WWW- Wypindrzona korposzmata.
WWW- Bucowaty wieprz.
Tak pomyśleli na swój widok, wymieniając ledwie słyszalne „cześć”. Kasia wolałaby pracować z kimkolwiek innym jednak procedura nie pozostawiała wyboru- rekrutację przeprowadza dwóch kierowników operacyjnych. Skazana na towarzystwo Olka przez następne 84 rozmowy pocieszała się myślą, że nie będzie się wtrącał. Był kierownikiem działu technicznego, nie interesowało go zarządzanie zasobami ludzkimi. On sam nie zamierzał się udzielać, mając świadomość, że jest tam tylko dla formalności. Przynajmniej w tej kwestii nie było między nimi pola do konfliktu.
WWW- Mam nadzieję, że też ich trochę pomęczysz.
WWW- Po tobie nie ma co zbierać.
W odpowiedzi na fałszywą, okraszoną wyćwiczonym uśmiechem propozycję wyrwało mu się szczere spostrzeżenie, wypowiedziane tak posępnie, że potraktowała to jako żart a nawet wyraz uznania. Na tym zakończyli kurtuazję i zajęli się robotą. Został kwadrans. Niewiele więcej przewidziano na każdego kandydata. Kasia wyciągnęła służbowy notes, by na bieżąco pisać opinie. Olek przychodząc tylko z kanapkami nie planował używać długopisu do czegokolwiek innego niż podpisania protokołu. Z nudów wziął część cv i zaczął uważnie analizować. Kasia sądząc, że zabrał je by nie siedzieć z pustymi rękami zaproponowała, że przyniesie mu z gabinetu czysty notes. Nie zrozumiał jej motywacji odpowiadając, że ma przecież swój.
Zaczęli. Po godzinie zrobili przerwę.
WWW- Szefowa nam nogi z dupy powyrywa..
WWW- No przecież nie mogą być wszyscy tacy!
Chciał wierzyć, że kolejni zaprezentują się lepiej niż pierwsza trójka. Rozpoczął Mateusz, który w cv napisał: przebojowy, łatwo nawiązujący kontakty, komunikatywny, nastawiony na wyzwania. Patrzenie w skrzyżowane na kolanach dłonie i odbąkiwanie pojedynczymi słowami mówiło samo za siebie. Po nim weszła „Gwiazda Solarna” jak ją Kasia określiła; solar, tipsy i nieustająca zabawa farbowanym blond lokiem. Zmanierowany głos aż prosił się o przedrzeźnianie, na szczęście nie miała wiele do powiedzenia. W tym antykonkursie wygrywał kandydat numer trzy. Chłopaczek zapytany, dlaczego chce u nich pracować odpowiedział:
WWW- Bo mama mnie tu wysłała.
Nie żartował. Wiedzieli to po poprzednich odpowiedziach. Olek chętnie dałby mu w twarz, powstrzymała go myśl, że los i tak da idiocie to, na co zasługuje.
Następna szóstka kandydatów wypadła całkiem dobrze. Scenki sprzedaży długopisów czy kalendarzy były tym, czego każdy się spodziewał. Standardowe pytania- poprawne odpowiedzi. Kierownicy musieli wymyślić coś oryginalnego. W kolejnej rozmowie miało być inaczej:
WWW- Praca w callcenter często wymaga improwizacji i inwencji i elokwencji. Nasi klienci mogą zadawać pytania, na które zawsze trzeba z inwencją i elokwentnie odpowiadać...
WWW- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – Energicznie przerwał Remigiusz, najsensowniejszy jak dotąd kandydat.
WWW- Świetnie, dlatego chciałabym abyśmy rozegrali teraz scenkę, w której pan wcieli się w rolę prezentera telewizyjnego zapowiadającego film. Ja podam tytuł a pan, panie Remku nam go ładnie z głowy zapowie, dobrze? – Jej uśmiech mógłby rozchmurzyć posępnego kota, ale i bez tego usłyszała:
WWW- Znakomicie! Jestem gotowy.
WWW- Nefrytowy Cesarz w oparach dymu tytoniowego.
