Nefrytowy Cesarz w oparach dymu tytoniowego

1
WWW- Wypindrzona korposzmata.
WWW- Bucowaty wieprz.
Tak pomyśleli na swój widok, wymieniając ledwie słyszalne „cześć”. Kasia wolałaby pracować z kimkolwiek innym jednak procedura nie pozostawiała wyboru- rekrutację przeprowadza dwóch kierowników operacyjnych. Skazana na towarzystwo Olka przez następne 84 rozmowy pocieszała się myślą, że nie będzie się wtrącał. Był kierownikiem działu technicznego, nie interesowało go zarządzanie zasobami ludzkimi. On sam nie zamierzał się udzielać, mając świadomość, że jest tam tylko dla formalności. Przynajmniej w tej kwestii nie było między nimi pola do konfliktu.
WWW- Mam nadzieję, że też ich trochę pomęczysz.
WWW- Po tobie nie ma co zbierać.
W odpowiedzi na fałszywą, okraszoną wyćwiczonym uśmiechem propozycję wyrwało mu się szczere spostrzeżenie, wypowiedziane tak posępnie, że potraktowała to jako żart a nawet wyraz uznania. Na tym zakończyli kurtuazję i zajęli się robotą. Został kwadrans. Niewiele więcej przewidziano na każdego kandydata. Kasia wyciągnęła służbowy notes, by na bieżąco pisać opinie. Olek przychodząc tylko z kanapkami nie planował używać długopisu do czegokolwiek innego niż podpisania protokołu. Z nudów wziął część cv i zaczął uważnie analizować. Kasia sądząc, że zabrał je by nie siedzieć z pustymi rękami zaproponowała, że przyniesie mu z gabinetu czysty notes. Nie zrozumiał jej motywacji odpowiadając, że ma przecież swój.
Zaczęli. Po godzinie zrobili przerwę.
WWW- Szefowa nam nogi z dupy powyrywa..
WWW- No przecież nie mogą być wszyscy tacy!
Chciał wierzyć, że kolejni zaprezentują się lepiej niż pierwsza trójka. Rozpoczął Mateusz, który w cv napisał: przebojowy, łatwo nawiązujący kontakty, komunikatywny, nastawiony na wyzwania. Patrzenie w skrzyżowane na kolanach dłonie i odbąkiwanie pojedynczymi słowami mówiło samo za siebie. Po nim weszła „Gwiazda Solarna” jak ją Kasia określiła; solar, tipsy i nieustająca zabawa farbowanym blond lokiem. Zmanierowany głos aż prosił się o przedrzeźnianie, na szczęście nie miała wiele do powiedzenia. W tym antykonkursie wygrywał kandydat numer trzy. Chłopaczek zapytany, dlaczego chce u nich pracować odpowiedział:
WWW- Bo mama mnie tu wysłała.
Nie żartował. Wiedzieli to po poprzednich odpowiedziach. Olek chętnie dałby mu w twarz, powstrzymała go myśl, że los i tak da idiocie to, na co zasługuje.
Następna szóstka kandydatów wypadła całkiem dobrze. Scenki sprzedaży długopisów czy kalendarzy były tym, czego każdy się spodziewał. Standardowe pytania- poprawne odpowiedzi. Kierownicy musieli wymyślić coś oryginalnego. W kolejnej rozmowie miało być inaczej:
WWW- Praca w callcenter często wymaga improwizacji i inwencji i elokwencji. Nasi klienci mogą zadawać pytania, na które zawsze trzeba z inwencją i elokwentnie odpowiadać...
WWW- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – Energicznie przerwał Remigiusz, najsensowniejszy jak dotąd kandydat.
WWW- Świetnie, dlatego chciałabym abyśmy rozegrali teraz scenkę, w której pan wcieli się w rolę prezentera telewizyjnego zapowiadającego film. Ja podam tytuł a pan, panie Remku nam go ładnie z głowy zapowie, dobrze? – Jej uśmiech mógłby rozchmurzyć posępnego kota, ale i bez tego usłyszała:
WWW- Znakomicie! Jestem gotowy.
WWW- Nefrytowy Cesarz w oparach dymu tytoniowego.
Remigiusz najwyraźniej spodziewał się czegoś w stylu Shreka i zrobił to, czego uniknął rano- zaciął się. Jednak po chwili opowiedział nieprawdopodobną historię, której streszczenie tylko w niewielkim stopniu odzwierciedla „improwizację i inwencję i elokwencję”:
