Zablokowany

1
Fragment, nie wiem jeszcze czego, ale obyczajowego. Publikuję u Was rzeczy nowe, specjalnie pisane dla Weryfikatorium. "Specjalizuję" się w publicystyce i eseistyce, ale żeby nie być ino mędrkiem, wkładam swoje teorie w praktykę i wystawiam na krytykę. Liczę na surowość.
*****

Są takie postacie blokowe, które budują pozór osób poważnych, kulturalnych, rozpoznawanych publicznie, cenionych w zakresie uprawianej specjalności, ale robiące to wszystko, by móc w pewnym momencie postąpić jak ostatni gówniarz, zrobić coś skrajnie niepasującego do zbudowanego latami wizerunku. Takie persony czują się bezkarne, wyłączone z podejrzeń na mocy pierwszego skojarzenia, czyli tego odruchu bezmyślnego, jakim rozeznaje się w rzeczywistości przeciętna społeczność lokatorów.

Pan Dariusz, wraz z żoną, mieszka na parterze dwupiętrowego bloku blisko centrum miasta, a więc nie na osiedlu, tylko przy jednej z wewnętrznych żyłek miejskich, którymi różne marki krwinek, przeważnie Volkswageny, dostarczają ekwiwalent tlenu w okolice rynku. Nie jest to serce miasta ani tym bardziej mózg, raczej śledziona, bez której da się żyć. Miasto jest małe, nieco ponad trzydziestotysięczne. Pan Dariusz pozycjonuje siebie w pierwszej setce, nie tyle wpływowych, co ozdobnych panów w wieku lat pięćdziesięciu. Nosi się na szaro. Jasny długi płaszcz kryje pod sobą czarny t-shirt z wizerunkiem artysty rockowego z czasów, gdy ten gatunek muzyczny jeszcze żył podtrzymywany nadzieją istnienia rozwiązań harmonicznych, jakie dają się zrealizować przy pomocy prostego riffu, a zarazem nie przypominają czegoś, co już było i wyciągnęło całą wilgoć z kobiet, podobnych tej, jaką pan Dariusz swego czasu poślubił. Spodnie dżinsowe, rockowo-granatowe, przetarte z małymi nadszarpnięciami mającymi symbolizować stare dobre czasy, których tak naprawdę nigdy nie było, ale które mocą zapomnienia i wypełnienia tego miejsca po pamięci fantazją, zostały arbitralnie powołane do istnienia, te spodnie w pewnym sensie też były szare. Tak jak kura, mucha, wróbel i pospolity człowiek są szarymi, najczęstszymi stworzeniami na tym placku ziemi, tak dżins jest tym samym w świecie tekstylnym. Nie zmienia to faktu, że postać tak wymodelowana i od dołu wykończona skórzanym mokasynem, a od góry zawinięta szalem, prezentowała się skromnie, ale skromnością popchniętą w stronę szlachetności rodowej. Jednym słowem, pan Dariusz słucha żony.

Małżonka funkcjonuje bezimiennie, jest dodatkiem do męża, przystawką. Sprawia wrażenie osoby nie istniejącej osobno. W istocie on i ona są jednym, a tym, co zdaje się ich łączyć, jest wizerunek zewnętrzny, wspólna aparycja jaką wypracowują w zaciszu parterowego mieszkania w dwupiętrowym bloku nieopodal centrum małego miasta.

Ci szanowni państwo przemieszczają się zielonym Volkswagenem Passatem kombi, rocznik 2005, ale robią to tylko wtedy, kiedy trzeba się wybrać poza miasto. Wolą chodzić pieszo, spacerować, odciskać swój pozór na świadomości miejskiej, dodawać miastu punktów za styl.

