"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

76

Latest post of the previous page:

Nie, to facet jest. Jak Ci się podoba, to sobie porównaj swoje z tym, co on robi (Esensja chyba jeszcze jedno jego opowiadanie publikowała) i spróbuj wyłapać, co on ma, a Ty nie. Reszty, wybacz, nie czytam, bo ględzisz, a obiecałeś, że nie będziesz. :P
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

78
echO pisze: Akurat reszta skierowana do dwóch innych, bo widzę, że coś tam napisali, ale za długie toto i nie do rzeczy.
Ostatnie ostrzeżenie.
Tego typu posty, przepełnione lekceważeniem i wyższością będą leciały do kosza.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

79
No dobrze, proszę konkret. Cały czas zwracałem uwagę na jasność komunikatu językowego i na tym się przede wszystkim skoncentruję.
Piszę wyłącznie o tym co ja osobiście doświadczyłem czytając ten tekst. Do przemyślenia.
echO pisze: Las, stara puszcza o aż ciężkim od zapachów powietrzu, objął podróżnych krótko przed zaraniem.
Zaranie.
Jedyny zwrot, z którego znam to słowo, to "zaranie dziejów" i kojarzy mi się z początkiem jakiegoś okresu. Nie jest zbyt potoczny i ma umiarkowane zakorzenienie we współczesnym języku. Słownik mi podpowiedział, że "dawniej wczesny ranek" i zgaduję, że w takim znaczeniu został tu użyty. Mam termin niejednoznaczy i słabą podpowiedź.
Nie ma tu błędu w rozumieniu językowym, ale jest niedogodność w czytaniu. Wrócę do tego pod koniec.
echO pisze: W tłumie pni przeważały sosny, wiekowe i wyniosłe, o rozlicznych kikutach gałęzi.
To zdanie już przerabialiśmy. Poprawiłem sobie "sosny" na sosnowe", ale nadal nie jestem pewien czy rozumiem obraz.
Znów: błędu już nie ma, ale czyta się ciężko. Liczyłem, że może dalej będzie jakaś podpowiedź dlaczego z wiecznie zielonych sosen zostały pnie z wyschniętymi kikutami, ale dalej las rośnie bujnie i jaskrawo, a narrator ani żadna z postaci nie podpowiada skąd ten dysonans.
echO pisze: Niżej hojnie rozdawał się bez, leszczyna.
rozdawał się
Zgaduję, że rosło go dużo w okolicy. Tylko "rozdawał się" - "rósł", w przeciwieństwie do pary "zaranie" - "wczesny ranek" nie jest zamiennikiem. Wolno oczywiście nadawać wyrazom i zwrotom nowe znaczenia, ale dobrze jest zostawić czytelnikowi jakąś wskazówkę.
Popatrz na taki przykład.
Okruchy lodu/krople losy skrzyły się na bezchmurnym nocnym niebie.
Jest oczywiste, że żadnego lodu ani rosy na niebie być nie może. Jednak chyba każdy widział w życiu niebo i gwiazdy więc jest szansa, że da się odczytać intencję autora.
Zamiast odwoływać się do powszechnego zjawiska, można spróbować delikatnie podpowiedzieć znaczenie.
Gerwazy był tak frapuśny, że kobiety w okolicy straszyły nim dzieci.
Gerwazy był tak frapuśny, że kobity w okolicy, wszystkie bez wyjątku, wzdychały do niego każdej nocy.
"frapuśny" to neologizm, ale druga część zdania podpowiada jak go interpretować.
echO pisze: Ociekające festonami porostów i mchu niczym roślinne futro, długie swe brody oraz owłosione listowiem konary przewieszały ponad jadącymi.
"festony" są tu niezbyt szczęśliwym określeniem w połączeniu z mchem i porostami. Z definicji słownikowej "swobodnie zwieszający się z dwóch punktów zaczepienia" i takie też "wiszące" skojarzenie miałem, zanim zajrzałem do słownika. Czy to pasuje do mchu i porostu... mnie średnio. Mchy i porosty kojarzą mi się z czymś, co porasta powierzchnie, a nie zwisa.
Poza tym gramatyka. Jeśli mnie tu coś nie gra z gramatyką, to już grubo podejrzana sprawa. Co jest podmiotem tego zdania, a do czego odnosi się określenie "roślinne futro"? Z poprzedniego zdania i kontekstu początku wychodzi mi, że podmiotem są "potężne, grubopienne i majestatyczne okazy". "Roślinne futro" pasuje mi do mchu, który na chwilę staje się bohaterem tego zdania,a potem znów wracają "okazy". Ja za takie wyczyny na kartkówkach w podstawówce dostawałem ndst. Trzeba by to chyba jakoś inaczej zapisać.