Kim w niczym nie przypominał następcy tronu- wątły, wiecznie zgarbiony nad szachownicą, na której ścierały się wyrzeźbione z nefrytu armie. Jakkolwiek Cesarz Kim Dzwon Buk cieszył się z pasji syna, uważał za konieczne by ten poznał prawdziwą sztukę wojenną. Wysłał go do zakonu Lin Quei by pod okiem Wielkich Mistrzów stał się godnym przedstawicielem dynastii. Kim Feś Buk nie dotarł jednak na miejsce. Po drodze spotkał słynnego Polo Market we własnej osobie. Młodzieniec niczym gąbka chłonął mądrość wielkiego podróżnika, poznając przy okazji nieznany w cesarstwie zwyczaj palenia tytoniu. Kim bez żalu oddał drogocenną szachownicę w zamian otrzymując wiedzę na temat magicznej rośliny. Po objęciu tronu Kim Feś Buk zarządził obsianie cesarskich pól tytoniem a poddanym nakazał regularne palenie. Obowiązek dotyczył wszystkich od piętnastego roku życia. Surowo karani byli próbujący omijać nakaz, Ministerstwo Tytoniu nakładało 90% podatek od dochodów na nieszczęśników oskarżonych o brak gorliwości w paleniu. W szkołach młodzież prześcigała się w tworzeniu zasłony dymnej ułatwiającej korzystanie ze ściąg. Buntowali się jedynie najgorsi i najkrnąbrniejsi uczniowie. Ukrywali się w toaletach, piwnicach, na dachach. Na próżno. Czujne nauczycielskie oczy bezlitośnie podążały za tą łobuzerią. Podobnie było w zakładach pracy gdzie z całą surowością tępiono brak przerw na papierosa. Furorę robiły parowe generatory dymu, z czasem dostępne też w wersji mobilnej. Kraj pogrążał się w oparach tytoniu i absurdu. Senatorowie, nerwowo przykucając między kolumnami wieścili rychły koniec cesarstwa. Na szczęście ich obawy nie zdążyły się spełnić gdyż Mikimoto zmarł próbując wypalić skręta z wypatroszonej anakondy. Jego następca uwolnił naród od szalonego prawa, zyskując przydomek Wybawiciel. Mikimoto zaś, oprócz tradycyjnej mumifikacji był przez dwa tygodnie okadzany dymem z wyrzuconego przez poddanych tytoniu. W efekcie cesarskie ciało przybrało niebiesko- zielony odcień a przedwcześnie zmarłego władcę nazywano odtąd Nefrytowym Cesarzem. Do dziś można oddawać mu hołd, do mauzoleum wchodząc obowiązkowo z dymiącym papierosem.
Byli pod wrażeniem. Kasia już widziała rosnące dzięki Remkowi statystyki wydziału. Olek wiedział, że ktoś taki długo tu nie popracuje. Zaskoczeni niecodzienną historią postanowili nie zmieniać tytułu. Kolejne opowieści nie były już tak spektakularne. Zdarzały się też reakcje w stylu:
WWW- Ale ja nie widziałam tego
WWW- Co to jest ten nefryt?
WWW- To już wolę udawać mleko – Marek, według cv odporny na stres, wstał i wyszedł.
W niektórych rozmowach panowała iście przyjacielska atmosfera i w trójkę układali zwariowane fabuły, jakby zapominając, że są na biznesowym spotkaniu. Na zakończenie z ust nerda, któremu nie dawali większych szans usłyszeli historię popiersia faraona Mruka XIX.
Genialne dzieło znalezione przez dwóch francuskich poszukiwaczy szybko stało się przedmiotem konfliktu. Odkrywcy nie mogąc dojść do porozumienia postanowili rozstrzygnąć kwestię po dżentelmeńsku. Zamiast pojedynku na szpady czy usunięcia z grona znajomych, skłóceni towarzysze zasiedli do pokera. Postawiona na środku okrągłego stołu rzeźba dumnie lśniła w kłębach lubianego przez karty dymu. Mając parę dziewiątek i widmo ostatecznej klęski wicehrabia nagle zerwał się i strzelił w kierunku przeciwnika. Ten również odpowiedział ogniem. Mimo, iż strzelali do siebie z trzech metrów żaden nie został nawet ranny, nie licząc odłamka nefrytu w oku arystokraty. Wicehrabia nie mogąc pogodzić się ze zniszczeniem rzeźby w niedługim czasie popełnił samobójstwo. Okoliczności śmierci drugiego odkrywcy nigdy nie zostały wyjaśnione. Jedni mówili, że to klątwa, inni, że chciwość.
Historia przypadła do gustu obu kierownikom, zadowolonym zarówno z końca dnia jak i z nefrytowego pomysłu. Żałowali, że nie wpadli na to wcześniej- postanowili bowiem skreślić pierwszą szóstkę.
WWW- Jak na to wpadłaś?
WWW- A tak jakoś. Dostałam smsa z poczty, że są moje paczki. Zamówiłam sobie kolczyki z nefrytem i czajnik kaiser coś tam coś tam.
WWW- A dym się sam napatoczył.
WWW- No właśnie!
Wrócili z zadymionej palarni podpisać protokoły i przygotować dokumenty na jutrzejszą turę. Olek był zaskoczony pomysłowością Kasi.
WWW- Może nie jest taka pusta, na jaką wygląda.
WWW- Niezły jajcarz jak na takiego gbura.
Tak z kolei pomyślała Kasia, posyłając swój zniewalający uśmiech i wymieniając krótkie „cześć” na pożegnanie.
Ostatnio zmieniony czw 12 wrz 2013, 11:27 przez Smoke, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Smoke pisze:Mając parę dziewiątek i widmo ostatecznej klęski
Nie jestem pewien, czy słowo "widmo" jest właściwe. Bardziej by mi pasowało: "i świadomość zbliżającej się klęski", lub coś w tym rodzaju.

