Prośba o pomoc [fantasy]

1
WULGARYZMY

Słów kilka odnośnie tego fragmentu, bo mogę.
Jest to część pierwszego rozdziału skończonej już powieści, konkretniej sam początek. Jeszcze trochę nieoszlifowany, bo dopiero po pierwszej poprawce.
Rzecz w tym, że bardziej niż na wnikliwej łapance zależałoby mi na ocenie tego tekstu jako właśnie początku większej całości - jak to się zapowiada i czy w ogóle jest sens dalej nad powieścią pracować (bo nie wykluczam, że się z motyką na słońce porwałam)?
Co do tytułu - został nadany na potrzeby forum i tego fragmentu.



Ren Maghar wracał do domu wczesnym rankiem, z głową pełną tłuczonego szkła, skołowaciałym językiem i podbitym w niewyjaśnionych okolicznościach okiem. Zimny wiatr szarpał jego steranym płaszczem. Zimna mżawka przyklejała mu włosy do czoła. Wyszedł zza zakrętu na wąską uliczkę z koślawo położonym brukiem i serce zamarło mu w piersi.

Przed jego domem, na wiodących do drzwi schodkach, siedzieli żołnierze wywiadu, ubrani w czarne mundury i płaszcze. Palili fajki i rozmawiali cicho, korzystając z ochrony niewielkiego daszku nad wejściem.

Maghar zacisnął dłonie w pięści i ruszył ku nim szybkim krokiem.

Dostrzeżono go, żołnierze powstali niechętnie. Maghar przeszedł między nimi. Jeden chwycił go za ramię, ale strącił gniewnie jego rękę, otworzył drzwi i wpadł w wąski, ciemny korytarz.

– W kuchni – powiedział któryś z żołnierzy.

Łomocząc ciężkimi buciorami po drewnianej podłodze, Maghar dotarł do odpowiednich drzwi, otworzył je szarpnięciem i wszedł do pomieszczenia.

Przez wielkie, przeszklone okno sączyło się szare światło dnia. Pod sufitem zwieszały się pęki ziół, sznury kiełbas oraz kosze z warzywami. Dwóch żołnierzy w czarnych płaszczach grzebało w prostym kredensie i stojących na palenisku garnkach. Za ogromnym, brzozowym stołem siedziała siostra Maghara, Baria, tuląc do siebie córkę. Jej mąż stał pod ścianą, pilnowany przez kolejnego żołnierza. Ederyk Kasharp, w srebrnym płaszczu generała, rozparł się na ławie. Obok siebie posadził czteroletniego Radirzjana. Obejmował chłopca jednym ramieniem, w drugiej ręce obracał nóż.

– Miło cię widzieć, Ren – powiedział na powitanie. – Usiądź. Musimy porozmawiać.

– Nakaz – wycedził Maghar.

– Słucham? – Generał uniósł krzaczaste, smoliście czarne brwi.

– Nakaz przeszukania domu mojej siostry.

– Jestem generałem, Ren. Nie potrzebuję nakazów.

– Nie w tych czasach – zgodził się opornie Maghar.

Odsunął sobie krzesło i usiadł. Kasharp z zadowoleniem skinął głową. Schował nóż do pochwy u pasa.

– Zostawcie nas – powiedział. – Wszyscy. – Gdy Radirzjan chciał zeskoczyć z ławy, przytrzymał go. – Ty zostaniesz, kochany.

– Zbyteczne i podłe – uznał Maghar, gdy pozostali ruszyli do drzwi.

Baria posłała mu pełne rozpaczy spojrzenie. Mąż objął ją ramieniem i wyprowadził z kuchni.

– Nie zaproponujesz mi nic do picia? – spytał Kasharp.

– Nie – odrzekł Maghar. – Czego chcesz? Jakim prawem nachodzisz moją rodzinę, grozisz mojemu siostrzeńcowi i...

Kasharp wyciągnął z rękawa swojej czarnej koszuli rulon papieru i rzucił go na stół.

– Czytaj – zachęcił.

Maghar nieufnie sięgnął po pismo, rozwinął je i przebiegł wzrokiem. Dwa razy.

– Nintan Itonoka... – zaczął.

– Tak, uciekł z Lochów Trolli. To potwierdzona informacja.

– Jak to możliwe?

