[W] Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

1
Uwaga wulgaryzmy!. To ma być horror, kryminał. Jak horror, to zawsze to takie fantasy. Dwie osoby widziały już ten fragment, za co jestem wdzięczny. Dłubię i poprawiam i jestem ciekaw, czy poprawiłem :) Ma być mniej szczegółów w opisach, przynajmniej na początku. narracja z pierwszej osoby - choć opisu postaci nie ma, więc można siebie wyobrazić :), ale za to jest płeć i to męska w dodatku :). Mam nadzieję, że już nie ma siękozy, zaimkozy, i.t.p-kozy. Czytam i sprawdzam, ale jeszcze brakuje tej wprawy. Czy jest lepiej?
-----------
Stoję przed oknem, spoglądam. Widzę ludzi przemieszczających chodnikami. Mijają obojętnie jeden drugiego. Czasem grupka pokrzykujących i chichoczących dzieciaków wracających ze szkoły zakłóca ten obraz. Tacy nieświadomi. Każdego uważnie obserwuję, szukam oznak. Jeśli któryś spojrzy w moje okno, co pomyśli? Dziwak? Psychiczny? Odmieniec? - łaskawca jakiś. Boję się. Ludzi. Przestrzeni. Powietrza. Wszystkiego. Mam powody.
Rozdział I
październik 2010

Jesień. Nigdy nie lubiłem. Może dlatego, że zaraz zima. Zimy nienawidzę. Wracałem z pracy wieczorem, w siąpiącym deszczu, takim „niby nie pada, a dochodzisz mokry”. Postawiłem kołnierz i z rękoma w kieszeniach ruszyłem skrótem przez las - „Park Poetów” - Niech im kurna będzie. Szybki marsz nieco rozgrzewał. Kiedy przechodziłem obok bajorka, z charakterystycznym smrodem zbutwiałych roślin, dopadło mnie po raz pierwszy. Uderzyło zmysły jak odór padliny, ale to nie był zapach, raczej rozżarzony gwóźdź w mózgu. Moje flaki momentalnie chciały wyrwać się na zewnątrz przez każdy możliwy otwór jednocześnie. Przynajmniej tak to czułem. Zanim odpłynąłem.
Kiedy oprzytomniałem było po północy. Miasto już spało. Trochę ludzi tędy chodzi, ale nikt mnie nie podniósł. Nie mam żalu, sam ominąłbym zasranego, zeszczanego, leżącego we własnych rzygach. Mogli też po prostu nie zauważyć. Zziębnięty i przemoczony z trudem wróciłem do mieszkania. Pokryty piaskiem, błotem i zaschniętą krwią z uszu, kanalików łzowych, nosa; z ust - zmieszana ze śliną i zawartością żołądka. Poniżej pasa nie było lepiej. Z każdej szczeliny coś wypłynęło. Zeżarłem coś? Może wirus? Dosypali mi dopalacza do herbaty? Godzinę zeszło na doprowadzenie się do porządku. Ciuchy wywaliłem do worka. Rano wyniosę.
Nazajutrz wstałem z bólem głowy jak po dobrej imprezie. Choć porównanie kiepskie, bo na żadne nie chodzę. Miałem jeszcze pół godziny żeby zdążyć do roboty. Zrobiłem kanapki i zapakowałem w śniadaniówkę, a z szafy wyciągnąłem zimową kurtkę. Wychodząc wywaliłem worek. Przywołał wspomnienie i bolesny skurcz żołądka. Co to kurwa było?
Szedłem tą samą drogą. W robocie nikt nie chwalił się jak to „zarzygał schody na górę”, a tego typu historie muszę wysłuchiwać niemal co poniedziałek. Zabrakło też idiotycznych uśmieszków i pytań czy miałem wczoraj przygodę. Wywnioskowałem, że tylko mnie coś dolegało i to nie był głupi żart. Z fajrantem poszedłem do kierownika:

‒ Szefie, jutro muszę do lekarza. Coś mnie bierze
‒ No widzę. Jakieś sraczkowatej cery nabrałeś. Spierdalaj, żebyś mi jakiegoś gówna nie sprzedał. Daj znać co i jak.
‒ Z kota olej wycieka. Mogliby rzucić na niego okiem z warsztatu.
‒ Dobra odstaw. I tak nikt, poza tobą, nie umie tym jeździć.
Podstawiłem pod warsztat i wróciłem do domu. Bez niespodzianek. Rano zarejestrowałem się w przychodni.