Konsekwentnie powtarzający się błąd- myślnik i półpauza są otoczone spacjami (to zdanie takowy błąd zawiera).
Smoke pisze:84 rozmowy
Liczebniki słownie. Zdaje się, że adresy i numery telefonu są wyjątkiem od tej reguły, ale karku za to nie nadstawię.

W kilku miejscach brakuje przecinków.

Sam tekst niezły, choć nie nadzwyczajny. Specjalnie mnie nie urzekł, być może to nie moja nisza.
Spodobało mi się słowo "korposzmata", a od dymu tytoniowego w opowieści Remigiusza zacząłem się dusić, przynajmniej podświadomie, co mogę zaliczyć na plus.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

3
Mam podobne odczucia do Bartosha. Spodobał mi się styl, zdecydowanie dobrze się czytało. Jednak poza tym, że tekst jest dobrze napisany, nie znalazłem niczego ciekawego. Wybacz, ale historia do mnie nie trafiła. Z przyjemnością jednak przeczytam inne Twoje teksty, bo przypadł mi do gustu Twój sposób budowania opowieści. Na plus ciekawie wykorzystane przemyślenia Kasi i Olka o nich samych.
- Praca w callcenter często wymaga improwizacji i inwencji i elokwencji. Nasi klienci mogą zadawać pytania, na które zawsze trzeba z inwencją i elokwentnie odpowiadać...
A to zdanie mnie wybiło z rytmu. Za dużo tej "-encji".

Jak już wspomniał Bartosh - "korposzmata" jest mistrzowska, zresztą sam pomysł wyzwisk w pierwszych zdaniach mocno kojarzy mi się ze "Lśnieniem" S. Kinga, a to bardzo dobre skojarzenie ;)
Ogólnie na plus. Ale nie za duży;)
"-(...)I dopiero, gdy wydasz śmiertelne tchnienie, pojmiesz, że żywot twój więcej nie znaczył niźli jedna kropla w nieskończonym oceanie!
Lecz czymże jest każdy ocean, jeśli nie morzem kropel?"

