Teksty w internecie, a próba ich wydania.

1
Podobno tekst wrzucony do internetu dyskwalifikuje go u potencjalnego nadawcy. A co, jeśli z kilku wrzuconych do internetu tekstów sklecę całość, każdy wątek rozwinę i z takiego zlepku napiszę książkę? Czy będę odrzucony, bo fragmenty pojawiły się w internecie?
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

2
To może wytnij po rozdziale z Prousta, Manna, Borgesa, Marqueza, Eco, skleć to w całość, rozwiń każdy wątek i z takiego zlepku napisz książkę? Będzie jeszcze lepiej.
Roronoa Zoro: Chcesz mnie zabić?! Nie potrafiłeś nawet zabić mi nudy!

3
Tylko, że ja pytam poważnie. A fragmenty, które wrzucałem do internetu są fragmentami historii, którą chcę opisać. Nie są to więc puzzle do siebie nie pasujące.
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

4
Trochę inwencji. Wszystko da się zmienić w sposób, który nie będzie przypominał pierwowzoru, zwłaszcza, że deklarowałeś sporo zmian w tekstach.
Roronoa Zoro: Chcesz mnie zabić?! Nie potrafiłeś nawet zabić mi nudy!

5
A co, jeśli z kilku wrzuconych do internetu tekstów sklecę całość, każdy wątek rozwinę i z takiego zlepku napiszę książkę?
Pytanie jest mało precyzyjne. Nie jestem jakimś wielkim ekspertem, ale jeśli tekst, który stworzysz będzie diametralnie inny od fragmentów, to raczej nie powinno być problemu. Choć ja osobiście nie informowałbym o tym wydawcy w momencie wysłania, a dopiero w chwili, gdy wyrazi zainteresowanie. Inaczej pewnie nie zajrzy.

Również, jeśli te fragmenty to jakiś nieznaczny fragment, powiedzmy z 10-15% całości, to chyba nikomu się krzywda nie stanie.

Natomiast, jeśli chcesz powstawiać w te fragmenty tylko jakieś przejścia i niuanse, to myślę, że szkoda Twojego czasu. Książka to mimo wszystko produkt.

Postaw się na miejscu wydawcy. W coś, co każdy może mieć za darmo nie warto inwestować pieniędzy. Pytanie do Ciebie brzmi: czy gdybyś to Ty miał tę kasę inwestować (w czyjeś dzieło), to uznałbyś, że różnica między tym co zaoferujesz czytelnikowi za kasę, a co może mieć za free jest na tyle duża, żeby zaryzykować powiedzmy 10 tys. złotych?
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

7
Ignite pisze:Kwestia publikacji w necie jest ciut demonizowana. Dyskwalifikująca jest dostępność całości, ale fragmentów obejmujących mniej niż 30% tekstu na pewno nie.
Demonizowanie, to chyba najwłaściwsze słowo.

8
Alicja Minicka pisze:Demonizowanie, to chyba najwłaściwsze słowo.
To chyba najwłaściwsze zdanie ;)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

9
Też tak uważam. Do 30% nie ma problemu. Z zastrzeżeniem, że wydawca musi o tym wiedzieć (najlepiej go poinformować, kiedy będzie zainteresowany publikacją), bo ja znam przypadek, kiedy autor się nie przyznał i wybuchła wojna :) rzecz w tym, że kolejne fragmenty promocyjne nie powinny powiększać tej puli 30%-procentowej.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

10
Romek Pawlak pisze:Też tak uważam. Do 30% nie ma problemu. Z zastrzeżeniem, że wydawca musi o tym wiedzieć (najlepiej go poinformować, kiedy będzie zainteresowany publikacją), bo ja znam przypadek, kiedy autor się nie przyznał i wybuchła wojna :) rzecz w tym, że kolejne fragmenty promocyjne nie powinny powiększać tej puli 30%-procentowej.
czyli można potraktować je jako fragmenty promocyjne? Myślę, że zostaną na tyle rozbudowane i zmienione, że będą zasadniczo się różnić.

W zasadzie to dosyć mocno mnie uspokoiliście. Na pewno nie przekroczę tych 30%
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

11
Przywracając temat do życia...
Ostatnio natknęłam się na serię "Ostatnia spowiedź" (dwa tomy wydane, ostatni chyba w tym roku). Na Weryfikatorium nauczyłam się wychodzić z założenia, że wszystko, co publikuję w internecie nie zainteresuje już wydawnictwa. Dlatego zaskoczyło mnie, gdy głównym filarem, na którym opiera się promocja powyższej serii jest to, że tekst był... hitem internetu. Początkowo całość miała formę bloga, zwykłego fanfiction. Na pierwszych stronach każdej części podane są nawet liczby, sugerujące ilość wyświetleń i komentarzy. (Ba, pozostawione są nawet tytuły piosenek dopasowanych do konkretnych rozdziałów.) Zmieniono tylko imię głównego bohatera...
Zastanawiam się jak to możliwe, że coś, co było ogólnodostępne zostaje wydane i się sprzedaje, mimo że większość pierwszych czytelników musiała znać opowieść już wczesniej - a może właśnie dzięki temu?

12
paulina.itp pisze:Zastanawiam się jak to możliwe, że coś, co było ogólnodostępne zostaje wydane i się sprzedaje, mimo że większość pierwszych czytelników musiała znać opowieść już wczesniej - a może właśnie dzięki temu?
A nie tak samo było ze sławetnym Greyem?

13
paulina.itp pisze:Przywracając temat do życia...
Ostatnio natknęłam się na serię "Ostatnia spowiedź" (dwa tomy wydane, ostatni chyba w tym roku). Na Weryfikatorium nauczyłam się wychodzić z założenia, że wszystko, co publikuję w internecie nie zainteresuje już wydawnictwa. Dlatego zaskoczyło mnie, gdy głównym filarem, na którym opiera się promocja powyższej serii jest to, że tekst był... hitem internetu. Początkowo całość miała formę bloga, zwykłego fanfiction. Na pierwszych stronach każdej części podane są nawet liczby, sugerujące ilość wyświetleń i komentarzy. (Ba, pozostawione są nawet tytuły piosenek dopasowanych do konkretnych rozdziałów.) Zmieniono tylko imię głównego bohatera...
Zastanawiam się jak to możliwe, że coś, co było ogólnodostępne zostaje wydane i się sprzedaje, mimo że większość pierwszych czytelników musiała znać opowieść już wczesniej - a może właśnie dzięki temu?
No tak, ale prawdopodobnie wyjaśnieniem jest... natura wydawcy. Czyli fakt, że zdecydowaną większość książek publikuje za pieniądze autorów. Mam rozwijać? :)
Może się mylę, ale to nie pierwszy znany mi taki przypadek :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

14
A nie tak samo było ze sławetnym Greyem?
Szczerze mówiąc - nie mam pojęcia. Wiem o tym tylko tyle, że istnieje. No i raz pokusiłam się o przeczytanie opisu z tyłu okładki...

[ Dodano: Sro 22 Sty, 2014 ]
No tak, ale prawdopodobnie wyjaśnieniem jest... natura wydawcy. Czyli fakt, że zdecydowaną większość książek publikuje za pieniądze autorów. Mam rozwijać? :)
Chodzi ci o to, że wydawcą jest novaeres?
Niby tak, ale to nie jest powieść polskiej autorki. (Choć to też dziwna sprawa - w stopce nie ma podanego oryginalnego tytułu i nazwiska tłumacza. Poczatkowo myślałam, że wydano to pod pseudonimem.) Wątpię, że ktoś tłumaczyłby bloga na inny jezyk a potem jeszcze wydawał za swoje pieniądze... Dla mnie to nielogiczne. Blog był "hitem" (choć nie przesadzałabym z tym słowem, użyłabym raczej "bardzo popularny"), powieść widocznie też, skoro doczekała się przekładu w krótkim czasie...
Może się mylę, ale to nie pierwszy znany mi taki przypadek :)
więc jakie są inne? :)

15
Hm, to jest polska autorka :) polecam wujka G. :P

Nazwiska? - Nie będzie, ale mechanizm: publikuję na blogu, ale chciałabym zobaczyć chociaż kilka papierowych egzemplarzy i jestem gotowa za to zapłacić, jest powszechny.
Co do faktycznej popularności autorki - nie oceniam, bo nic na ten temat nie wiem, więc ciężko orzec, czy naprawdę jest popularna i wtedy postąpiła słusznie, czy to tylko chwytliwa w założeniu reklama.
W każdym razie, nie jest to argument, że wydawcy chętnie publikują całe teksty wzięte z netu :P
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”