echO pisze: Wszystkie, zaczepiane subtelnym wiatrem, grały cichuteńko najzupełniej metalicznym tonem.
"najzupełniej". wiem co to metaliczny ton, ale to dookreślenie wprowadza mi tu pewien bałagan. Zakładam, że jest określeniem do metalicznego, który jest określeniem do tonu. Tylko czy ten dodatkowy wyraz daje tu jakieś znaczenie? A jaki jest ton "niezupełnie" metaliczny?
Ponownie, językowo nie błąd, ale bardziej mi przeszkadza niż pomaga w czytaniu. Jeśli był, na przykład potrzebny wyraz, żeby zdanie miało określony rytm, to może lepiej dać dodatkowe określenie dla tonu? Coś w rodzaju, "cichy, metaliczny", "dźwięczny, metaliczny", "drżący, metaliczny", albo coś w podobnym kierunku. "Najzupełniej" jest w tym zdaniu, ale mam wrażenie, że nie znaczy nic.
echO pisze: w które ten sam wiatr dął i gwizdał zgoła odmiennie.
Odmiennie od czego? Do dyspozycji są tylko "dzwoniące" kwiaty, więc rozumiem, że gwizdanie i dzwonienie to nie to samo. Nic innego w opisie nie wydawało dźwięków. Znów dostaję słowo i nie za bardzo wiem w jakim celu.
echO pisze: Gdy podróżnym stawał na drodze jar, strome wzniesienie, zwarte zarośla, wykrot, wiatrołom – kukułka dawno już odzywała się z innego kierunku,
"innego kierunku". Innego od czego? Na intuicję rozumiem, że szli sobie przez las i jak napotykali przeszkody, to pojawiał się głos kukułki, który wyznaczał im kierunek. Natomiast wyraz "inny" nie ma tu dla mnie żadnego "zaczepienia". Ani podanego wprost, ani domyślnego.
Po raz kolejny nie ma błędu językowego, ale jest problem ze zrozumieniem komunikatu.
echO pisze: Przeciąć miał las, brnąć byle na wschód i to właśnie uskuteczniał.
"Uskuteczniał". Trochę się to gryzie ze stylizacją reszty tekstu.
echO pisze: Dzwonowe drzewa z dzwonowymi kwiaty takoż grały mu w drodze, rzadko, prawie wcale nie odzywały się z innych zakątków lasu.
Sprawa pierwsza: "dzwonowe drzewa". Chyba rozumiem zamysł, ale nie za bardzo to moim zdaniem działa.
Podam przykład:
W ogrodzie rosło tajemnicze drzewo z kwadratowymi owocami.
Jan zerwał kwadratowy owoc z kwadratowego drzewa.
Jeśli dobrze rozumiem Twoje intencje, to wydaje mi się, że nie możesz tak przenieść określenia "dzwonowe" z kwiatów na drzewo, na którym rosły. Domyślnie to nie działa, a w tekście nie było informacji o właściwości samego drzewa, która usprawiedliwiała by nazwanie go "dzwonowym". W moim przykładzie "kwadratowe drzewo" bardziej chyba sugeruje kształt samego pnia, niż to, że rosną na nim kwadratowe owoce. Co sugeruje Twój opis, znów nie jestem pewien.
Sprawa druga: Zdanie jako całość ma jakiś brak, który z trudem się zupełnie automatycznie i domyślnie w trakcie czytania. Może pomogło by "chociaż" przed "rzadko", może "jednak" po "odzywały się". A może źle się domyśliłem jego sensu... jak wspomniałem nie jestem pewien.
echO pisze: zając kniaził w zaroślach
"kniazić". Drobnostka, bo zając już nie wraca chyba w tej historii, więc wszystko mi jedno czy do kniazienia potrzebna jest zagrycha czy papier toaletowy, ale potrzebowałem słownika. To niekoniecznie problem po Twojej stronie. Ja mogę być zbyt mało rozwinięty językowo. Ale wyraz niezbyt współczesny i pomostu do zrozumienia brak. Zastanów się co takie wyrazy dają, a co zabierają tekstowi.
echO pisze: A co większa – niewiarygodne, kolorowe gromady motyli zaroiły sobą powietrze.
"A co większa" - tego w tym zdaniu nie rozumiem.
"niewiarygodne" - może niewiarygodnie kolorowe? Samodzielnie tego określenia znowu nie rozumiem. Niewiarygodne gromady motyli... Z jakiego powodu są niewiarygodne?
echO pisze: Las okazał się czarowny.
Znów nie ma błędu językowego. To zdanie różni się nieco od innych. Wydaje mi się, że niesie pewne ryzyko dla autora, bo sugeruje odbiór wcześniejszego opisu.
Popatrz na poniższe dwa przykłady.