4
Mnie się "korposzmata" nie podoba, ale za to podoba mi się to:
Smoke pisze:Mikimoto zmarł próbując wypalić skręta z wypatroszonej anakondy.
Po "zmarł" powinien być przecinek. W konstrukcjach typu: Robiąc coś, robił coś innego zawsze stawiamy przecinek.

Tekst jest do solidnego czyszczenia, ale interesujący. Wrócę tu jeszcze. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

5
To ja tak:
Niezłe, a ogólnie dobre wrażenie z lektury opowiadania pozwala nie widzieć grymasów Panny Interpunkcji oraz Panny Gadatliwej i Panny Chaotycznej z domu Stylistyka. To znaczy jako zadanie bitewne - cel i temat zostały zrealizowane zgodnie z zamysłem.

Czegoś zabrakło, Smoke.
W pierwszym odczuciu tętna opowieści. Dynamiki i zaskoczenia w puencie.
Popatrz: w pierwszej scenie pojawiają się ON i ONA.
Smoke pisze:- Wypindrzona korposzmata.
- Bucowaty wieprz.

I wiadomo - będzie genderem i będzie dążyło do oczywistego Tak lub Nie w interakcji.
Wprowadzasz wiele środków w konstrukcji fabuły: narrator wszechwiedzący, zmieniający punkty widzenia, mowę pozornie zależną, kompozycję szkatułkową, wielość postaci epizodycznych i ... mam wrażenie nużącej linearności fabuły z przewidywalnym zakończeniem. Koncept tytułu pozostaje dominujący, bohaterowie w ogromnym obszarze potencjalnego napięcia (wspomniany gender, korporacja i jej struktury, motyw rekrutacyjnej Tysiąca i jedne nocy) pozostają niewypełnieni, niedoinwestowani w dynamiczne osobowości. Brak pazura, Smoke, celu wewnętrznego opowiadania realizowanego w kreacjach głównych bohaterów.
Ostatnio zmieniony śr 04 wrz 2013, 20:55 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
Nie urzekł mnie ten tekst, ani nie poruszył. Ot, dość poprawny, ale płaski jak szkolne wypracowanie. Trzeba by tchnąć w to nieco życia.

7
A mi się podobało połączenie baśni i spontanicznych opowiastek z rutyną pracy w call center. Takie zdumienie, że w człowieku siedzi coś więcej jeśli się zboczy z utartych ścieżek utartych pytań. Mnie się przyjemnie czytało i choć końcówka przewidywalna, to sam środek pozytywnie zakręcony.

pozdrawiam :-)

8
strasznie ciężko się to czyta. Rozumiem koncepcję i nawet podoba mi się ona. Dwójka ludzi pracujących razem przy rekrutacji pracowników. I pracownicy oraz kandydaci, którzy wymyślają różne historie - i pomysł jest okej, ale napisany jakoś tak strasznie topornie...
jednak procedura nie pozostawiała wyboru- rekrutację przeprowadza dwóch kierowników operacyjnych. Skazana na towarzystwo Olka przez następne 84 rozmowy pocieszała się myślą, że nie będzie się wtrącał. Był kierownikiem działu technicznego, nie interesowało go zarządzanie zasobami ludzkimi. On sam nie zamierzał się udzielać, mając świadomość, że jest tam tylko dla formalności. Przynajmniej w tej kwestii nie było między nimi pola do konfliktu.
procedura, kierownicy operacyjni, kierownicy techniczni, zarządzanie zasobami, dla formalności... brrrr. słownictwo rodem z oficjalnego raportu, albo książki o zarządzaniu przedsiębiorstwem...

poza tym zbyt się rozwlekasz. Opowieść o papierosach można by skończyć w połowie. Zbyt długie akapity i "pod-opowieści" spowodowały, że kilkakrotnie w trakcie czytania zgubiłem wątek.