– Zabawne – powiedział cierpko Kasharp. – Król zadał mi to samo pytanie. – Wstał od stołu, otworzył stary kredens i wyciągnął z niego kielich oraz butelkę wina. – Najważniejszy więzień w najlepiej strzeżonym więzieniu Kahru, które samo w sobie jest małą fortecą. A jednak ktoś wdarł się do wnętrza, pozabijał strażników i uwolnił Itonokę. – Wypił duszkiem zawartość kielicha. – Kto? – mruknął ochryple. – Jak? Po co? Kogo obarczyć winą? Muszę znaleźć odpowiedzi, zanim król zdecyduje pozbawić mnie głowy.

Maghar uśmiechnął się kpiąco.

– Mam ci współczuć? – prychnął. Mały Radirzjan, z oczami pełnymi łez, zeskoczył z ławy i podbiegł przytulić się do niego. – Dzięki mnie zostałeś generałem. Kiedy przyszło co do czego, spłaciłeś dług, odbierając mi wszystko...

– Zostałeś oskarżony o królobójstwo – przypomniał Kasharp. – Nie mogłeś dalej sprawować funkcji marszałka Rady Stanów...

– Nie o funkcję mi chodzi – wycedził gniewnie Maghar. – O mój stopień, moje dokonania i moje życie. Nie znalazłeś na mnie dowodów.

– Twoje wyjaśnienia nie były przekonujące – odrzekł Kasharp, znów napełniając sobie kielich. – To wszystko jest nieistotne – dodał. – Potrzebuję twojej pomocy.

– Potrzebujesz jelenia do odwalenia roboty, z którą sobie nie radzisz – warknął Maghar. – To chciałeś powiedzieć? Podaj mi jeden powód, dla którego miałbym...

– Dobro twojej siostry i jej rodziny – powiedział Kasharp.

Wypił ponownie. Obejrzał się na Maghara. Ten mierzył go przeciągłym spojrzeniem ciemnozielonych oczu. Tulił do siebie Radirzjana, bezwiednie głaszcząc jego smoliście czarne włosy.

– Jesteś gnojem – wycedził.

– Ja też mam życie i pozycję, których nie chcę stracić – odrzekł Kasharp. – Moi ludzie szukają, ale nie mają żadnego tropu. Ty coś znajdziesz.

– Masz pod rozkazami doborowych żołnierzy – warknął Maghar. – Najbardziej elitarną formację w całej armii. Uważasz, że mogę znaleźć coś, co oni przeoczyli?

– Musisz znaleźć coś, co oni przeoczyli – sprostował Kasharp. – Albo pożegnaj się po prostu z siostrzeńcem.

Mięśnie w szczękach Maghara zadrgały, gdy w bezsilnym gniewie zacisnął zęby.

– Wynoś się stąd – wycedził. – Wynoś się z domu mojej siostry i nie waż się więcej postawić tu stopy.

– Daję ci miesiąc, Ren – powiedział z powagą Kasharp. – Przez ten czas dowiedz się czegokolwiek. W przeciwnym razie porozmawiamy inaczej.

– Możesz grozić, ile chcesz – warknął Maghar. – Nie robi to na mnie wrażenia.

Generał wysączył ostatni kielich wina i wyszedł z kuchni, zamiatając podłogę srebrnym płaszczem.

Chwilę później przez drzwi wpadła Baria. Rzuciła się do Radirzjana, który natychmiast przestał tulić Maghara i skoczył w ramiona matce. Kobieta uklęknęła na podłodze. Przyciskała dziecko do piersi, a z oczu spływały jej łzy. Gęste, czarne włosy wymknęły się z eleganckiego upięcia, opadając na jej śniadą twarz, kształtne ramiona i okryte materiałem różowej sukni plecy.

Jej mąż, Poderyn, dwoma wielkimi krokami pokonał odległość dzielącą go od Maghara. Chwycił go za przód płaszcza i poderwał na nogi.

– Ty! – wycedził. – Wiedziałem, że będą z tobą pieprzone kłopoty!

Maghar odepchnął jego ręce i uderzył Poderyna w pierś, aż ten zatoczył się do tyłu, na stół. Uderzył biodrem w blat. Baria rozchyliła lekko usta, zapominając o łzach. Stojąca w progu sześcioletnia Nimro krzyknęła cicho.

