Dobre pytanie.
Ja sobie radzę w ten sposób, że jednak po tylu opublikowanych książkach nie zadaję sobie raczej pytania, czy moja twórczość ma sens i jest warta czytania, bo jakaś jej część na pewno jest. Natomiast rzeczywiście często mam problem z danym tekstem. Np. w połowie uznaję, że nadaje się tylko do kosza, jest słaby.
I właściwie w takiej sytuacji biorę na przeczekanie. Bo każdy ma lepsze i gorsze dni, bywa też literacka forma wyższa i niższa

zatem odkładam taki tekst, który przyprawia mnie o zwątpienie, na czas jakiś. Czasem na długo - w sensie, może to być rok lub więcej. Któregoś dnia zaglądam. Oceniam. Jeśli po tym czasie nadal mi się nie podoba, to jednak wątpliwości były uzasadnione.
A czasem to była tylko zła chwila i tekst wygląda na całkiem strawny.
Zatem w moim przypadku lekarzem jest czas/dystans.
Natomiast przyznam, że w sytuacji, o której Ty piszesz, najlepiej szukać rozstrzygnięcia przez publikację. Bo ostatecznie tekst musi trafić do czytelnika i to on wydaje ostateczny werdykt, a jego, czytelnika, właściwie zawsze poprzedza jakiś wydawca, czy to w wydawnictwie, czy to w redakcji pisma, czy sieciowego zinu.