‒ Najszybciej na dwunastą do Migruckiej. Może być?
‒ Tak. Oczywiście.
Te parę godzin wykorzystałem na sprzątanie. Zapuściłem trochę, ale bez przesady. Wywalając śmieci, przy kontenerach spotkałem naszego ciecia. Robota mało stymulująca, wykorzystywał więc każdą okazję, by zagadać.

‒ Słyszał pan? Sataniści jacyś w okolicy.
‒ Chyba srataniści, panie Mietku, gówniarze jak zwykle. Co tam znowu nawywijali?
‒ No właśnie nie takie znowu. Gówniarzy odróżniam. Jak mi czarne huje malują na śmietniku, to wiadomo że tylko gnojki dzieciaki. Nawet wiem które - jeszcze złapię takiego z drugim.
‒ No to, co tam…
‒ A tu w lesie właśnie. Tam gdzie pan przechodzisz. Psy jakieś flaki znalazły - wie pan, te Flancowych, co to wyją jak oni w robocie. No i Flanc za psami poszedł i znalazł. Zgłosił na policję, a ci znaleźli resztę. Mówią, że bez skóry leżał. wszystko wywalone. Ale ani kawałka skóry. Rozumie pan? Mówię panu że to sataniści. Niech pan lepiej uważa.
‒ Skąd pan tyle szczegółów zna?
‒ A Flanca spotkałem, to opowiedział.
‒ Od Flanca? To mitoman.
‒ Nie wierzy pan?
‒ Nie to, że nie wierzę. Mało prawdopodobne mi się wydaje. A kiedy to było?
‒ No wczoraj znaleźli, ale od kiedy tam leżał to nie mówili.
Doktor Migrucka też niczego nie znalazła.

‒ Przemęczenie. Dam panu zwolnienie do końca następnego tygodnia…
Szef się ucieszy.
‒ ...i skierowanie na badania. Krew, mocz, stolec i tak dalej. Musimy kompleksowe zrobić. Także z trzech dni próbki do laboratorium. A z wynikami do mnie.
‒ Oczywiście.
Następnego dnia zaniosłem komplet - przecież nie będę trzymał w lodówce. Pobrali krew, wymazy z nosa.

‒ Wyniki odbierze pan w poniedziałek po piętnastej.
‒ Jasne. Dziękuję.
Odwiedziłem firmę. Szef się ucieszył, okazując radość skrzywieniem na twarzy, machaniem ręką i „kurwami nad stojącą robotą” - czy jakoś tak. Wracając postanowiłem zobaczyć miejsce zbrodni, teraz oklejone taśmą. Faktycznie, całkiem blisko ścieżki, kilkadziesiąt metrów dalej i nieco powyżej mojego rzygowiska. Oczywiście ciało zabrali. Znaków satanistycznych nie zauważyłem, nie wiem czy w ogóle były na ściółce, bo spece z dochodzeniówki wszystko zadeptali. Obszedłem dookoła naiwnie sądząc, że wypatrzę coś więcej, ale detektywem nie jestem.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

2
Nie znam pierwowzoru, więc na temat "lepszości" tekstu się nie wypowiem.
Ciekawie, płynnie napisane - nic nie rzuca się w oczy. Klimat niby jest, ale jakiś taki ulotny, mało go.
Pomysł potencjał posiada, wykonanie także. Aż się chce dowiedzieć, co dalej.
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

3
Czarna Emma pisze: Nie znam pierwowzoru, więc na temat "lepszości" tekstu się nie wypowiem.
Dzięki. Miałem na myśli raczej postęp w stosunku do poprzednich moich próbek na Wery wrzucanych.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