– Żołnierze – wycedził Poderyn, masując obite miejsce. – Elita Kahru. Nieskalane uczciwą pracą nieroby, wszyscy, bez wyjątku, tak samo aroganccy. Popełniłem błąd, przyjmując cię pod swój dach.

– Nic straconego – zapewnił Maghar. – Wychodzę.

Ruszył do drzwi. Baria skoczyła na nogi i chwyciła go za ramię. Mąż próbował ją powstrzymać, ale odtrąciła jego rękę. Patrzyła na Maghara, na jej delikatnej, pociągłej twarzy malowało się napięcie.

– Wrócę – zapewnił Maghar. – Gdy tylko znajdę coś dla tego skurwysyna.

Zdjął dłoń siostry z ramienia, pocałował jej wierzch, pogłaskał po głowie stojącą w progu Nimro i po chwili był już na zewnątrz.

Padało jeszcze mocniej niż przed chwilą. Chłód przeniknął Maghara do szpiku kości. Owinął się szczelniej płaszczem. Wcisnął zmarznięte ręce pod pachy, żeby trochę rozgrzać zgrabiałe palce. Głowa wciąż pękała mu z bólu, ale miał przynajmniej jakikolwiek plan.
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:52 przez Cerro, łącznie zmieniany 4 razy.
jestem zabawna i mam pieski

2
Nie będę się za bardzo rozpisywał. Przyznam tylko, że tekst mi się spodobał, a sam wstęp zaciekawił, no i z chęcią przeczytałbym więcej. :)
Pozdrawiam.
– Może byś się tak wykąpał? – ryknął Bruenor.
Usłyszawszy ten rozkaz, Pwent zatoczył się do tyłu i zaczął krztusić. Według niego krasnoludzki król, rozkazujący swojemu poddanemu, by wziął kąpiel, był mniej więcej odpowiednikiem ludzkiego króla, mówiącego swoim rycerzom, by poszli zabijać niemowlęta. Istniały pewne granice, których władca po prostu nie mógł przekraczać.

3
Może to być dobre, albo złe. Za mały fragment by móc jednoznacznie wypowiedzieć się co do kontynuacji. Bo ja własciwie z całego fragmentu zapamiętałam tylko kolory: czarny i srebrny. Zbyt mało emocji - surowy fragment do ponownej obróbki.
Jednak nie poddawaj się walcz :) może coś z tego wyjdzie.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

4
Tu powtórzę, co napisała Gebilis, jak dla mnie fragment jest za krotki, by cokolwiek więcej powiedzieć. Z tego, co widzę, chcesz po prostu wrzucić czytelnika w sytuację, co może być fajne, bo będzie współgrać z sytuacją bohatera. Tych emocji mogłoby być więcej w opisie, fakt. Zastanawiam się, czy nie podajemy od razu zbyt wiele informacji o bohaterze w tym pierwszym kroki kawałku. Może jego poprzedni status, oskarżenia powinny być mnie podane na tacy? Oczywiście zależy to od tego, jak bardzo te informacje są ważne dla dalszej części historii.
Proponuję szlifować, szlifować i szlifować. :)

I tak zupełnie poza konkursem, pierwsze zdanie mi się niesamowicie podobało. Nie widziałem tylko w dalszej części odwołań do jego treści, wszak szkło w głowie, skołowaciały język i podbite oko przełożyłyby się na interakcje z innymi postaciami.

5
Prawda, jak zauważyli poprzednicy - tekst jest krótki, ale dla mnie, jak na początek czegoś większego, zapowiada się, szczerze powiedziawszy, całkiem ciekawie. Po takim wstępie z chęcią przeczytałabym kolejne części, żeby dowiedzieć się jak potoczy się "misja" bohatera, jakie zwroty akcji szykujesz i co jeszcze go czeka po drodze.
Jak dla mnie możesz pracować dalej, chętnie poczytam :)

Z kwestii technicznych, co mi zazgrzytało:
Cerro pisze:Zimny wiatr szarpał jego steranym płaszczem. Zimna mżawka przyklejała mu włosy do czoła.
Powtórzenia.
Cerro pisze:Dostrzeżono go, żołnierze powstali niechętnie.
Zrobiłabym z tego dwa zdania.
Cerro pisze:Wstał od stołu, otworzył stary kredens i wyciągnął z niego kielich oraz butelkę wina.
Uprościłabym: Wstał od stołu. Ze starego kredensu wyciągnął kielich i butelkę wina. Unikasz w ten sposób spójników.