1. Kunegunda miała długie blond włosy i duże błękitne oczy.
Była piękna.
2. Zenek opowiedział kawał:
- Szedł facet drogą i się potknął.
Kawał był śmieszny.

W obu przypadkach narrator podpowiada na koniec interpretację.
W pierwszym przyjmuję bo wyobraźnie podpowiada mi moją wersję pięknej blondynki z błękitnymi oczami. W drugim kawał mnie śmieszy, albo nie. Jeśli śmieszy to może się zastanowię po co autor mi to podpowiada, ale idę dalej. W drugim mam ochotę powiedzieć "ta... chciałbyś, jak ma być śmieszny, to opowiedz śmieszny".

W przypadku Twojego tekstu stoję pomiędzy. Jeśli wcześniejszy opis jest przekonujący i pobudza wyobraźnię, to nie ma o czym mówić. Jeśli nie to ryzykujesz ironiczny uśmiech u czytelnika. Twoje ryzyko, Ty decydujesz.

Dalej nie mam czasu.
Podsumowując, korzystasz często z marginalnych znaczeń wyrazów, albo próbujesz im nadać nowe znaczenia. Jeśli nie podpowiadasz czytelnikowi właściwego znaczenia, to pojawia się problem ze zrozumieniem, o czym piszesz. Nietypowe konstrukcje zdań czy wręcz błędy gramatyczne potęgują ten problem. Gdyby problem występował raz na jakiś czas, pewnie dałoby się nad tym "przeskakiwać", ale jeśli jest w tak wielu zdaniach to czyta się to bardzo ciężko i do końca nie zawsze można być pewnym, że się właściwie odczytało intencje autora.

Popatrz na przykład z tekstu, który zacytowałeś.
echO pisze: Czyż istnieje na świecie piękniejszy widok niż zachód słońca na pustyni, gdy, jakby
wstydząc się swej jaskrawej południowej mocy, zaczyna pieścić człowieka garściami barw o
niewyobrażalnej czystości i delikatności!
Podmiotem całego zdania jest słońce. Zachód jest słońca, wstyd jest słońca, pieszczenie też jest w wykonaniu słońca. Wyrazy rozumie się w ich powszechnych znaczeniach. Komuś się może garść barw podobać, a komuś nie. Ale garść barw jest zrozumiała bez pomocy słownika.

Wydaje mi się, że uchyliłeś nam drzwi do pewnego problemu.
echO pisze: potem już wystarczy ślizgać się na tych zdaniach wzrokiem i nie widzieć tych gaf
Drobne literówki i przecinki to rzeczywiście nie jest wielki, a przynajmniej nie zasadniczy problem. Ale gafy widać. Ja po tekście nie byłem w stanie się ślizgać, wciąż się potykałem na rozumieniu większości zdań.
Zwróć, prosze, uwagę, że Ty, jako autor pracujesz z tym tekstem przez wiele godzin. Myślisz o nim, dopracowujesz, budujesz w głowie obrazy. Jesteś nim "przesiąknięty", można powiedzieć. Wiele zdań rozumiesz, bo wiesz co chciałeś przez nie powiedzieć.
Pomyśl teraz jak wygląda kontakt z tekstem przeciętnego czytelnika. Czyta w miarę płynnie i ma, powiedzmy, około sekundy na przeczytanie i zinterpretowanie zdania. Dostaje parę wyrazów w określonej formie i ma ledwie chwilkę na zbudowanie na ich podstawie obrazu w swojej głowie. Jeśli nie zostawisz mu odpowiednich śladów, to zamiast iść za Twoją wyobraźnią, zabłądzi. Wszystkich oczywiście nie zadowolisz nigdy, sam musisz zdecydować jak głębokie odciski stóp w jaskrawym mchu chcesz zostawić.
Super by było gdyby ścieżka prowadziła do Twojego magicznego lasu, a po zdaniach dało się ślizgać. W tym wątku wypowiedziało się kilka osób. Nie chce mi się czytać wszystkiego od początku, ale czy choć jedna osoba zasugerowała, że po tekście się "ślizgała"? Wydaje mi się, że nie.
Mogę Ci podpowiedzieć dwie techniki, które być może znasz, do pracy nad własnym tekstem.
Leżakowanie - napisz i zapomnij na jakiś czas. Potem wróć i przeczytaj. Będziesz miał szansę doświadczyć tego, czego doświadcza czytelnik, czytając tekst po raz pierwszy.
Czytanie - przeczytaj tekst na głos. Łatwiej wyłapuje się błędy w składni i niezgrabności językowe.
Nie zaszkodzi te metody połączyć.

A, i taki drobiazg.
echO pisze: ale za długie toto i nie do rzeczy
Po raz drugi proszę, nie próbuj obrażać innych.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

80
Dziękuję ci za ten koment.

Nie widzę nic złego w zaraniu. W długiej powieści (opowiadanie jest wyjęte z powieści) świt i poranek pojawiają się co rusz. Co może być złego w próbie wykorzystania zamiennika, który dodatkowo, w tym wypadku, zostanie nieco wskrzeszony? Trudno mi uwierzyć, żeby było to serio takie niezrozumiałe, ale powiedziałeś coś bardzo ważnego:
Seener pisze: Zwróć, proszę, uwagę, że Ty, jako autor pracujesz z tym tekstem przez wiele godzin.
w świetle czego liczę na tę twoją opinię. Zapamiętam ją (zapamiętam jako: zrezygnuj z zarania), choć zgodzić się z nią wciąż, póki co, nie mogę. Wiem dobrze, że jestem nieobiektywny, ale przecież metoda nie w tym, żeby ulegać przed absolutnie każdą krytyką, tym bardziej subiektywną.