4
Udało Ci się przyciągnąć moją uwagę, więc jakiś pomysł jest i to nie najgorszy. Natomiast odnoszę wrażenie, że w swojej pogoni za uniknięciem tego, o czym wspomniałeś na początku, trochę się zagalopowałeś w drugą stronę i w pewnych momentach brakowało mi kilku dodatkowych słówek, które nadawałyby pewnej płynności.
P.Yonk pisze: Widzę ludzi przemieszczających chodnikami.
Tutaj moim zdaniem brakuje "się", ewentualnie jeśli tak usilnie chciałeś zrezygnować z "się", powinieneś użyć innego słowa, np. "przemykających", "spacerujących"
P.Yonk pisze: Jesień. Nigdy nie lubiłem. Może dlatego, że zaraz zima. Zimy nienawidzę.
Uważam, że lepiej brzmiałoby: "Jesień. Nigdy jej nie lubiłem. Może dlatego, że zaraz zima. Zimy też nienawidzę." Znalazłabym jeszcze kilka przykładów zdań o podobnej konstrukcji, przez którą bohater, pełniący funkcję narratora, wydaje się być nieco ograniczony intelektualnie (chyba, że taki był zamiar, to przepraszam!), albo tylko ja mam takie odczucia, bo w podobny sposób mówią moi podopieczni.
Ogólnie tekst sprawia momentami wrażenie chaotycznego, kilkukrotnie musiałam przeczytać jeszcze raz zdanie lub akapit, aby się zastanowić o co chodzi. Kilka razy miałam takie wrażenie, że coś jest niepoprawnie, ale po powtórzeniu doznawałam olśnienia i okazywało się, że jednak nie ma żadnego błędu.
Także mam mieszane uczucia. Z jednej strony zaciekawiłeś mnie historią i jestem ciekawa o co chodzi, a z drugiej podana forma nie do końca mi odpowiada. Ale może to we mnie tkwi problem, a nie w tekście :)

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

5
Przeszkadza mi wulgarny język wplatany w większość zdań. Może to tylko moje wyczulenie. W końcu taki a nie inny język może charakteryzować bohatera. Z drugiej zaś strony ilość wulgaryzmów naprawdę rzuca się w oczy, czasem wygląda jakby było to spowodowane brakiem innych słów, określeń.
Mimo wszystko poruszyło się we mnie zainteresowanie i z chęcią zobaczyłabym co będzie dalej.

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

6
P.Yonk pisze: Widzę ludzi przemieszczających chodnikami.
Jak wspomniała Luciferia, brakuje się, chociaż użyłabym jednak innego określenia.
P.Yonk pisze: Jakieś sraczkowatej cery nabrałeś
Zestawienie "sraczkowatej" i "cery" brzmi śmiesznie. Nie sądzę, żeby ten pan używał takich określeń jak "cera". Gęba, morda, ryj bardziej pasują :).
P.Yonk pisze: Zapuściłem trochę, ale bez przesady.
Brakuje mi rzeczownika. Tu albo we wcześniejszym zdaniu.
P.Yonk pisze: mitoman
Raczej pan Mietek nie zna takich określeń. Proponowałabym zmienić lub dodać coś w stylu: "- Mito co? - Że łże jak najęty"
P.Yonk pisze: ‒ No wczoraj znaleźli, ale od kiedy tam leżał to nie mówili.
Doktor Migrucka też niczego nie znalazła.
Oni znaleźli, ona nie znalazła, więc jakie "też"?
Luciferia pisze: Uważam, że lepiej brzmiałoby: "Jesień. Nigdy jej nie lubiłem. Może dlatego, że zaraz zima. Zimy też nienawidzę."
HorseRider pisze: Przeszkadza mi wulgarny język wplatany w większość zdań
Tutaj idealny przykład na to, że co czytelnik to inna opinia. Uważam, że te zdania cytowane przez Luciferię brzmią świetnie. Podobnie rzecz się ma do wulgaryzmów. Nie jest ich za wiele, a nadają jakiegoś charakteru.

Ogółem jestem w domu. Bardzo pasuje mi takie pisanie. Jest ładne, zgrabne, ale nie do końca na poważnie. Kojarzysz może książkę "John ginie na końcu"? Jeśli będziesz pisał w tym stylu (prowadzenie fabuły, nie język) to masz moje serce i uwagę!

