prolog (quantum victorian sci-fi)

1
Miłego (albo i nie) czytania i weryfikowania!

--------------

Najpodlejsza dzielnica miasta, zamieszkana przez zwyrodnialców i biedotę tonęła w deszczu. Zapach mokrego psa zmieszany ze smrodem uryny skutecznie odstraszał przybyszy z bardziej cywilizowanych zakątków. Na niedoświetlonych ulicach nie było prawie nikogo, a ciemne i zniszczone budynki złowieszczo pochylały się nad przemykającymi przechodniami. Ujadanie psów, wrzaski i dziwne hałasy rozsiewały się pogłosem pośród zimnej i mokrej nocy.

Nawet nie starała się iść cicho. Obcasy jej butów stukały głośno o mokry bruk, od czasu do czasu rozpryskując kałuże. Szła chwiejnym krokiem, kołysząc biodrami, co chwilę zatrzymywała się, aby wypić haust taniego rumu prosto z mokrej butelki. Nie spieszyła się. Była pewna, że jej plan zadziała. Jak każdy do tej pory. Gdyby mogła, zaczęłaby gwizdać i podśpiewywać, ale wiedziała, że jeszcze nie czas, aby się ujawniać. Uśmiechnęła się pod nosem i wypiła kolejny spory łyk.

Po włosach i twarzy spływały krople ciepłego letniego deszczu. Przetarła dłonią policzek i oblizała górną wargę. Zaraz im pokaże. Przyspieszyła kroku i skręciła w jeszcze ciemniejszą uliczkę, gdzie chuligani dawno pozbijali wszystkie lampy uliczne. Kilka metrów przed nią z ciemności wyłoniły się dwie znajome sylwetki.

Uśmiechnęła się pod nosem i cisnęła butelka w najbliższą ścianę. Lubiła efektowne wejścia. Straciła sporo rumu. Oby to wszystko było tego warte. Nie miała w zwyczaju trwonić trunku. Spojrzała z ukosa zirytowana, jak rum spływa pomiędzy cegłami, mieszając się z deszczem. Rozpięła ostatni guzik dwurzędowej kurtki i sięgnęła za pas.

Bandyci odwrócili się na dźwięk tłuczonego szkła. Jeden z nich sięgnął po broń i skierował uzbrojoną rękę w kierunku hałasu. Nie zdążył pociągnąć za spust, krople deszczu przekroił lecący sztylet. Upuszczając pistolet bandyta przeklął, gdy krew trysnęła z jego dłoni. Pochylił się i wyciągnął ostrze z przebitego ciała. Drugi osobnik nawet nie próbował się ruszyć.

- NieÅ‚adnie. Oj nieÅ‚adnie panowie… - mruknęła podchodzÄ…c bliżej i skierowaÅ‚a w ich stronÄ™ pistolet trzymany w drugiej rÄ™ce. - Jak zwykle jesteÅ› za wolny, Van Der Rot. KiedyÅ›, ktoÅ› mniej życzliwy ciÄ™ w koÅ„cu zabije. Czy mogÄ™ prosić o zwrot mojego sztyletu? - UÅ›miechnęła siÄ™ szeroko i przestÄ…piÅ‚a z nogi na nogÄ™.

Zraniony napastnik rzucił jej broń w kałużę.

- Czego tu chcesz gnido? - syknÄ…Å‚ drugi.

- Dobrze wiecie czego. - podniosła prawą brew i skinęła głową w kierunku ściany za agresorami, pod którą drżała skulona postać. Bandyta spojrzał na ofiarę.

- Po co ci ona. Mało ci tych w tawernie? Bryce wyjechała, czy jak? Nie wtrącaj się!

- A to już akurat nie wasza sprawa… - ciÄ…gle siÄ™ uÅ›miechajÄ…c, zamachaÅ‚a lufÄ… by przypomnieć im o jej obecnoÅ›ci – Bardzo panów przepraszam, ale teraz zamierzam uratować damÄ™ w opaÅ‚ach. – uÅ›miech zniknÄ…Å‚ z jej twarzy – Znikajcie stÄ…d! Ale już!

- PożaÅ‚ujesz… - W oczach zranionego zapÅ‚onęła nienawiść, ale drugi pociÄ…gnÄ…Å‚ go za rÄ™kaw. Po chwili wahania wykonali krok w tyÅ‚, potem nastÄ™pny, niknÄ…c w mroku alejki.

„Mam nadziejÄ™, że to wszystko jest warte mojej straconej poÅ‚owy butelki rumu”. - PomyÅ›laÅ‚a podchodzÄ…c bliżej Å›ciany, gdzie staÅ‚a przerażona kobieta wpatrujÄ…c siÄ™ w niÄ… z niedowierzaniem.
Ostatnio zmieniony pn 21 lip 2014, 20:02 przez Aether, łącznie zmieniany 1 raz.

3
BlankLibrofilia pisze:Jak już wydasz, to daj znać, bo z przyjemnością przeczytał całą książkę :twisted:
A po polsku czy angielsku? Bo dopieszczając wersję polską, od razu tłumaczę (prolog in inglisz brzmi tak: http://quantumofmisery.deviantart.com/a ... -469653169 ).

A tak na serio, to raczej myślę o wypuszczeniu obydwu wersji po kawałku w sieci ku uciesze czytelników.

4
Hej,
Na niedoświetlonych ulicach nie było prawie nikogo, a ciemne i zniszczone budynki złowieszczo pochylały się nad przemykającymi przechodniami.
"Przemykającymi przechodniami" sugeruje cykliczność i choć "prawie nikogo" to nie to samo co nikogo, to dysonans jest.
(...)pogłosem pośród zimnej i mokrej nocy.
Po włosach i twarzy spływały krople ciepłego letniego deszczu.
Albo podczas zimnej nocy trudno o ciepły deszcz, albo mi się wydaje.
A jeśli deszcz letni to i noce latem raczej upalne.
Uśmiechnęła się pod nosem i cisnęła butelka w najbliższą ścianę. Lubiła efektowne wejścia. Straciła sporo rumu. Oby to wszystko było tego warte. Nie miała w zwyczaju trwonić trunku. Spojrzała z ukosa zirytowana, jak rum spływa pomiędzy cegłami, mieszając się z deszczem.
Kompletnie tego nie łapię. Jeśli ma zwrócić uwagę dźwiękiem rozbijanego szkła to pewnie tam są setki pustych butelek. Czemu swojego rumu po prostu nie postawi?
Rozpięła ostatni guzik dwurzędowej kurtki i sięgnęła za pas.
Dwurzędowa kurtka ma dwa rzędy guzików. Powinna rozpiąć dwa ostatnie.
Nie zdążył pociągnąć za spust, krople deszczu przekroił lecący sztylet.
Nie wiem czemu ale przekroił kojarzy mi się jakoś kulinarnie. Imho przeciął (choć popularniejsze) byłoby fajniej.
- Dobrze wiecie czego. - podniosła prawą brew i skinęła głową w kierunku ściany za agresorami, pod którą drżała skulona postać. Bandyta spojrzał na ofiarę.
Zapis dialogowy to raz. Dwa, że tam jest ciemno więc trudno mi wyobrazić sobie takie szczegóły jak podniesiona brew.
- A to już akurat nie wasza sprawa… - ciągle się uśmiechając.
Zapis.
– Bardzo panów przepraszam, ale teraz zamierzam uratować damę w opałach. – uśmiech zniknął z jej twarzy – Znikajcie stąd! Ale już!
Zapis.
(...)pod którą drżała skulona postać. Bandyta spojrzał na ofiarę.
Pomyślała podchodząc bliżej ściany, gdzie stała przerażona kobieta wpatrując się w nią z niedowierzaniem.
Nie wiem. Imho dalej siedziałaby i drżała, dopóki nasz kobiecy Zorro nie podejdzie i nie podniesie.

Taka sobie scenka. Teraz jest moda na ostre kobiety więc może.

Powodzenia,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

5
Scena nabiera sensu dalej. Wszystko zostaje wyjaśnione co i dlaczego i jakie są konsekwencje.
Nie rozumiem dlaczego kobieta nie może być silną osobowością. Rozumiem, że kobieca kobieta raczej powinna być infantylna, albo nie umieć odkręcić słoika?

6
Wybacz.
Absolutnie nie miałem na myśli, że nie może.
Jak najbardziej może jeśli to odpowiada Twojej imaginacji.

Pozdrowienia,

G.

P.S.

Sztylety nie służą do rzucania.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

7
Pojadę "zagranico" - jakoś angielska wersja językowa mi lepiej brzmi :-) chyba jest bogatsza językowo, ale żeby porządnie porównać musiałbym chyba sporo czasu na to poświęcić.

Rzucenie butelką rumu jest fajnym zabiegiem, ale: po pierwsze zdziwiłem się że analiza takiego dosyć prostego gestu jest na tyle rozbudowana, a po drugie (zdaje się) spowolniło akcję zamiast ją przyśpieszyć.
[img]http://i72.photobucket.com/albums/i182/ThePetro/promobar_zps2b9a5402.png[/img]
(...) Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi. - Zbigniew Nienacki.

8
Wersje się trochę różnią. Nie da się przełożyć 1 do 1. Najgorzej będę miała ze slangiem itp. Ale jakoś sobie poradzę. Mam kilku beta readerów ze Stanów i UK.
Ale trzymaj kciuki, bo to będzie naprawdę ciężka praca.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”