Taki konkret odpowiada mi o całe nieba bardziej, niż puste stwierdzenie, że nie piszę po polsku :) Dziękuję ci za niego. Myślę sobie nawet, że może nie zdawałeś sobie sprawy, jak bardzo taka opinia jest jałowa i budząca podejrzenia (jakby torpeda, nieprzyjazna i na siłę; to i trudno było cokolwiek z niej wynieść).
Seener pisze: Liczyłem, że może dalej będzie jakaś podpowiedź dlaczego z wiecznie zielonych sosen zostały pnie z wyschniętymi kikutami, ale dalej las rośnie bujnie i jaskrawo, a narrator ani żadna z postaci nie podpowiada skąd ten dysonans.
Sosny stają się poniekąd takimi słupami drewna o zielonych szczytach, jeśli rosną zbyt gęsto - tutaj dodatkowo jest to oznaką ich nie najlepszego losu.
Starałem się przekazać, że obrzeże tego lasu było (w przewadze) sosnowe, mimo że gęsto stojące sosny przeplatały też plenne krzewy i drzewa, a jednak nie było tu żadnych żyjątek. Być może powinienem dodać jakieś "wkrótce" wśród pni zaczęły przeważać... - ale z drugiej strony nie byłaby to prawda, bo (choć nie tak wygolone z gałęzi) iglaste drzewa rosły też na samej już granicy zalesienia.
Plan był taki, żeby niewiele mówić wprost (ani też nie przesadzać z obrazami, bo początkowo miałem ich znacznie więcej) ale żeby jednak pokazać, że im dalej od czarownego centrum lasu, gdzie rosło dzwonowe drzewo i gdzie tak naprawdę lgnęło wszelkie stworzenie, tym las był mniej atrakcyjny, sosny zaś zeszły tu z gór i pozostały na obrzeżach. Notabene jest to dość podobne do naturalnego ekosystemu, ale w "moim uniwersum" działa na to jeszcze dodatkowy czynnik.
Zwróć koniecznie uwagę, że las zmienia się, owszem, ale po godzinie jazdy.

Hm, "rozdawał się" :) No nie wiem, mi się podoba. I oczywiście nie spierałbym się tak, tylko od razu zamienił to wyrażenie na inne, gdyby nie fakt, że wzorowo spełnia swoje zadanie. Krótko i dobitnie pokazuje, że pomimo tych sosen las nie był wcale biedny, nawet tutaj. "Rozdawanie" w kontekście do roślin jest ponadto cokolwiek romantyczne, a Level wkrótce ma się o drzewach i samym lesie dowiedzieć jeszcze więcej jeszcze bardziej romantycznych faktów; a jednak przede wszystkim rozumie się to rozdawanie całkiem intuicyjnie i celnie, idę o każdy zakład, że też na tym skorzystałeś, wyłącznie skorzystałeś (od razu wiedziałeś, jak to czytać), co nie znaczy, że nie szanuję twojego sygnału. "hola hola, autorze, tutaj chyba przesadziłeś; lipa". Powiedzmy sobie szczerze, nie umiem czarować słowem, ale gdyby o rozdających się owocach mówił jakiś czarodziej słowa - co byśmy na to powiedzieli?
Zrobię jak wyżej - zapamiętam, wezmę pod rozwagę i jeśli uzbieram więcej negatywnych niż pozytywnych ocen tego wyrażenia, to może nawet ulegnę.
Seener pisze: Mchy i porosty kojarzą mi się z czymś, co porasta powierzchnie, a nie zwisa.
Szanuję twój gust/twoje odczucie. A jednak mech potrafi zwisać (zobacz, jak pięknie wygląda las deszczowy Hoh), porosty z kolei tworzą ciekawe formy nawet na przekór grawitacji, więc, chociaż rozumiem zarzut, nie widzę nic złego w festonach - są lepsze od girlandów czy "zacieków", a właśnie o takie widoki mi chodziło. Pamiętam, że przerobiłem to zdanie, ale bodaj festony zostały.
Seener pisze: "Roślinne futro" pasuje mi do mchu, który na chwilę staje się bohaterem tego zdania,a potem znów wracają "okazy".
"festonami porostów i mchu niczym roślinne futro" - futro dotyczy "mchu". W miejsce "niczym" można zresztą podstawić "niby/jak", może wtedy łatwiej będzie to odczytać; odczyt uściśla tutaj deklinacja rzeczownika futro. M.in. z winy tego niemiłego odczytu zmieniłem to zdanie, choć bardziej przyczepiłem się ostatecznie do bród (choć i w tym miejscu jest poprawnie gramatycznie - podmiotem są drzewa, "okazy" z poprzedniego zdania) bo brody drzew... łatwo się do tego przyczepić. A skoro już są futrzane ramiona, to brody (niechby bodopodobne formy na pniach, które nie rosły pionowo, stąd ich zwis) to pal sześć te brody. I tak wiemy, że są to drzewa stare.