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

7
Przepraszam, nie pamiętam teraz poprzednich. Moim zdaniem - czyta się nieźle, zwłaszcza początek. Koniec zaczyna się bardziej poszarpany, przydałoby się gdzieniegdzie dodatkowe zdanie przejścia (np. odstawiłem samochód, zarejestrowałem się do przychodni, ping, jestem w przychodni i się rejestruję, chociaż niby się już zarejestrowałem...). Niemniej ogólne wrażenie na plus.
P.Yonk pisze: szukam oznak
Mi tam by się przydało czego oznak. Szukam znaków --- spoko. Ale szukam oznak --- zaraz mi mózg szuka brakującego słowa, czego oznak... ale może tylko ja tak mam.
P.Yonk pisze: „niby nie pada, a dochodzisz mokry
Hehehe. Przepraszam, głupie skojarzenia.
P.Yonk pisze: Nie mam żalu, sam ominąłbym zasranego, zeszczanego, leżącego we własnych rzygach.
człowieka, menela. Znowu, mózg mi szuka "kogo". Niemniej może tą uwagę można zignorować - to może być moje prywatne odczucie, innym - jaki widać - nie przeszkadzało.
P.Yonk pisze: Nazajutrz wstałem z bólem głowy jak po dobrej imprezie. Choć porównanie kiepskie, bo na żadne nie chodzę.
No właśnie, więc nie wiem, skąd to porównanie w ogóle mu przyszło do głowy.
P.Yonk pisze: huje
Z błędem ortograficznym powiedział?
P.Yonk pisze: Mówią, że bez skóry leżał. wszystko wywalone
Dopiero pod sam koniec zrozumiałem, że to człowiek leżał - w trakcie czytania spodziewałem się, że kot jakiś, bo emocje bardziej mi pasowały do satanistów porzucających kota, a nie człowieka...
http://radomirdarmila.pl

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

8
szopen pisze: P.Yonk pisze:
Source of the post Mówią, że bez skóry leżał. wszystko wywalone

Dopiero pod sam koniec zrozumiałem, że to człowiek leżał - w trakcie czytania spodziewałem się, że kot jakiś, bo emocje bardziej mi pasowały do satanistów porzucających kota, a nie człowieka...
Dziwne. Ja od razu pomyślałem o człowieku. Koty to raczej domena satanistów z podstawówki ;)

*

Nie mam wersji pierwotnej do porównania, ale czytało się znacznie płynniej. Zapowiada się coś w klimatach grozy Kinga. To był zbyt krótki fragment, żeby mnie wciągnąć, ale ciągle masz szansę.
Dark side of the Force

Odwiedź mój fanpejdżObadaj moje książkiNa Esensji też jestem

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

9
Dzięki serdeczne.
Luciferia pisze: Ogólnie tekst sprawia momentami wrażenie chaotycznego
- tak ma być, musi być trochę chaotycznie, bohater musi być nieco zagubiony gdy to opowiada. I tak powinien skakać między fragmentami opowieści, nie powinno być tak czysto chronologicznie, ale mogło by nie być strawne :)
killer_bee pisze: Zestawienie "sraczkowatej" i "cery" brzmi śmiesznie. Nie sądzę, żeby ten pan używał takich określeń jak "cera". Gęba, morda, ryj bardziej pasują .
- oj proszę Cię. Nie takich słów po pijaku ze szwagrem używają... "Cera" to pikuś. Gdy wraca po pijaku do domu, chcąc żonie udowodnić że nie pił pyta się czy potrafi powtórzyć: "kwas dezoksyrybonukleinowy" - bo on potrafi. I co mu zrobisz? Nic nie zrobisz... ;) :lol:
szopen pisze: Z błędem ortograficznym powiedział?
- no patrz jaki nieuk z ciecia... ;) Dzięki.
szopen pisze:[...] czego oznak, [...]człowieka, menela
podmiot domyślny musi być domyślny. To wynika z kontekstu akurat.
szopen pisze: No właśnie, więc nie wiem, skąd to porównanie w ogóle mu przyszło do głowy.
- z opowiadań ;) "stary jaka wczoraj impra była! Łeb tak mnie nap....la dziś, chyba się zwolnię" Nigdy tak w robocie nie miałeś? Ja miałem :lol:
szopen pisze: Dopiero pod sam koniec zrozumiałem, że to człowiek leżał - w trakcie czytania spodziewałem się, że kot jakiś, bo emocje bardziej mi pasowały do satanistów porzucających kota, a nie człowieka...
- hmmm. Możesz mieć rację, może trzeba to lekko uściślić "nie wiedzą kto to był". Z drugiej strony w całej ciecia opowieści jest że on odróżnia "satanistów", od "sratanistów".

uniwers, dzięki bardzo. Fragment to fragment. Ale zaczynają się tworzyć ramy w jakich ma działać świat w opowiadaniu, punkty styczne z rzeczywistością - fakty i historie, które wydarzyły się na prawdę, będą tłem. Także wydaje się że coś z tego będzie.


