Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2641

Latest post of the previous page:

1) sądząc po materiale kostnym i zachowanych ubiorach ludzie żyjący w poprzednich epokach byli wężsi w barach (to kwestia obecności białka w pożywieniu).

2) zaczepy mięśniowe i zaczepy ścięgien wskazują że byli silniejsi - mniej tłuszczu więcej mięsa - ale muskulatura wyglądała inaczej - powstawała w wyniku wysiłku fizycznego a nie na siłce... Nie siedzieli tyle o my w fotelach - bo nie mieli tv ani kompów...

3) hipotetyczna Helena Korzecka o była szlachcianka z zaścianka - skoro mieli jedną służącą to odwalała cała masę drobniejszej roboty przy domu. Zapewne zdarzało siej się rąbać polana na szczapki mała siekierką - jak palono w piecu to po prostu trzeba robić dosłownie co chwila. Zapewne nosiła też wodę oraz wykonywała masę podobnych zadań kuchennych. Od haftowania obrusa nie nabiera się siły ogólnej ale robienie tego przez kilka godzin tez wymaga skupienia i wyrabia siłę w palcach. Zwróćcie uwagę - my mamy bieżącą wodę w kranie. W dworku Korzeckich ktoś musiał latać co chwila do studni lub źródła.

4) szlachta - ta biedna - zasuwała też w polu ramię w ramię ze swoimi pańszczyźnianymi. A były to czasy przed herbicydami - i np. wiosna szło się w pole wyrywać chwasty z pszenicy plewić kartofle i buraki (kiełkujące zboże to trucizna - wybija wszelką inną roślinność z pola - ale szybko traci tę właściwość) żeby mieć sensowne plony trzeba było areał opielić.

5) rozrywki też miała inne - wiemy że jeździła konno, umiała strzelać z dubeltówki, rewolweru i nowoczesnego karabinu pięciostrzałowego - zapewne polowała. Dziadek nauczył ją trochę robić szablą (jak się okazuje podczas starcia z katówną nauczył dobrze czyli było kilkaset godzin machania kilogramem żelastwa). Helena chodziła na grzyby - znała dobrze okoliczne lasy. To było kilka - kilkanaście kilometrów dreptania regularnie każdej jesieni. Ergo: była w ruchu znacznie częściej niż współczesne panienki. Nawet mieszkając na stancji w mieście wiejskiej krzepy szybko nie straciła.

6) założyłem hipotetycznie że była w stanie używając czekanika przetracić człowiekowi kręgosłup albo zabić wilka jednym silnym ciosem, oraz że radziła sobie przez kilka minut walcząc szablą. Żeby powiesić kata ważącego powiedzmy 80 kilo musiała użyć kołowrotu, zapewne wyposażonego w wielokrążek (w tej epoce uwielbiali to rozwiązanie). Dzisiejszego licealistę zdrowa panienka z XIX wiecznej wsi rozniosłaby gołymi łapkami...

7) Co do gorsetu - wiadomo że nosiła gorset i to ładne kilka lat bo miała zdeformowane dolne żebra - to co Staszek określił słowami: "niemożliwa figura lalki barbie". Faktycznie w XIX wieku istniała choroba zwana blednicą - dziewczyny były blade i łatwo omdlewały. mogło to byc spowodowane noszeniem gorsetów - a dokładniej rzecz biorąc noszeniem źle dopasowanych gorsetów i nadmiernym ściskaniem klatki piersiowej - bo zmniejszenie objętości płuc o 20-30% w wyniku deformacji ciała nie powinno dawać takiego efektu.

8) Oczywiście zakładamy że Helena była to "zdrowa wiejska rzepa" bo w tamtych czasach masa ludzi chorowała na wszelakie przewlekłe paskudztwa - dziś już w zasadzie nie znane. Powszechne były choroby piersiowie - czyli mówiąc po ludzku gruźlica. trafiała się gruźlica kości - wyjątkowe paskudztwo. (obejrzyjcie film "Dawno temu na dzikim zachodzie"). Skrofuły - czyli gruźlica węzłów chłonnych... Galopujące suchoty - gruźlica w połączeniu z grypa lub zapaleniem płuc... etc. A złapać gruźlicę pozapłucną było łatwo - wystarczył kubek mleka od chorej krowy. "Śmierć z mleka" wyeliminowały dopiero powszechne próby tuberkulinowe bydła w latach 30-tych. Ludzi wyniszczały też pasożyty.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2642
Andrzej Pilipiuk pisze:
>
> 7) Co do gorsetu - wiadomo że nosiła gorset i to ładne kilka lat bo miała zdeformowane
> dolne żebra - to co Staszek określił słowami: "niemożliwa figura lalki barbie".
> Faktycznie w XIX wieku istniała choroba zwana blednicą - dziewczyny były blade i
> łatwo omdlewały. mogło to byc spowodowane noszeniem gorsetów - a dokładniej rzecz
> biorąc noszeniem źle dopasowanych gorsetów i nadmiernym ściskaniem klatki piersiowej
> - bo zmniejszenie objętości płuc o 20-30% w wyniku deformacji ciała nie powinno
> dawać takiego efektu.