W tym samym bloku, piętro wyżej, tuż nad eleganckim państwem, mieszka nowy lokator. Zajmuje mieszkanie od roku, ale z żadnym z sąsiadów nie nawiązał bliższej znajomości. Ten trzydziestoparoletni człowiek prowadzi nieokreślony żywot singla. Trudno jest wywnioskować o jego rytmie dnia i nocy, ponieważ bywa, że za dnia mieszkanie jest głuche jak głębia oceanu, podczas gdy w nocy dźwięki dobywające się zza ściany przywołują wrażenie sonorystycznego utworu mogącego nosić tytuł "Rekonstrukcja" albo "Genesis". Czasem osobliwe stuki i szumy zaczynają się po południu, a kończą w środku nocy. Albo nie kończą, tylko trwają nadal. Innym razem mieszkanie potrafi być cały dzień puste, mimo to dźwięki i tak wybrzmiewają, przy czym nie ma mowy o hałasie, tylko umiarkowanej pracy czegoś dźwiękotwórczego. Nowy lokator zdaje się mieszkać z dźwiękami.

Jeśli chodzi o kwestię opisu postaci, to nosi on na sobie wygląd kogoś, kto nie chętnie dowiaduje się o tym, że go widać. Celuje strojem w najbardziej pospolite ubrania i nigdy nie trafia, ponieważ wszystko, co na siebie włoży, ustępuje pola jego dominującej aparycji. Żaden ubiór nie potrafi go zasłonić ani odmienić. Osobowość jest zbyt cała, skończona, gotowa. Każdy strój na niego nie pasuje, jakby człowiek ten miał nieubieralną kombinację parametrów ciała. Zawsze widzi się nagość pod ciuchami, przy czym wiecznie zażenowana jego mina, gdy napotyka cudzy wzrok, mówi "wiem".

Pozostałe lokale mieszkalne dwuklatkowego, dwupiętrowego bloku wypełniają mniej rzucający się w oczy mieszkańcy. Są to postacie mocno zżyte ze sobą, elementy ekosystemu blokowego. Zarówno pan Dariusz, wraz z żoną, który wynosi się ponad tę przyrodniczą symbiozę, jak i tajemniczy singiel wstrzelony jak kula w płot i tkwiący tam na odrębnych, własnych zasadach, obaj nie czerpią soków z grzybni społecznej. Nie są też pasożytami. Po prostu nie współtworzą jedni blokowej. Czują to wszyscy, ale nie nazywają, burczą tylko w sobie właściwym dialekcie i mrużą oczy.
Życie samotne, poza społeczeństwem, przybiera czasem postać trafnego komentarza naniesionego na marginesie ch..wej książki.

Zablokowany

2
_Lab pisze:
odruchu bezmyślnego
Pokaż mi zmyślny odruch
_Lab pisze:

Pan Dariusz, wraz z żoną, mieszka
Dałabym "Pan Dariusz wraz z żoną mieszkają" lub "Pan Dariusz mieszka wraz z żoną"
_Lab pisze:
tylko przy jednej z wewnętrznych żyłek miejskich
Bez "miejskich"
_Lab pisze:

, którymi różne marki krwinek, przeważnie Volkswageny, dostarczają ekwiwalent tlenu w okolice rynku.
Ekwiwalent tlenu - zaopatrzenie. Volkswageny to pewnie dostawczaki. Czy to przypadek, że samochód pana Dariusza jest tej samej marki, czy może pisząc o Volkswagenach miałeś na myśli osobówki? Jeśli tak, to czym niby miałby być ten tlen?
_Lab pisze:

Nie jest to serce miasta ani tym bardziej mózg, raczej śledziona, bez której da się żyć.
Samo w sobie zdanie brzmi nieźle i efekciarsko, ale nie mogę się pogodzić z tym, że jedyną podstawą do porównania osiedla ze śledzioną jest to, że bez jednego i drugiego można żyć. Albo czegoś nie zauważyłam, albo zmarnowałeś potencjał tego porównania miasta do organizmu.
_Lab pisze:
Nosi się na szaro. Jasny długi płaszcz kryje pod sobą czarny t-shirt
Do tej pory pisałeś o panu Dariuszu bardzo ogólnie. "Nosi się" to też określenie dotyczące zwyczajów i preferencji. Nagle opisujesz konkretny strój. Pan Dariusz od lat dzień w dzień nosi ten sam płaszcz?
_Lab pisze:
z wizerunkiem artysty rockowego z czasów, gdy ten gatunek muzyczny jeszcze żył
Jak rozumiem piszesz SF w odległej przyszłości.
_Lab pisze:
Spodnie dżinsowe, rockowo-granatowe, przetarte z małymi nadszarpnięciami mającymi symbolizować stare dobre czasy, których tak naprawdę nigdy nie było, ale które mocą zapomnienia i wypełnienia tego miejsca po pamięci fantazją, zostały arbitralnie powołane do istnienia, te spodnie w pewnym sensie też były szare.
Nie "symbolizować" i "wypełnienia miejsca po wspomnieniu", a nie "po pamięci". Opuściłabym "arbitralnie", niczego nie wnosi.
_Lab pisze:
Nie zmienia to faktu, że postać tak wymodelowana i od dołu wykończona skórzanym mokasynem, a od góry zawinięta szalem, prezentowała się skromnie, ale skromnością popchniętą w stronę szlachetności rodowej. Jednym słowem, pan Dariusz słucha żony.
Nie. Ten strój mówi: Pan Dariusz r*cha studentki.
Stereotypy Ci się pogwizdały.

_Lab pisze:
Małżonka funkcjonuje bezimiennie, jest dodatkiem do męża, przystawką.
Sprawdź sobie, co to jest przystawka.
_Lab pisze:
Sprawia wrażenie osoby nie istniejącej osobno.
Nieistniejącej.
_Lab pisze:
W istocie on i ona są jednym, a tym, co zdaje się ich łączyć, jest wizerunek zewnętrzny,
A widziałeś kiedyś wizerunek wewnętrzny?
_Lab pisze:
wspólna aparycja
Wywalić, powtarzasz tylko poprzednią myśl.

_Lab pisze:
jaką wypracowują w zaciszu parterowego mieszkania w dwupiętrowym bloku
Parterowy może być dom, mieszkanie jest na parterze.

_Lab pisze:

odciskać swój pozór na świadomości miejskiej
Odciskać swój pozór?
_Lab pisze:
nieokreślony żywot singla.
Jeśli singla, to nie nieokreślony.
_Lab pisze:
Trudno jest wywnioskować o jego rytmie dnia i nocy,
Gubisz punkt widzenia. Zaraz do tego wrócę, ale tutaj uwaga. Nieokreślony, czyli nijaki, czy nieokreślony, bo nie wiadomo, jaki? Jeśli nie wiadomo, jaki to nie "nieokreślony", no zlituj się. I kto tak naprawdę nie wie, jaki? Lokator chyba wie, narrator do tej pory był wszechwiedzący, więc też powinien wiedzieć. Dlaczego narrator nagle doznaje amnezji i wciela się w postać zbiorową, jaką są sąsiedzi?
_Lab pisze:
ponieważ bywa, że za dnia mieszkanie jest głuche jak głębia oceanu,
Cisza może być głucha, ale poza tym frazeologizmem głuchota z ciszą niewiele ma wspólnego, to znaczy - to, że coś jest głuche nie znaczy, że jest ciche, a to, że jest ciche nie znaczy, że jest głuche.
_Lab pisze:
przywołują wrażenie
Przywołuje się wspomnienie, skojarzenie z, wywiera się wrażenie.

_Lab pisze:
Albo nie kończą, tylko trwają nadal.
"tylko trwają nadal" do wyrzucenia.

_Lab pisze:

Innym razem mieszkanie potrafi być cały dzień puste, mimo to dźwięki i tak wybrzmiewają,
Jak już pisałam, na tym etapie narrator wcielił się w sąsiadów, zatem skąd wie, że mieszkanie jest puste?

_Lab pisze:

Jeśli chodzi o kwestię opisu postaci, to nosi on na sobie wygląd kogoś,
Opis nosi?