Dziękuję za opinie i uwagi. Fajnie, gdy powtarzacie wszyscy, że "przyciągnęło waszą uwagę". To cieszy.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

10
Parę zgrzytów jest, co wskazali inni. Opinia więc tylko odnośnie wrażeń. Moim zdaniem jest nieźle. Jedyne do czego bym się przyczepił to to o czym wspomniał szopen. Cieć zdaje się dość zblazowany jak na fakt, że w pobliskim parku człowieka bez skóry znaleźli. Tu właśnie pewnie pomogłyby didaskalia, no ale wiem, że chcesz ich uniknąć. Tak więc pewnie dialog byłby do 'udramatyzowania'. Ja bym uwypuklił najpierw znalezienie ciała, a potem dopiero dodawał satanistyczne wytłumaczenia.

Poza tym zastanawiam się jak by to działało w dłużej formie. Tu wszelkie przeskoki miejsca i akcji nie są opisane (znów, nie traktuję tego jako błędu, bo wiem, że idziesz w taki styl). Na dłuższą metę jednak czuję, że mógłby powstać chaos w którym zginąłby przekaz. Czytelnik myślałby "gdzie ja jestem?" zamiast "co tu się dzieje?".

Co nie zmienia faktu, że czytało się przyjemnie.
Strona autorska.

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

11
Iwar pisze: Cieć zdaje się dość zblazowany jak na fakt, że w pobliskim parku człowieka bez skóry znaleźli. Tu właśnie pewnie pomogłyby didaskalia, no ale wiem, że chcesz ich uniknąć. Tak więc pewnie dialog byłby do 'udramatyzowania'. Ja bym uwypuklił najpierw znalezienie ciała, a potem dopiero dodawał satanistyczne wytłumaczenia.
no ok. Tzn cieć miał pół dnia na przemyślenia. Od razu "wiedział" że to sataniści :) - ale rozumiem o co chodzi. Kurcze, trochę trudno bo ja wiem, że on wie, i wiem co miało być i mimo odprysków tej "wiedzy" na papierze w wyobraźni widzę całość :) - ale nie wiem czego czytelnicy nie wiedzą po przeczytaniu.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

13
Najpierw uwaga ogólna: to jest fragment, więc może w innych częściach utworu uzasadnienie się pokazuje, natomiast tutaj nie widzę uzasadnienia dla wyboru narratora. Inaczej mówiąc: dlaczego narratorem jest ta właśnie postać? Co dzięki temu chcesz/możesz uzyskać? Do czego, przy opowiadaniu tej historii, jest Ci potrzebna taka perspektywa? To jest istotne przy budowaniu kolejnych zdań, dobieraniu pojedynczych słów. To trzeba brać pod uwagę na tym poziomie, gdzie się grzebie w najdrobniejszych śrubeczkach.
Pobawmy się tylko jednym akapitem.
P.Yonk pisze: Stoję przed oknem, spoglądam. Widzę ludzi przemieszczających chodnikami. Mijają obojętnie jeden drugiego. Czasem grupka pokrzykujących i chichoczących dzieciaków wracających ze szkoły zakłóca ten obraz. Każdego uważnie obserwuję, szukam oznak. Jeśli któryś spojrzy w moje okno, co pomyśli? Dziwak? Psychiczny? Odmieniec? - łaskawca jakiś. Boję się. Ludzi. Przestrzeni. Powietrza. Wszystkiego. Mam powody.
Przeciętny człowiek powiedziałby: Podchodzę do okna. Wyglądam. A narrator stoi przed oknem i spogląda. Nie jest zatem przeciętnym człowiekiem. Jego dziwność już została zasygnalizowana. Przed czym można stać i spoglądać? Przed obrazem? Przed witryną? Przed pomnikiem? On spogląda, ale nie ogląda. Spogląda, czyli tylko rzuca okiem. Co z tego wynika? Nie zobaczy szczegółów, tylko jakiś ogólny obraz. Widzę jest już niepotrzebne, bo skoro spojrzał, to coś zobaczył. Przechodzimy od jego postaci do tego, co zostało przez niego zobaczone. Według mnie, brakuje tu informacji (gdzie byś ją włożył?) o tym, na którym piętrze jest okno. Bo zupełnie inny widok będzie miał narrator z parteru, a inny z, powiedzmy, ósmego piętra. Teraz obraz: ludzie przemieszczają się chodnikami. Tak mógłby powiedzieć kosmita. Tylko pewnie powiedziałby nie ludzie, lecz obiekty. Narrator wie, że to ludzie, ale czasownik przemieszczają się sugeruje, że dla niego są to ludzkie obiekty. Mijają obojętnie jeden drugiego. W porządku. Zdanie spójne z poprzednim. A później kontrast: pojawiają się dzieci (on mówi: dzieciaki, pieszczotliwie, lubi je), wie, że wracają ze szkoły, akceptuje, że pokrzykują, chichoczą. Do ludzi ma stosunek jak kosmita, ale do dzieci - nie. Tu się nagle uczłowiecza, nagle wszystko rozumie, dzieci są z jego świata, choć ogólnie ludzie - nie. I te dzieci zakłócają obraz. Zakłócenie to raczej coś złego, a przed chwilą wydawało się, że on dzieci lubi? Niekonsekwencja. Dlaczego? Po co? Tacy nieświadomi. Kto? Dzieci? Ludzie?