Remigiusz najwyraźniej spodziewał się czegoś w stylu Shreka i zrobił to, czego uniknął rano- zaciął się. Jednak po chwili opowiedział nieprawdopodobną historię, której streszczenie tylko w niewielkim stopniu odzwierciedla „improwizację i inwencję i elokwencję”:
Kim w niczym nie przypominał następcy tronu- wątły, wiecznie zgarbiony nad szachownicą, na której ścierały się wyrzeźbione z nefrytu armie. Jakkolwiek Cesarz Kim Dzwon Buk cieszył się z pasji syna, uważał za konieczne by ten poznał prawdziwą sztukę wojenną. Wysłał go do zakonu Lin Quei by pod okiem Wielkich Mistrzów stał się godnym przedstawicielem dynastii. Kim Feś Buk nie dotarł jednak na miejsce. Po drodze spotkał słynnego Polo Market we własnej osobie. Młodzieniec niczym gąbka chłonął mądrość wielkiego podróżnika, poznając przy okazji nieznany w cesarstwie zwyczaj palenia tytoniu. Kim bez żalu oddał drogocenną szachownicę w zamian otrzymując wiedzę na temat magicznej rośliny. Po objęciu tronu Kim Feś Buk zarządził obsianie cesarskich pól tytoniem a poddanym nakazał regularne palenie. Obowiązek dotyczył wszystkich od piętnastego roku życia. Surowo karani byli próbujący omijać nakaz, Ministerstwo Tytoniu nakładało 90% podatek od dochodów na nieszczęśników oskarżonych o brak gorliwości w paleniu. W szkołach młodzież prześcigała się w tworzeniu zasłony dymnej ułatwiającej korzystanie ze ściąg. Buntowali się jedynie najgorsi i najkrnąbrniejsi uczniowie. Ukrywali się w toaletach, piwnicach, na dachach. Na próżno. Czujne nauczycielskie oczy bezlitośnie podążały za tą łobuzerią. Podobnie było w zakładach pracy gdzie z całą surowością tępiono brak przerw na papierosa. Furorę robiły parowe generatory dymu, z czasem dostępne też w wersji mobilnej. Kraj pogrążał się w oparach tytoniu i absurdu. Senatorowie, nerwowo przykucając między kolumnami wieścili rychły koniec cesarstwa. Na szczęście ich obawy nie zdążyły się spełnić gdyż Mikimoto zmarł próbując wypalić skręta z wypatroszonej anakondy. Jego następca uwolnił naród od szalonego prawa, zyskując przydomek Wybawiciel. Mikimoto zaś, oprócz tradycyjnej mumifikacji był przez dwa tygodnie okadzany dymem z wyrzuconego przez poddanych tytoniu. W efekcie cesarskie ciało przybrało niebiesko- zielony odcień a przedwcześnie zmarłego władcę nazywano odtąd Nefrytowym Cesarzem. Do dziś można oddawać mu hołd, do mauzoleum wchodząc obowiązkowo z dymiącym papierosem.
Byli pod wrażeniem. Kasia już widziała rosnące dzięki Remkowi statystyki wydziału. Olek wiedział, że ktoś taki długo tu nie popracuje. Zaskoczeni niecodzienną historią postanowili nie zmieniać tytułu. Kolejne opowieści nie były już tak spektakularne. Zdarzały się też reakcje w stylu:
WWW- Ale ja nie widziałam tego
WWW- Co to jest ten nefryt?
WWW- To już wolę udawać mleko – Marek, według cv odporny na stres, wstał i wyszedł.
W niektórych rozmowach panowała iście przyjacielska atmosfera i w trójkę układali zwariowane fabuły, jakby zapominając, że są na biznesowym spotkaniu. Na zakończenie z ust nerda, któremu nie dawali większych szans usłyszeli historię popiersia faraona Mruka XIX.
Genialne dzieło znalezione przez dwóch francuskich poszukiwaczy szybko stało się przedmiotem konfliktu. Odkrywcy nie mogąc dojść do porozumienia postanowili rozstrzygnąć kwestię po dżentelmeńsku. Zamiast pojedynku na szpady czy usunięcia z grona znajomych, skłóceni towarzysze zasiedli do pokera. Postawiona na środku okrągłego stołu rzeźba dumnie lśniła w kłębach lubianego przez karty dymu. Mając parę dziewiątek i widmo ostatecznej klęski wicehrabia nagle zerwał się i strzelił w kierunku przeciwnika. Ten również odpowiedział ogniem. Mimo, iż strzelali do siebie z trzech metrów żaden nie został nawet ranny, nie licząc odłamka nefrytu w oku arystokraty. Wicehrabia nie mogąc pogodzić się ze zniszczeniem rzeźby w niedługim czasie popełnił samobójstwo. Okoliczności śmierci drugiego odkrywcy nigdy nie zostały wyjaśnione. Jedni mówili, że to klątwa, inni, że chciwość.
Historia przypadła do gustu obu kierownikom, zadowolonym zarówno z końca dnia jak i z nefrytowego pomysłu. Żałowali, że nie wpadli na to wcześniej- postanowili bowiem skreślić pierwszą szóstkę.
WWW- Jak na to wpadłaś?
WWW- A tak jakoś. Dostałam smsa z poczty, że są moje paczki. Zamówiłam sobie kolczyki z nefrytem i czajnik kaiser coś tam coś tam.
WWW- A dym się sam napatoczył.
WWW- No właśnie!
Wrócili z zadymionej palarni podpisać protokoły i przygotować dokumenty na jutrzejszą turę. Olek był zaskoczony pomysłowością Kasi.
WWW- Może nie jest taka pusta, na jaką wygląda.
WWW- Niezły jajcarz jak na takiego gbura.
Tak z kolei pomyślała Kasia, posyłając swój zniewalający uśmiech i wymieniając krótkie „cześć” na pożegnanie.
Nefrytowy Cesarz w oparach dymu tytoniowego
1
Ostatnio zmieniony czw 12 wrz 2013, 11:27 przez Smoke, łącznie zmieniany 2 razy.