Latest post of the previous page:
- Wisiały nisko w powietrzu, jakby ktoś je oderwał od głów i przywiązał do sufitu | Skreśliłbym, brzmi jak z rzeźni.
- Znalazła ich rok temu. Kiedy rodzice wyszli z domu, ukradkiem otwarła zaczarowany pokój na piętrze; Zatrzasnęła za sobą drzwi i magiczny zamek na nich; zdobyła się na odwagę i otworzyła zaczarowane drzwi na piętrze| „Zaczarowane drzwi”, „magiczny zamek”, „zaczarowany pokój”. Czuję klimat bajki, tylko czy tak miało być? Zobaczmy.
- Byli brzydcy, cali pomarszczeni, mieli rozerwane policzki, no i brakowało im zębów, brwi, rzęs i w ogóle włosów i nawet oczu; Szybko zauważyła, że są co najwyżej w połowie tak paskudni jak ropuchy, pająki czy wnętrzności zwierząt, które tata przynosi do domu i ani trochę tak straszni jak mama, gdy chwyci za rózgę. | Powtarzanie informacji.
- Po prostu wiszą i się nudzą. Tak jak Lara. | Brzmi jakby Lara także wisiała.
- Chciała uciszyć twarze, chwytała je za nosy, ale one były cztery, brakowało jej rąk, żeby złapać wszystkie. | Zapewne tak.
- Znikają stamtąd nawet ślady po brudnych butach. | Dziwne, jakby wnosiła tam błoto. A zakurzonego raczej nie można pobrudzić.
- Po kilku pierwszych akapitach czuję się zaciekawiony.
- A żeby zamknąć złamane zaklęcie, wystarczy natchnąć je magią w jakiś dziwny, ale odpowiedni sposób. | Zdanie nie działa na wyobraźnię.
- choć Pani Wright zabroniła jej czytać, co było tam napisane. | Zbytnie doprecyzowanie.
- Dawno nie zwiedzała tamtego pokoju. | Zabrzmiało, jakby był jeszcze jakiś pokój. W tym miejscu zgubiłem orient.
- Podoba się magiczny zamek jako splątany węzeł, albo coś w rodzaju dzianiny. Ciekawe.
- Na etapie przyrządzania trucizny zapomniałem, że czytam. Czyli plus.
- Potwory trzeba regularnie truć; Bo co by się nie stało, one nie mogą umrzeć, nie można ich zniszczyć; Te potwory od dawna gonią czarodziejów. Wielu przed nami próbowało jakoś sobie z nimi poradzić, ale one są nieśmiertelne. Drzwi, okna czy mury, nawet te zaczarowane, są dla nich niczym. | Ciekawe. Coś jak zmory z Tyranny.
- Bazyliszek cały czas produkuje jad, trzyma go w zębach i jeśli przez długi czas nikogo nie ugryzie, to robią się tak trujące, że sam mógłby sobie zaszkodzić! Dlatego wcześniej je zrzuca, trochę jak jeleń poroże albo wąż skórę. | Lubię tego typu ciekawostki. Im więcej, tym lepiej.
- Gubię się w dialogu, gdzie mówią trzy osoby. Nie bardzo wiem kto co mówi i myśli, w rezultacie cofka. Trzeba nieco wygładzić, albo doprecyzować tę część.
- Tam gdzie chwilę temu miał tors latała obca twarz. Zostały po nim tyko nagryzione nogi i ręce, które bryzgały krwią, spadając na ziemie. | No to piękna bajeczka wyszła.
Ciekawy kontrast z perspektywą dziecka.
- Coś niewidzialnego nie przestawało jej pchać, a fakt, że nie ma niczego pod nogami i wizja rychłego upadku, jeżyły jej włosy na głowie. Chwile później jej żebra zaczęły się łamać. Chciała krzyczeć, ale tylko wypluła krew. Czerwona maź osiadła na czymś przed nią. Otaczała ją jakaś magiczna bańka, która właśnie mignęła słabym światłem. | Wyczuwalna zaimkoza.
- Keczup w zakresie mojej tolerancji.