Każdego uważnie obserwuję, szukam oznak. Paranoik! Oznaki niby powinny być czegoś, ale on to myśli, on sam sobie dopowiadać nie musi, bo wie. W porządku, pod warunkiem, że gdzieś później w opowieści dowiemy się, jakie to są oznaki i czego.
Jeśli któryś spojrzy w moje okno, co pomyśli? O! Na bank paranoik! Możliwe, że to paranoja z urojeniami wielkościowymi, bo niby dlaczego ktoś miałby patrzeć w jego okno?
Dziwak? Psychiczny? Odmieniec? To już jest niepotrzebne, bo patrz wyżej, odbiorca już właśnie tak o narratorze myśli - cel został osiągnięty, nie trzeba dopowiadać.
- łaskawca jakiś. A to skąd Ci się wzięło i po co?
Boję się. Ludzi. Przestrzeni. Powietrza. Wszystkiego. Mam powody. Tu bardzo dobrze. Krótkie, wyrzucane na zbyt płytkim oddechu słowa i gradacja, aż dochodzimy do wszystkiego.

Potrafisz dalej przejrzeć w ten sposób tekst sam, czy nadal potrzebujesz pomocy?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

[W] Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

14
Dzięki Thana
Thana pisze: Najpierw uwaga ogólna: to jest fragment, więc może w innych częściach utworu uzasadnienie się pokazuje, natomiast tutaj nie widzę uzasadnienia dla wyboru narratora. Inaczej mówiąc: dlaczego narratorem jest ta właśnie postać? Co dzięki temu chcesz/możesz uzyskać? Do czego, przy opowiadaniu tej historii, jest Ci potrzebna taka perspektywa?
To jest jego opowieść. Tak, to paranoik. W pierwszym akapicie miało być widać tę jego paranoję, zahukanie, strach ściskający gardło (tego ostatniego nie widać, choć o tym mówi).
Zamysł jest taki. W krótkim wstępie widać jego stan psychiczny, nie jest z nim dobrze.
Następnie, w formie wspomnień, swego rodzaju retrospekcji, poznajemy (piszę tak, lecz w domyśle jest chciałbym, żeby czytelnik poznawał) historię zmian. Co doprowadziło go do stanu z pierwszego akapitu. Ta perspektywa jest mi potrzebna, by czytelnik nie zauważył kim jest postać, która będzie go uczyć (postać ta jeszcze się nie pojawiła, a zrobi to równie gwałtownie jak przygoda w lesie - a może nie tak gwałtownie? Jeszcze nie wiem. Ale będzie mentorem dla bohatera, który później okaże się... :P).
Bohaterowi wydaje się, że punktem zwrotnym była przygoda w lesie, dlatego od niej zaczyna opowieść, ale to był "punkt objawienia światu" jego, hmmm - nazwijmy to "talentu". Czegoś co już w nim było, tylko zaczęło się pogłębiać.
Thana pisze: Widzę jest już niepotrzebne
- rozumiem o co chodzi. Mnie się wydawało, że skoro on spogląda, to on musi widzieć, bo gdy napiszę, że on spogląda, a ludzie przemieszczają się chodnikami - to to są dwa różne zdarzenia, dwie różne akcje, między którymi nie ma połączenia. Mogą się nawet dziać po przeciwnych stronach świata.
Spoglądam przez okno. Widzę, że ludzie przemieszczają się chodnikami.
vs.
Spoglądam przez okno.
Ludzie przemieszczają się chodnikami.
Więc może?
Spoglądając przez okno mojego mieszkania na parterze starej kamienicy, widzę ludzi przemieszczających się chodnikami.
Thana pisze: Dziwak? Psychiczny? Odmieniec? To już jest niepotrzebne, bo patrz wyżej, odbiorca już właśnie tak o narratorze myśli - cel został osiągnięty, nie trzeba dopowiadać.
- łaskawca jakiś. A to skąd Ci się wzięło i po co?
yyy... Myśl jego własna? :bag: Jako paranoik wkłada innym ludziom co mają o nim myśleć. Najpierw im to imputuje, a potem z wyższością dystansuje. Co wy o mnie wiecie? Nic nie wiecie.
Thana pisze: Potrafisz dalej przejrzeć w ten sposób tekst sam, czy nadal potrzebujesz pomocy?
chyba żartujesz :shock: Oczywiście, że nie potrafię :P Ale spróbuję. Chyba rozumiem o co Ci chodzi. Jednocześnie muszę stwierdzić, że odczytałaś moje intencje tutaj lepiej niż ktokolwiek do tej pory (przepraszam wszystkich, którzy to czytali i skomentowali. Jestem wdzięczny. Serio.), jak z otwartej księgi :D
Miała być marmolada i jest, do tego brzoskwiniowa. Dziś zrobię sobie przegląd reszty tego fragmentu.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