_Lab pisze:
kto nie chętnie
Niechętnie
_Lab pisze:
dowiaduje się o tym, że go widać.
To, że kogoś widać i to, że kogoś można dostrzec/zauważyć to nie zawsze to samo.

"Nie widać mnie" i "Jestem niedostrzegalny" powie Harry Potter w pelerynie niewidce lub perfekcyjnie zamaskowany snajper.
Postać starająca się nie wybijać z tłumu powie "Jestem niedostrzegalna", ale na pewno nie będzie żyć złudzeniem, że jest niewidzialna.
_Lab pisze:

Celuje strojem w najbardziej pospolite ubrania i nigdy nie trafia, ponieważ wszystko, co na siebie włoży, ustępuje pola jego dominującej aparycji.
Sprawdź sobie, co znaczy "ustępować pola".
_Lab pisze:
Żaden ubiór nie potrafi go zasłonić ani odmienić. Osobowość jest zbyt cała, skończona, gotowa. Każdy strój na niego nie pasuje, jakby człowiek ten miał nieubieralną kombinację parametrów ciała. Zawsze widzi się nagość pod ciuchami, przy czym wiecznie zażenowana jego mina, gdy napotyka cudzy wzrok, mówi "wiem"

Węszę Gary Stu. Mocno węszę. Wręcz śmierdzi mi nim na kilometr.

I jeszcze to: żaden strój na niego nie pasuje.


Ogólnie:

Na nieudane zdania, które miały być przekombinowane i oryginalne, a wyszły straszne, mówi się tutaj czasami "potworki". Ja mam ochotę pójść dalej i określić cały ten tekst mianem "potworniaka". Cały ten tekst to teratoma. Guz złożony z losowo pozlepianych konstrukcji i wyrażeń, z których części zdajesz się nie rozumieć. Mam wrażenie, że nie zawsze chciało Ci się zastanawiać, co tak naprawdę znaczy zdanie, które napisałeś. Widać w tym tekście erudycję, ale nie widać lotności ani staranności.

Mam też wrażenie, że tekst budowałeś z zamiarem osiągnięcia jakiejś minimalnej liczby słów, stąd parafrazowanie tej samej myśli, żeby jakoś dopchnąć papkę i zwiększyć objętość.

Jest jednak rada. Skoro tak lubisz parafrazować, spróbuj następny tekst przed wrzuceniem sparafrazować w całości, aby upewnić się, że wiesz, co chcesz przekazać.

Uważaj też na narratora.

Zablokowany

3
@MargotNoir, bardzo dziękuję za komentarz, na pierwszy rzut ok 75-80% trafnych uwag ;). Sporo błędów jest wynikiem tego, że tekst napisałem dzisiaj telefonem w pracy i faktycznie bazowałem na nieprecyzyjnym kojarzeniu znaczeń. Ale poza tym, na niektóre wyłuszczone przez Ciebie rzeczy nie zwracałem uwagi. Ciągle jestem w pracy i mogę tylko ogólnie odpowiedzieć, ale wrócę tutaj żeby rozważyć co nieco.

Wrzuciłem tekst jako próbkę prowadzenia narracji, próbkę stylu. Interesuje mnie zjadliwość tekstu. A więc nie ma on, na tym etapie, czegoś co chciałem przekazać pod słowami. Oczywiście poza sposobem patrzenia na rzeczywistość.

Pozdrawiam.
Życie samotne, poza społeczeństwem, przybiera czasem postać trafnego komentarza naniesionego na marginesie ch..wej książki.

Zablokowany

4
Odniosę się tylko do tych sugestii, które uważam za niecelne. To są głównie te miejsca, które obroniłyby się w kontekście całości, ponieważ historia jest z życia wzięta i chociaż nie wiem, jakbym ją ostatecznie zrealizował, to jednak od początku uwzględniam mechanizm, jaki za historią stoi i jaki wart jest opisania.