Warsztatowo, jak widzisz, parę wpadek się znalazło, ale ogólnie czytało mi się dobrze. Ren i generał wypadają nawet nieźle, ale jeszcze im do ideałów wiarygodnego bohatera brakuje. Natomiast rodzina bohatera wypada przy nich blado. Tekst, w paru momentach, aż się prosi o większe emocje i mocniejsze reakcje. Np. tu:
Cerro pisze:– Zostawcie nas – powiedział. – Wszyscy. – Gdy Radirzjan chciał zeskoczyć z ławy, przytrzymał go. – Ty zostaniesz, kochany.

– Zbyteczne i podłe – uznał Maghar, gdy pozostali ruszyli do drzwi.

Baria posłała mu pełne rozpaczy spojrzenie. Mąż objął ją ramieniem i wyprowadził z kuchni.
Rodzice zbyt spokojnie zareagowali, właściwie nie zareagowali na zatrzymanie dziecka. Ren też skomentował zagranie generała w dwóch słowach, a mógłby zareagować jeszcze ostrzej. Ale różni ludzie bywają. ;) Tak czy inaczej, tu matka mogłaby ruszyć dziecku na ratunek, a ojciec z obawy o rodzinę mógłby spróbować ją powstrzymać. Ale to twój tekst i tylko taka moja sugestia. Pokombinuj. Na pewno coś wymyślisz ;)

Wiadomo tekst trzeba dopracowywać, ale, jak wspomniałam, zapowiada się ciekawie. Lubię takie akcje ;)
Tyle ode mnie.

Pozdrawiam :)

6
Cerro pisze:skołowaciałym językiem
Nie wiem, jak rozumieć to sformułowanie. "Skołowaciały", czy też raczej, "kołowaty", kojarzy mi się w odniesieniu do człowieka, lub jakiejkolwiek innej istoty, która posiada świadomość. Chyba, że język tego człowieka żyje własnym życiem.
Jeśli gość miał "ciężką noc" i odczuwa nieżyt alkoholowy, to język... hm... mógł sprawiać wrażenie, jakby był wykonany z sierści leniącego się lisa, powiedzmy.
Cerro pisze:serce zamarło mu w piersi
Gdzie jeszcze może zamrzeć serce?
Cerro pisze:Zimny wiatr szarpał jego steranym płaszczem. Zimna mżawka przyklejała mu włosy do czoła.
Pogrubienie - powtórzenie.
Cerro pisze:korzystając z ochrony niewielkiego daszku nad wejściem.
Zaznacz, przed czym chronił ich daszek.
Ja sobie wyobraziłem afisz: "Agencja Ochrony Osób i Mienia 'Daszek'. Chronimy przed wiatrem i deszczem". Wybacz :)
Dostrzeżono go, żołnierze powstali niechętnie. Maghar przeszedł między nimi. Jeden chwycił go za ramię, ale strącił gniewnie jego rękę, otworzył drzwi i wpadł w wąski, ciemny korytarz.
Z tego fragmentu wynika, że to żołnierz strącił rękę Rena i wpadł w korytarz.
Cerro pisze: Pod sufitem zwieszały się pęki ziół, sznury kiełbas oraz kosze z warzywami.
Spod sufitu. A jeszcze lepiej byłoby, gdyby pod sufitem wisiały haki bądź żerdzie, z których te rzeczy mogłyby się zwieszać.
Jeśli zaś pod sufitem, to wisiały.
Cerro pisze:szare światło dnia.
Słowo "szary" niezbyt mi pasuje do określenia barwy światła (subiektywne odczucie). Może mdłe światło? Albo niemrawe?
Cerro pisze:Baria posłała mu pełne rozpaczy spojrzenie
Komu? Magharowi, dziecku czy generałowi?
Cerro pisze:Najważniejszy więzień w najlepiej strzeżonym więzieniu Kahru, które samo w sobie jest małą fortecą. A jednak ktoś wdarł się do wnętrza, pozabijał strażników i uwolnił Itonokę
Gryzie mi się ten fragment.
Może rozwiń opis więzienia, wykreuj bardziej niedostępne miejsce (samo "najlepiej strzeżone" to mało), a następnie dodaj, że mimo tego ktoś wdarł się do środka i uwolnił więźnia.
Cerro pisze:Albo pożegnaj się po prostu z siostrzeńcem.
Zbędne. "Po prostu" nadaje wypowiedzi nonszalancji, bez tego brzmi bardziej bezwzględnie.
A takim człowiekiem jawi się być Kasharp.
Cerro pisze:Chwycił go za przód płaszcza i poderwał na nogi.
Klęczał? Siedział? Leżał? Coś przeoczyłem?