[W] Niuchacz (tytuł roboczy, fragment)

15
P.Yonk pisze: Stoję przed oknem, spoglądam. Widzę ludzi przemieszczających chodnikami. Mijają obojętnie jeden drugiego. Czasem grupka pokrzykujących i chichoczących dzieciaków wracających ze szkoły zakłóca ten obraz.
Jak już stoi i spogląda, to niech płynnie choć mu myśli się przesuwają, bo nie dzieciaki zakłócają wrażenie, ale toporność zdań = one powinny mu płynąć w głowie, ale jednocześnie tak koło niego. A te obecne zdania tną toporem, bach, bach,
P.Yonk pisze: łaskawca jakiś.
nie rozumiem wtracenia
P.Yonk pisze: Boję się. Ludzi. Przestrzeni. Powietrza. Wszystkiego. Mam powody.
Wymienienie pewnych stanów - to tylko wyliczanka, tu brak dramaturgii - a powinna byc
P.Yonk pisze: Miasto już spało. Trochę ludzi tędy chodzi,
tędy chodzi - to śpią czy chodzą? jak chodzą - to po co mają go podnosić jak już się ocknął? (czepnęłam się czasu, nie pasuje mi)
P.Yonk pisze: Nie mam żalu, sam ominąłbym zasranego, zeszczanego, leżącego we własnych rzygach. Mogli też po prostu nie zauważyć.
A to już - takie miałkie, że serce boli = tu dramatyczny stan - napisany ot tak , bezmyślnie. Czemu to zdanie ma służyć - ulżeniu pisarzowi, że o to zapisał kilka słów więcej, czy czytelnikowi, któremu te słowa ustawione rządkiem nic na wyobraźnię nie działają? Ja rozumiem menel - ale nadaj u jakie swoiste cechy, a nie po prostu wymieniasz rzeczowniki dla... no właśnie, po co?
I tak dalej i tak dalej - tu prawie każde zdanie jest do wymiany. Oszczędność słowa? Może być - ale gdy jest sens i logika utrzymania takiej konwencji, ale tu powinno od początku czuć się niepokój, niedopowiedzenie - a mamy wyliczanki czegoś tam, dlaczegś. No nie tędy droga... :(
P.Yonk pisze: ‒ Słyszał pan? Sataniści jacyś w okolicy.
‒ Chyba srataniści, panie Mietku, gówniarze jak zwykle. Co tam znowu nawywijali?
‒ No właśnie nie takie znowu. Gówniarzy odróżniam. Jak mi czarne huje malują na śmietniku, to wiadomo że tylko gnojki dzieciaki. Nawet wiem które - jeszcze złapię takiego z drugim.
‒ No to, co tam…
I ten dialog. Taki bez płciowy. Ot gadają i nic ich to nie rusza, pewnie o pogodzie coś tam miętolą - bo emocji zero...

Warto pisząc zastanowić się, czy to co chcemy przekazać w tekście innym , widać. Tu raczej mamy zapis dla którego zabrakło odbioru.

Trochę pomarudziłam, ale chyba aż tak kąśliwa nie byłam? Nie chciało mi się czytać szczegółowych analiz innych... :)
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”