Dialogi natomiast mi się dla odmiany podobały. Może dlatego, że są jakimś takim kontrastem, wprowadzają jakiś dynamizm, i żywość.
Tekst jest do solidnego czyszczenia, ale interesujący. Wrócę tu jeszcze.
teksty literackie są jak wódka. 60% treści/zdań do wywalenia, i pozostałe 40% nadaje się do konsumpcji/czytania ;)
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

9
Loony pisze:teksty literackie są jak wódka. 60% treści/zdań do wywalenia, i pozostałe 40% nadaje się do konsumpcji/czytania
Powinny być jak wódka, Loony. Powinny uderzać do głowy, ale często są jak kranówa i spływają po kaczce. ;) Ale ze Smokowym cesarzem nie jest tak źle.
Smoke pisze:Skazana na towarzystwo Olka przez następne 84 rozmowy pocieszała się myślą, że nie będzie się wtrącał.
Problem polega na tym, że "Olka" to może być imię żeńskie w mianowniku. Wcześniej dałeś, co prawda, informację, że bohaterka ma na imię Kasia, ale wyjście w tym zdaniu od Skazana sugeruje, że będziemy mieli właśnie mianownik. No i zamiast przeczytać, że (podmiot domyślny) była skazana na towarzystwo (dopełniacz) Olka (w mianowniku: Olek) czytamy (odruchowo) że to jakaś Olka była skazana na tajemnicze towarzystwo. Można to przeredagować i będzie spokój: Skazana na niechciane towarzystwo podczas następnych osiemdziesięciu czterech rozmów, pocieszała się myślą, że Olek nie będzie się wtrącał.
Smoke pisze:Był kierownikiem działu technicznego, nie interesowało go zarządzanie zasobami ludzkimi.
Pamiętaj, że nie było przejścia na drugą postać i teraz wciąż jeszcze patrzysz i myślisz Kasią. Ona może przypuszczać, co go interesuje, ale nie może tego wiedzieć, jeśli jej o tym nie powiedział. Czyli: Był przecież kierownikiem działu technicznego, nie powinno go interesować zarządzanie zasobami ludzkimi.
Smoke pisze:Przynajmniej w tej kwestii nie było między nimi pola do konfliktu.
Frazeologia: pole może być do popisu i można je mieć. Chyba że w "korposlangu" używa się "pola do konfliktu" - wtedy OK, bo Kasia może jak najbardziej myśleć takim "korposlangiem".
Smoke pisze:Olek przychodząc tylko z kanapkami nie planował używać długopisu do czegokolwiek innego niż podpisania protokołu.
Brakuje przecinków. Ale w ogóle nie wpychałabym do jednego zdania kanapek i długopisu. Bo związek między jednym a drugim nie jest jasny. Proponuję tak: Olek wziął ze sobą wyłącznie kanapki. Długopisu planował użyć tylko raz, w celu podpisania protokołu. I uwaga: tutaj przechodzisz z POV (punktu widzenia) Kasi do POV Olka. Czyli to zdanie o kanapkach powinno zaczynać nowy akapit.
Smoke pisze:Z nudów wziął część cv i zaczął uważnie analizować.

Zabrakło zaimka: zaczął je uważnie analizować. Zastanowiłabym się tu nad logiką: czy znudzony człowiek jest w stanie coś robić uważnie? Nuda i skupienie raczej się wykluczają. Czy uważnie jest tu w ogóle potrzebne? A gdyby po prostu analizował? Bez przysłówka?
Smoke pisze:Nie zrozumiał jej motywacji odpowiadając, że ma przecież swój.

Raczej: intencji. Zrozumienie i odpowiadanie nie odbywa się równocześnie, tylko jedno po drugim. Nie mamy jasności, czyj POV przedstawia w tym momencie narrator. Jeżeli Kasi, to ona najpierw zobaczy reakcję, a potem wywnioskuje, jaka myśl się za nią kryła. Jeżeli Olka, to on najpierw pomyśli, a potem zrobi. Czyli POV Kasi: Widocznie nie zrozumiał jej intencji, bo odpowiedział, że ma przecież swój. POV Olka: Nie zrozumiał jej intencji, więc odpowiedział, że przecież ma swój.