Hm...
Duży plus za Kasharpa. Choć fragment jest niewielki, już gnojka nie lubię.
Kolejny plus za dialogi. Płyną, a ja płynąłem wraz z nimi, jak.
Cały czas miałem nieodparte wrażenie, że nadużywasz przecinków, ale od pisania SMS-ów moja interpunkcja padła na twarz, więc wolę się nie czepiać.
Nadużywasz też imion, popracuj nad tym. Poszukaj synonimów.
Opisy - zdecydowanie za krótkie. Koleś wchodzi do pomieszczenia i ja nie wiem, jak ono wygląda. Samodzielnie postawiłem sobie kilka drewnianych ław, jak w knajpie, tron, jakiś dywan na podłodze, kominek, kamienne ściany, taki standard, ot, aby mieli gdzie pogadać. Mało.
Czy jest sens dalej pracować? Jak najbardziej. Z początku każdy tekst jest nieoszlifowany i każdy wymaga redakcji i korekty, niestety. Errare humanem est. Nad sensem dalszej pracy zacząłbym się zastanawiać dopiero wtedy, gdyby się okazało, że nikt tego nie czyta.
Swoją drogą, pierwszy rozdział zakończyłbym tąpnięciem, sytuacją, w której fabuła zmusza czytelnika do zadania pytania: "I co teraz?", która nakłoni go, by przerzucił kolejną stronę i zaczął czytać dalej. Tutaj brakuje mi tego tąpnięcia. Szantaż, gość wychodzi, jest pod ścianą i będzie szukał tropów. A może powinien pomyśleć o zlikwidowaniu wroga? Może uda się do dawnego znajomego? Może powinien poprosić JĄ o pomoc (a któż to ta ONA)? Coś w tym rodzaju.

Pozdrawiam :)
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

7
Jak wcześniej zostało powiedziane - ciężko to ocenić, może gdybyś poczęstowała nas dłuższym fragmentem... Póki co, przeczytałabym ciąg dalszy i dopiero wówczas powiedziała cokolwiek o tym tekście, bowiem może być naprawdę dobry, albo "oklepany".

Jedyne co mnie czasem delikatnie drażniło, to taka zdawkowość wszystkiego - zaczynając od emocji a kończąc na opisie czegokolwiek.

8
Hej,
pomysł i strona opisowa przyzwoita, dialogi leżą (są płaskie tzn. służą jako nośnik informacji, natomiast w żadnym wypadku nie różnicują charakteru postaci, nie wpływają na ich odbiór). Mnie się bardzo kłóciła ta warstwa opisowa ze sposobem prowadzenia dialogów (z ich treścią) - tak, jakby nowelowe, telewizyjne dialogowanie wrzucić w średniowieczne dekoracje (co wydaje się niezłym pomysłem, natomiast odrobinę już wyeksponowanym). To mocno filmowe działanie, dlatego polecam filmy: Koriolan, Tytus Andronikus i, dla odmiany, A Knight's Tale (b. sympatyczne filmidło)
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

9
Swoją drogą, pierwszy rozdział zakończyłbym tąpnięciem, sytuacją, w której fabuła zmusza czytelnika do zadania pytania: "I co teraz?", która nakłoni go, by przerzucił kolejną stronę i zaczął czytać dalej. Tutaj brakuje mi tego tąpnięcia. Szantaż, gość wychodzi, jest pod ścianą i będzie szukał tropów. A może powinien pomyśleć o zlikwidowaniu wroga? Może uda się do dawnego znajomego? Może powinien poprosić JĄ o pomoc (a któż to ta ONA)? Coś w tym rodzaju.
To jest mały fragment pierwszego rozdziału ;) Jedna trzecia bodajże.