Hm, "najzupełniej". Czy poprawiłoby to coś, gdybym zdecydował się na "zupełnie"? Zupełnie nie rozumiem tego zarzutu, chyba najbardziej do mnie nie dociera. Zdecydowanie należy tu podkreślić, że kwiaty dzwonkowe grały metalicznie, i że nie ma w tym cienia przesady. Najkrócej i najlepiej, imho, dało się to zrobić tak, jak zrobiłem.
Seener pisze: w które ten sam wiatr dął i gwizdał zgoła odmiennie.
Odmiennie od czego?
Wiatr był już w poprzednim zdaniu - w kwiaty dzwonowe wiał i grał metalicznie wiatr. TEN SAM wiatr wiał w rulony liści, ALE gwizdał już odmiennie, nie było też metaliczności. Muszę sobie to przemyśleć, bo póki co nie widzę w tym problemu. Nie, te szczegóły nie są takie zaraz żywotne, ale sądzę, że obraz jest spójny, ale jeśli wyrażenie o odmienności, tyczącej się gwizdania w porównaniu do wcześniejszego grania, jest naprawdę tak kłopotliwe, to to poprawimy.
Seener pisze: Zastanów się co takie wyrazy dają, a co zabierają tekstowi.
Określeń w stylu zajęczego kniazienia jest na pewno więcej, sam znałem jeszcze na odgłosy lisa, ale nie pamiętam go już i jakoś nie mogę teraz tego znaleźć. Wiesz, kiedy dowiedziałem się, że prostytutki mogą świadźbić, też od razu uznałem, że warto to zapamiętać i podać dalej, i kiedyś na pewno to zrobię. W ogóle to mam dokładnie odwrotną tendencję do wszystkich was tutaj. Mnie się nowe (nieznane mi) słowa podobają z samej już swojej rzadkiej natury. Zawsze, bez przesady, zawsze chce poznać ich znaczenie. I nie, nie chodzi o bycie "fensi", inni twórcy też nie starają się być fensi, tylko korzystają z bogactwa polskiego języka, który, nawiasem, ubożeje. Co zabawne, słowo fensi też sobie zapamiętam, gdybym kiedyś pisał coś o współczesnej młodzieży, bo brzmi dość wiarygodnie, z tych okolic.
Nie wiem zatem, czy kniazienie zająca jest dla kogoś przeszkodą w czytaniu. Bardzo nie wiem.
Seener pisze: "innego kierunku". Innego od czego? Na intuicję rozumiem, że szli sobie przez las i jak napotykali przeszkody, to pojawiał się głos kukułki, który wyznaczał im kierunek. Natomiast wyraz "inny" nie ma tu dla mnie żadnego "zaczepienia". Ani podanego wprost, ani domyślnego.
Po raz kolejny nie ma błędu językowego, ale jest problem ze zrozumieniem komunikatu.
Ano poprawiłem to już, dzięki.
Seener pisze: "Uskuteczniał". Trochę się to gryzie ze stylizacją reszty tekstu.
Mnie to słowo bardziej pasuje właśnie na epokę (niechby późnego, ale jednak) średniowiecza. Zdecydowanie czytałem kiedyś o cyruliku, który coś tam uskuteczniał, a termin "cyrulik" jest raczej definitywnie przestarzały.
Seener pisze: "A co większa" - tego w tym zdaniu nie rozumiem.
"Co więcej". Też przestarzała forma.
Seener pisze: "niewiarygodne" - może niewiarygodnie kolorowe? Samodzielnie tego określenia znowu nie rozumiem. Niewiarygodne gromady motyli... Z jakiego powodu są niewiarygodne?
Nie, same motyle były niewiarygodne. Trochę to wyszlifowałem, zobaczymy, jak będzie.
Niewiarygodne były i motyle, i ich gromady (zdanie ocenia gromady) bo były to nie byle jakie motyle i gromady ich też były... no niewiarygodne :) Jak dla mnie dalsze opisy nie są konieczne, choć oczywiście mógłbym się rozpisać. Zależy mi tylko na odczuciu, że w lesie były czarowne motyle i to całe ich roje, choć przesycić obrazu też bym nie chciał. Las szybko okaże się czarowny jedynie zwodniczo.
Seener pisze: W obu przypadkach narrator podpowiada na koniec interpretację.
Tak, ponieważ taki ma ten narrator charakter. Owszem, to jego ocena. Istotne jest to, że postępuje on w ślad za Levelem, i w ogóle jego ukazuje nam perspektywę. Nie wyraża bezpośrednio jego myśli (nie w tym miejscu, choć w innych mu się zdarza), ale jest nieco nacechowany wpływem tego bohatera. Kiedy, dla przykładu, piszę o pewnym chłopcu, który "wreszcie i nareszcie dostał prawdziwy dzwonek, z brązu" powtarzam to narratorskie "wreszcie i nareszcie" jeszcze dwukrotnie, kiedy jestem przy chłopcu - i tylko przy nim. Nie muszę zaznaczać, że chłopak tak mawiał, liczę na to, że czytelnik się tego łatwo domyśli. W dalszych tomach chłopak zresztą nieraz to jeszcze powie.
Po ocenie "czarowne", zwróć uwagę, skupiamy się Levelu, który nawet wspomina czyjeś słowa (w tekście zaznaczone kursywą).
Seener pisze: Zwróć, proszę, uwagę, że Ty, jako autor pracujesz z tym tekstem przez wiele godzin. Myślisz o nim, dopracowujesz, budujesz w głowie obrazy. Jesteś nim "przesiąknięty"
Absolutnie się zgadzam.

Co do ostatniego.
Znowu napisałeś długi komentarz, a jednak tym razem jest on do rzeczy, merytoryczny i konstruktywny. Poprzedni był długi i patrząc pobieżnie (bo tylko przeleciałem go wzrokiem, przyznaję) nie był merytoryczny. Wybacz, że go nie czytałem, ale uczciwie przyznam, że każdy kolejny w podobnym stylu też zapewne zignoruję - i tu wcale nie chodzi o obrażanie kogokolwiek, raczej o tę wspomnianą uczciwość i zaoszczędzenie twojego czasu.