Pokaż mi zmyślny odruch
"Odruch" nie ma charakteru pejoratywnego, a na tym mi zależało.
*
Dałabym "Pan Dariusz wraz z żoną mieszkają" lub "Pan Dariusz mieszka wraz z żoną"
Żonę od samego początku traktuję jak dodatek męża. Forma miała to podkreślać.
*
Ekwiwalent tlenu to spaliny samochodowe.
*
Śledziona odnosiła się do rynku, ale faktycznie brzmi, jakby chodziło o... nie wiadomo co.
*
W sprawie muzyki rockowej wyrażam swój pogląd, z którym oczywiście można dyskutować.
*
W sprawie "szlachetności rodowej" - tutaj trzeba pamiętać, że to małe miasteczko i mała świadomość.
*
"Wizerunek zewnętrzny" ma znaczenie dookreślające, bo często (najczęściej) opisuję wnętrze. "Wizerunek wewnętrzny" byłby dla mnie sensownym i użytecznym określeniem.
*
Żywot singla w małej miejscowości ma status zagadkowego. Nie ma w świadomości społecznej modelu życia singla z wyboru. (Powołuję się na doświadczenie własne).
*
"niechętnie dowiaduje się o tym, że go widać" - Dokładnie tak ma brzmieć to zdanie. On marzy o niewidzialności, bezpostaciowości, nie radzi sobie z widzialnością, chciałby być samymi zmysłami i umysłem.
*
Węszę Gary Stu. Mocno węszę. Wręcz śmierdzi mi nim na kilometr.
Nie mam pojęcia, co to jest "Gary Stu".

Oczywiście tekst jest niezgrabny. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby go wrzucić od razu po napisaniu. Zwykle redaguję na kompie, a potem odkładam na kilka dni.
Życie samotne, poza społeczeństwem, przybiera czasem postać trafnego komentarza naniesionego na marginesie ch..wej książki.

Zablokowany

5
_Lab pisze: Pokaż mi zmyślny odruch
"Odruch" nie ma charakteru pejoratywnego, a na tym mi zależało.
*
W takim razie warto zostawić słowo "bezmyślny", które odda charakter, ale zastąpić czymś "odruch", żeby uniknąć pleonazmu.
_Lab pisze: Ekwiwalent tlenu to spaliny samochodowe.
Zrozumiałabym jeszcze pieniądze, ale spaliny? Na czym ma polegać ich rola w organizmie, jakim jest miasto i dlaczego miałaby odpowiadać roli tlenu?
_Lab pisze: Żywot singla w małej miejscowości ma status zagadkowego. Nie ma w świadomości społecznej modelu życia singla z wyboru. (Powołuję się na doświadczenie własne).
No właśnie. To jest problem, o którym już wspominałam. Kim jest narrator? Co on wie? Jakie ma wyobrażenie o świecie? Jakie modele istnieją w jego świadomości? Zapewne mówisz o świadomości społeczności, jaką jest mała miejscowość, bo ogólnie w świadomości społecznej jak najbardziej istnieje model życia singla z wyboru. Jeśli tak, to dlaczego narrator czasami myśli tak, jak oni a czasami inaczej?
_Lab pisze:
"niechętnie dowiaduje się o tym, że go widać" - Dokładnie tak ma brzmieć to zdanie. On marzy o niewidzialności, bezpostaciowości, nie radzi sobie z widzialnością, chciałby być samymi zmysłami i umysłem
Ale język tak nie działa. Doskonale wiem, co chciałeś przekazać, tylko, że nie wyszło.
Gdy ktoś mówi "w tłumie czuje się niewidzialny" rozumiemy, że mówi przenośnią, że doskonale wie, że nie jest naprawdę niewidoczny.
W Twoim tekście zgubiłeś to powiązanie między dosłownym a przenośnym znaczeniem i w takiej wersji wygląda na to, że bohater naprawdę myślał, że go nie widać i był w ciężkim szoku, gdy się okazało, że jednak widać.

Jeśli chodzi o Gary Stu to zapraszam do lektury:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mary_Sue

Zablokowany

6
Będę bronił słownych wyborów, ale zaznaczam, że nie bronię przez to tekstu, który uważam za pochopny.

@MargotNoir, przede wszystkim dzięki za poświęcanie czasu i merytoryczne uwagi. Przy okazji przypomniałaś mi, dlaczego przestałem pisać prozatorskie teksty i zainteresowałem się samym językiem jako narzędziem wyrazu.

Ale język tak nie działa. Doskonale wiem, co chciałeś przekazać, tylko, że nie wyszło.

Tutaj najwidoczniej różnimy się (przed)założeniami, z jakimi podchodzimy do pisania. Proponujesz jedno z katalogowych rozwiązań, sprowadzając (tak przewiduję) kunszt pisarski do posługiwania się zwrotami-klockami spełniającymi standardy literackie, co do czytalności (wygody czytania, szybkiego kojarzenia). Oczywiście literatura oparta na fabule, której prowadzenie zaburzają wszelkie "nowotwory" językowe, wymaga takiego, w locie chwytanego, języka. Natomiast istnieje inne pisanie i inne czytanie. Jeśli - tak jest w moim przypadku - atutem jest sposób patrzenia na rzeczywistość i zatrzymywanie się na obrazach i stanach (stop-klatka - zastępowanie obrazu tekstem, fabuła wertykalna), to język nie tyle musi przylegać do słownika i katalogu zwrotów poprawnych, ile do "obrazu" w głowie. Zdaje się, że to podejście podobne witkacowskiemu. Tu nie ma ignorancji językowej czy dorabiania ideologii do braków umiejętności. Jak ktoś widzi inaczej, to mu brakuje sformułowań w katalogu poprawności. Kiedyś bombardowałem neologizmami. Teraz "inaczę" na poziomie składni i doborem słów.

Reasumując, z jednej strony mam swoją wersję zdania, z drugiej - Twoją propozycję, ale pozostaję przy swojej. Twoja nie obrazuje spostrzeżenia, jakie chciałem wyrazić, jest powierzchownie synonimiczna, sprowadza specyficzne do powszechnego. Ja to nazywam kwantyzacją w dół, zmniejszaniem rozdzielczości. Moje pisanie ma aspiracje odwrotne, ale też widzę całość w tym, co powszechnie uchodzi za podzielone. Poza tym, nie przeczytałem w życiu ani jednej książki stricte rozrywkowej i nie znam języka takich pozycji.

Za tydzień postaram się wrzucić coś skończonego i dorobionego, żeby kontekst całości wyraźniej rzutował na dobór słów. We fragmencie tego odgórnego wsparcia nie ma i Twoje zarzuty są zrozumiałe.

Pozdrawiam, jeszcze raz dziękuję.
Życie samotne, poza społeczeństwem, przybiera czasem postać trafnego komentarza naniesionego na marginesie ch..wej książki.

Zablokowany

7
_Lab pisze: Tutaj najwidoczniej różnimy się (przed)założeniami, z jakimi podchodzimy do pisania. Proponujesz jedno z katalogowych rozwiązań, sprowadzając (tak przewiduję) kunszt pisarski do posługiwania się zwrotami-klockami spełniającymi standardy literackie, co do czytalności (wygody czytania, szybkiego kojarzenia).
Wiedziałam, że padnie ten argument.

I fajnie, zgadzam się z większością tego, co powiedziałeś. Założenia jak najbardziej szczytne, ale o sukcesie w ich realizacji można mówić wtedy, gdy - stosując oryginalne neologizmy czy zestawienia słów, zabawy frazeologizmami i tak dalej, co tylko sobie zamarzysz - przekażesz skutecznie to, co chciałeś przekazać. W nadaniu sformułowaniu nowego sensu nie chodzi o to, żeby je zastosować inaczej, niż zalecają słownik czy przyzwyczajenia użytkowników języka. Trzeba mu jeszcze ten nowy sens nadać.
_Lab pisze: to język nie tyle musi przylegać do słownika i katalogu zwrotów poprawnych, ile do "obrazu" w głowie.
a obraz w mojej głowie jest inny, niż w Twojej, a zatem komunikacja skuteczną nie była.