Uff. Na razie wystarczy. Cdn. Pozdrowienia. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

10
Drewno, kompletne drewno, paździerz bez lakieru, trzy metry mułu pod dnem pochyłym. Wtórne, jak surowce w skupie!

Żarcik taki :-P

Smoke, z tym opkiem to jest niestety pewien problem. Tam, gdzie popuściłeś wodze fantazji kreując niby-rekrutanckie opowieści to jest przynajmniej ze szwungiem, tam, gdzie bierzesz się za poważne pisanie babolce maszerują karnie czwórkami, jak żołnierze z Westerplatte.

I to na wszystkich poziomach, co wychwyciła Natasza i kontynuuje Thana. Szczęśliwie ta ostatnia potrzebuje przetarcia, to się dobrze składa, bo dostaniesz ładną kolekcję i dobre wskazówki.

Pamiętam, jak w którymś wątku ad hoc strzeliłeś z rękawa fabułką tak zrytą, że porżałem sobie jakiś czas radośnie, jak głodny koń na widok pola lucerny. To jest Twoja siła. W czymś takim błyska, ba, świeci się jasno Twoja inteligencja.

To nie tak, że odmawiam Ci prawa do klasycznych tematów i klasycznych schematów, ale na razie ze studiowania Mistrzów nie wyniknęło wiele :-P, poziom trzymasz taki poniekąd...ćwiczebny.

Wiem, że dobrymi radami piekło wybrukowane, jednak przyszło mi do głowy, że rozruszałbyś warsztat i doszedł do jakichś wyników wymyślając najpierw coś kompletnie powalonego, a potem - traktując toto całkiem serio jako szkielet konstrukcji - spróbował przekształcić w poważne opowiadanie. Ze wszystkimi szykanami, charakterystyką postaci, psychologiczną głębią i klamrami spinającymi logikę fabuły.

A na boku zaczął zgłębiać tajniki purenonsensownych opowiastek. Jakoś czuję, że w tym byłbyś naprawdę mocny.

Z tego, co tu pokazałeś w pamięci pozostaje na razie Kim Feś Buk i jaranie anakondy. To je dobre, pane Havranek, ale dużo za mało.

11
cd.
Smoke pisze:Zaczęli. Po godzinie zrobili przerwę.
Pokazujesz słabość. Pokazujesz, że nie panujesz nad czasem. Wrzuć te postacie po zaczęli, a dopiero potem przerwa. Inaczej to brzmi tak: Zaczęli, ale nie wiem, co tu dalej napisać, bo cienki ze mnie autor, więc sobie czytelniku pozmyślaj, co się działo przez tę godzinę, a ja pójdę się napić. Herbatki.
Smoke pisze:Rozpoczął Mateusz, który w cv napisał: przebojowy, łatwo nawiązujący kontakty, komunikatywny, nastawiony na wyzwania. Patrzenie w skrzyżowane na kolanach dłonie i odbąkiwanie pojedynczymi słowami mówiło samo za siebie. Po nim weszła „Gwiazda Solarna” jak ją Kasia określiła; solar, tipsy i nieustająca zabawa farbowanym blond lokiem. Zmanierowany głos aż prosił się o przedrzeźnianie, na szczęście nie miała wiele do powiedzenia. W tym antykonkursie wygrywał kandydat numer trzy. Chłopaczek zapytany, dlaczego chce u nich pracować odpowiedział:
- Bo mama mnie tu wysłała.
Postacie są niedobre, ponieważ są chodzącymi stereotypami - jak Polak, Rusek i Niemiec z kawałów. A Ty tu nie opowiadasz czerstwych kawałów, tylko serwujesz nam opowiadanie. Niech każda z tych postaci ma coś specyficznego i wnosi jakiś własny, dziwaczny klimacik. Nie będę tu niczego sugerować, bo wierzę, że to akurat świetnie umiesz zrobić - udziwnij ich trochę, zabsurdalizuj (ale tylko odrobinę, żeby nie zakasowali cesarza!). Inaczej jest szorstka nuda. O ile bohaterowie mogą się nudzić, o tyle czytelnik nie powinien.