Dziękuję ci za ten koment.

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

81
echO pisze: Zapamiętam ją (zapamiętam jako: zrezygnuj z zarania)
Nie, nie, nie. Po stokroc nie. I jeszcze raz nie, tak dla pewności.
Używaj słów, jakich chcesz. Starych, nowych, zapożyczonych, zaczynających się na literę n, czy cokolwiek Ci się podoba. Używaj, nie rezygnuj.
Ale używaj rozsądnie, a przede wszystkim (to jest ta najważniejsza część) w sposób zrozumiały dla jakiejś grupy czytelników. Ja w tym przypadku nie zrozumiałem, ale możliwe, że milion innych zrozumie.
Tak w ogóle to jeśli jakiś, powiedzmy "nietypowy", wyraz występuje w tekście częściej, to musisz go sprzedać czytelnikowi tylko raz.
Przykładowo:
"objął podróżnych krótko przed zaraniem, kiedy słońce czaiło się tuż pod horyzontem."
To tylko przykład, zmyślony na poczekaniu. Można to zrobić na wiele sposobów. Delikatna podpowiedź, która zbliża do tego znaczenia, na którym Tobie zależy. Jak już masz czytelnika "ustawionego", można potem korzystać z takiego terminu swobodnie.
echO pisze: Hm, "rozdawał się" No nie wiem, mi się podoba.
W takim razie nie ma o czym mówić. W końcu to Ty próbujesz przekazać swoją wizję czytelnikowi.
Ja tego nie kupuję. Zrozumiałem drogą eliminacji. Znów ta sama historia, możesz użyć wszystkiego co w arsenale językowym jest, tylko tak, żeby działało.
Tak między nami mówiąc, jak już weszliśmy w obszar gustów, mnie się "rozdawanie się" kojarzy z nastolatkami na wakacjach i jako takie wcale nie jest romantyczne.
Bez z dzieciństwa kojarzy mi się z przydomowymi ogródkami, a nie z lasem, więc na mnie w ogóle jakoś ten kawałek nie zadziałał. Ale to tylko mój osobisty gust i moje osobiste doświadczenia. Żaden wyznacznik.
echO pisze: gdyby o rozdających się owocach mówił jakiś czarodziej słowa - co byśmy na to powiedzieli?
Chyba rozumiem o czym mówisz, ale moim zdaniem kwestia dyskusyjna. Na szczęście jedne zwrot nie zdyskwalifikuje tekstu ani nie zrobi z niego arcydzieła. Nie klękam przed złotymi strofami tylko na podstawie nazwiska autora.
Jeśli nawet redaktor miałby być bardziej wyrozumiały dla autora z nazwiskiem, to w czym Ci to pomaga? Poczekaj, aż będziesz znany i wtedy to wykorzystuj ;) .Teraz to tylko bezcelowe gdybanie. Tekstowi samo z siebie nie pomoże.
Tak swoją drogą, to możesz podpytać fioletowych na jak dużą ingerencję redakcyjną pozwalają w swoich tekstach, ale zgaduję, że autorzy są różni, redaktorzy są różni. Więc i odpowiedź pewnie będzie: różnie bywa.
echO pisze: futro dotyczy "mchu". W miejsce "niczym" można zresztą podstawić "niby/jak"
Nie o to mi chyba chodziło. Zdanie jest dla mnie czytelne tylko zmienia się podmiot w trakcie. I to dwa razy, z tego co pamiętam. Może ktoś bardziej rozgarnięty ode mnie się wypowie, ale wydaje mi się, że jest tu błąd gramatyczny. Albo zapisać inaczej, albo rozbić na dwa zdania jakoś.
echO pisze: Wiatr był już w poprzednim zdaniu - w kwiaty dzwonowe wiał i grał metalicznie wiatr. TEN SAM wiatr wiał w rulony liści, ALE gwizdał już odmiennie,
Rozumiem. Ale samo gwizdanie jest już ze swej natury odmienne od dzwonienia. Gdyby jeden gwizdał tak, a drugi gwizdał odmiennie to ok. Ale jeśli jeden dzwonił, a drugi gwizdał, to masz taką lekką "nadwyrazozę".

"Uskuteczniał". Niestety to słowo jest silnie zakorzenione we współczesnym języku potocznym. Kto Ci go skojarzy bez didaskaliów ze średniowieczem? Moim zdaniem jego kontekst historyczny jest w dzisiejszych czasach spalony.
echO pisze: Tak, ponieważ taki ma ten narrator charakter.
Ok, tylko choćbyś nie wiem jak chciał, jego opinia, jako narratora trzecioosobowego zostanie przypisana autorowi, czyli Tobie. Stąd ryzyko. Albo oczarujesz wcześniejszym opisem i zdanie jest właściwie niekonieczne, albo nie - i wtedy stawiasz się w nienajlepszym świetle. Moim zdaniem więcej tu do stracenia niż do zyskania.

