Latest post of the previous page:
Pełniejszy opis by się przydał. Emocje mile widzianeSepryot pisze:Ale od Orzeszkowej i sztuki dla sztuki to się proszę odinwentaryzowac

Moderatorzy: Poetyfikatorzy, Weryfikatorzy, Moderatorzy, Zaufani przyjaciele
Nie brałem pod uwagę tych aspektów, aczkolwiek drugi z nich w jakimś stopniu może chyba być odzwierciedleniem moich zamysłów. To jest po prostu opis niewielkiego obrazu tak jak go postrzegam (nie mojego autorstwa zresztą), wiszącego w pokoju na ścianie, który stał się punktem zaczepienia dla całości opowiadania.Nie wiem czy autor się popisuje czy tworzy sztukę dla sztuki.
Założyłem, że między sobą rozmawiają skrótami, niedopowiedzeniami – to naturalne. A dalej i tak się wyjaśni. Nawiasem mówiąc, zapoznałem się z materiałem o charakterze naukowym, w którym grupa uczonych twierdzi, że koty mają możliwość widzenia światów równoległych.Z innego czego?
Masz rację, teoretycznie tak to wynika. Nie zwróciłem na to uwagi, wiadomo kto ma monopol na mruczenie i tak to jakoś wyszło, nieświadomie trochę, trochę z rozpędu. Pewnie należałoby przeredagować.Dla mnie w tym fragmencie to człowiek mruczy... Ale może tak ma być?
Cieszę się, zwłaszcza, że również mam wrażenie, że ono właśnie wyszło nie najgorzej.Bardzo, bardzo podoba mi się ostatnie zdanie.
A mnie z kolei, choć przygotowanie liryczne mam równie kiepskie, taki styl pisania Gorgiasza bardzo odpowiada. Mam poczucie "zanurzenia" w słowa i być może nagromadzenie epitetów jest tradycyjnie tępione, to tutaj one w większości są poukładana na przynależnych im miejscach i wszystko razem składa się na gorgiaszowy styl. Więc - dużej ilości określeń nie uważam za wadę. I nie uważam też, że Autor pokazuje za dużo i nie pozostawia dużo wyobraźni. No nie, on wprowadza w zupełnie inny świat i ta dokładność to plus, a równocześnie daje poczucie, źe jest jeszcze więcej poza tym opisem, wystarczy dać się poprowadzić.[b][color=green]Leszek[/color][/b] pisze: Gorgiaszu, przebiłeś chyba wszystkich pisarzy, jakich mogę sobie przypomnieć. Serio; tu jest materiał na dwa zdania, przy czym nagromadzenie epitetów naprawdę – moim zdaniem – należałoby trochę rozładować. „Miniona młodość perląca się niegdyś w nabrzmiałych kroplach pachnącego brązu spływających łez żywicy” prawie mnie zabiła. Chyba z powodu kiepskiego (mojego oczywiście) przygotowania lirycznego.
jednak niestety w jego opku nie nagromadzenie epitetów jest tępione, a użycie nieodpowiednich słów w odpowiednich miejscach.ithilhin pisze:nagromadzenie epitetów jest tradycyjnie tępione, to tutaj one w większości są poukładana na przynależnych im miejscach i wszystko razem składa się na gorgiaszowy styl.
Hyhyhy. To nie ja pisuję wiersze :-Pithilhin pisze:A mnie z kolei, choć przygotowanie liryczne mam równie kiepskie, taki styl pisania Gorgiasza bardzo odpowiada.
Tak, to ciekawe spostrzeżenie, warte przemyślenia.Wydaje mi się, że występuje przynajmniej na trzech poziomach: po pierwsze – przełożenie wyobrażeń na język, po drugie - „literackość” owego przełożenia, i po trzecie – ewentualne koncesje na rzecz czytelnika.
No tutaj może nie tyle się nie zgadzam, co rozumiem to (chyba) nieco inaczej. Przełożenie wyobrażeń na język – sprawia mi często poważną trudność, zwłaszcza, że wieloznaczność jest u mnie nagminna, a to szyfrowanie bywa czytelne wyłącznie dla autora. Pierwszy i trzeci poziom, są ściśle powiązane i współzależne.w grę wchodzą dwa początkowe poziomy, zresztą nie sprawiają na ogół aż takich problemów. Górki zaczynają się piętrzyć wtedy, gdy to, co autor chce napisać musi dźwigać na plecach więcej, niż jedno znaczenie, kiedy szyfruje się w przekazie linki do myśli autorskiej.
Istotnie, tak to mniej więcej wygląda. Jednak główny problem polega na zrozumieniu i przyjęciu punktu widzenia czytelnika, co z wielu powodów nie jest łatwe. Na pewno warto „coś zrobić dla czytelnika”, i to zrobić bardzo dużo, bo w końcu dla niego podejmuje się trud pisania, a bez odbiorcy, to, co zostało napisane, pozostaje nieme, czyli praktycznie nie istnieje. Innym progiem równie trudnym do przeskoczenia, jest nadmierny wysiłek i chęć jak najlepszego przekazania swoich myśli, co najczęściej nie przynosi pożądanych efektów, gdyż „jedynie nieświadoma działalność przynosi owoce” /Lew Tołstoj/ - choć tutaj wchodzimy już częściowo w tematykę drugiego poziomu.zastanawiasz się nad tym, czy warto rezygnować z wieloznaczności, żeby dotrzeć do czytelnika lepiej z choćby okrojonym, ale w dalszym ciągu delikatnie otwierającym furtki do innych znaczeń i światów, komunikatem, czy skupić się wyłącznie na najwłaściwszej werbalizacji myśli, czy też w końcu uporczywie łączyć jedno i drugie, męcząc materię do pożądanego skutku. Mnie się wydaje, że warto również coś zrobić dla tego czytelnika, który – jak sam zauważasz – nie musi dzielić Twoich doświadczeń, więc i świadomości, zatem podrzucenie mu jakiej wersji sprytnie zakamuflowanego koła ratunkowego, drabinki, sznurka, którego mógłby się trzymać podążając za Twoją myślą.
Tylko, widzisz, „żywość” jaką przedstawia sobie czytelnik w oczywisty sposób protestuje przeciwko takiemu jej przez Ciebie pojmowaniu, tu mamy gęstą strukturę, nieruchomość, niepodzielność, czas rozciągnięty poza życie pokoleń, ówdzie – wzrost, ciepło, dzielenie się, rozmnażanie, zmiany możliwe do zarejestrowania w czasie jednego życia.
Zgadza się. A w tak krótkim opowiadaniu - wydaje się to wręcz niemożliwe. W regularnej książce, można i trzeba by próbować.Żeby pokazać wspólnotę, trzeba by czegoś specjalnego, trzeba by zapożyczyć skądś, z innego układu cechę wspólną (sznurek, o którym pisałem wcześniej). Nie twierdzę, że się nie da, sądzę, że to cholernie trudne, zwłaszcza bez przeciągania na ileś kolejnych zdań.
Właśnie – szybko i krótko, w jednym zdaniu, raczej się nie da. I rzeczywiście, jest to jakieś naruszenie świata przyrody, ale dopóki mi tego nie powiedziałeś – to sam na to nie wpadłem.Rozumiem. I znowu – niesłychanie ambitne zadanie, raczej niezamykalne w jednym zdaniu. No i do tego jest jakimś naruszeniem świata przyrody, w którym się poruszasz, tak proste zapożyczenie ze świata kultury.
No cóż, czasem coś się uda.Kawałeczek dalej w opowiadaniu poradziłeś sobie z podobnym problemem świetnie, bardzo naturalnie łącząc szczytowy trójkąt stodoły z boskim dozorem.
Może to i jest sposób.być może proste liczenie na palcach imiesłowów i przymiotników mogłoby dać system ostrzegania przed grożącym niebezpieczeństwem
Ta uwaga wzbudza moją szczególną satysfakcję, gdyż w pewnym sensie staram się, aby właśnie tak było.a równocześnie daje poczucie, źe jest jeszcze więcej poza tym opisem,
Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”