I dopiero po tej opisanej serii spotkań z indywiduami robią przerwę.
Smoke pisze:Nie żartował. Wiedzieli to po poprzednich odpowiedziach. Olek chętnie dałby mu w twarz,
Dlaczego dałby w twarz? Bo tamten koleś jest maminsynkiem i sierotką? W takim razie Olek jest żenujący - słaba i żałosna z niego para pośladków, a nie facet, skoro marzy mu się lanie po twarzy sierotek! A pamiętaj, że do tej pory my, odbiorcy, patrzyliśmy z punktu widzenia Olka i Kasi. Więc pośrednio robisz w ten sposób żałosnego chama z czytelnika - może Ci tego nie wybaczyć i tekst w tym miejscu porzucić, a tego byśmy przecież nie chcieli. Olek może być wkurzony, ale nie agresywny. Możesz mu tu jakąś malowniczą myśl zapodać, co on by zrobił z tym ostatnim kandydatem, ale to powinna być myśl pełna fantazji, skomplikowana, powywijana i absurdalna.
Smoke pisze:Następna szóstka kandydatów wypadła całkiem dobrze. Scenki sprzedaży długopisów czy kalendarzy były tym, czego każdy się spodziewał. Standardowe pytania- poprawne odpowiedzi. Kierownicy musieli wymyślić coś oryginalnego. W kolejnej rozmowie miało być inaczej:
To jest przegadane. Zostawiłabym tylko tyle: Następna szóstka kandydatów wypadła całkiem dobrze. Scenki sprzedaży kalendarzy i długopisów mieli przygotowane. Standardowe pytania - poprawne odpowiedzi. Kierownicy musieli wymyślić coś oryginalnego.

Energicznie przerwał Remigiusz, najsensowniejszy jak dotąd kandydat.
Nieporadne. Co to znaczy najsensowniejszy w tym kontekście? Na podstawie czego uznali go za takiego? Czytelnik powinien otrzymać szersze informacje o Remigiuszu (zachowanie, wygląd), bo inaczej nie będzie w stanie sobie go wyobrazić opowiadającego o cesarzu.
Smoke pisze: Jednak po chwili opowiedział nieprawdopodobną historię, której streszczenie tylko w niewielkim stopniu odzwierciedla „improwizację i inwencję i elokwencję”:
Tutaj to Ty zrobiłeś streszczenie i to ze spoilerem. Zapowiadasz, że teraz będzie historia nieprawdopodobna wzbogacona o improwizację, inwencję i elokwencję - niepotrzebnie pozbywasz się atutów. Pokaż czytelnikowi Remigiusza, jak się zacina, potem mobilizuje, bierze głęboki oddech i...
Gdyby to była scena filmowa, to mamy teraz zbliżenie na twarz Remigiusza, on mówi, potem głos znika, twarz się rozmywa i przenosimy się do Nefrytowej Krainy.
Gdzieś w środku nefrytowej opowieści przydałoby się jeszcze wtrącenie, że Kasia i Olek się zasłuchali i zapomnieli, że to miała być tylko krótka zapowiedź filmu. Bez tego wygląda to tak, jakbyś Ty, autor, o tym zapomniał. Jeżeli coś takiego wtrącisz, to będzie wiadomo, że Ty panujesz nad akcją, a bohaterowie odlecieli. I dobrze. Czytelnik niech też odlatuje.