Tak ogólnie to poza narratorem trzecioosobowym obiektywnym i pierwszoosobowym subiektywnym, znam również trzecioosobowego podpowiadacza, który ma własną opinię. Ale to wciąż emanacja autora, tylko mająca dodatkową funkcję. Znam taki zabieg z dwóch przypadków:
- bajki dla dzieci - ich czytelnicy mają ograniczony apart poznawczy i małe doświadczenie życiowe, więc trzeba im czasem podsunąć wprost, że coś jest złe, a coś dobre,
- bękarty wojny i scena z wyjaśnieniem, że celuloid jest jak tykająca bomba, żeby potem spalić niemców w kinie - moim zdaniem zabieg bardzo kiepski, mimo że reżyser ma nazwisko.

Nie koncentruj się tak bardzo na pojedynczych przypadkach. Jak Ci się jakiś wyraz lub fraza podoba, to pisz. Zastanów się tylko, czy będzie to czytelne dla odbiorcy. Wszystkich nie zadowolisz. Nawet najpopularniejsza książka wszechczasów nie daje rady ;)

Musisz jednak brać pod uwagę, że czytelnik ma swój gust, zasób słów i doświadczenia.Jeśli chcesz, żeby on miał chociaż część tej radości z czytania, którą Ty masz z pisania, to postaraj się mu pomóc.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

82
Ogólnie nie mam komentarza na nic, bo bym się powtarzał, ale jedno skomentuję:
Seener pisze: Ok, tylko choćbyś nie wiem jak chciał, jego opinia, jako narratora trzecioosobowego zostanie przypisana autorowi, czyli Tobie. Stąd ryzyko.
Nie widzę w tym sensu, nie widzę ryzyka. Ocena jest Levela, w czym pośredniczy narracja, nie muszę tych słów dobitniej wkładać w usta bohatera monologiem czy cytatem. Chronologicznie jest tak, że Level spotkał kogoś, kto stanowczo przestrzegał go przez lasem, kazał go ominąć - ale w opowiadaniu ten fakt również wychodzi (po raz pierwszy wyszedł pod koniec tego fragmentu, który zamieściłem) i wiemy, że las bynajmniej nie miał być przyjazny, co dopiero czarowny. To odkrycie jest przydatne.

Za to twój zarzut do gwizdania rozumiem, nie widzę w tym jednak "nadwyrazozy"; ten sam wiatr, to samo drzewo, ale nie gwizdał metalicznie. Ale przy tej okazji wspomnę też dzwonowe drzewo: Porównanie do kwadratowego drzewa jest chybione, bo kwadra zawsze będzie kształtem, a dzwon to nie kształt (klosz to już co innego, czasza nawet też) bo głównie to jednak instrument. Drzewo o dzwonkowych kwiatach w świecie, gdzie mamy święte dzwony, z powodzeniem nazwane by zostało potocznie drzewem dzwonowym. Ja oczywiście rozumiem zarzut, ale nie mogę się z nim zgodzić.

Added in 6 minutes 59 seconds:
Seener pisze: Tak między nami mówiąc, jak już weszliśmy w obszar gustów, mnie się "rozdawanie się" kojarzy z nastolatkami na wakacjach i jako takie wcale nie jest romantyczne.
Bez z dzieciństwa kojarzy mi się z przydomowymi ogródkami, a nie z lasem, więc na mnie w ogóle jakoś ten kawałek nie zadziałał. Ale to tylko mój osobisty gust i moje osobiste doświadczenia. Żaden wyznacznik.
Kiedyś na użycie słowa "społem" usłyszałem coś podobnego :) Ludzie kojarzą ten wyraz z siecią sklepów. Słowo "członek" też ma pewne konotacje, ale, na bogów :) nie mogą one zakrywać nam oczy, gdy czytamy tekst stylizowany. Jak ktoś posiekał komuś członki... to posiekał mu członki ciała.

Dzisiejsze lasy to plantacje drzew, nie prawdziwe lasy. Ale i bez znajdziesz, spokojnie.

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

83
echO pisze: Ocena jest Levela
A, to zupełnie inna sprawa. Niech sobie myśli co chce.
W takim razie błąd jest czysto techniczny. Poszukaj sobie w sieci jak się zapisuje myśli postaci.
Przy takim zapisie niczym się to nie różni od ciągu narracyjnego.
echO pisze: nie mogą one zakrywać nam oczy, gdy czytamy tekst stylizowany
Czy ja wiem. W twoich przykładach problemem jest poruszanie się pomiędzy dwoma istniejącymi znaczeniami tych samych wyrazów. Ale czy "dawać" kiedykolwiek znaczyło "rosnąć"?
Ty próbujesz nadać zwrotowi nowe znaczenie. Poprzeczka idzie w górę. Komunikacja językowa. Od tego zacząłem.

Ogólnie z wielu zdań da się jakoś wytłumaczyć, Ale jak już spojrzysz na całość, to niewiele jest pomiędzy nimi zdań, których nie trzeba tłumaczyć wątkiem długim na 80 postów. Nie zapala Ci to jakiejś lampki, że prawie każdy ma problem ze zrozumieniem tekstu? Czytelnik co chwilę się będzie na czymś potykał i rozwiązywał "zagadki". Ale czy dobrze rozumiem? Czy dobrze się domyślam? Problem z komunikatem jest poważny, a przez to tekst czyta się źle. Ja za pierwszym razem straciłem "uczucie" do niego na trzecim akapicie, ale też nie byłem w zbyt cierpliwym nastroju.

