"Pod Cnotliwą Klaczą" [fantasy]

1
Witam Was ponownie :) Wziąłem sobie do serca sugestie sprzed dwóch tygodni i postanowiłem napisać "Wysłannika" od nowa. Prezentuje fragment, który(mam nadzieję) przypadnie Wam do gustu i zapewni chwilę miłej lektury, enjoy.
WWW
WWWKarczma, w której przebywali, co wieczór zapełniała się ludźmi wszelkiej maści – stale przebywali w niej chłopi, szlachta jak i kupcy, często zasiadający za jednym stołem. Mimo tak odmiennego towarzystwa trzeba w tym miejscu przyznać, że próżno by szukać zakątka tak przyjaznego, jak właśnie przybytek „Pod Cnotliwą Klaczą”.
WWW Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności wszelkie niesnaski zewnętrznego świata prędko znikały po przekroczeniu tego zacnego progu, zostawiając po sobie jedynie dziwną pustkę, leciutko kolącą w zdumione serce. Nie dziwnym więc było ujrzeć „Pod Klaczą” bratających się biedaków i szlachtę razem pijących z jednego dzbana, ani dawnych wrogów wspólnie śpiewających pijackie pieśni.
WWW Sala biesiadna po brzegi wypełniona była kolorowym tłumem wesoło gaworzących bywalców i okazjonalnych gości, a żadnemu z nich nie brakło uśmiechu na twarzy i pogodnych myśli, nawet, jeśli zbliżały się dla nich ciężkie dni. Kufle co i rusz szczękały o dębowe stoły, wyrzucając przy tym w powietrze obfite strugi piwnej piany, rozpryskującej się o posadzkę i ściany. Dym z dziesiątek fajek wolno unosił się z płuc palących i niespiesznie krążył wokół żeliwnych kandelabrów, aby w końcu zawisnąć pod sufitem. Atmosfera wzajemnej akceptacji i uznania rozprzestrzeniała się niemal niezwłocznie, kojąc umysły i napawając serca rozgrzewającym uczuciem spełnienia. Ach, zaprawdę niewiele było takich miejsc jak ta gospoda i niewiele takich powstanie.
WWW W pewnym momencie dwóch mężczyzn w ciemnych płaszczach skinęło do siebie, po czym niezwłocznie ulotniło się z budynku. Zwracali przy tym na siebie zaskakująco niewiele uwagi, jakby tylko płynęli pomiędzy zebranymi niczym morska bryza delikatnie sunąca wśród opadających liści. Niebo okazało się być niezwykle czyste i zdawało się nawet, że gwiazdy jak gdyby przybliżyły się ku ziemi, jasno oświetlając wszystkie zakątki Lyth, a także wszelkich okolicznych krain, od szerokich równin Sann na wschodzie, po rozległe pastwiska Umtrylu na zachodzie.
WWWOdeszli z dala od miejskich świateł, po czym spacerując okoleni srebrzystą łuną, podjęli rozmowę.
WWW– Ciężkie czasy nastają, Verharcie. Ten świat dąży do zagłady prędzej niż się nam wydaje – wyrzekł zmartwiony. – Niestety, jak się zdaje, zechciał pochłonąć mnie jako pierwszego z nas wszystkich. Starość mi doskwiera, ale nie to w tej chwili jest najgorsze –zająkał się. – Umieram. Żyję tylko z dnia na dzień, nie dając z siebie nic wartego choćby najdrobniejszego westchnienia, nic pożytecznego, nic co by radowało duszę! I to jest właśnie koniec, mój drogi, to jest prawdziwa śmierć.
WWW– Cień spoczął chyba na twoim umyśle, czy słyszałeś swoje słowa? Nie zwykłem widzieć mroku, lecz zionie on z twego serca i nie sposób go nie zauważyć – odrzekł zaniepokojony. – Cóż może trapić Nauczyciela Cieni?
WWW– To mój koniec przyjacielu, on tu jest. Czeka na mnie. Nawet teraz czuję jego zimny dech na mych plecach, niemiłosiernie kłujący tysiącami igieł, zmrażający krew. A ja nie zdążyłem nic zrobić. Zawiodłem! – wydawał się teraz niewielki i bardzo stary, przygarbił się, a głowę wsunął w zwisające ramiona i kroczył wolniej, powłócząc nogami.
WWW– Szary, o czym ty mówisz? – zdziwił się niezmiernie. – Nawet nie masz pojęcia jak wiele zawdzięcza ci Toria i każde jej krainy, ile wdzięczni są ludzie od Morza aż po szczyty Wielkich Przełęczy, choć niewiele z nich słyszało twe imię. Opamiętaj się, bo strach pomieszał ci zmysły!
WWW– Być może masz racje, niemniej Ciemne Dni nadchodzą.
WWWZamilkli, gdyż nawet Verhart pojął prawdę płynącą z tych słów, choć nie do końca się z nimi zgadzał. Ciężko mu było zrozumieć smutek druha, tym bardziej, że z rzadka widywał go strapionego, a w takim stopniu – chyba nigdy.
WWWWnet północny wicher poderwał zwiędłe liście drzew do ich ostatniego, wirującego tańca na tle nocnego nieba, aby potem bezlitośnie cisnąć nimi o bruk, pozostawiając niełasce losu. Wkrótce za nim przybyły deszczowe chmury, doszczętnie przesłaniając wszelkie gwiazdy, które tej nocy miały już nie zaświecić. Wrócili więc do karczmy, gdzie zawiesili swe płaszcze przy wejściu, zostawiając problemy poza zacnymi drzwiami „Klaczy”, gdzie nic z zewnątrz nie miało już znaczenia...
Ostatnio zmieniony śr 26 lut 2014, 23:35 przez Snufek, łącznie zmieniany 2 razy.

2
"...morska bryza delikatnie sunąca wśród opadających liści." - Hm... To oczywiście kwestia bardzo subiektywna, ale Twój styl wydaje mi się zanadto przepoetyzowany i męczący. Budujesz dość skomplikowane zdania, stosujesz dużo przymiotników, czasem wprowadzasz dziwne kolokacje.

"wyrzekł zmartwiony" - zmartwiony kto? Podmioty są bardzo ważne.

"...nie to w tej chwili jest najgorsze –zająkał się." - Poprawną wersją jest raczej "zająknął się". A przed "z" brakuje spacji.

" odrzekł zaniepokojony." - I znowu nie wiemy, kto mówi.

"...zawiodłem! – wydawał się teraz niewielki..." - "Wydawał" wielką literą.

"zdziwił się niezmiernie" - Kto?

"...ludzie od Morza aż po szczyty Wielkich Przełęczy, choć niewiele z nich..." - Niewielu.

"Być może masz racje" - Rację

"pozostawiając niełasce losu" - nie wydaje mi się, żeby to był poprawny zwrot. Można zdać się na czyjąś łaskę lub nie łaskę, ale pozostawić niełasce? Źle mi to brzmi.


Podobnie jak opisy, również dialogi wydały mi się mocno enigmatyczne i przesadnie skomplikowane. Może ci ludzie tak po prostu mówią (jakiekolwiek ugrupowanie reprezentują), ale po tak krótkim fragmencie wiem tylko, że mamy dwóch gości, którzy dziwnie gadają oraz karczmę, która jest jeszcze dziwniejsza, bo ta jej "zacność" nie mogła powstać w sposób naturalny, prawda?

Dłuższego tekstu napisanego tym stylem raczej bym nie zmogła.

3
Snufek pisze:Karczma, w której przebywali, co wieczór zapełniała się ludźmi wszelkiej maści – stale przebywali w niej chłopi, szlachta jak i kupcy, często zasiadający za jednym stołem. Mimo tak odmiennego towarzystwa trzeba w tym miejscu przyznać, że próżno by szukać zakątka tak przyjaznego, jak właśnie przybytek „Pod Cnotliwą Klaczą”.

WWW Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności wszelkie niesnaski zewnętrznego świata prędko znikały po przekroczeniu tego zacnego progu, zostawiając po sobie jedynie dziwną pustkę, leciutko kolącą w zdumione serce. Nie dziwnym więc było ujrzeć „Pod Klaczą” bratających się biedaków i szlachtę razem pijących z jednego dzbana, ani dawnych wrogów wspólnie śpiewających pijackie pieśni.
nie piszesz na ilość, ale na jakość. to nie szkolne wypracowanie, że musi być na trzy strony, a Ty nie mając o czym pisać, wodę lejesz. jak nie masz o czym pisać to nie pisz. zobacz: tak krótki fragment a dajesz nic nie znaczące i niewnoszące (razem?) puste słowa; jakimś, wszelkie, zacnego, dziwną, dziwnym, wszelkiej, szlachta-chłopi-biedota, i to próżne szukanie przyjaznego zakątka.

nie można tak, muszą być konkrety i słownictwo nieprzesterowane, ale bogate. to już sto razy lepsze byłoby, gdybyś napisał jakiś oklepany frazes, np. barwna zbieranina
Snufek pisze:Sala biesiadna po brzegi wypełniona była kolorowym tłumem wesoło gaworzących bywalców i okazjonalnych gości, a żadnemu z nich nie brakło uśmiechu na twarzy i pogodnych myśli, nawet, jeśli zbliżały się dla nich ciężkie dni.
wtf? tak sobie dajesz info, że są stali i okazjonalni goście- niech będzie (choć to drewno) ale skąd teza o zbliżających się ciężkich dniach? przecież opisujesz fizyczność rzeczywistości (i wcześniej i później, a nagle wnikasz w myśli tłumu). poza tym, te ciężkie dni to czemu? i czemu mieli świadomość tychże?

taki manewr byłby dopuszczalny, gdybyś opisywał lokal wojskowych (na tydzień przed wyjazdem na front- wtedy mogliby być pogodni mimo świadomości zbliżających się ciężkich dni).
sposób w jaki tu to zrobiłeś jest dyskwalifikujący.
Snufek pisze:Dym z dziesiątek fajek wolno unosił się z płuc palących i niespiesznie krążył wokół żeliwnych kandelabrów, aby w końcu zawisnąć pod sufitem.
to dym z fajek z płuc i w ogóle po co to?
Snufek pisze:Atmosfera wzajemnej akceptacji i uznania rozprzestrzeniała się niemal niezwłocznie, kojąc umysły i napawając serca rozgrzewającym uczuciem spełnienia. Ach, zaprawdę niewiele było takich miejsc jak ta gospoda i niewiele takich powstanie.
... mać, kolejny już raz o tej gospodzie i atmosferze, dobrze autorze już wiem to od trzeciej linijki- nie powtarzaj tego samego osiem razy jak w dokumentalnych produkcjach bbc, czy w reklamach; zgodnie z zasadą marketingu, że aby odbiorca coś zapamiętał, musi daną rzecz usłyszeć trzy razy.
posłuchaj reklam radiowych, przeanalizuj telewizyjne- w każdej jest minimum 3 razy przekaz klucz (a im więcej, tym lepiej)

wystarczy. poczytaj inne teksty na forum i wskazówki komentujących, pomyśl, jak mogą Ci pomóc, poczytaj Wielkich Mistrzów, eh, a potem weź się za pisanie, przykro mi, ten kawałek nadaje się jedynie do skasowania.

4
Dziękuję za wasze opinie. Smoke, choć nie we wszystkim się z Tobą zgadzam widać, że masz sporo racji. A po co dym? Jak dla mnie literatura ma to do siebie, że nie zawsze musi mieć określony cel - może być po prostu literaturą, choć pewnie się tu ze mną nie zgodzisz. W każdym razie zabieram się do dalszej nauki :)

5
Przyciągnął mnie tu tytuł "Pod Cnotliwą Klaczą" i myśl: Na czym polega cnotliwość klaczy? I czy klacz wie o swej cnotliwości? W sensie fizycznym czy moralnym ta cnota się utrzymuje? I dlaczego ta klacz pozostaje w stanie bycia cnotliwą, jakakolwiek byłaby ta cnota? I co na to ogiery księcia pana? Taki szyld to jak szyderstwo. Bo jakie z nich ogiery, skoro ta klacz ciągle taka cnotliwa?
Niewątpliwie tytuł przyciągnie czytelników. Wszyscy będą czekać na chwilę, kiedy karczmarz będzie musiał zmienić szyld.

Cierpisz na słowotok. Trzy pierwsze akapity spokojnie można skrócić do jednego, bo powtarzasz w różnych konfiguracjach te same informacje.
Snufek pisze: W pewnym momencie dwóch mężczyzn w ciemnych płaszczach skinęło do siebie, po czym niezwłocznie ulotniło się z budynku. Zwracali przy tym na siebie zaskakująco niewiele uwagi, jakby tylko płynęli pomiędzy zebranymi niczym morska bryza delikatnie sunąca wśród opadających liści. Niebo okazało się być niezwykle czyste i zdawało się nawet, że gwiazdy jak gdyby przybliżyły się ku ziemi, jasno oświetlając wszystkie zakątki Lyth, a także wszelkich okolicznych krain, od szerokich równin Sann na wschodzie, po rozległe pastwiska Umtrylu na zachodzie.
Piszesz, że mężczyźni się ulotnili, czyli odeszli, zniknęli niezauważeni, po kryjomu, jaki sens ma powtórzenie tej informacji w kolejnym zdaniu?
Dwóch facetów wychodzi z karczmy, by załatwić jakieś interesy, o których reszta nie powinna wiedzieć. Moglibyśmy spodziewać się rosnącego napięcia, lekkiego dreszczyku emocji. Niestety, nic z tego, bo dajesz nam opis rozgwieżdżonego nieba i wprowadzenie do geografii ziem.
Snufek pisze:– Ciężkie czasy nastają, Verharcie. Ten świat dąży do zagłady prędzej niż się nam wydaje – wyrzekł zmartwiony. – Niestety, jak się zdaje, zechciał pochłonąć mnie jako pierwszego z nas wszystkich. Starość mi doskwiera, ale nie to w tej chwili jest najgorsze –zająkał się. – Umieram. Żyję tylko z dnia na dzień, nie dając z siebie nic wartego choćby najdrobniejszego westchnienia, nic pożytecznego, nic co by radowało duszę! I to jest właśnie koniec, mój drogi, to jest prawdziwa śmierć.
WWW– Cień spoczął chyba na twoim umyśle, czy słyszałeś swoje słowa? Nie zwykłem widzieć mroku, lecz zionie on z twego serca i nie sposób go nie zauważyć – odrzekł zaniepokojony. – Cóż może trapić Nauczyciela Cieni?
Pierwsza uwaga - kto z kim rozmawia? Wiemy, ze dwóch mężczyzn wyszło z karczmy, by porozmawiać. Jeden wyrzekł zmartwiony i zająknął się, drugi odrzekł zaniepokojony. Pewnie później dowiemy się, who is who, ale mnie osobiście łatwiej się czyta i przywiązuje do bohaterów, kiedy wiem, że jeden to siwy Zdzisław, a drugi z kolei to Mieczysław i ma kaprawe oczko.
Druga rzecz - mężczyźni wyszli z cudownej karczmy, powinni więc mieć radość na obliczach i nadzieję w sercach. Tymczasem jeden jest smutasem nad smutasami i wieszczy zagładę świata. Aleś namieszał... Opisałeś karczmę dla kontrastu? Dla mnie to nielogiczne. Nauczyciel Cieni czuje śmierć, zło jakieś, cień nadciągający i zagrażający ich światu, ale siedzi w czarodziejskiej karczmie, popija piwo i tylko na chwilę wyskakuje na przechadzkę, by pojojczyć?
Snufek pisze:Nawet nie masz pojęcia PRZECINEK jak wiele zawdzięcza ci Toria i każde jej krainy, ile wdzięczni są ludzie od Morza aż po szczyty Wielkich Przełęczy, choć niewiele z nich słyszało twe imię. Opamiętaj się, bo strach pomieszał ci zmysły!
Do poprawy składniowej fraza:
jak wiele zawdzięcza ci Toria i wszystkie jej krainy/i każda z jej krain, ile zawdzięczają ci ludzie/jak wdzięczni są ci ludzie
Snufek pisze:Wnet północny wicher poderwał zwiędłe liście drzew do ich ostatniego, wirującego tańca na tle nocnego nieba, aby potem bezlitośnie cisnąć nimi o bruk, pozostawiając niełasce losu. Wkrótce za nim przybyły deszczowe chmury, doszczętnie przesłaniając wszelkie gwiazdy, które tej nocy miały już nie zaświecić.
Snufek pisze:płynęli pomiędzy zebranymi niczym morska bryza delikatnie sunąca wśród opadających liści. Niebo okazało się być niezwykle czyste i zdawało się nawet, że gwiazdy jak gdyby przybliżyły się ku ziemi, jasno oświetlając wszystkie zakątki Lyth, a także wszelkich okolicznych krain, od szerokich równin Sann na wschodzie, po rozległe pastwiska Umtrylu na zachodzie.
Snufek pisze:Kufle co i rusz szczękały o dębowe stoły, wyrzucając przy tym w powietrze obfite strugi piwnej piany, rozpryskującej się o posadzkę i ściany. Dym z dziesiątek fajek wolno unosił się z płuc palących i niespiesznie krążył wokół żeliwnych kandelabrów, aby w końcu zawisnąć pod sufitem.
Barokowość tych opisów poraża. Naprawdę nie każdy rzeczownik musi mieć swoje określenie...

Twoje pisanie nie zachwyca, jest napuszone i chyba nie do końca przemyślane fabularnie. Odłóż pióro. Weź książki z biblioteki do ręki. Naprawdę jest ich kilka milionów do poczytania. Z każdej czegoś się nauczysz. Zobacz, wynotuj, przeanalizuj sceny, opisy, które zrobiły na Tobie największe wrażenie. Wgryź się w ulubionych autorów i spróbuj dowiedzieć się, dlaczego są najlepsi. Jak to zrobili, że nie możesz się oderwać od ich literek? Szukaj, ucz się od mistrzów.

Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

6
Zaczynając od początku:
Snufek pisze:Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności wszelkie niesnaski zewnętrznego świata prędko znikały po przekroczeniu tego zacnego progu, zostawiając po sobie jedynie dziwną pustkę, leciutko kolącą w zdumione serce. Nie dziwnym więc było ujrzeć „Pod Klaczą” bratających się biedaków i szlachtę razem pijących z jednego dzbana, ani dawnych wrogów wspólnie śpiewających pijackie pieśni.
- niezbyt przemawia do mnie sytuacja bratających przedstawicieli różnych stanów. Mówisz o szlachcie, chłopach i kupcach, którzy piją z jednego dzbana, a dużo bardziej naturalnie było by całkowite odseparowanie ich wszystkich. Szlachcic raczej nie zbrukał by swojej herbowej gęby na picie z kupcem, a co dopiero z chłopem. Wróg pijący z wrogiem? Wchodzimy do magicznej karczmy i nagle...puf!..wszelkie troski, zmartwienia i podziały znikają? Piękna, ale raczej niemożliwe
Snufek pisze:Odeszli z dala od miejskich świateł
- mam w takim razie rozumieć, że karczma była w mieście? Skoro tak to skąd wzięli się tam chłopi? Kolejny mało naturalny fakt, który tworzy z tego miejsca coś na kształt izby w "Weselu" gdzie spotykają się wszyscy - ale chyba nie o to chodziło?
Snufek pisze: Niebo okazało się być niezwykle czyste i zdawało się nawet, że gwiazdy jak gdyby przybliżyły się ku ziemi, jasno oświetlając wszystkie zakątki Lyth, a także wszelkich okolicznych krain, od szerokich równin Sann na wschodzie, po rozległe pastwiska Umtrylu na zachodzie.
- masz troszkę przydługie zdania. W pełni przychylam się do opinii przedmówcy, że cierpisz na słowotok. Wszystko to można by podzielić i napisać nieco inaczej:
"Niebo okazało się niezwykle czyste. Gwiazdy zdawały się bliższe i jasno oświetlały rozległe wschodnie równiny Sann i pastwiska Umtrylu na zachodzie. Wszystkie zaułki Lyth także skąpane były w tym świetle." - mniej więcej tak
Snufek pisze:wyrzekł zmartwiony
- chyba ładniej było by użyć słówka: "rzekł"?
Snufek pisze:W– Cień spoczął chyba na twoim umyśle, czy słyszałeś swoje słowa? Nie zwykłem widzieć mroku, lecz zionie on z twego serca i nie sposób go nie zauważyć – odrzekł zaniepokojony. – Cóż może trapić Nauczyciela Cieni?
- wybacz, ale niewiele rozumiem z tego fragmentu. Cień spoczął na jego umyśle, a jest on ich nauczycielem...mrok zionie z serca... - nie wiem. Nie mam pojęcia jak to zanalizować. Ah...rozumiem, że jest on w stanie irytacji. Dlatego lepsze były by dwa zdania na początek: Cień spoczął chyba na twoim umyśle! Czy słyszałeś swoje słowa?
Snufek pisze: Nawet nie masz pojęcia jak wiele zawdzięcza ci Toria i każde jej krainy
- chyba: "Nawet nie masz pojęcia jak wiele zawdzięcza ci Toria i każda z jej krain


To wszystko co mogę powiedzieć prócz tego co zauważyli moi przedmówcy. Tytuł przyciąga, a gdy zaczyna się czytać trafia się do jakiejś bajeczki, a potem słyszymy o Cieniach i mroku...

Jest to moja pierwsza opinia, jeśli czymś zawiniłem to mea culpa, mea culpa, mea culpa

7
Językowo jest średnio. Już Ci sporo napisano o słowotoku, no i, niestety, moi przedmówcy mają rację. Rozpisujesz się, rozpisujesz, kombinujesz... Ale niestety, w tych kombinacjach klimat ucieka. To się robi irytujące (zacność gospody) lub śmieszne (mroczny, nadęty ton rozmowy). Musisz trochę wyważyć ton wypowiedzi. Dodanie kolejnego przymiotnika czy lirycznej metafory niekoniecznie podnosi wartość literacką tekstu. Każda metafora, porównanie czy podkreślenie muszą być też jeszcze zastosowane w odpowiednim momencie, kontekście... Nad tym sporo jeszcze pracy Cię czeka.

Trochę łapanki:
Snufek pisze:Karczma, w której przebywali, co wieczór zapełniała się ludźmi wszelkiej maści – stale przebywali w niej chłopi,
Powtórzenie.
Snufek pisze:Mimo tak odmiennego towarzystwa trzeba w tym miejscu przyznać, że próżno by szukać zakątka tak przyjaznego, jak właśnie przybytek „Pod Cnotliwą Klaczą”.
Strasznie przekombinowane zdanie. Piszesz, że karczma jest przyjaznym miejscem. Na to naprawdę nie potrzeba aż tylu słów.
Poza tym. Dlaczego "mimo" - sugeruje jakieś przeciwstawienie, a przecież fakt, że siedzi tam tyle, tak różnorodnego luda właśnie sugeruje, ze ta karczma się wszystkim podoba. Inaczej szlachta czemu by tam miała łazić i dzielić stół z chłopami? Dla samoumartwienia?
Snufek pisze:Nie dziwnym więc było ujrzeć „Pod Klaczą” bratających się biedaków i szlachtę razem pijących z jednego dzbana,
Coś podobnego powiedziałeś już czytelnikowi dwa zdania temu. Naprawdę, jeszcze nie zapomniał ;) Zbędnie powtarzane fakty nużą, rozwlekają tekst i mogą co najwyżej zirytować, a nie dodać klimatu.
Snufek pisze:Dym z dziesiątek fajek wolno unosił się z płuc palących
Dym unosił się z płuc? No ciekawe, jak (ktoś by ich musiał chyba podpalić). Przekombinowałeś.
Snufek pisze:Kufle co i rusz szczękały o dębowe stoły, wyrzucając przy tym w powietrze obfite strugi piwnej piany, rozpryskującej się o posadzkę i ściany.
I ściany? Serio? Próbowałeś tak kiedyś zrobić?
Snufek pisze:Atmosfera wzajemnej akceptacji i uznania rozprzestrzeniała się niemal niezwłocznie, kojąc umysły i napawając serca rozgrzewającym uczuciem spełnienia.
Tak, wiemy...
Snufek pisze:W pewnym momencie dwóch mężczyzn w ciemnych płaszczach skinęło do siebie, po czym niezwłocznie ulotniło się z budynku. Zwracali przy tym na siebie zaskakująco niewiele uwagi, jakby tylko płynęli pomiędzy zebranymi niczym morska bryza delikatnie sunąca wśród opadających liści.
A ile tej uwagi mieliby zwracać? Harmider, tłum ludzi, ktoś wchodzi, ktoś wychodzi, norma. Ten poetycki dodatek byłby może i ładny... Gdyby miał w tym miejscu jakiś sens.
Snufek pisze:wyrzekł zmartwiony.
Tutaj bardzo by się przydał podmiot.

Ogólnie stylizacja tekstu mocno mnie drażniła. Widać jeszcze, ze jest mocno wysilona. Masz słownictwo - to bardzo dobrze - ale jeszcze styl musi się wyrobić. Zachęcałabym do prób z czymś prostszym, bardziej współcześnie opisanym.

Jeszcze jednej rzeczy nie pojmuję w tym fragmencie. Kompozycja. Mamy długi rozwlekły opis gospody tylko po to, by... dwóch bohaterów z niej wyszło, pogadało o czymś, o czym nie mam pojęcia i wróciło. Hmmm... O bohaterach natomiast nie dostaję prawie żadnej informacji. Są zmartwieni i jeden jest stary. Trochę mało, żeby się zaangażować w ich problem. Przemyśl rozłożenie akcentów następnym razem.

Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszych próbach,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”