Jeszcze trzy przystanki

1
Wulgaryzm.
Podmiejski autobus podskakuje na nierównościach drogi, chlapie błotem. Szyby zapaprane śniegową breją, świata prawie nie widać. Zresztą i tak nie ma tu nic do oglądania. Pasażerowie też niewyraźni, jakby zaspani, chociaż zbliża się południe. Pokasłują, siąkają nosami, zapadają się w siebie. Pewnie usiłują przy jak najmniejszym wydatku energii przetrwać tych parę dni pomiędzy świętami a Sylwestrem.
Na szczęście sporo miejsc jest wolnych, więc siedzicie całkiem wygodnie. Udało wam się. Podróż w tłoku, z ruchliwym pięciolatkiem, to dopiero byłaby mordęga, myślisz. Przyglądasz się, jak mały usiłuje rozpiąć kurtkę. Ładnie wygląda w błękicie i rozmiar mu pasuje, chociaż kupowałaś na wyczucie, bez mierzenia. No, wreszcie poradził sobie z podwójnym zapięciem.
‒ Daleko jeszcze? – Obiema dłońmi chwyta cię za rękę. Obejmujesz go mocno, przytulasz.
‒ Cztery przystanki.
‒ Weź mnie na kolana.
Siedząc na twoich kolanach, próbuje narysować coś na szybie.
‒ Dlaczego nic tutaj nie widać?
‒ Bo okno jest brudne z drugiej strony.
Wzdycha, patrzy wokoło, potem przenosi wzrok na swoje buty, mocne trzewiki z twardą podeszwą. Zaczyna machać nogą. Łup, łup, łup – kopie w plastikowe oparcie siedzenia przed wami.
‒ Kochanie, nie rób tak. Przeszkadzasz innym pasażerom.
Przechyla głowę na ramię, wpatruje się w ciebie wielkimi, niebieskimi oczami cherubinka z kiczowatych obrazów. Uśmiecha się.
Łup, łup, łup. Teraz oba trzewiki poszły w ruch. Tęga blondyna – dobrze, że siedzi obok, nie na fotelu, w który tłucze mały – odwraca się w waszą stronę. Musisz być szybsza.
‒ Krzysiu, przecież prosiłam cię. To naprawdę nie jest fajna zabawa.
Uśmiecha się jeszcze szerzej i mruży oczy. Łup, łup, łup. Uderzenia nabierają tempa i siły.
Zdejmujesz go z kolan, sadzasz obok siebie.
‒ Ile raz mam powtarzać, żebyś wreszcie zrozumiał?
‒ Pierdol się, ty stara kurwo!
Cisza. Ustały wszystkie pochrząkiwania i siąkania, ucichł nawet silnik autobusu. Słyszysz w uszach jedynie szum własnej krwi. Zalewa cię fala gorąca. Blondyna zrywa się z siedzenia i sunie w stronę wyjścia, jakby obrażał ją sam fakt, że usiedliście tuż za nią.
Cisza przygniata. Kulisz ramiona i pochylasz głowę. Widzisz tylko granatowy sztruks własnych spodni, powypychanych na kolanach. Z trudem łapiesz oddech. Chyba coś się stało z twoim kręgosłupem, już na zawsze zostaniesz taka skulona.
‒ No proszę, jak pięknie. Żeby tak syn do matki! Ale czego się spodziewać, wiadomo, bezstresowe wychowanie – słyszysz za plecami ironiczny, kobiecy głos.
A jednak. Nie mogło być inaczej. Pierwszy komentarz już jest, zaczynają sypać się następne. Taka okazja!
Autobus staje. Przed oczyma pojawia ci się migawkowy obraz: robisz szeroki zamach i gówniarz w błękitnej kurteczce ląduje za drzwiami, wprost w błotnistej brei.
Nie, to wszystko nie tak. Jeszcze bardziej się kulisz. Żeby nagle zniknąć im z oczu! Przepaść gdzieś, przenieść się do równoległej rzeczywistości grzecznych dzieci i radosnych kobiet. Bo tutaj nie wiesz, co mogłabyś zrobić. Wiesz tylko, że nie wstaniesz, nie rozejrzysz się wokoło. Nie powiesz prosto w te rozradowane gęby, łakome świeżego żeru: nie ja go tak wychowałam! To wcale nie jest mój syn. Spędził u nas święta, teraz odwożę go do domu dziecka.
Autobus znów rusza. Zaciskasz palce na oparciu siedzenia. Fala gorąca zwolna odpływa. Ostrożnie unosisz głowę. Mały ciągnie cię za rękaw, lecz nic nie mówi. Ty też nie. Zostały wam jeszcze trzy przystanki.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Jeszcze trzy przystanki

3
dobrze, że siedzi obok, nie na fotelu, w który tłucze mały
Blondyna zrywa się z siedzenia i sunie w stronę wyjścia, jakby obrażał ją sam fakt, że usiedliście tuż za nią
To blondyna siedziała w końcu obok czy przed nimi?