W samej opowieści o cesarzu nie chce mi się grzebać - może ktoś inny się podejmie. :P
Wrócę jeszcze pogmerać w końcówce, więc jeszcze raz cdn. Pozdrowienia.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

13
To jest niedoszły tekst bitewny. Pisał pod temat bitwy.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

14
Smoke, tekst skojarzył mi się z Tytusem, Romkiem i Atomkiem, gdy podróżowali po różnych wyspach i trafili na taką, gdzie prawie wszyscy palili, a tych niepalących trzymali w rezerwacie :)

[ Dodano: Sob 07 Wrz, 2013 ]
Loony, nie zauważyłem Twojego wpisu na ten temat :)

[ Dodano: Sob 07 Wrz, 2013 ]
Tekst bardzo mnie zaciekawił.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

15
No to ja się dorzucę.
Po analizie Thany zajmę się właściwie jedną tylko kwestią, która przyciągnęła moją uwagę.
Smoke pisze:WWW- Wypindrzona korposzmata.
WWW- Bucowaty wieprz.
Tak pomyśleli na swój widok, wymieniając ledwie słyszalne „cześć”.
Smoke pisze:W- Może nie jest taka pusta, na jaką wygląda.
WWW- Niezły jajcarz jak na takiego gbura.
Tak z kolei pomyślała Kasia, posyłając swój zniewalający uśmiech i wymieniając krótkie „cześć” na pożegnanie.
Zasadniczo - całkiem prawidłowo. Pomiędzy początkiem i końcem coś się zmieniło w relacjach między obojgiem bohaterów. Zabieg stary, często stosowany, lecz skuteczny. Ja tam lubię śledzić dynamikę związku, nawet jeśli jest to tylko narzucone okolicznościami koleżeństwo w pracy.
Ale: Twoi bohaterowie gdzieś znikają po drodze. Główna część tekstu jest właściwie nie o nich, więc ten zacytowany początek i koniec tworzą dosyć umowną klamrę, która ma oczywiście znaczenie w konstrukcji opowiadania, lecz w niewielkim stopniu związana jest z samą akcją. Gdyby oboje byli od początku życzliwie, czy przynajmniej neutralnie wobec siebie nastawieni, tekst mógłby wyglądać właściwie tak samo - tyle, że zdania, które go otwierają i zamykają, brzmiałyby wówczas inaczej.
Poza tym: oni właściwie reagują identycznie. Kasia, owszem, podsuwa temat historyjki, ale obojgu to samo podoba się albo nie podoba. Nie ma pomiędzy nimi żadnej różnicy zdań, nie mówiąc już o jakimś konflikcie. Pełna zgodność.
Smoke pisze:Historia przypadła do gustu obu kierownikom, zadowolonym zarówno z końca dnia jak i z nefrytowego pomysłu. Żałowali, że nie wpadli na to wcześniej- postanowili bowiem skreślić pierwszą szóstkę.
No właśnie. Nieistotne, że obojgu kierownikom.
Ja brałam udział w rozmaitych komisjach egzaminacyjnych i rzeczywiście często zdarza się tak, że wszyscy egzaminujący bardzo podobnie odbierają i oceniają kandydatów. Samo życie, lecz taka sytuacja nie jest dobrym tworzywem literackim; pozostają z niej co najwyżej anegdoty, które można sobie z upodobaniem przypominać nawet po latach. Trochę tak właśnie odbieram Twoje opowiadanie, jako ciąg anegdot, gdyż pomiędzy Kasią i Olkiem nie dzieje się nic.
I jeszcze jedno:
Smoke pisze: chciałabym abyśmy rozegrali teraz scenkę, w której pan wcieli się w rolę prezentera telewizyjnego zapowiadającego film. Ja podam tytuł a pan, panie Remku nam go ładnie z głowy zapowie, dobrze?
Cała historyjka o Nefrytowym Cesarzu NIE JEST zapowiedzią filmu. Zadaniem prezentera nie jest chyba opowiedzenie treści filmu od początku do końca? Facet absolutnie nie wypełnił swojego zadania i, niezależnie od tego, jak obojgu spodobała się ta opowieść, jednak któreś powinno to przytomnie zauważyć. Albo z nich tacy headhunterzy...
I narracja mi w tym miejscu zazgrzytała. Zamiast spróbować pokazać faceta, który naprędce zaczyna wymyślać opowieść, przechodzisz na tryb streszczenia, z komentarzem, że właściwa historia była jeszcze wspanialsza.
Co do stylu - zostawiam to innym.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron