
Miłego czytania!

Autobus szkolny sunął przez wsie owinięte śniegową pajęczyną. Kiedy stanął na przystanku, do wnętrza wbiegły ziewające dzieci z ogromnymi plecakami na grzbietach. Aleksandra wyjrzała przez okno. Coś poruszyło się w przydrożnym lesie. Wytężyła wzrok i zobaczyła człowieka o kredowobiałej twarzy, ubranego w czarny uniform. Ścinał drzewo. Wymierzał siekierą precyzyjne, miarowe ciosy. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie siedząca na gałęzi tego drzewa przerażona, naga kobieta. Aleksandra zacisnęła powieki, a gdy je otworzyła, obraz zniknął. Rodzice pomachali odjeżdżającym dzieciom.
Poczuła niepokój i odwróciła głowę. Śmierć siedziała tuż obok i uśmiechała się pogodnie.
Przez turkot silnika przebiło się krakanie wron.