WULGARYZMY
Słów kilka odnośnie tego fragmentu, bo mogę.
Jest to część pierwszego rozdziału skończonej już powieści, konkretniej sam początek. Jeszcze trochę nieoszlifowany, bo dopiero po pierwszej poprawce.
Rzecz w tym, że bardziej niż na wnikliwej łapance zależałoby mi na ocenie tego tekstu jako właśnie początku większej całości - jak to się zapowiada i czy w ogóle jest sens dalej nad powieścią pracować (bo nie wykluczam, że się z motyką na słońce porwałam)?
Co do tytułu - został nadany na potrzeby forum i tego fragmentu.
Ren Maghar wracał do domu wczesnym rankiem, z głową pełną tłuczonego szkła, skołowaciałym językiem i podbitym w niewyjaśnionych okolicznościach okiem. Zimny wiatr szarpał jego steranym płaszczem. Zimna mżawka przyklejała mu włosy do czoła. Wyszedł zza zakrętu na wąską uliczkę z koślawo położonym brukiem i serce zamarło mu w piersi.
Przed jego domem, na wiodących do drzwi schodkach, siedzieli żołnierze wywiadu, ubrani w czarne mundury i płaszcze. Palili fajki i rozmawiali cicho, korzystając z ochrony niewielkiego daszku nad wejściem.
Maghar zacisnął dłonie w pięści i ruszył ku nim szybkim krokiem.
Dostrzeżono go, żołnierze powstali niechętnie. Maghar przeszedł między nimi. Jeden chwycił go za ramię, ale strącił gniewnie jego rękę, otworzył drzwi i wpadł w wąski, ciemny korytarz.
– W kuchni – powiedział któryś z żołnierzy.
Łomocząc ciężkimi buciorami po drewnianej podłodze, Maghar dotarł do odpowiednich drzwi, otworzył je szarpnięciem i wszedł do pomieszczenia.
Przez wielkie, przeszklone okno sączyło się szare światło dnia. Pod sufitem zwieszały się pęki ziół, sznury kiełbas oraz kosze z warzywami. Dwóch żołnierzy w czarnych płaszczach grzebało w prostym kredensie i stojących na palenisku garnkach. Za ogromnym, brzozowym stołem siedziała siostra Maghara, Baria, tuląc do siebie córkę. Jej mąż stał pod ścianą, pilnowany przez kolejnego żołnierza. Ederyk Kasharp, w srebrnym płaszczu generała, rozparł się na ławie. Obok siebie posadził czteroletniego Radirzjana. Obejmował chłopca jednym ramieniem, w drugiej ręce obracał nóż.
– Miło cię widzieć, Ren – powiedział na powitanie. – Usiądź. Musimy porozmawiać.
– Nakaz – wycedził Maghar.
– Słucham? – Generał uniósł krzaczaste, smoliście czarne brwi.
– Nakaz przeszukania domu mojej siostry.
– Jestem generałem, Ren. Nie potrzebuję nakazów.
– Nie w tych czasach – zgodził się opornie Maghar.
Odsunął sobie krzesło i usiadł. Kasharp z zadowoleniem skinął głową. Schował nóż do pochwy u pasa.
– Zostawcie nas – powiedział. – Wszyscy. – Gdy Radirzjan chciał zeskoczyć z ławy, przytrzymał go. – Ty zostaniesz, kochany.
– Zbyteczne i podłe – uznał Maghar, gdy pozostali ruszyli do drzwi.
Baria posłała mu pełne rozpaczy spojrzenie. Mąż objął ją ramieniem i wyprowadził z kuchni.
– Nie zaproponujesz mi nic do picia? – spytał Kasharp.
– Nie – odrzekł Maghar. – Czego chcesz? Jakim prawem nachodzisz moją rodzinę, grozisz mojemu siostrzeńcowi i...
Kasharp wyciągnął z rękawa swojej czarnej koszuli rulon papieru i rzucił go na stół.
– Czytaj – zachęcił.
Maghar nieufnie sięgnął po pismo, rozwinął je i przebiegł wzrokiem. Dwa razy.
– Nintan Itonoka... – zaczął.
– Tak, uciekł z Lochów Trolli. To potwierdzona informacja.
– Jak to możliwe?
– Zabawne – powiedział cierpko Kasharp. – Król zadał mi to samo pytanie. – Wstał od stołu, otworzył stary kredens i wyciągnął z niego kielich oraz butelkę wina. – Najważniejszy więzień w najlepiej strzeżonym więzieniu Kahru, które samo w sobie jest małą fortecą. A jednak ktoś wdarł się do wnętrza, pozabijał strażników i uwolnił Itonokę. – Wypił duszkiem zawartość kielicha. – Kto? – mruknął ochryple. – Jak? Po co? Kogo obarczyć winą? Muszę znaleźć odpowiedzi, zanim król zdecyduje pozbawić mnie głowy.
Maghar uśmiechnął się kpiąco.