Dzięki wam wszystkim za taki wysyp komentarzy, już widzę, że słusznie udałam się tutaj przed pracą nad dalszymi fragmentami tekstu.

Za biednie z emocjami, za biednie z opisami. Bartosh16, gebilis, WilceeQ - tu przyznaję wam rację, moja szybkostrzelność i chęć napisania wszystkiego "na już" postanowiła się w ten sposób zemścić. Zwrócę na to uwagę, rozbuduję trochę całość od tej strony.

Bartosh16, Milt, dzięki wielkie za łapankę.

Baribal, masz rację. Zlekceważyłam potęgę kaca.

Pilif, nad dialogami przysiądę, a filmy sobie zobaczę.

Dzięki raz jeszcze wszystkim!
jestem zabawna i mam pieski

10
Jeśli chodzi o kwestie merytoryczne:
Cerro pisze:Przed jego domem, na wiodących do drzwi schodkach, siedzieli żołnierze wywiadu, ubrani w czarne mundury i płaszcze. Palili fajki i rozmawiali cicho, korzystając z ochrony niewielkiego daszku nad wejściem.
Ci żołnierze wywiadu, rozpoznawalni na pierwszy rzut oka i do tego siedzący sobie przed domem... Całą dzielnica czy całe miasteczko mają wiedzieć, że zainteresowali się rodziną niejakiego Maghara? Zdaje się, że generał potrzebował go do jakiejś tajnej misji?
Poza tym, zawiązanie akcji wydaje mi się przyzwoite: przynajmniej wiadomo, jakie zadanie stoi przed bohaterem, a sytuacja typu "nie chcę, ale muszę", chociaż standardowa, też rysuje się wiarygodnie. Podoba mi się, że chodzi tu o rodzinę siostry.
Tylko tak się zastanawiam: kij na bohatera już jest, a gdzie marchewka? Jak na byłego dostojnika w niełasce, motywacje czysto rodzinne mogą okazać się niewystarczające. No, ale nie wszystko musi znaleźć się w kilku pierwszych akapitach. Jednak jakaś pozytywna motywacja do działania by się przydała.
I jeszcze jeden szczegół:
Cerro pisze:– Zostałeś oskarżony o królobójstwo – przypomniał Kasharp. – Nie mogłeś dalej sprawować funkcji marszałka Rady Stanów...
Z królobójcami w systemach monarchicznych raczej nikt się nie patyczkuje. Mało prawdopodobne, żeby z czegoś takiego wyszedł z głową, nie mówiąc już o zachowaniu wolności. Proponowałabym mniej dramatycznie: Zostałeś oskarżony o udział w spisku na życie króla. Wtedy Twój bohater miałby jeszcze jakieś szanse, argument zaś o braku dowodów miałby sens.
Cerro pisze:– Wrócę – zapewnił Maghar. – Gdy tylko znajdę coś dla tego skurwysyna.
Rozumiem, że słowa szwagra mocno dopiekły Magharowi. Ale takie działanie na łapu-capu, w tył zwrot i naprzód marsz w poszukiwaniu zbiega, bardziej pasowałoby do narwanego nastolatka, niż do człowieka, który ma już jakieś doświadczenie życiowe, i to chyba niemałe, zważywszy jego pozycję społeczną. Efektowne zamknięcie jakiegoś rozdziału czy fragmentu nie zawsze jest najkorzystniejsze z punktu widzenia logiki akcji.
O samych bohaterach trudno jeszcze cokolwiek powiedzieć, gdyż ich rozmowy rzeczywiście mają charakter przede wszystkim informacyjny.
Piszesz, że nie zależy Ci na "łapance", więc tylko dla porządku zaznaczę, że jednak byłaby potrzebna. Tekst jest naprawdę mocno niedopracowany.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

11
rubia pisze:Z królobójcami w systemach monarchicznych raczej nikt się nie patyczkuje. Mało prawdopodobne, żeby z czegoś takiego wyszedł z głową, nie mówiąc już o zachowaniu wolności.
Niekoniecznie się z tym zgodzę, jako przykład podając Jaime'a Lannistera z "Pieśni Lodu i Ognia". Zabił króla, a potem nawet dochapał się wysokiego stanowiska państwowego.

