- Nikt mi tego nie opublikuje - Janecki z szurgotem przesunął szkło po stoliku, aż przejechało ze trzydzieści centymetrów po blacie i trąciło butelkę. Był to znak dla Komasy, żeby znów nalać. Wciąż nie wiedział, dlaczego Janecki chciał się spotkać. Jego badania dały wynik, który prowadzi do Nobla? Sądząc po baterii butelek czekających na otwarcie, musiała to być gruba sprawa.
- Opublikują, opublikują - zapewnił, sobie też nalewając, na dwa palce. Sięgnął po lód. - Jeśli to coś nowatorskiego, może być problem z peer review, ale ostatecznie dziś nietrudno się przebić z czymś ważnym...
Janecki wzruszył ramionami. Spojrzenie miał chmurne, choć nigdy nie upijał się na ponuro. Był znanym uczelnianym zgrywusem.
- Powinienem to wysłać do "Acta Astronomica", do "Nature" też, ale przecież wiem, że nikt tego nie kupi. A na rolę "niezależnego naukowca" mam zbyt sztywny kręgosłup - dodał z jakąś zaciętą rezygnacją.
- Co co ty właściwie odkryłeś? - Po raz pierwszy Komasa zainteresował się samym odkryciem, a nie rocznikami alkoholu.
- Że ciemna materia i energia to tylko matryca. To, co nazywamy duchami, umierającą świadomością, zapisuje się w niej, a potem można to uaktywnić. Zupełnie jakby ktoś bardzo się starał nie stracić tej wartości, jaka jest dojrzała świadomość...
- Ja pier... - mruknął Komasa. I dolał sobie bourbona. Od razu pełną szklankę. Bez lodu.
Janecki tylko pokiwał głową.
- Jak to się rozejdzie, to wiesz... A kościół... właściwie kościoły i wyznania - poprawił się szybko - stosy już niemodne, ale całą resztę mogę sobie wyobrazić bez trudu.
Popatrzył smętnie na papiery, wytrząsnął na nie parę kropel bourbona z pustej szklanki, a potem podarł papiery i wrzucił na talerzyk po orzeszkach. Podpalił.W milczeniu obserwowali, jak płoną. Potem rozpoczęli kolejną butelkę.
Ktoś, kiedyś, gdzieś znów dokona odkrycia, czym jest matryca ciemnej materii i energii. Ale do tego czasu może dorobią się belwederskiej profesury, umrą po spokojnej starości, spoczną z honorami na porządnym cmentarzu i to nie pod płotem.
Czasem ciemne sprawki Wszechświata lepiej zostawić komuś innemu.