Ja domyśliłam się, co chciałeś przekazać, bo można to wywnioskować z reszty tekstu, ale to nie znaczy, że stworzyłeś w mojej głowie właściwy obraz. Ten, który pojawił się naturalnie był inny od tego, który chciałeś wywołać, a przywołanie właściwego wymagało już ode mnie zignorowania tego konkretnie fragmentu Twojego tekstu, odrobiny pracy i dobrej woli. Nawet, jeśli to trwało milisekundę to znaczy, że jakiś problem zaistniał, imersja i płynność czytania zostały zaburzone.

Może wina leży po mojej stronie, może po Twojej, bo przecież kompetencji może brakować każdemu z uczestników aktu komunikacji. Jest jednak prosty test. Możesz odłożyć tekst, ale nie na tydzień czy dwa. Na rok. Zapomnieć, o co w nim chodziło i co chciałeś przekazać, a potem przeczytać i sprawdź, czy złapiesz się na tym milisekundowym "yyyk", na myśleniu "ej, ale przecież tutaj nie chodzi o taki sens zwrotu 'nie widać kogoś'!" Polecam. Taki powrót po dłuższym czasie naprawdę potrafi pomóc i otworzyć oczy na wiele kwestii.

Przy okazji jeszcze jedna kwestia. Za bardzo skupiłam się na "nie widać", bo najbardziej mnie to uderzyło, ale problem sięga głębiej, bo aż do "niechętnie".
Gdybyś chciał jednak coś zmienić, poleciłabym skupić się też na zestawieniu "niechętnie" i "dowiadywać się" z sytuacją, w której informacja o braku niewidzialności w bohatera zostaje niejako wtłoczona bez jego udziału. Zarówno "niechętnie" jak i "dowiadywać się" wskazują na podejmowanie jakiegoś działania, a reszta najprawdopodobniej jednak miała znaczyć, że postać po prostu z trudem radziła sobie ze świadomością, że została dostrzeżona. Niechętnie można coś robić. Nawet, gdy się czemuś poddajemy, to jednak to jest jakiś wybór, jakieś działanie. Twój bohater istnieje i w pewnym momencie coś mu się się coś, na co nie miał wpływu. Zostaje dostrzeżony. Czy można powiedzieć, że zrobił to niechętnie? Otrzymał informację, odczuł wtedy pewien dyskomfort, ale tak naprawdę nic nie zrobił.
No chyba, że chciałeś napisać, że celowo, acz niechętnie, chodzi po ludziach i pyta, czy go widać.

Zablokowany

8
Z większością się zgadzam i widzę, że się rozumiemy. Ale nie wyprę się tamtego nieszczęsnego zdania ;) Po prostu kontekst nie zapracował, nie wprowadził w stan zaufania autorowi, nie zbudował przekonania o tym, że wie, co pisze. Mała dygresja. Uciekłem z podobnego miejsca dla pisarzy, w którym wyrobiłem sobie taką pozycję, że nawet jak się pomyliłem (wręcz zrobiłem byka ortograficznego), to w pierwszym odruchu szukano drugiego dna. To bardzo niekorzystna dla mnie sytuacja, dlatego cieszę się, że tutaj startuję z zerowym kontem. Koniec dygresji. Gdybym miał przekonwertować zdanie "niechętnie dowiaduje się o tym, że go widać" na język poprawny, brzmiałoby bardzo kulawo, ale spróbuję, żeby było widać, o jaki sens chodzi: chociaż wie, że będąc człowiekiem posiada materialny, widzialny pozór, to jednak martwi go ten fakt. Nie lubi, gdy rozmowy schodzą na temat wyglądu albo dotyczą ludzi jako obiektów cielesnych. Szczególnie irytuje go, gdy ktoś zauważa jego cechę fizyczną, wyraz twarzy, ubranie. W dodatku nie ma znaczenia czy jest chwalony, czy krytykowany. Nie lubi nawet, gdy ktoś zawiesza na nim sam milczący wzrok. Myślę, że jeśli ktoś miewa podobne stany, to przy dostatecznym otwarciu się (empatii intelektualnej) powinien chwycić odniesienie do rzeczywistości tamtego, krótszego zdania. Bo tu chodzi o łapanie przelotnych stanów. Z takiego stanu przelotnego chciałem zrobić osobowość całej postaci.