Wracając do tekstu Cerro , jeśli okoliczności zabicia króla byłyby ciekawe, albo bohater był jedynie oskarżony o królobójstwo, a następnie uniewinniony, mógłby zachować głowę. Bez szerszego kontekstu nie ma co spieszyć się z wyrokiem :)
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

12
Napisałam, że to mało prawdopodobne, a nie, że niemożliwe. Autor może sobie dowolnie wymyślać rozmaite szczęśliwe zrządzenia losu i nagłe zmiany fortuny. Jednak w tekście Cerro królobójca został przecież ukarany - utratą stanowiska. I to właśnie budzi moje wątpliwości, gdyż jest to kara całkowicie niewspółmierna do przestępstwa.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

13
Niekoniecznie się z tym zgodzę, jako przykład podając Jaime'a Lannistera z "Pieśni Lodu i Ognia". Zabił króla, a potem nawet dochapał się wysokiego stanowiska państwowego.
G.R.R. Martin - to jest jednak fachowiec, mistrz opowiadania. Facet to sprytnie uknuł, to znaczy owy król, którego Jaime zaciachał był pomylony, a do tego sadystyczny. Fabuła "Pieśni Ognia i Lodu" opowiada, że za Lanisterem stały poteżne siły, które również pragnęły usunąć Tergaryana z tronu.
Wtedy ma to sens, spisek na szczytach władzy, król-tyran zagrażający każdemu kto do czegokolwiek doszedł w życiu. Historia zna takie przypadki (ja wiem, może Kaligula?).

Naromiast Rubia trafnie zwróciła uwagę, że tutaj potrzebne jest tło, szersze wytłumaczenie czemu facet zdołał unieść głowę, jeśli (nawet bezpodstawnie) ktoś oskarżył go o zamach na króla. Takie rzeczy płazem nie uchodziły. I uchodzić nie mogły.

Świetnie pokazał to znany tu i ówdzie William Shakespeare, który zdaje się, że był geniuszem. Poczytaj Ryszarda II, Ryszarda III, Makbeta, czy chociażby wspomnianego już przez Pilifa, Tytusa Andronikusa. Szekspir to jest geniusz w czystej postaci, jeśli idzie o przedstawienie mechanizmów władzy, ludzkich motywacji, że tak to ujmę - koła historii.

Niedawno dorwałem książkę Jana Kotta - Szekpir współczesny. Pokreśliłem tą pozycję niemiłosiernie ołówkiem, prawie każde zdanie jest w tej książce ważne. Pierwszy bodaj rozdział nawiązuje do tematu, który nas tak zajmuje. Właśnie do mechanizmów władzy, spisków, itd.,
Bartosh16, nawet G.R.R. Martin przy Szekspirze to są popłuczyny. Anglik miał chyba jakiś mikroskop przez który dusze ludzkie oglądał. Jak napisał w którymś posłowiu Stanisław Barańczak - Szekspir osiąga granice tego co wyrażalne słowem. Inaczej mówiąc - lepiej się nie da.

Pozdrawiam.

14
Ja przepraszam, że tak trochę offtopowo, lecz dyskusja została wywołana moją uwagą.
Slavec - jeśli chodzi o Kaligulę, to Kasjusz Cherea, trybun pretorianów i zabójca Kaliguli, został skazany na śmierć przez jego następcę, cesarza Klaudiusza. Wyrok wykonano. Czym innym jest uwolnienie państwa od szaleńca i tyrana, a czym innym - targnięcie się na majestat władcy. Mogło się czasem zdarzyć, że królobójca został osłonięty przez następcę na tronie (zwłaszcza w przypadku skrytobójstwa), lecz jeśli karano - to śmiercią.

A tak w ogóle - gdyby miała się rozwijać dyskusja o mechanizmach władzy, to należałoby założyć nowy wątek, może w Kreatorium, gdyż już za bardzo odchodzimy od tekstu Cerro.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

15
Targnę się na jeszcze jeden offtop.

A.Krawczuka - Poczet cesarzy rzymskich czytałem lata świetlne temu. W rzeczy samej nie bardzo pasuje zabójca Kaliguli, do naszego schematu. Już chyba bardziej Brutus, i jego wspólnicy, którzy położyli Juliusza Cezara. Tylko czy Juliusz Cezar był tyranem? Jeśli nie, to przynajmniej miał zadatki.

A o mechanizmach władzy chętnie mogę podyskutować. A co mi tam!

Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”