– Mam ci współczuć? – prychnął. Mały Radirzjan, z oczami pełnymi łez, zeskoczył z ławy i podbiegł przytulić się do niego. – Dzięki mnie zostałeś generałem. Kiedy przyszło co do czego, spłaciłeś dług, odbierając mi wszystko...
– Zostałeś oskarżony o królobójstwo – przypomniał Kasharp. – Nie mogłeś dalej sprawować funkcji marszałka Rady Stanów...
– Nie o funkcję mi chodzi – wycedził gniewnie Maghar. – O mój stopień, moje dokonania i moje życie. Nie znalazłeś na mnie dowodów.
– Twoje wyjaśnienia nie były przekonujące – odrzekł Kasharp, znów napełniając sobie kielich. – To wszystko jest nieistotne – dodał. – Potrzebuję twojej pomocy.
– Potrzebujesz jelenia do odwalenia roboty, z którą sobie nie radzisz – warknął Maghar. – To chciałeś powiedzieć? Podaj mi jeden powód, dla którego miałbym...
– Dobro twojej siostry i jej rodziny – powiedział Kasharp.
Wypił ponownie. Obejrzał się na Maghara. Ten mierzył go przeciągłym spojrzeniem ciemnozielonych oczu. Tulił do siebie Radirzjana, bezwiednie głaszcząc jego smoliście czarne włosy.
– Jesteś gnojem – wycedził.
– Ja też mam życie i pozycję, których nie chcę stracić – odrzekł Kasharp. – Moi ludzie szukają, ale nie mają żadnego tropu. Ty coś znajdziesz.
– Masz pod rozkazami doborowych żołnierzy – warknął Maghar. – Najbardziej elitarną formację w całej armii. Uważasz, że mogę znaleźć coś, co oni przeoczyli?
– Musisz znaleźć coś, co oni przeoczyli – sprostował Kasharp. – Albo pożegnaj się po prostu z siostrzeńcem.
Mięśnie w szczękach Maghara zadrgały, gdy w bezsilnym gniewie zacisnął zęby.
– Wynoś się stąd – wycedził. – Wynoś się z domu mojej siostry i nie waż się więcej postawić tu stopy.
– Daję ci miesiąc, Ren – powiedział z powagą Kasharp. – Przez ten czas dowiedz się czegokolwiek. W przeciwnym razie porozmawiamy inaczej.
– Możesz grozić, ile chcesz – warknął Maghar. – Nie robi to na mnie wrażenia.
Generał wysączył ostatni kielich wina i wyszedł z kuchni, zamiatając podłogę srebrnym płaszczem.
Chwilę później przez drzwi wpadła Baria. Rzuciła się do Radirzjana, który natychmiast przestał tulić Maghara i skoczył w ramiona matce. Kobieta uklęknęła na podłodze. Przyciskała dziecko do piersi, a z oczu spływały jej łzy. Gęste, czarne włosy wymknęły się z eleganckiego upięcia, opadając na jej śniadą twarz, kształtne ramiona i okryte materiałem różowej sukni plecy.
Jej mąż, Poderyn, dwoma wielkimi krokami pokonał odległość dzielącą go od Maghara. Chwycił go za przód płaszcza i poderwał na nogi.
– Ty! – wycedził. – Wiedziałem, że będą z tobą pieprzone kłopoty!
Maghar odepchnął jego ręce i uderzył Poderyna w pierś, aż ten zatoczył się do tyłu, na stół. Uderzył biodrem w blat. Baria rozchyliła lekko usta, zapominając o łzach. Stojąca w progu sześcioletnia Nimro krzyknęła cicho.
– Żołnierze – wycedził Poderyn, masując obite miejsce. – Elita Kahru. Nieskalane uczciwą pracą nieroby, wszyscy, bez wyjątku, tak samo aroganccy. Popełniłem błąd, przyjmując cię pod swój dach.
– Nic straconego – zapewnił Maghar. – Wychodzę.
Ruszył do drzwi. Baria skoczyła na nogi i chwyciła go za ramię. Mąż próbował ją powstrzymać, ale odtrąciła jego rękę. Patrzyła na Maghara, na jej delikatnej, pociągłej twarzy malowało się napięcie.
– Wrócę – zapewnił Maghar. – Gdy tylko znajdę coś dla tego skurwysyna.
Zdjął dłoń siostry z ramienia, pocałował jej wierzch, pogłaskał po głowie stojącą w progu Nimro i po chwili był już na zewnątrz.
Padało jeszcze mocniej niż przed chwilą. Chłód przeniknął Maghara do szpiku kości. Owinął się szczelniej płaszczem. Wcisnął zmarznięte ręce pod pachy, żeby trochę rozgrzać zgrabiałe palce. Głowa wciąż pękała mu z bólu, ale miał przynajmniej jakikolwiek plan.
Prośba o pomoc [fantasy]
1
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:52 przez Cerro, łącznie zmieniany 4 razy.