białym ubranku. Ale może jej tylko się wydawało..."





zaczelabym, ze po prostu zostala sama, a nie ze po paru minutach.

byl tam ktos jeszcze oprocz rodzicow, ze czekac musiala, az bedzie sama?





to moze na tyle wywodow w moim wykonaniu.
"czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bolu"

7
dziewczynie przed chwilą przestało być serce. to trochę było by dziwne gdyby zaraz ją zostawił i lekarz i pielęgniarka, co? :P



poprawię błedy i jeszcze raz dziękuje za weryfikacje :P

Dodane po 7 minutach:

ale masz racje, zmienię na "Dziewczyna została sama". Tak lepiej brzmi :)

8
dziwne, nie dziwne.

roznie bywa.

lekarz czy pielegniarka mogli wyjsc wczesniej.

w kazdym razie lekarz to zrobil, bo rodzice poszli mu podziekowac.



niektorzy autorzy przydlugawo cos opisuja, a bywa, ze czegos zabraknie.

teraz mialo miejsce to drugie.



jeszcze jedno :)

"Będzie czas na wyjaśnienia, a teraz najważniejsze jest by ona wróciła do zdrowia."

zaimek tu zupelnie niepotrzebny.





teraz banal - tekst milo sie czytalo.
"czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bolu"

9
Mimo, że tekst został napisany dawno temu, zapewniam, że w tym czasie zasady pisania po Polsku, nie uległy zmianie.


Długo tunel bez końca.


Tutaj mogą być dwie wersje, ale Twoja jest niepoprawna, czyli ta trzecia.

Długi tunel, bez końca lub Długo... tunel bez końca.


]Chciała się ruszyć, a jednocześnie wolała raczej nie.
Chciała, raczej, wolała. Toż to nie ma sensu!


Okazało się, że niepotrzebnie się martwiła.
Sama się martwiła, czy była zmartwiona?


Była tak śliska, że gdyby podnieść ją o kilka stopni
Gdyby ją podnieść, nic by się nie zmieniło. Aby była zjeżdżalnią, należałoby ją pochylić...


Krok, po kroku była coraz bliżej jasnego punkcika.
Punkt - punkciku


lecz plamka przybliżał się
Wiadomo...


wielkim, jasnym drzwiami
Tu tez wiadomo...


Zobaczyła ogród tak piękny, że nie da się tego opisać.
Autor nie potrafi opisać. Albo opisujesz to piękno, albo piszesz, że był najpiękniejszą rzeczą, jaką widziała.


białym ubranku
Ciekawe...







Wiesz... po przeczytaniu tego tekstu zrobiło mi się żal... tak zmarnowanego potencjału, jaki zawiera historia i ukrytego przesłania. Jak wyobraziłem to sobie, ni jak miało to się do narracji.



Za to dialogi... one są dobre - szczere.



Całość jest bardzo słaba - a mogło być zupełnie inaczej.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

10
z tymi stopniami. Cóż, zależy od punktu widzenie....to przed bohaterką trzeba było podnieść by się zrobiła zjeżdżalnia do punktu za nią. Rzeczywistość zależy od punktu widzenia.



ale do reszty się zgadzam... :oops:

Dodane po 4 minutach:

nadużyłam słowa "punkt". Wybaczcie: kilka godzin z fizyką i punktami niematerialnymi zrobiło swoje.

11
Jak dla mnie – tekst słaby, niestety. Przeczytałam pierwsze zdania i pomyślałam, że mam przed sobą kolejny niezrozumiały, pseudointelektualny bełkot o podróżach w mroku i bezczasie. Bogom dziękować, nie poszłaś w tym kierunku. Ale i tak nie jest ani oryginalnie, ani porywająco. Ot, taka historia, przerabiana już 341789513 razy. Poza tym, styl też nie należy do najlotniejszych.


Zgadzam się na 99%. Niestety to nawet nie jest na tyle złożone by nazwać to bełkotem pseudointelektualnym.

Poza tym - wtórne, wtórne, wtórne. Nic mnie nie zaskoczyło, nic mi po twarzy nie dało, mój umysł nie zaczął intensywniej pracować.

Przykro mi, ale się znudziłam :(
[img]http://www.odliczamy.pl/lech/500/obraz.png[/img]

12
czemu przykro? lepiej walić prawdę (przynajmniej tutaj osobą są szczere, do bólu ale szczere)



chyba, że to tylko taki zwrot był grzecznościowy...

Dodane po 4 minutach:

*osoby

13
czytam, czytam i jest jak mowilam :)

mnie sie cos spodoba (choc chodzi zawsze o jakis konkretny szczegol, nie calosc tekstu i pewnie dlatego), inni krytykuja.

mnie cos nie lezy, reszta zachwala.



no coz, mozna sie przyzwyczaic :oops:



staram sie nie pisac w kolko o tych samych podknieciach ale widze, ze tym sie przejmowac nie musze, bo inni tego nie robia.



moze zbyt osobiscie podeszlam do tego akurat tekstu ale nie przeszkadza mi to.

ja odbieram i czuje go inaczej.

nie wiem, po co sie tlumacze, bo spam uprawiam.



rozgrzeszam sie, sama.



czekam na kolejne teksty.
"czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bolu"

14
Ehh, trud wynotowywania błędów poszedł na marne.

Inni już to zrobili.

Mniejsza o to.



Przyznam bez bicia, że byłem strasznie zawiedziony czytając to opowiadanie. Nie ma ono w sobie nic interesującego, tylko jedne te same od wieków powtarzane schematy.

Pełno sformułowań wskazujących, że tekst był napisany na szybko i nie sprawdzony nawet raz w poszukiwaniu błędów. Po prostu jest ich tu od groma. Podobnie z błędami logicznymi i stylistycznymi.



Jednak każdy tak pisał na początku, więc nie mam prawa krytykować.



ćwicz dalej.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

15
Weber - uwierz mi, tekst nie był sprawdzany na szybko i byle jak oraz nie ja jedna go czytałam :) Ale czytali ludzie mi bliscy wiec może nie chcieli mnie dobijać :D



Krytykować warto byle nie przesadzić :P



Dziękuje i również pozdrawiam :)
ta Monilip
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”