Zastanawia mnie nie tyle nadmierne ściśnięcie talii, co zdaje się (ale mogę nie mieć racji, nie mam bibliografii pod ręką, rzuciło się gdzieś w oczy)
trafiało się rzadko: gorsetu raczej nie ściskano, tylko sznurowano w naturalnej objętości talii, zwłaszcza na wsi (K. Nakwaska pisała o tym w "Dworze wiejskim" w rozdziale o stroju), zakładano go jedynie dla estetyczniejszego ułożenia sukni, efekt manekina w sklepie z ubraniami: każde ubranie wygląda lepiej na sztywnym, twardym podkładzie, niż na miękkiej tkance pozostającej w ruchu. O niewielkiej redukcji talii świadczą rozmiary zachowanych oryginałów. Na stronie MET był kiedyś artykuł o obwodzie zachowanych gorsetów: tylko odrobinę niższy od obecnej (europejskiej, nie amerykańskiej ;) ) mediany.

Mam wątpliwości co do konstrukcji gorsetu: po pierwsze nawet lekko zasznurowany gorset powoduje znaczny dyskomfort w razie zgięcia się wpół, a nawet pochylenia (święta reguła rekonstruktorek: najpierw buty, potem gorset :D) (schylanie wypróbowane na sobie: właściwości fizyczne fiszbinów są takie, że gwałtownie wyginają się do wewnątrz brzucha na sporą głębokość, mogą wywołać mdłości, zależy na co trafią: efekt jak pięścią w brzuch), duże prawdopodobieństwo uszkodzenia gorsetu (fiszbiny są elastyczne, ale mają tylko ograniczoną wytrzymałość na zginanie, po którymś razie pękną). Gorset zwiększa również prawdopodobieństwo urazów medycznych w przypadku wykonywania pracy fizycznej, bo nie pracuje się mięśniami brzucha, tylko samymi ramionami itd.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2643
Co do objętości ciała etc - obecna mediana nic nam nie powie jeśli przyłożymy ją do danych historycznych - ci ludzie byli inni.
Inne proporcje mięska i sadełka - spowodowane zupełnie inną dietą. Brak białka i hormonów których mamy w jedzeniu potworne ilości.
Stąd u naszych nastolatek za długie nogi i ręce, cienkie słabe nadgarstki, czy "cyce jak donice", by jednocześnie słabym umięśnieniu w obrębie obręczy barkowej.

Znamy np. wagę ówczesnych z badań statystycznych ale nijak się ma do naszej wagi.

Sznurowanie rzecz jasna można było mocniej lub słabiej dociągnąć.
były i haczyki do dociągania.

Prawdziwy fiszbin wielorybi można zgiąć stykając jego końce a potem rozprostować bez odkształceń.
Część problemów mogła wynikać zastosowania erzatzów - fiszbinów kościanych, lub stalowych.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2644
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

21.04, godz. 18:00, Warszawa, Księgarnia Świat Książki, al. Solidarności 119/125, prowadzi Magda Mądrzak
22.04, godz. 18:00, Kraków, Księgarnia Pod Globusem, ul. Długa 1

Zapraszam

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2649
„W jednym z opowiadań napisałem: „jednych ogień walki spopieli na żużel, innych wypali na cegłę a z nielicznych wytopi prawdziwą stal”. Szarpałem się z rzeczywistością. Widziałem obok tych spopielonych na żużel. Ze mnie nie wytopiono stali. W sumie cegła to też całkiem ok. "Tym razem wygrali ale nadupcę im jeszcze” – ile razy w życiu musieliśmy sobie to powiedzieć? Ja chyba zbyt wiele razy…
Wygrywamy dzięki sile wewnętrznej i sprzyjającym okolicznościom. Sama siła niewiele da gdy kompletnie brak warunków. Cieplarniane warunki nic nie zdadzą gdy zabraknie siły umysłu. Widziałem to już. Widziałem tych którzy szli koło mnie i upadli. Niegłupiego chłopaka który walczył aż musiał się poddać. Głupiego gogusia który dzięki pozycji rodziców mógł osiągnąć wszystko i też upadł… Ale też znałem wspaniałego twardego człowieka którego nagła choroba zgasiła jak świecę…

Mówi się „co nas nie zabije to nas wzmocni”. Mówi się „przeciwieństwa hartują” ale z tym jest jak z treningiem. To co nas potyka może nas zahartować, a może trwale okaleczyć… Wie o tam każdy kto spędził trochę czasu na siłowni i nagle przekonał się że sztangietka 15 kg jest ok a po zwiększeniu masy o głupie 2 kg. Coś niedobrego dzieje się ze stawami.

Czasy II wojny św. pełne są historii o ludziach którzy do końca zachowali się jak trzeba i o takich którzy z pozoru twardzi pękli bardzo szybko i o takich którzy długo się odgryzali aż wreszcie warunki zmieliły ich w pył… Którym być może dołożono o jeden ciężarek zbyt wiele… Okupacja strasznie nas przeorała. Po wojnie z naszego społeczeństwa zostały stosy żużli, trochę cegły i odrobina stali.
Człowiek by walczyć, by coś w życiu osiągnąć potrzebuje źródła siły. Istnieją bardzo silne pierwotne instynkty które mogą nas zniszczyć albo pchnąć do działania.

Zazdrość – ktoś posiada rzeczy lub umiejętności których nie mamy my. Postanawiamy zacisnąć żeby, pięści i pasa ale posiąść dobra którymi pyszni się on (w skrajnym przypadku nawet konkretnie jego dobra). Dogonimy i przegonimy. Nie będzie się tu pysznił… Zazdrość jest jak cholesterol występuje w dwu odmianach. Może pobudzić do działania, albo odebrać chcę i wolę walki…

Chęć udowodnienia – ktoś nas skreślił. Uznał za głąba. Ocenił nasze starania i pracę za bezwartościowe. Nie dał obiecanej roboty. Nie dał rekomendacji. I pojawia się przemożna chęć by udowodnić mu że się mylił. Bardzo mylił. Że sobie poradzimy bez jego łaski. Że jeszcze będzie klął w żywy kamień.

W obu przypadkach choć są to poważne źródła siły i motywacji one nas zatruwają… Każą też skupiać wzrok na innych. Wyznaczają poprzeczkę, ale też ograniczają. Skoczę powyżej poprzeczki ale już nie skoczę najwyżej jak umiem… Dogonię, przegonię i alby iśc dalej potrzebny nowy konkurent…

Pisałem bo od dziecka chciałem mieć dużo pieniędzy. Willę. Jacht. Pojechać z dziewczyną do Hiszpanii. Zobaczyć Amerykę Południową… Chciałem być inny niż otaczająca mnie masa ludzka. Chciałem udowodnić belfrom, wykładowcom, niedoszłym wydawcom – pokazać im ze się mylili co do mnie. Literaturę też początkowo postrzegałem jako wyścig szczurów… A potem spostrzegłem że to praca wspólna. Nie wyścig, nie walka o skrzynię skarbów ale robienie czegoś wielkiego i razem.

http://www.pilipiuk.com/index.php/pilip ... y-piramidy

Czemu zazdrościmy? Czemu chcemy sobie wzajemnie coś udowadniać? Czemu nie umiemy skreślić i wyrzucić z pamięci frajerów którzy skreślili nas? Bo jesteśmy samotni. Bo nie czujemy wspólnoty. Bo z „kolegami z klasy” łączy nas nie przyjaźń tylko fakt skoszarowania w jednym budynku. Bo szkoła, uczelnia czy nie jest przez nas postrzegana jako dobro wspólne… Bo nazbyt przywykliśmy do chorej sytuacji że źródłem pozycji są dobra którymi się imponuje, pozycja służy do deptania innych, a dobra pozyskuje się na drodze deptania konkurentów faktycznych, potencjalnych i urojonych.

Zabrakło mi szkoły w której starsi uczniowie pomagają młodszym. W której nauczyciel szuka w uczniach tego czym mogliby zabłysnąć. W której zasłużony sukces zdolnego ucznia budzi wspólnotową dumę zamiast dziesiątków drobnych zawiści i indywidualnych egoizmów. Gdzie każdy mierzy się sam ze sobą, z własną słabością a nie z innymi. Gdzie walka to samodoskonalenie i toczy się ją w atmosferze życzliwości… Gdzie belfer nie jest twoim zapiekłym wrogiem.

Chciałbym żeby źródłem mojej siły była twórcza gorączka a nie zazdrość czy chęć upokorzenia dawnych wrogów i oprawców…

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2652
Andrzeju, o ile mnie pamięć nie myli, czasami wspominasz coś o Nansenie. Niedługo w Warszawie rozpocznie się festiwal filmów dokumentalnych (http://docsag.pl/pl/) i chciałbym zwrócić Twoją uwagę na film "Szkice z Syberii"

Poniżej cytuję krótki opis ze strony (http://docsag.pl/pl/movies/szkice-z-syb ... t=warszawa) festiwalu:

"W 1913 roku polarnik Fridtjof Nansen wziął udział w wyprawie wyznaczającej nowy szlak handlowy z Norwegii przez Morze Arktyczne, a następnie wzdłuż największych rzek i rozległych połaci syberyjskich aż do rosyjskiego wybrzeża Pacyfiku. Ten północno-wschodni region Rosji okazał się odpowiednikiem amerykańskiego Dzikiego Zachodu. Zapiski Nansena z wyprawy „Through Siberia – The Land of the Future” przypominają wspomnienia dawnych kolonizatorów Ameryki. Dokumentują niepewne zmagania człowieka z naturą, będącej z jednej strony źródłem niezmierzonych bogactw pożywienia i surowców, z drugiej – nieposkromionym i groźnym żywiołem. Pamiętnik Nansena stał się punktem wyjścia reżysera Bena van Lieshout, który ponad wiek później wyruszył śladem polarnika, by odkryć, że niewiele się zmieniło od tamtego czasu. Różnice dotyczą ubrań czy samochodów, ale drewniane domy są takie same, jak w czasach Nansena, podobnie jak błotniste drogi – praktycznie nieprzejezdne w porze deszczowej. Obrazki dawnej i obecnej Syberii przepływają niespiesznie przed oczami widza. Szkice z podróży stają się wizualną refleksją na temat eksploatacji zasobów mineralnych, zmian demograficznych, wywołanych napływem więźniów i zesłańców, geopolitycznych interesów oraz ludzkich marzeń i aspiracji."

Projekcje odbędą się:
2016-05-14 12:00 Kinoteka Sala 3
2016-05-16 15:00 Kinoteka Sala 3

A przy okazji może zainteresują Cię też i inne filmy :)

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2653
Dziękuję za informację

ciężka sprawa trochę - ale może się uda obejrzeć...

co do Nansena - szalenie interesuje mnie kwestia jego tzw "ostatniej misji" - podobno usiłował zorganizować pomoc humanitarną dla sowieckiej Ukrainy - wiosna 1930 - tuż przed śmiercią. Temat tabu!

Muszę sięgnąć chyba do gazet z epoki.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2654
O, szalenie ciekawy temat i mi bliski, raz, że Nansen, dwa, że Ukraina :) Andrzeju, nie chciałbyś może napisać jego biografii? Ta Centkiewiczów jest cokolwiek przestarzała ;)
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2655
Centkiewiczów jest khm... to byli polarnicy i wyprawy polarne interesowały ich najbardziej.
Trzeba by zacząć od młodości - i pokazać szerokoaspektowo.

Młody obiecujący zoolog (maił szanse na nagrodę nobla)
Wynalazca.
Malarz
bodaj wicemistrz Norwegii w biegach narciarskich.
Polityk i działacz ligi narodów.

FAKT ZE ZAJĄŁ SIĘ WYPRAWAMI POLARNYMI TO KLĘSKA NORWEGII!!! ;)
No, w pewnym sensie ;)

[size=85][color=green]Added in 2 hours 4 minutes 12 seconds:[/color][/size]
Jakby nie był sławny dzięki wyprawom to znacznie mniej by mógł dla ludzi zrobić - bo jak to mówią nazwisko Nansen otwierało każde drzwi.

Z drugiej strony jego okrycia na polu neurologii poczynione w bardzo młodym wieku wskazują że i kariera zoologa lub lekarza stały przed nim otworem.

Próbowałem prześledzić jakoś informacje o jego "bergeńskim" okresie. Był laborantem w muzeum historii naturalnej. Znał Daniela Danielsena - dawnego kierownika leprozorium (a przy okazji też zoologa) przez niego prawdopodobnie poznał Aumauera Hansena. Zakładam ze od niego nauczył się barwienia preparatów. Potem jeździł do Włoch i zapewne u Golgiego nauczył się selektywnego barwienia tkanki nerwowej. Wrócił wybarwił nerwy pasożytów fok (albo barwił je wcześniej metodą Hansena a sposób Golgiego tylko pomógł mu w ostatnim etapie badań.

Dlaczego Nansen porzucił karierę zoologa zaraz po ogłoszeniu odkrycia jak funkcjonuje obwodowy układ nerwowy?

to czego ja się domyślam i składam z jakichś okruchów zapewne zostało już fafnaście razy opisane przez biografów Nansena...

Napisać biografię własną? Myślę ze wystarczy przełożyć dobrą biografię zagraniczną - najlepiej pisaną przez Norwegów - posiadających dostęp do miejscowych materiałów archiwalnych. I czytających po norwesku ;)

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2656
Biografii nigdy dość ;) przeczytałam trzy biografie Marii Antoniny i z każdej wyłaniała się inna kobieta. Ten proces czytania i odkrywania osoby był fascynujący sam w sobie.
Nansen wielki człowiek, szkoda, że się o nim szerzej nie mówi (w Polsce przynajmniej).
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Wróć do „Strefa Pisarzy”