Możesz sobie zerknąć na przykład na Bajki robotów albo Solaris Lema. Tam jest sporo neologizmów i opisywania nieznanych zjawisk. Nie jest to wprawdzie baśniowe fantazy ale jednak język polski.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

84
Seener pisze:...
echO pisze:...

Szacun Panowie że, odrzuciwszy uprzedzenia, tak konsekwentnie pracujecie nad tekstem. Naprawdę!
Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest źle lub nie działa na nich, prawie zawsze mają rację.Natomiast kiedy mówią ci, co dokładnie nie działa, i radzą, jak to naprawić, prawie zawsze się mylą.
Neil R. Gaiman

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

85
Seener pisze: Nie zapala Ci to jakiejś lampki, że prawie każdy ma problem ze zrozumieniem tekstu?
No właśnie nie, nie ma. To pierwsze forum i pierwsi ludzie, którzy mają problem z odczytaniem. Dzwona można szukać w necie, wciąż są te wątki. Zatrzymałem się na rozdziale drugim, który również był absolutnie zrozumiały, ale nużący, był długi a nudny.
Drzewa rozdają owoce, owszem. Nie tak, jak ludzie, ale czy ja naprawdę mam to komukolwiek tłumaczyć? Jak ktoś nie rozumie (wciąż nie wierzę, że nie rozumiesz, ani że niby nie zrozumiałeś od początku; chciałeś, przyczepiłeś się, okej, nie ma sprawy) to to jest okrutnie skrzywdzony wyjątek, a tymi się przejmować nie należy.
Seener pisze: Możesz sobie zerknąć na przykład na Bajki robotów albo Solaris Lema
A znam znam, mam :) Świetne, choć oddaję dwulatce - kupiłem dla niej :D Poczytałem trochę i pojąłem swój błąd, aczkolwiek i tak chciałem, żeby miała od wujka coś takiego postrzelonego. Ja tam bym jej czytał :)

Added in 6 minutes 33 seconds:
Seener pisze: Przy takim zapisie niczym się to nie różni od ciągu narracyjnego.
To jest w narracji. Narrator ukazuje perspektywę bohatera, nie musi go cytować. Seener... przecież czytasz książki. Na sto procent. Na tyle samo więc procent stykasz się z czymś takim. Czy naprawdę potrzebujesz, żebym ci wybrał przykłady? Wybierz jakąkolwiek beletrystykę, znajdę ci je.

"Groźba" [fantasy] (fragment opowiadania)

86
echO pisze: To pierwsze forum i pierwsi ludzie, którzy mają problem z odczytaniem
Nie wiem jak jest na innych. Zajrzałem na parę i dostawałem tam odpowiedzi podoba mi się/nie podoba mi się albo wcale.
Na tym ludzie od siebie wymagają, nie poklepują się po plecach i piszą konkretnie. Nie wiem czy jest w tym zasługa tego forum, ale paru jego bywalców dało radę się wydać. Przecież nie ma obowiązku się z wszystkimi zgadzać. Jeśli bardziej odpowiadają Ci inne fora, to publikuj na nich. Jesteś wolnym człowiekiem.
echO pisze: chciałeś, przyczepiłeś się
Trochę jesteś niesprawiedliwy. Mam Ci przytakiwać, żeby Ci było przyjemnie?
Nie mam powodu się czepiać, tak jak nie mam obowiązku przytakiwać. Weryfikując piszę o tym, jak ja odbieram tekst i co w nim widzę. Bez to nie drzewo owocowe. Owszem, wiem że ma owoce czasem, nawet chyba piłem jakąś nalewkę z czarnego bzu. Tylko czy to jest najbardziej typowe skojarzenie, na którym możesz zbudować przekaz. Ty decyduj. Tak swoją droga kto wie, może chojnie rozdające się czereśnie (na przykład) miałyby większą szansę.
echO pisze: To jest w narracji. Narrator ukazuje perspektywę bohatera, nie musi go cytować.
Słuchaj :), pewne rzeczy są proste. Ziemia jest okrągła, dwa plus dwa równa się cztery, a Kopernik nie była kobietą. Jeśli nie masz problemu z zaczynaniem zdania wielką literą, a dialogu myślnikiem to nie wymyślaj kwadratowego koła tylko naucz się pisać prawidłowo.
echO pisze: kolorowe gromady motyli zaroiły sobą powietrze.
Las okazał się czarowny.
Popatrzył na usadzoną przed sobą niewiastę i nie potrafił się nie uśmiechnąć.
Sam się zastanów czym się różni drugie zdanie od pierwszego, a czym trzecie od pierwszego. Dlaczego rozumiem, że w trzecim zdaniu chodzi o to co widzi i czuje bohater, a w drugim nie.
Jest pewna różnica między tym co jest, a tym co nam się zdaje, że jest. Im szybciej się ją niweluje tym szybciej się osiąga cel.
Pomagałem jak umiałem. Korzystaj do woli i za darmo.
Powodzenia.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron