
WWW
WWWKarczma, w której przebywali, co wieczór zapełniała się ludźmi wszelkiej maści – stale przebywali w niej chłopi, szlachta jak i kupcy, często zasiadający za jednym stołem. Mimo tak odmiennego towarzystwa trzeba w tym miejscu przyznać, że próżno by szukać zakątka tak przyjaznego, jak właśnie przybytek „Pod Cnotliwą Klaczą”.
WWW Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności wszelkie niesnaski zewnętrznego świata prędko znikały po przekroczeniu tego zacnego progu, zostawiając po sobie jedynie dziwną pustkę, leciutko kolącą w zdumione serce. Nie dziwnym więc było ujrzeć „Pod Klaczą” bratających się biedaków i szlachtę razem pijących z jednego dzbana, ani dawnych wrogów wspólnie śpiewających pijackie pieśni.
WWW Sala biesiadna po brzegi wypełniona była kolorowym tłumem wesoło gaworzących bywalców i okazjonalnych gości, a żadnemu z nich nie brakło uśmiechu na twarzy i pogodnych myśli, nawet, jeśli zbliżały się dla nich ciężkie dni. Kufle co i rusz szczękały o dębowe stoły, wyrzucając przy tym w powietrze obfite strugi piwnej piany, rozpryskującej się o posadzkę i ściany. Dym z dziesiątek fajek wolno unosił się z płuc palących i niespiesznie krążył wokół żeliwnych kandelabrów, aby w końcu zawisnąć pod sufitem. Atmosfera wzajemnej akceptacji i uznania rozprzestrzeniała się niemal niezwłocznie, kojąc umysły i napawając serca rozgrzewającym uczuciem spełnienia. Ach, zaprawdę niewiele było takich miejsc jak ta gospoda i niewiele takich powstanie.
WWW W pewnym momencie dwóch mężczyzn w ciemnych płaszczach skinęło do siebie, po czym niezwłocznie ulotniło się z budynku. Zwracali przy tym na siebie zaskakująco niewiele uwagi, jakby tylko płynęli pomiędzy zebranymi niczym morska bryza delikatnie sunąca wśród opadających liści. Niebo okazało się być niezwykle czyste i zdawało się nawet, że gwiazdy jak gdyby przybliżyły się ku ziemi, jasno oświetlając wszystkie zakątki Lyth, a także wszelkich okolicznych krain, od szerokich równin Sann na wschodzie, po rozległe pastwiska Umtrylu na zachodzie.
WWWOdeszli z dala od miejskich świateł, po czym spacerując okoleni srebrzystą łuną, podjęli rozmowę.
WWW– Ciężkie czasy nastają, Verharcie. Ten świat dąży do zagłady prędzej niż się nam wydaje – wyrzekł zmartwiony. – Niestety, jak się zdaje, zechciał pochłonąć mnie jako pierwszego z nas wszystkich. Starość mi doskwiera, ale nie to w tej chwili jest najgorsze –zająkał się. – Umieram. Żyję tylko z dnia na dzień, nie dając z siebie nic wartego choćby najdrobniejszego westchnienia, nic pożytecznego, nic co by radowało duszę! I to jest właśnie koniec, mój drogi, to jest prawdziwa śmierć.
WWW– Cień spoczął chyba na twoim umyśle, czy słyszałeś swoje słowa? Nie zwykłem widzieć mroku, lecz zionie on z twego serca i nie sposób go nie zauważyć – odrzekł zaniepokojony. – Cóż może trapić Nauczyciela Cieni?
WWW– To mój koniec przyjacielu, on tu jest. Czeka na mnie. Nawet teraz czuję jego zimny dech na mych plecach, niemiłosiernie kłujący tysiącami igieł, zmrażający krew. A ja nie zdążyłem nic zrobić. Zawiodłem! – wydawał się teraz niewielki i bardzo stary, przygarbił się, a głowę wsunął w zwisające ramiona i kroczył wolniej, powłócząc nogami.
WWW– Szary, o czym ty mówisz? – zdziwił się niezmiernie. – Nawet nie masz pojęcia jak wiele zawdzięcza ci Toria i każde jej krainy, ile wdzięczni są ludzie od Morza aż po szczyty Wielkich Przełęczy, choć niewiele z nich słyszało twe imię. Opamiętaj się, bo strach pomieszał ci zmysły!
WWW– Być może masz racje, niemniej Ciemne Dni nadchodzą.
WWWZamilkli, gdyż nawet Verhart pojął prawdę płynącą z tych słów, choć nie do końca się z nimi zgadzał. Ciężko mu było zrozumieć smutek druha, tym bardziej, że z rzadka widywał go strapionego, a w takim stopniu – chyba nigdy.
WWWWnet północny wicher poderwał zwiędłe liście drzew do ich ostatniego, wirującego tańca na tle nocnego nieba, aby potem bezlitośnie cisnąć nimi o bruk, pozostawiając niełasce losu. Wkrótce za nim przybyły deszczowe chmury, doszczętnie przesłaniając wszelkie gwiazdy, które tej nocy miały już nie zaświecić. Wrócili więc do karczmy, gdzie zawiesili swe płaszcze przy wejściu, zostawiając problemy poza zacnymi drzwiami „Klaczy”, gdzie nic z zewnątrz nie miało już znaczenia...