Mnie się podoba wszystko, i pomysł, i narracja. I wykonanie.

Pozdrawiam

Jeszcze trzy przystanki

4
Rubia pisze: Nie powiesz prosto w te rozradowane gęby
Tu bym dał "nagle rozradowane gęby", jako kontrast do niewyraźnych pasażerów z początku.
Rubia pisze: Fala gorąca zwolna odpływa
Spację zjadło.

No i zgadzam się z Kreatorem, lokalizacja blondyny wędruje.
Rubia pisze: Mały ciągnie cię za rękaw, lecz nic nie mówi.
Jakoś mi nie pasuje nagłe katharsis, zawstydzenie i ja już nie będę kopać. Ale i nie wykluczam takiej opcji.

Całość na tak :)
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Jeszcze trzy przystanki

6
O kurde, jak ten bobas rzucił wiązankę, to mi kopara opadła. Jakoś odruchowo przeczytałem to grubym głosem i przez chwilę myślałem nawet, że to jakiś koszmar, czy coś. Fajnie się tutaj sprawdziła ta narracja. Bardzo przyjemnie się czytało. Mam tylko pytanie(może głupie) odnośnie zakończenia. Ona adoptowała to dziecko w święta i przez jego zachowanie zwraca tego gostka do domu dziecka?

Jeszcze trzy przystanki

8
Ciekawa scenka, realistycznie i przekonująco przedstawiona. Przez chwilę odczułem utożsamienie z sytuacją, z tą kobietą, przemknął cień wnętrza autobusu. Tekst napisany w drugiej osobie (jakże rzadko spotykana forma) potęguje wrażenia.

Pozostaje żywić nadzieję, że za rok, owa kobieta znajdzie siły, aby przyjąć to czy inne dziecko.
I w razie potrzeby, w podobnych sytuacjach – my także.

Jeszcze trzy przystanki

10
Przeczytałam i pierwsza myśl: "Jakie prawdziwe!".
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Jeszcze trzy przystanki

12
Bardzo mocny tekst, zwłaszcza do kogoś, kto pewien kontakt z tego typu sprawami miał. Warsztatowo bez zarzutu, i chociaż pierwszy akapit wydawał się zaledwie poprawny, dalej się rozpisujesz i efekt końcowy jest, w moim odczuciu, naprawdę dobry. Do tego niekonwencjonalna forma, niegdyś ponoć popularna, która zwykle po prostu się nie sprawdza i zwykle zwiastuje autora wolącego zabawy formą niż bawienie czytelnika - tutaj ta forma wzmacnia przekaz i faktycznie dodaje tekstowi siły, której być może by nie miał, gdyby napisany był w tradycyjnej narracji trzecioosobowej.
http://radomirdarmila.pl

Jeszcze trzy przystanki

13
Rubia, jesteś diablicą !
Żeby taką miniaturą w ludzi uderzać ! W święta !
Rubia pisze: Cisza przygniata. Kulisz ramiona i pochylasz głowę. Widzisz tylko granatowy sztruks własnych spodni, powypychanych na kolanach. Z trudem łapiesz oddech. Chyba coś się stało z twoim kręgosłupem, już na zawsze zostaniesz taka skulona.
Już Ci to kiedyś mówiłam, chciałabym przeczytać kiedyś Twoją poezję, bo to co powyżej - to właśnie poetycka proza.
Dziękuję, że się podzieliłaś.
Chcę więcej..

PS. Jeszcze cztery słowa, od Twojego fana , z zamyśleniem gładzącego brodę : Bardzo ładne. Bardzo ładne.
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

Jeszcze trzy przystanki

15
nie chce mi się czepiac, bo momentami jest za gęsto (ha! i kto to mówi!!) - detale jakies do poczyszczenia, ale można zostawić.

natomiast co mnie zatrzymało - nie przekleństwo, chociaż jest mocne i wbija w fotel, ale wlasnie fakt powrotu do domu dziecka. wzięcie malego na świeta, pokazanie mu jak moze być i odstawienie w swiat, w którym tak nigdy nie będzie. Poziom okrucieństwa przekracza lectera.

i zastanawiam sie nad motywacją "blondynki" - chciała dobrze dla dzieciaka czy dobrze dla siebie - bo najwyraźniej nie była swiadoma na co się decyduje, to raz, a dwa - widac ogromną ulge i niecierpliwość, żeby pozbyć sie kłopotu i "dobrego uczynku".
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”