W powyższym przypadku analiza gramatyczna nie ma, moim zdaniem, większego sensu. Nie celowałem w poprawność, ale niepoprawność musi pływać w oceanie poprawności, musi być wyjątkiem, a nie regułą. Myślę, że się zgodzisz, nawet gdy nie przekonuje Cię mój wybór ;)

I na koniec cytat z Prousta znaleziony u Boya: "Jedyny sposób bronienia języka — pisze — to gwałcić go."

Pozdrawiam.
Życie samotne, poza społeczeństwem, przybiera czasem postać trafnego komentarza naniesionego na marginesie ch..wej książki.

Zablokowany

9
_Lab pisze: "niechętnie dowiaduje się o tym, że go widać" na język poprawny, brzmiałoby bardzo kulawo, ale spróbuję, żeby było widać, o jaki sens chodzi: chociaż wie, że będąc człowiekiem posiada materialny, widzialny pozór, to jednak martwi go ten fakt. Nie lubi, gdy rozmowy schodzą na temat wyglądu albo dotyczą ludzi jako obiektów cielesnych. Szczególnie irytuje go, gdy ktoś zauważa jego cechę fizyczną, wyraz twarzy, ubranie. W dodatku nie ma znaczenia czy jest chwalony, czy krytykowany. Nie lubi nawet, gdy ktoś zawiesza na nim sam milczący wzrok.
Aha, czyli jest gorzej, niż myślałam, bo takiego rozumienia tego fragmentu w ogóle nie brałam pod uwagę.

Uznałam, że usiłowałeś napisać coś w stylu "przykrość sprawia mu świadomość, że został dostrzeżony", (wiem, brzmi źle, trzeba by się jakoś pozbyć tych ości, żeby zamieścić to w tekście, ale chcę tu oddać sens).

Skoro jednak chciałeś wyrazić to, co powyżej, to polecałabym "przykrość sprawiała mu świadomość, że ludzie - a on w szczególności - posiadają wygląd." Masz zachowaną swoja oryginalność, dziwaczność sposobu wyrażania się, a do tego pewien rodzaj stanowczości i krańcowości postawy bohatera, bo zauważ, że wydźwięk "świadomość, że ludzie posiadają wygląd" jest inny, niż "świadomość, jak ważny może być wygląd".

Zablokowany

10
MargotNoir pisze: Skoro jednak chciałeś wyrazić to, co powyżej, to polecałabym "przykrość sprawiała mu świadomość, że ludzie - a on w szczególności - posiadają wygląd."
Tak, tutaj już sens jest podobny, ale przedstawia bohatera jako kogoś, kto "urodził się wczoraj" i dziwił budową świata (takich osób nie ma) :) Ta postać nie jest naiwna, smutna, depresyjna, tylko wiecznie poirytowana. Zdecydowała się na alienację i unika sytuacji, w których musi występować w roli przedmiotu, a nie podmiotu, dlatego opis jej musi nieść ze sobą pewne dystynkcje, musi być nagięty do nieczęstego zjawiska.
Życie samotne, poza społeczeństwem, przybiera czasem postać trafnego komentarza naniesionego na marginesie ch..wej książki.

Zablokowany

11
No widzisz. Ja sprawę widzę dokładnie odwrotnie. Zwróć uwagę na różnice między "dowiedzieć się" a "mieć świadomość". Które z tych wyrażeń opisuje człowieka, który urodził się wczoraj i nie ma pojęcia, jak działa świat?

Zresztą niezależnie od tego, jak kto rozumie pewne zwroty pozostaje faktem, że komunikacja była nieskuteczna. Po czyjej stronie wina - sam zdecyduj.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”